Uroczystość Wszystkich Świętych, 1.11.2019 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w uroczystość Wszystkich Świętych, 1 listopada 2019, na cmentarzu św. Piotra w Gnieźnie. 

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Papież Franciszek nazwał kiedyś uroczystość Wszystkich Świętych, którą dziś obchodzimy, świętem rodziny. Mówił bowiem, że przypomina nam ona o tym, że święci są naprawdę blisko nas, są wręcz naszymi najprawdziwszymi braćmi i siostrami, są naszą rodziną. W nich bowiem możemy i my ujrzeć – jak usłyszeliśmy przypomniane nam w czytaniu z Księgi Apokalipsy – nie tylko ów wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem, ale przecież ukryte za nim konkretne historie ludzkiego życia, często i nam tak osobiście bliskie i drogie. Ten bowiem właśnie szczególny dzień roku, w którym wspominamy dosłownie wszystkich świętych, przywołuje nam na pamięć również tak wielu naszych świętych, tych z sąsiedztwa, naszych krewnych czy znajomych, którzy obecnie należą już do tej wielkiej rzeszy. Ci nasi nie są często nawet znani innym ludziom. Nie są oficjalnie uznani czy ogłoszeni w procesach beatyfikacyjnych czy kanonizacyjnych  przez Kościół. Nie oddajemy im więc publicznej czci. Nie wzywamy ich wstawiennictwa. Nie modlimy się przed ich figurami czy obrazami. A jednak – jak mówił papież – ci właśnie, rozumieją nas dobrze, kochają nas, wiedzą, co jest naszym prawdziwym dobrem, pomagają nam i nas oczekują. Są bowiem już naprawdę szczęśliwi i chcą, abyśmy i my byli szczęśliwi z nimi w raju. Ten dzień rodzi więc w nas, i to nawet jakoś spontanicznie, wspomnienie i wdzięczność, a jednocześnie budzi w naszych sercach pragnienie. Bo właśnie te szczególne jesienne dni – jak przypomniał nam w minioną środę kierując swoje pozdrowienia do Polaków papież Franciszek – zachęcają nas wszystkich, abyśmy skierowali nasz wzrok ku niebu, które jest celem naszej ziemskiej pielgrzymki. Tam oczekuje nas radosna wspólnota świętych. Tam też spotkamy się z naszymi drogimi zmarłymi, za których teraz zanosimy modlitwę. Tam przecież wszyscy kiedyś będziemy razem!

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Jest zwyczajem, że to popołudnie uroczystości Wszystkich Świętych spędzamy właśnie tutaj, na naszym parafialnym cmentarzu, przy grobach naszych bliskich. Idziemy na cmentarz, niosąc w naszych sercach wiarę i nadzieję. Prowadzi nas tutaj wiara, bo przecież chrześcijanie – jak wyjaśniał kiedyś w uroczystość Wszystkich Świętych papież Benedykt XVI – są ludźmi, którzy przyjmują rzeczywistość Boga i liczą się z nią. Prowadzi nas tutaj nadzieja, bo przecież chrześcijanie są też ludźmi, którzy przyjmują Boże obietnice, budują na tym i zdają się na to. I kieruje dziś naszymi krokami również miłość, bo chrześcijanie są tymi ludźmi, którzy niosąc w swym sercu wdzięczność, chcą iść drogą błogosławieństw. Wiara, przyjmując obecność Boga i licząc się z nią, wciąż nam bowiem pozwala poznać i wyznawać prawdę o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym. Pozwala nam ufać, że jeśli On prawdziwie zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy i żyć będziemy z Nim na wieki. Nie jestem śmiercią, Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, czy wierzysz w to? Czy ty w to wierzysz? – pyta nas Jezus (…) Zmartwychwstałem i teraz jestem zawsze z tobą – mówi Pan – a moja dłoń cię wspiera. Gdziekolwiek byś upadł, spadniesz w moje ręce i będę obecny nawet przy twej śmierci. Dokąd nikt nie może cię już odprowadzić i dokąd ty nie możesz zabrać niczego, tam czekać będę na ciebie, aby przemieniać dla ciebie mroki w światło. Nadzieja zaś przypomina nam wciąż, że przecież jesteśmy oczekiwani, i to ostatecznie i choć – jak ukazał nam dziś Apostoł Jan – tak naprawdę jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy, już teraz jednak wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim jakim jest. I wiemy, że w ten sposób nasze oczekiwania zostaną jednak spełnione. Skoro chrześcijanie są ludźmi, którzy w swoim życiu przyjmują Boże obietnice, budują na tym i zdają się na to, one naprawdę się w nich wypełnią. W końcu, po być może długim czasie dźwigania ciężaru i wystawiania na próbę, czy wszystko ma sens, nasze oczekiwania zostaną naprawdę spełnione, bo ujrzymy Go takim jakim jest. A potem me szczątki skórą odzieje – wypowiedzmy dziś jeszcze raz naszą nadzieję słowami biblijnego Hioba – i oczyma ciał będę widział Boga. To właśnie ja Go zobaczę. Ujrzę Go bowiem takim, jaki jest. A On, mówił papież Franciszek, dosłownie weźmie nas za rękę i powie nam przyjdź, przyjdź do Mnie! Wstań! I wtedy skończy się nadzieja a nastanie rzeczywistość (…) Wstań, przyjdź! Wstań, powstań z martwych! Żyj!

Siostry i Bracia!

Nietrudno w tym dniu, w to doroczne święto naszej rodziny, tutaj, wśród świętych i naszych zmarłych, nie postawić sobie pytania o drogę. W jakimś bowiem sensie właśnie oni wciąż wskazują nam drogę. Wskazują nam drogę, bo sami nią już przed nami przeszli. Wskazują nam drogę, bo przecież, chcąc czy nie chcąc, i my za nimi idziemy. Wskazują nam drogę, dlatego zostawiali na niej swój ślad, abyśmy i my mogli pójść i nie pobłądzić. Dzisiaj nasi bracia i siostry – jak powie nam papież Franciszek – nie chcą przecież od nas, abyśmy tylko ponownie wysłuchali tej pięknej Ewangelii, ale abyśmy ją wprowadzali w życie, abyśmy wyruszyli na drogę Błogosławieństw. I nie chodzi tutaj wcale o czynienie jakiś rzeczy niezwykłych – zapewnia nas papież Franciszek – ale o podążanie każdego dnia tą właśnie drogą, która prowadzi nas do nieba, do rodziny, do domu. Droga Jezusowych Błogosławieństw! Droga życia! Droga chrześcijanina! Twoja i moja droga! Droga, na której – jak wskazywał w minionym miesiącu w czasie swej wizyty na Mauritiusie papież Franciszek – każdy i każda na swój własny sposób ma czynić to, co mówi Jezus głosząc błogosławieństwa. Ale co one tak naprawdę nam mówią? Co mówi nam Jezus głosząc swe błogosławieństwa? Z pewnością mówi o tym, co tak naprawdę liczy się i będzie liczyć się w życiu. Mówi nie tylko o tym, co będzie się liczyć i co się liczy doraźnie, ale ostatecznie. Stawia wszystko na jedną kartę. Zadaje więc pytanie: po której stronie jesteśmy? Czy żyjemy dla Pana, czy też dla samych siebie, dla szczęścia wiecznego czy też dla jakiejś satysfakcji w tej chwili, dla nieba czy tylko dla ziemi? Może słysząc te słowa chcielibyśmy powiedzieć, że przecież jedno drugiego nie wyklucza. Ale wiemy, że często jedno drugie przysłania. Wiemy, że często jedno z drugim konkuruje. I wiemy też, że jedno z drugim ostatecznie wygrywa, w nas samych często przeważa i wygrywa. Bo Ewangelia  – jak tłumaczył papież Franciszek – nazywa błogosławionymi ubogich, podczas gdy świat mówi błogosławieni bogaci. Ewangelia nazywa błogosławionymi cichych, podczas gdy świat mówi błogosławieni ludzie despotyczni. Ewangelia nazywa błogosławionymi ludzi czystych, podczas gdy świat mówi błogosławieni przebiegli i krętacze. Ta droga błogosławieństwa, świętości, zdaje się prowadzić do porażki. A jednak – pierwsze czytanie przypomina nam ponownie – święci trzymają palmy w swym ręku, to znaczy symbole zwycięstwa. To oni wygrali, a nie świat. To w nich wygrał Jezus, a nie ludzka słabość i lęk. To z Nim są błogosławieni, czyli szczęśliwi. I tylko dlatego, że są szczęśliwi, budzą pragnienie pójścia tą drogą, w nas je budzą, radując dziś nas i po raz kolejny niepokojąc: nie chcą przecież od nas, abyśmy tylko ponownie wysłuchali tej pięknej Ewangelii, ale abyśmy ją wprowadzali w życie, abyśmy wyruszyli na drogę Błogosławieństw, abyśmy poszli tą drogą, która prowadzi nas do Domu Ojca.

Umiłowanie w Panu Siostry i Bracia!

Dziś ta droga, nasza droga zahacza o to gnieźnieńskie cmentarne wzgórze. Tutaj przyszliśmy. Tutaj jesteśmy, wpatrując się w groby naszych bliskich, modląc się za nich i za siebie, polecając Bogu ich i naszą drogę. Ich droga, jak wierzymy, jest już u celu, choć wiedzeni najgłębszym uczuciem miłości modlimy się wciąż za nich, aby był to już cel pełny, aby byli już teraz ostatecznie i na zawsze w ramionach Ojca, zawsze przed Nim, by widzieli Go takim, jaki jest. I my bowiem wciąż wierzymy – jak nam wielokrotnie przypominał papież Benedykt XVI – że nasze ludzkie istnienia są wzajemnie powiązane, a dobro i zło, które każdy czyni, dotyczy zawsze innych. Dlatego – jak mówił papież – modlitwa duszy pielgrzymującej na świecie może pomóc innej duszy, która oczyszcza się po śmierci. Dlatego modlimy się za naszych zmarłych. A my sami jesteśmy dziś razem w tym miejscu, bo – jak mówił nam z kolei papież Franciszek – już dziś przewidujemy naszą przyszłość i świętujemy to, dla czego urodziliśmy się, aby nigdy ponowienie nie umierać, urodziliśmy się, by cieszyć się szczęściem Boga. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter