Zamknięcie Bramy Miłosierdzia, 13.11.2016 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji kończącego się Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, z symbolicznym zamknięciem Bramy Miłosierdzia – Drzwi Gnieźnieńskich, 13 listopada 2016, bazylika prymasowska w Gnieźnie.

Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Jesteśmy dziś razem, aby uroczyście zakończyć Rok Miłosierdzia. Jak wskazywał nam w bulli Misericordiae vultus ogłaszającej Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia papież Franciszek, pragniemy dziś skierować nasze myśli z wdzięcznością i dziękczynieniem do Trójcy Przenajświętszej za to, że udzieliła nam tego szczególnego czasu łaski. Od ubiegłorocznej  uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, gdy uroczyście otworzyliśmy Drzwi Gnieźnieńskie jako Bramę Miłosierdzia, mogliśmy w ciągu całego tego roku rzeczywiście doświadczyć łaski i miłosierdzia. Otwierając wówczas nasze Drzwi Święte wskazywałem, że i my będziemy mogli doświadczać miłosierdzia słuchając Słowa Bożego, przeżywając sakramentalne pojednanie i pokutę, a także otwierając się na siebie nawzajem, w żywej, braterskiej wspólnocie wiary. Przypomniałem wówczas nam wszystkim, że ta otwarta Brama Miłosierdzia jest także po to, abyśmy wchodząc przez nią do tej świątyni i doświadczając tutaj Bożej łaski i miłosierdzia, potrafili z kolei wyjść przez te same otwarte drzwi do świata, wrócić do naszych rodzin, do naszych domów, do miejsc naszej codziennej pracy, miejsc cierpienia i odpoczynku, by zanieść innym miłosierdzie, którego sami tutaj doświadczyliśmy. Dziś zatem rodzą się pytania: czy rzeczywiście skorzystaliśmy z tego błogosławionego czasu łaski? Czy najpierw my sami potrafiliśmy przyjąć Boże miłosierdzie? Czy uwierzyliśmy, że Bóg wciąż wychodzi do nas i nam przebacza? Czy uwierzyliśmy w Boże miłosierdzie? Czy Ty w to wierzysz – pytał nas w jednej ze swych środowych katechez głoszonych w tym roku właśnie o miłosierdziu papież Franciszek – czy wierzysz, że Pan Tobie współczuje, Tobie przebacza? Takim jakim jestem, grzesznikiem z wieloma problemami, tyloma sprawami. Odpowiedź – podpowiadał wówczas Ojciec Święty – brzmi: tak. Każdy powinien spojrzeć w swoje serce, czy wierzy w to Boże współczucie, Boże przebaczenie, Boże miłosierdzie? Otwarta Brama Miłosierdzia, a także posługa misjonarzy miłosierdzia, również tutaj, w naszej katedrze, mogła nam wszystkim dopomóc doświadczyć Bożej miłości, odkryć – jak wskazywał młodym papież Franciszek – że Bóg nieskończenie nas pokochał po to, aby uczynić nas zdolnymi do kochania jak On: bez miary!

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia miał nam pomóc utkwić nasz wzrok w miłosierdziu Pana, bo – jak mówił nam wyjaśniając powód ogłoszenia Jubileuszu Miłosierdzia papież Franciszek – w życiu Kościoła i świata są właśnie takie chwile, w których jeszcze mocniej jesteśmy wzywani, by utkwić nasz wzrok w miłosierdziu, byśmy sami stali się skutecznym znakiem działania Ojca. A utkwić wzrok w miłosierdziu, to nade wszystko odkryć, że odpowiedzią Boga na ludzki grzech jest przebaczenie i miłosierdzie. To On nas poszukuje, to On wychodzi nam na spotkanie. Utkwić nasz wzrok w miłosierdziu, to poznać i uwierzyć, że Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca, że to właśnie w Nim Bóg szuka człowieka. Utkwić wzrok w miłosierdziu to wejść, a raczej dać się wprowadzić w tajemnicę Bożej miłości i Bożego miłosierdzia. Kaznodzieja Domu Papieskiego o. Raniero Cantalamessa zauważył kiedyś, że można wiele mówić o miłosierdziu, ale trudno wejść w jego głębię. Aby dostać się do wnętrza tej tajemnicy, w samą jej głębię, trzeba bowiem zostać tam wprowadzonym. Można nawet zastukać do drzwi, ale te otwierają się tylko od wewnątrz, bo miłosierdzie można poznać właśnie tak – od wewnątrz. Nie można więc na nie sobie zasłużyć. Nie można go sobie wykupić. Nie można je uzyskać czy wyżebrać wykonując tylko jakiś prosty, formalny, zwyczajny zewnętrzny gest, np. po prostu przejść przez Bramę Miłosierdzia. Trzeba zostać tam wprowadzonym, to znaczy pociągniętym Bożą miłością, ogarniętym Bożą łaską, wewnętrznie dotkniętym Bożym miłosierdziem. Wejście przez Bramę Miłosierdzia oznacza odkrycie głębi miłosierdzia Ojca, który przyjmuje wszystkich i wychodzi osobiście na spotkanie każdego. By doświadczyć Bożego miłosierdzia nie można więc – mówiąc słowami proroka Malachiasza z dzisiejszego pierwszego czytania – zaciąć się w swojej pysze i nieprawości lub cynicznie usprawiedliwiać samego siebie i w takim duchu przechodzić przez Drzwi Święte. Nic bowiem nie dokona się w nas samo z siebie. Nic nie zadziała automatycznie. Nic się w nas tak naprawdę nie zmieni, gdy wszystko pozostanie tylko na poziomie jakiś zewnętrznych, nawet świątecznych czy spektakularnych gestów. Trzeba otworzyć swe serce na Boga, na Bożą miłość, uznać swoją słabość i grzech, pamiętając – jak uczył nas prorok Malachiasz – że dla wszystkich czczących w ten sposób imię Boże, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach. Otwarta dla nas Brama Miłosierdzia mogła więc nam pomóc tylko wtedy, gdy przechodząc przez nią mieliśmy świadomość, że wchodzimy do serca Boga, że zanurzamy się w Jego miłosierdziu z całą naszą słabością i grzesznością, że Go w naszym życiu potrzebujemy, że Go pragniemy, że i my, w ten właśnie sposób, możemy jak najkonkretniej uczcić imię Boże. Jeśli więc słucham Słowa Bożego, jeśli się nawracam, jeśli dotyka ono mego serca, jeśli się spowiadam, to właśnie dlatego, że chcę czuć, że miłosierdzie Boże jeszcze na mnie spływa. W ten sposób – jak mówił nam papież Franciszek – przejście przez Drzwi Święte sprawi, że poczujemy się uczestnikami tej tajemnicy miłości, czułej troski, miłosierdzia i łaski.

