Kwestia mojego zbawienia

„Działa czasem Ksiądz Prymas wbrew sobie? Bywa, że działam wbrew mojemu charakterowi (…) Ale zarazem wiem, że są granice, po przekroczeniu których trzeba powiedzieć non possumus (…) Ciąży na mnie określona odpowiedzialność i Bóg mnie będzie sądził z tego, czy nie zgubiłem skarbu złożonego w moich niegodnych rękach”.

To pierwsza tak obszerna i wielowątkowa rozmowa z prymasem Polski abp. Wojciechem Polakiem. Książka „Kościół katoludzki. Rozmowy o życiu z Ewangelią” ukazała się wiosną tego roku i wpisała w obchody 600-lecia prymasostwa w Polsce. W rozmowie z niezależnym publicystą Markiem Zającem metropolita gnieźnieński porusza wiele ważnych i aktualnych tematów dotyczących Kościoła i życia społecznego. Rzeczowo i bezpośrednio mówi o kwestiach budzących największe społeczne emocje – przyjmowaniu uchodźców, nacjonalizmie, angażowaniu się duchownych w politykę. Nie brakuje też wątków osobistych, wspomnień i pytań, które zadaje sobie każdy wierzący człowiek: o sumienie, wiarę, grzech, a także pytań, które zadawane są Kościołowi m.in. o skandale pedofilskie, In vitro i związki niesakramentalne. – Działa czasem Ksiądz Prymas wbrew sobie? – pyta Marek Zając. – Bywa, że działam wbrew mojemu charakterowi – odpowiada abp Polak. – No i owszem, wolałbym przypominać wyłącznie fundamentalne zasady. Przywoływać tylko piękne i… bezpieczne ogólniki. Ale zarazem wiem, że są granice, po przekroczeniu których trzeba powiedzieć non possumus. Nie chciałbym, żeby moje słowa zabrzmiały mało wiarygodnie czy patetycznie, ale ja naprawdę myślę, że to także kwestia mojego zbawienia. Ciąży na mnie określona odpowiedzialność i Bóg mnie będzie sądził z tego, czy nie zgubiłem skarbu złożonego w moich niegodnych rękach.

Pytania na dziś

Jednym z wątków pojawiających się w książce, do pilnego przemyślenia dla wszystkich, i to nie tylko z okazji świętowanego w tym roku jubileuszu 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, jest nasze rozumienie i definiowanie patriotyzmu, wolności i narodu. Jak zauważa abp Polak, dziś pojęcie narodu zaczyna się przekształcać pod wpływem odradzających się populizmów, które z kolei żywią się lękami o przyszłość, globalnymi wstrząsami i perturbacjami, kryzysami ekonomicznymi; problemami owego płynnego i nieustannie zmieniającego się świata, w którym nic nie jest stabilne. – Chwieją się systemy, wydawałoby się, nienaruszalnych wartości i zasad, tożsamość raz się rozpływa, a raz krzepnie. Nowe technologie przyniosły fantastyczne możliwości komunikacyjne, ale zarazem pękają więzi międzyludzkie, a debata publiczna zmienia się niekiedy w bijatykę. Prawda przestała być w cenie, merytoryczne argumenty wydają się mdłe. Rządzą zmienne, rozpalone emocje. I właśnie w takim świecie, w ramach pluralistycznego społeczeństwa powinniśmy się zastanowić m.in. nad narodem jako wspólnotą wartości, języka, historii, kultury i celu – mówi abp Wojciech Polak i na pytanie, dlaczego w naszych czasach tak łatwo nacjonalizm łączy się z wiarą odpowiada dwoma kolejnymi pytaniami do przemyślenia. – Dlatego, że wiara jest płytka, instytucjonalna, deklaratywna? A może kłopotem jest mizerna świadomość, czym naprawdę jest Kościół?

 Więcej pokory

Prymas przypomina również, że tym, co niszczy od wewnątrz nie tylko państwo i społeczeństwo, ale czasem i Kościół jest pycha. To fałszywe przeświadczenie, że może istnieć tylko jedna racja – moja racja. A tego, kto wyraża inne zdanie należy wykpić, odsądzić od czci i wiary. – Oczywiście prawda jest jedna, fundamentalna i niezmienna, ale musimy pogodzić się z faktem, że różne są drogi dochodzenia do niej. Ludzie o innych poglądach nie są w naszym życiu przeszkodą, Bóg często właśnie przez ich obecność chce nam pomóc w korygowaniu naszych błędów – przyznaje abp Polak i przypomina ostrzeżenia papieża Franciszka przed myśleniem gnostycznym, które zakłada, iż mamy pewną niedostępną dla innych wiedzę, która prowadzi do szczęścia i zbawienia.  Takie myślenie – jak dodaje –zostało przez Kościół potępione jako herezja. – Do szczęścia i zbawienia prowadzi wyłącznie Chrystus, ale nie będziemy za Nim podążać, jeśli nie będziemy się nawracać, nie będziemy dostrzegać własnych błędów, grzechów i słabości – podkreśla dalej i dodaje: Może niektórym politykom przyznanie się do pomyłki wydaje się porażką, zaprzepaszczeniem szansy na wyborczy sukces i dlatego wolą iść w zaparte. Może czasem we własnym życiu wolimy połknąć własny język, niż uznać, że druga strona ma rację. Ale to nie jest logika chrześcijańska. To jest podszept diabła – stwierdza metropolita gnieźnieński.

Nie popadać w skrajności

Czy zatem Kościół jest w stanie załagodzić toczącą się wojnę polsko-polską? Czy takiego zadania się podejmie, a jeśli tak, to czy mu sprosta? – Patrząc na wojnę polsko-polską powinniśmy unikać dwóch skrajności – uważa abp Wojciech Polak. – Jedni twierdzą, że to naturalny spór i nie ma się czym martwić. Taki demokratyczny tygiel, w którym musi się kotłować, i że wcale nie odstajemy od innych cywilizowanych krajów. Drudzy wzywają, aby za wszelką cenę znaleźć płaszczyznę porozumienia i pojednania. Niestety, to także jest wizja oderwana od rzeczywistości – mówi prymas i dodaje, że gdy w grę wchodzą najgorętsze emocje i drastyczne oceny, między ludźmi powstają bariery niemożliwe do pokonania. – Jedni zarzucają drugim całkowity brak poszanowania dla porządku prawno-demokratycznego, drudzy oskarżają pierwszych o zdradę narodową. Obie oceny z prawdą mają jednak niewiele wspólnego – stwierdza abp Polak i przypomina, że niezmienną rolą Kościoła jest przypominanie o szacunku dla drugiego i przekonywanie, że język debaty publicznej musi się zmienić. – Ja wiem, kiedy biskup mówi, że drugiego człowieka należy szanować, niektórym wydaje się, że to brzmi tak abstrakcyjnie i ogólnie, że niczego nie wnosi. Może więc posłuchajmy papieża Franciszka, który nazywa rzeczy po imieniu. Bez ogródek mówi, że posługiwanie się przekleństwami, wyzwiskami, oszczerstwem i kłamstwami jest sianiem zła i niepokoju. A potem poprośmy polskich polityków, publicystów, internautów, żeby przyjrzeli się swoim komentarzom albo wpisom na twitterze w ostatnich kilku miesiącach. Jeśli Kościół ma obniżać w naszym kraju temperaturę sporu, dodałbym jeszcze jedno: musi odwoływać się do wspólnych wartości, a nie utożsamiać się z jedną ze skonfliktowanych stron – podkreśla abp Polak i w odpowiedzi na pytanie o zaangażowanie polityczne księży dodaje: Ta pokusa jest bardzo silna. Zresztą działa też w drugą stronę – politycy lubią podczepiać się pod Kościół, często szczerze przekonani, że przecież myślą w kategoriach zgodnych z nauką katolicką, więc w czym problem? To jednak nie znaczy, że jakikolwiek polityk ma prawo występować w imieniu Kościoła jako jego głos i rzecznik.

Znak sprzeciwu czyli…

I jeszcze jedna refleksja o tym, czy na pewno właściwie rozumiemy i odczytujemy ów znak sprzeciwu, o którym tak często słyszymy w kościołach. Co to właściwie znaczy, być znakiem sprzeciwu? Są tacy, którzy uważają, że jeśli nie prowokujesz sprzeciwu, krytyki, niechęci, skoro nie doświadczasz nieprzyjemności i opluwania, z twoją wiarą jest coś nie tak – pewnie jest letnia, płytka, skażona duchem tego świata i poprawnością polityczną.  Ale taka logika –  tłumaczy abp Polak – często prowadzi do obsesyjnego cierpiętnictwa, które z prawdziwym chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego. Karmi podejrzliwą mentalność zaszczutego przez wszystkich nieszczęśnika, jedynego sprawiedliwego, którego otaczają zepsuci grzesznicy. Mówiąc o samych sobie jako znaku sprzeciwu często tak naprawdę usiłujemy się wywyższać albo usprawiedliwiać własne błędy, słabości i niedociągnięcia na zasadzie: inni mnie krytykują tylko dlatego, że należę do wiernych synów Kościoła. Tak zagłusza się sumienie, zabija pokorę i uniemożliwia nawrócenie. Tymczasem w chrześcijaństwie – przypomina prymas Polski – nie chodzi o sprzeciw dla samego sprzeciwu i cierpienie dla samego cierpienia, ale o zbawienie.

 

Kościół katoludzki. Rozmowy o życiu z Ewangelią – FRAGMENTY

 

 

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter