Uroczystości odpustowe ku czci Pani Kujaw, 5.07.2020 Markowice
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji odpustu ku czci Matki Bożej Królowej Miłości i Pokoju Pani Kujaw, 5 lipca 2020, sanktuarium w Markowicach.
Wszystko postawiłem na Maryję (Stefan Kard. Wyszyński)
Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
Drodzy Czciciele Maryi, Matki i Królowej Miłości i Pokoju,
Pragnę dziś tymi, jakże dobrze znanymi nam słowami, Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, jeszcze raz serdecznie powitać was wszystkich w naszym markowickim sanktuarium. Od wielu już lat, w tych pierwszych dniach lipca, przybywamy na to święte maryjne miejsce w naszej archidiecezji. Przychodzimy tutaj do Maryi, Matki Bożej, Królowej Miłości i Pokoju, Pani Kujaw. Pielgrzymujemy do Niej, jak przed nami pielgrzymowali do Niej nasi bliscy i jak pielgrzymował do Niej, do Markowic, przecież również Ten, na którego beatyfikację z takim utęsknieniem wciąż czekamy, nasz biskup, Stefan Kardynał Wyszyński, arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski, prymas Polski. Znana jest nam wszystkim jego szczególna miłość do Maryi. Znane jest jego oddanie Matce Bożej. Znane jego bezgraniczne zaufanie i zawierzenie Matce Chrystusa, Matce Kościoła i naszej Matce. Może pamiętamy, że wyraził je osobiście w czasie swego uwięzienia w Stoczku na Warmii, 8 grudnia 1953 roku, gdy złożył swój akt oddania się Matce Bożej. To właśnie wtedy obierał Ją sobie – jak mówił – za Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę. Postanowiłem sobie mocno i przyrzekam – uroczyście deklarował Ksiądz Prymas – że Cię nigdy nie opuszczę, nie powiem i nie uczynię nic przeciwko Tobie. Nie pozwolę nigdy, aby inni cokolwiek czynili, co uwłaczałoby czci Twojej (…) Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę, poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne (…) pozostawiając Ci, Maryjo, całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga, w czasie i wieczności. W tych tak trudnych przecież po ludzku czasach, sam uwięziony i odizolowany od ludzi, doświadczając wówczas ze strony komunistów szykan, nienawiści i prześladowania, wszystko – jak przed chwilą usłyszeliśmy – złożył w dłonie Maryi. Swoje życie złożył w Jej dłonie. Jej zawierzył siebie i wszystko, czego miał sam przez te wszystkie lata doświadczyć i co będzie w przyszłości. Po latach zaś Ksiądz Prymas wyzna: wydaje mi się – że najbardziej bezpośrednią Mocą w moim życiu jest Maryja. Przez szczególną tajemnicę, której w pełni nie rozumiem, została Ona postawiona na mej drodze. Wydaje mi się, Maryjo – dodawał bardzo osobiście – że Cię miłuję: wszak nie umiem jednego dnia spędzić bez Ciebie, bez Twego Imienia, bez „Zdrowaś Maryjo”, bez różańca, bez aktu oddania się Tobie. Czym byłoby życie moje, gdybym o Tobie zapomniał? I wiemy, że On sam pamiętał, że nigdy nie zapomniał. Co więcej, uczył nas tej pamięci. Uczył nas miłości do Maryi. Prowadził nas do Niej, do Maryi i tam, na Jasną Górę, gdzie przecież sam tak chętnie wielokrotnie przebywał, ale również i tutaj, do Markowic, do Matki Bożej, Królowej Miłości i Pokoju, Pani Kujaw. Wciąż w naszej pamięci pozostaje ten dzień, pięćdziesiąt pięć lat temu, gdy na skronie Jezusa i Maryi, Prymas Tysiąclecia nałożył poświęcone korony i przypomniał, że Maryja o sercu kochającym naprawdę potrzebna jest współczesnemu człowiekowi, który budował tylko na sile materialnej, na potędze żelaza, czołgów, stali. Maryja zaś buduje – dodawał w Markowicach Ksiądz Prymas – na innej wielkości, na miłości, nigdy nie podlegającej rdzy przemijania.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Maryja buduje na miłości. Nie jest to jednak jakaś ślepa miłość. Nie jest to miłość leniwa. Nie jest to – jak obrazowo tłumaczył kiedyś młodym ludziom papież Franciszek – miłość kanapowa. Wyrazem tej miłości jest służba. Symbolem – długa droga do domu Elżbiety – około 150 kilometrów z Nazaretu do Ain Karim. Skutkiem – konkretna pomoc człowiekowi i uwielbienie Boga. On bowiem, powołując Maryję na Matkę swego Syna, nie tylko przecież Jej samej uczynił wielkie rzeczy, ale przez Nią i w Niej, przez Jej odpowiedź wiary i miłości, okazał nam wszystkim swe miłosierdzie. Maryja buduje na miłości. Buduje na miłości Boga do Niej. To Ona jest – mówiąc dziś słowami czytania z Księgi proroka Sofoniasza – zapowiadaną Córą Syjońską. A On, Pan, twój Bóg, Mocarz, pośród ciebie, On zbawi, uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości. Bóg wybrał Maryję. Okazał Jej swoją miłość. Dlatego – jak mówi nam papież Franciszek – modlitwa Maryi, którą dziś w Ewangelii wielbi Boga – jest prawdziwie rewolucyjna – to śpiew młodej dziewczyny, pełnej wiary, świadomej swoich ograniczeń, ale ufającej w Boże miłosierdzie. Ta mała, dzielna kobieta dziękuje Bogu, bo wejrzał na jej miłość, i za dzieło zbawienia, którego dokonał wobec ludu, ubogich i pokornych. Wiara jest sercem całej historii Maryi. Papież Franciszek powie wprost, że właśnie jednym z największych darów, jakie otrzymała Maryja, jest wiara. To prawda, że wiara jest darem, że jest łaską, ale wymaga także, aby ten dar był przyjęty. Wymaga, aby uwierzyć w miłość Boga i ją przyjąć. Wymaga, aby się na nią otworzyć i jej zaufać. Wymaga, aby na nią odpowiedzieć. Dlatego Elżbieta – jak usłyszeliśmy dziś w Ewangelii – uderzona wiarą Maryi, wykrzykuje: błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana. A zatem, wiara jest sercem całej historii Maryi. Ona bowiem uwierzyła. Ale jest to zawsze wiara, która – jak wskazywał kiedyś święty Paweł – działa przez miłość. Jest to wiara, w której – mówiąc za papieżem Franciszkiem – postawę Maryi streszczają dziś trzy konkretne słowa: słuchanie, decyzja, działanie. Pomyślmy, skąd wzięła się decyzja Maryi, by pójść do swojej krewnej Elżbiety? Ano ze słów, które w chwili zwiastowania sam usłyszała od Anioła: A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna. Maryja ma naprawdę wyczulone ucho. Gdy Bóg mówi do Niej, gdy Jej zwiastuje naprawdę wielkie rzeczy, Ona potrafi wysłuchać nie tylko to, co się do Niej samej odnosi, ale też i do drugich. Nie jest kobietą zakręconą wokół siebie. Nie siebie stawia w centrum. Jest kobietą otwartą i wrażliwą, umiejącą uważnie słuchać słów i wydarzeń. I tak będzie przez całe Jej ziemskie życie. Ewangeliści pisać będą o Niej, że zachowywała i rozważała wszystkie sprawy w swoim sercu. Zauważą, że Jej bystre oczy i wrażliwe serce, jak w Kanie Galilejskiej, dostrzeże, że wina nie mają. Przypomną, że trwał, że była z uczniami na modlitwie w Wieczerniku, oczekując na dar Ducha Świętego. Ona słucha i słyszy. Nam zaś często się zdarza, że owszem, słuchamy, ale nie słyszymy. Owocem słuchania jest bowiem decyzja. Wybrała się i poszła do Elżbiety. To, co usłyszała, zrodziło w Niej decyzję, by tam pójść, by pomóc, by być blisko swej krewnej, bo przecież wiedziała, że – jak mówił Anioł – Elżbieta poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Usłyszeć i pójść, aby służyć. Słuchanie, decyzja i działanie. Idzie do Elżbiety, aby być użyteczną. W tym wyjściu ze swego domu – zauważy papież Franciszek – daje siebie samą ze względu na miłość, niesie z sobą to, co ma najcenniejszego – Jezusa; niesie swego Syna. Ona buduje na miłości i przez miłość, bo wiara działa przez miłość. Dlatego – jak mówił tutaj, w Markowicach, Prymas Tysiąclecia – Maryja o sercu kochającym potrzebna jest współczesnemu człowiekowi.
Drodzy Siostry i Bracia!
Maryja kocha, więc służy. Idzie do Elżbiety, by pomagać. Jest przy niej w ważnym dla niej okresie życia. Taką Ją dziś w Ewangelii spotykamy. Taką Ją widzimy. Taką dziś poznajemy. Jesteśmy z Maryją. Pielgrzymi z Maryją. Jaką Maryją – zapytał kiedyś w Fatimie zgromadzonych tam pielgrzymów papież Franciszek – i sam odpowiadał: Nauczycielką życia, pierwszą, która poszła za Chrystusem wąską drogą krzyża, dając nam przykład, czy też Panią nieosiągalną, której nie da się naśladować? Jaką Maryją? Błogosławioną, która uwierzyła Bożym słowom czy też świętą z obrazka, do której uciekamy się, by tanim kosztem zyskać łaski? Jaką Maryją? Dziewicą Ewangelii, czczoną przez modlący się Kościół czy z Maryją naszkicowaną przez jakieś subiektywne wrażliwości, które widzą Ją jako powstrzymującą karzące ramię Boga; Maryję lepszą od Chrystusa, postrzeganego jako bezlitosny Sędzia; bardziej miłosierną niż Baranek złożony za nas w ofierze? Pielgrzymi z Maryją. Jaką Maryją? W dwa lata po śmierci Prymasa Tysiąclecia, 16 czerwca 1983 roku, nawiedzając w archikatedrze warszawskiej jego grób, święty Jan Paweł II wskazywał, że Prymas Tysiąclecia służąc człowiekowi, narodowi, Kościołowi i światu, w swoim służeniu i posługiwaniu wzorował się na Tej, która – w momencie najwyższego Boskiego wybrania – nazwała siebie służebnicą Pańską. Z tego służenia i posługiwania – podkreślił wówczas papież – zmarły Prymas uczynił główną siłę swego pasterzowania. Był mocny służbą, tak jak Ona była mocna służbą. Był mocny wiarą, tak jak Ona była mocna wiarą. Był mocny miłością, tak jak Ona była mocna miłością. Oczekujemy na Jego beatyfikację, a wraz z Nim, trwamy na naszej nowennowej drodze, i w ten sposób przygotowujemy się do czekającego naszą archidiecezję nawiedzenia kopii Cudownego Obrazu Jasnogórskiego. I choć czas pandemii zatrzymał nawiedzenie w archidiecezji poznańskiej i, jak już wiemy, opóźni nieco rozpoczęcie tych dni u nas, to chcemy dziś, tutaj w sanktuarium Matko Bożej Królowej Miłości i Pokoju, Pani Kujaw, w tym siódmym miesiącu nowenny, którą przeżywamy, za Prymasem Tysiąclecia powtórzyć jeszcze raz Jego markowickie przesłanie: Maryja o sercu kochającym jest potrzebna współczesnemu człowiekowi. Maryja, która buduje na miłości, nigdy nie podlegającej rdzy przemijania. Ona jest nam potrzebna.