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

Kończąc Rok Miłosierdzia dziękujemy dziś Bogu za dary, których udzielił nam tak obficie. Ale ten święty czas miał nam też wszystkim dopomóc – jak wskazywał nam i oczekiwał od nas papież Franciszek – by uczynić świadectwo wierzących jeszcze mocniejszym i skuteczniejszym. W swej pierwszej środowej katechezie wyjaśniającej jeszcze raz sens Jubileuszu Miłosierdzia papież Franciszek wyjaśniał, że właśnie czas jubileuszu będzie czasem sprzyjającym dla Kościoła, jeśli nauczymy się wybierać to, co najbardziej podoba się Bogu, nie ulegając pokusie, by myśleć, że jest coś innego, coś ważniejszego, czy bardziej priorytetowego. Nie ma jednak nic ważniejszego – zapewniał nas sam papież – niż wybieranie tego, co najbardziej podoba się Bogu, Jego miłosierdzia, Jego miłości, Jego czułej troski, Jego objęcia, Jego serdeczności. Odpowiedzią Boga jest miłosierdzie. Odpowiedzią Boga na zło świata jest miłosierdzie. Ten świat bowiem – przekonywał nas niejednokrotnie w ciągu tego roku papież Franciszek – potrzebuje odkrycia, że Bóg jest Ojcem, że jest miłosierdzie, że okrucieństwo i potępienie nie jest drogą, że właśnie miłosierdzie to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serca na nadzieję bycia kochanym na zawsze, pomimo ograniczeń naszego grzechu. Jezus Chrystus ukazując nam w dzisiejszej Ewangelii sytuację świata, do którego posyła swoich uczniów, przypomina im, by nie ulegali pokusie szukania własnej odpowiedzi, ale we wszystkim zaufali Bogu. Wobec różnych strasznych zjawisk czy kataklizmów, wobec wojen i przewrotów, wobec prześladowań i cierpień, których doświadczą – jak pisał w swej książce Pamięć i tożsamość święty Jan Paweł II – mogą być pewni, że miarą wyznaczoną złu, którego sprawcą i ofiarą jest człowiek, jest ostatecznie Boże miłosierdzie. To ono broni przed niepewnością i lękiem. Strzeże, by nie dać się uwieść jakimś fałszywym obietnicom czy szaleńczym prorokom. Ochrania nas i sprawia, że nawet włos z głowy nam nie spadnie. Boże miłosierdzie wciąż wzywa, aby wobec tego, co się dzieje i wydarza na świecie nie przybierać jakieś pozy chłodnego oskarżyciela czy sędziego. Ani bowiem ucieczka od świata w jakąś spokojną niszę, ani odpowiedź złem na dziejące się zło czy prześladowania nie są tak naprawdę postawą uczniów Jezusa. O nich, o swych uczniach, a więc także dziś i o nas, Jezus mówi przecież jasno: będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. To jest Chrystusowa droga. Nie trwoga, lęk czy ucieczka, nie zamknięcie się w sobie i wybudowanie murów wokół nas, nie bezmyślny atak czy konfrontacja, oskarżenie przeciw oskarżeniu, śmierć przeciw śmierci, odrzucenie przeciw odrzuceniu, ale wytrwałe świadectwo. Miłosierdzie kruszy mury i rozwiewa ludzkie lęki. Miłosierdzie leczy i uzdrawia. Miłosierdzie ochrania i podnosi z upadku. Miłosierdzie broni przed unicestwieniem i złem. Ma więc rację święta Siostra Faustyna Kowalska, Sekretarka Bożego Miłosierdzia, gdy w swym Dzienniczku zapisuje i powtarza nam słowa Jezusa, że nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia Mego. Czy kończący się Rok Miłosierdzia pomógł i nam głębiej zrozumieć i tę prawdę? Czy wskazał drogę, na której każda i każdy z nas powinien się odnaleźć? Czy konkretnie zwrócił nas ku tym, którzy miłosierdzia naprawdę dziś potrzebują? Mówiliśmy przecież sobie wielokrotnie w ciągu tego roku, że miłosierdzie ma oczy, aby widzieć, uszy, aby słyszeć, ręce, by pomagać. Gdy kończymy Rok Miłosierdzia, powtórzymy więc jeszcze i my słowa papieża Franciszka: o, jakże pragnę, aby nadchodzące lata były naznaczone miłosierdziem tak, byśmy i my wyszli na spotkanie każdej osoby niosąc dobroć i czułość Boga. Jeśli bowiem dobrze przeżyliśmy ten święty czas, i w nas ugruntowało się to pragnienie. Niech ono nas dalej prowadzi. Niech wciąż przypomina nam słowa Jezusa: błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter