Wojewódzka inauguracja nowego roku szkolnego, 3.09.2018 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji wojewódzkiej inauguracji roku szkolnego 2018/2019, 3 września 2018, katedra gnieźnieńska.
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Przedstawiciele Władz Wojewódzkich i Oświatowych,
Drodzy Rodzice, Nauczyciele i Wychowawcy,
Kochane Uczennice i Uczniowie.
Inaugurujemy nowy rok szkolny u relikwii świętego Wojciecha, w archikatedrze gnieźnieńskiej, Bazylice Prymasowskiej. Nasza wspólna modlitwa u progu nowego roku szkolnego jest nade wszystko prośbą o Boże błogosławieństwo dla wszystkich zaangażowanych w pracę szkoły. Szkoła bowiem jest szczególną wspólnotą wychowawczą, która domaga się wsparcia i wysiłku nas wszystkich. Szkoła jest naprawdę naszą wspólną sprawą. Papież Franciszek, dostrzegając konieczność tego właśnie wspólnego wysiłku, mówił wręcz o swoistym tworzeniu sieci, to znaczy takim łączeniu instytucji szkolnych i wszystkich odpowiedzialnych dziś za młodzież i dzieci, aby wzmocnić działalność edukacyjną, wzbogacając się o mocne strony każdego, aby zwiększyć w ten sposób skuteczność na poziomie intelektualnym i kulturowym. Jednym zaś z podstawowych elementów tego właśnie tworzenia wychowawczej sieci – jak jeszcze wskazywał papież – jest uczynienie szkoły wspólnotą kształcącą, w której nauczycieli i uczniów łączyłby nie tylko plan dydaktyczny, ale program życia i doświadczenia, umożliwiający wychowanie do wzajemnych relacji między różnymi pokoleniami. A to jest bardzo ważne – zaznaczył jeszcze papież – aby nie utracić korzeni. Wychowanie do dobrych wzajemnych relacji i troska o nie musi nas bowiem wszystkich prawdziwie dziś mobilizować do takiego wysiłku w wychowaniu przyszłych pokoleń, aby – znów odwołam się do papieża Franciszka – były otwarte i interesowały się tym, co je otacza, zdolne do dbania o innych i okazywania czułości, wolne od wszechobecnych uprzedzeń, według których, aby coś znaczyć, trzeba rywalizować z innymi, być agresywnym, twardym dla innych, szczególnie do tych, którzy są inni, są obcokrajowcami lub którzy w jakikolwiek sposób są postrzegani jako przeszkoda do autoafirmacji. To jest niestety atmosfera – mówił papież do Włoskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Katolickich – którą często dzieci oddychają. Dlatego – dodał jeszcze – aby to zmienić, trzeba zabiegać, aby mogły oddychać innym powietrzem, zdrowszym, bardziej ludzkim. Niewątpliwie jedynym ze sposobów wprowadzających te fundamentalne zmiany jest zaangażowanie nas wszystkich w budowanie kultury spotkania. W szkole ważne jest na pewno nauczanie – kolejny raz odwołuję się do papieża Franciszka – nauczanie kompetentne i na wysokim poziomie. Ale ważne są również relacje międzyludzkie, które z naszej strony powinny mieć postać otwarcia i życzliwości względem wszystkich bez wyjątku. W ten właśnie sposób szkoła staje się swoistą przestrzenią spotkania, a więc uprzywilejowanym miejscem, w którym wychowujemy się do wzajemnych relacji, miejscem, gdzie nabywamy konkretnych umiejętności i doświadczeń, które pomogą nam wszystkim tworzyć dojrzałą, tożsamą, a więc wierną swoim korzeniom i tradycjom, a jednocześnie przy tym zarazem prawdziwie otwartą na innych wspólnotę.
Drodzy Siostry i Bracia!
Słowo Boże, którego wspólnie przed chwilą wysłuchaliśmy, pozwala nam zobaczyć zarówno mocne, jak i słabe punkty, jakie pojawiają się w budowaniu kultury spotkania. Zarówno Paweł Apostoł, jak i sam Jezus Chrystus stają dziś wobec wyzwania, jakim jest spotkanie z innymi. Apostoł Narodów w swoim Pierwszym Liście do Koryntian wspomina swoją obecność pośród tej wspólnoty, którą w tym mieście sam założył. Paweł przebywał w tym portowym mieście podczas swej drugiej podróży misyjnej, głosząc przez osiemnaście miesięcy Ewangelię Chrystusową. W swym Liście do Koryntian, pisanym teraz już z Efezu, pragnie odpowiedzieć na pojawiające się w tej chrześcijańskiej wspólnocie nadużycia i niepokoje, a zwłaszcza wątpliwości, jakie zrodziły się w umysłach chrześcijan korynckich, stawiających pierwsze kroki na drodze nowego życia. Możemy zauważyć, zwłaszcza w odczytanym nam dziś fragmencie Listu, że Apostoł Narodów nie powraca w nim do tego, czego nauczał, co przekazał i pozostawił do wiadomości korynckim chrześcijanom. Przypomina im natomiast swoją własną postawę, z jaką przybył do nich i głosił im naukę Bożą. Nie było w niej, jak widzimy, arogancji człowieka narzucającego innym swe własne poglądy czy też – ja sam napisał – uwodzących przekonaniem słów mądrości. Było natomiast osobiste świadectwo, to wszystko, czego sam wpierw osobiście doświadczył, co sam przeżył, co ocaliło jego własne życie, co pozwoliło mu, czerpać moc, aby teraz – jak mówił – głosić wam świadectwo Boże. Zauważmy, że nie jest to jednak świadectwo bohatera, bojownika Bożego, nieskazitelnego zwycięzcy, ale człowieka świadomego – jak sam mówił – również swoich lęków i słabości. Wiarygodność tego świadectwa nie była więc poparta tylko jakąś ludzką bystrością czy mądrością, władzą czy nawet siłą. On przecież dosłownie głosił, że został, jak Jezus, przybity do krzyża, że dla Niego wszystko uznał w swoim życiu za stratę, że nie bronił zaciekle samego siebie i swych racji, i że właśnie wtedy, a nawet dosłownie wtedy, objawiła się i ukazała – jak przypomniał Koryntianom – moc i mądrość Boża, a jego słowa i jego głoszenie nauki stały się prawdziwie ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz właśnie na mocy Bożej. Kultury spotkania nie da się więc oprzeć na przebiegłości czy sprycie, na jakiś uwodzących przekonaniem słowach mądrości. Nie zadekretuje jej również żadna kolejna szkolna władza czy wydawane zarządzenia. Nie zbuduje się jej siłą, ani nawet błyszcząc słowem i mądrością. To, co jest bowiem dla niej zasadnicze, fundamentalne i przez to naprawdę twórcze i życiodajne, domaga się osobistego świadectwa, domaga się wzajemnej otwartości i kolejnej, może nawet niekiedy również nieudanej, próby zrozumienia i porozumienia. Jako przykład podam za papieżem Franciszkiem, że przecież obowiązkiem nauczyciela – jak mówi papież – jest otaczanie większą miłością uczniów trudniejszych, słabszych, pokrzywdzonych. Jezus, by wam powiedział – zauważył papież – jeśli kochacie tylko tych, którzy są pilni, dobrze wychowani, jaką zasługę mieć będziecie? Każdy nauczyciel czuje się dobrze wśród takich uczniów. Ale są i tacy, przy których tracimy cierpliwość, ich jednak musimy kochać bardziej.
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Świadectwo spotkania Apostoła Pawła z założoną przez niego wspólnotą korynckich chrześcijan, dzisiejsza Ewangelia uzupełnia o szczególne spotkanie Jezusa w Nazarecie. Wiemy, że Nazaret był dla Niego wyjątkowym miejscem. Tu się przecież wychował. Tu wzrastał. Tu – jak zapiszą w innym miejscu Ewangeliści – czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. Sam identyfikował się z tym miejscem, a może to raczej inni Go z nim identyfikowali, mówiąc przecież o Nim, że to Jezus z Nazaretu. Prorok w swojej ojczyźnie. Syn Józefa pośród swoich. Lekarz, od którego żądają, aby dokonał tego, co wydarzyło się – jak słyszeli – gdzie indziej. Czy tego się po Nim spodziewali, gdy – jak opowiada nam dziś Ewangelia – zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Dlaczego więc początkowy zachwyt i może niedowierzanie, tak szybko zamieniły się w złość i odrzucenie, że – jak słyszeliśmy – unieśli się gniewem, wyrzucili Go z miasta i chcieli Go strącić z góry, chcieli Go zabić. Kulturę spotkania musi przenikać szacunek i otwartość. Owszem, wiele można znieść, ale ludzka małość, słabość, zazdrość, podejrzenie, powątpiewanie nie pozwolą ostatecznie na żadne spotkanie. Zawsze będzie jakieś, Zawsze będzie jakaś wątpliwość czy podejrzenie, że przecież jest w tym może jeszcze jakieś podwójne dno. Fundamentem musi być zaufanie, więcej, musi być pewność i jasność, że tylko w ten sposób się prawdziwie wychowuje. Przecież – jak mówił kiedyś papież Franciszek – ostatecznie chodzi o wychowanie do pewnego stylu życia i dodawał, że chodzi o taki styl życia, który nie jest schizofreniczny, czyli, na przykład, podejmuje się opieki nad ginącymi gatunkami zwierząt, ale ignoruje się problemy osób starszych; albo chroni się lasy amazońskie – wskazywał papież – ale nie szanuje się prawa robotników do godziwej zapłaty (..) Wychowanie musi bowiem zwracać uwagę na poczucie odpowiedzialności: nie aby przekazywać slogany, które inni mieliby realizować, ale pobudzać do doświadczenia etyki ekologicznej, wychodząc od naszych codziennych wyborów i zachowań. Nazaret nie okazał się otwartym na nowość Jezusa z Nazaretu. Bądźmy przy tym jednak sprawiedliwi, że była to wówczas nowość prawdziwie niesłychana, nowość po ludzku nie do pojęcia, nowość, która ostatecznie zaprowadziła przecież samego Jezusa dosłownie aż na krzyż. Sam w ciągu swej drogi już od nich niejednokrotnie usłyszał, że nie odrzucają Go, nie próbują ukamienować za jakiś dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że ty będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga. Nie było w nich otwartości. Zabrakło im wiary. Nie pojęli – jak mówił w Nazarecie – że dziś spełniły się na Nim te słowa Pisma, które słyszeliście. Wychowawcza sieć wszystkich odpowiedzialnych dziś za polską szkołę, polityków i samorządowców, rodziców i nauczycieli, uczennic i uczniów, dzieci i młodzieży, także na swoim własnym odcinku wspólnoty naszego Kościoła, staje, również na progu tego nowego roku szkolnego, być może przed niełatwym wyzwaniem. Wyzwania – mówił do watykańskiej fundacji Gravissimum Educationis papież Franciszek – które stają przed współczesnym człowiekiem, są globalne w sensie szerszym, niż często uważa. Edukacja – dodawał papież – nie może ograniczać się więc do kształtowania umysłów do szerszego spojrzenia, zdolnego obejmować najdalsze, z przewidywanych, rzeczywistości. Musi ona sobie zdawać sprawę, a może raczej wszyscy jak tu dziś jesteśmy, musimy sobie zdawać sprawę z tego, że odpowiedzialność moralna współczesnego człowieka, a więc także nasza odpowiedzialność za wychowanie, za polską szkołę oprócz rozszerzania się w przestrzeni, rozwija się także w czasie, a to znaczy, że nasze dzisiejsze decyzje wpływają na przyszłe pokolenia. Bo czyż wciąż nie są aktualne, także w tym roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, znane nam bardzo dobrze słowa Jana Zamoyskiego, polskiego polityka, męża stanu, kanclerza i wielkiego hetmana koronnego, że takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Amen.