Uroczystość Wszystkich Świętych, 1.11.2018 Gniezno

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec. W tym wołaniu świętego Jana Apostoła, które dziś powtarzamy, pragniemy i my wszyscy, zgromadzeni w to jesienne popołudnie na naszym gnieźnieńskim cmentarzu, jeszcze raz odnaleźć i zobaczyć miłość Boga. On przecież, będąc Bogiem, nas kocha. Nie jest to jednak miłość oparta o wzniosłe słowa czy piękne deklaracje. Nie są to jedynie powtarzane przez wielu slogany czy pusto brzmiące zapewnienia. Nie ma w nich nic z sentymentalizmu, przy którym próbujemy się, w te chłodne i pochmurne dni, może jedynie nieco ogrzać. Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec. Jest w tych słowach cały realizm miłości, z jaką Bóg w Jezusie Chrystusie naprawdę nas kocha. Kocha nas dosłownie oddając za nas swoje życie. Kocha nas zwyciężając swoją śmiercią naszą śmierć. Kocha nas, bo nie jest – jak mówił nam sam Jezus Chrystus – Bogiem umarłych, lecz żywych. Kocha nas, bo Jego przymierze wiernej miłości jest silniejsze niż śmierć i jest gwarancją naszego zmartwychwstania. Dlatego tego popołudnia, tutaj na cmentarzu, przy grobach naszych bliskich i przyjaciół, i my wszyscy za Księgą Apokalipsy możemy powtórzyć: błogosławieni, którzy w Panu umierają. Oni żyją w pokoju. Są z Bogiem na wieki. Jeśli zatem – jak przypominał nam kiedyś papież Franciszek – jest prawdą, że uroczystość Wszystkich Świętych jest naszym świętem – i to nie dlatego, że jesteśmy tacy dobrzy, ale dlatego, że świętość Boga dotknęła naszego ludzkiego życia, to również i to popołudnie, popołudnie i modlitwa za naszych zmarłych w dzisiejszą uroczystość Wszystkich Świętych tutaj na cmentarzu, przy mogiłach naszych bliskich, mówi nam podobnie, że tutaj, teraz i to też jest nasze święto, święto nas wszystkich, ludzi przeznaczonych do życia, a nie do śmierci, powołanych do nieśmiertelności, wezwanych w Panu do życia i zmartwychwstania. Albowiem to właśnie w tym, w naszym powołaniu do życia wiecznego, ukazuje się naprawdę, jak wielką miłością obdarzył nas Bóg Ojciec. Jest to bowiem miłość zdolna przekroczyć nieprzekraczalny dla nas próg śmierci, miłość, która ze śmierci budzi i prowadzi nas do życia, miłość, która przypomina i nam – jak napisał jeszcze w swym liście Jan Apostoł – że gdy się to w pełni objawi, gdy się to ukaże, gdy i w naszym życiu kiedyś to będzie, kiedyś to nastąpi, i my będziemy do Niego, czyli do Boga podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest, wieczny i nieśmiertelny, Pan życia a nie śmierci, Bóg żyjący na wieki.

Drodzy Siostry i Bracia!

W to szczególne w roku popołudnie, jakby już na jakimś swoistym przejściu od dzisiejszej radosnej uroczystości Wszystkich Świętych do jutrzejszego dnia wspomnienia i modlitwy za wszystkich naszych wiernych zmarłych, przychodzimy na nasz cmentarz ze słowami Ewangelii ukazującej nam Jezusowe błogosławieństwa. W istocie, w dzisiejszej Ewangelii – wskazał nam kiedyś papież Franciszek – Jezus zwraca się do swoich uczniów, do nas wszystkich, mówiąc: błogosławieni. Tak, to właśnie my jesteśmy, Siostry i Bracia, błogosławieni, jesteśmy szczęśliwi, ale nie przez to, co na tym świecie mamy czy posiadamy, kim wobec siebie i dla siebie nawzajem jesteśmy, co udało się nam w życiu zdobyć czy osiągnąć. Jesteśmy błogosławieni, jesteśmy naprawdę szczęśliwi, jesteśmy ludźmi szczęśliwymi, bo jesteśmy z Jezusem, bo od chrztu świętego mamy na sobie – jak przypomniało nam dziś pierwsze czytanie z Księgi Apokalipsy pieczęć Boga żywego. Nie jesteśmy więc na tym świecie wygnańcami i tułaczami. Nie jesteśmy porzuconymi na tej naszej ziemi błądzącymi pielgrzymami. Nie jesteśmy samotnymi wędrowcami, którzy nie widzą ani sensu ani celu swego życia i swej wędrówki: skąd? dokąd? Jesteśmy błogosławieni. Lubię dostrzegać świętość w cierpliwym ludzie Bożym – napisał nam w swej adhortacji apostolskiej o powołaniu do świętości w świecie współczesnym papież Franciszek – w rodzicach, którzy z wielką miłością pomagają dorastać swoim dzieciom, w mężczyznach i kobietach pracujących, by zarobić na chleb, w osobach chorych, w starszych zakonnicach, które nadal się uśmiechają. W tej wytrwałości, aby iść naprzód, dzień po dniu, wiedzę – pisał nam papież – świętość Kościoła walczącego. Jest to często świętość z sąsiedztwa, świętość osób, które żyją tak blisko nas i są odblaskiem obecności Boga, albo, by użyć innego wyrażenia, są klasą średnią świętości. Rozumiemy, że w tych słowach została zawarta prawda o nas samych. Jest w nich przypomnienie, że przecież te Chrystusowe błogosławieństwa, o których w tym dniu i w tym szczególnym miejscu co roku słuchamy, nie są przeznaczone dla nielicznych czy dla wybranych, dla jakiś nadludzi. One – jak mówił jeszcze kiedyś papież – nie wymagają przecież jakichś nadzwyczajnych gestów. Są raczej mapą życia chrześcijańskiego. Są drogowskazem i są drogą do szczęścia już na tej ziemi. Są więc i naszą życiową mapą, naszym drogowskazem, naszą nadzieją. Błogosławieni są bowiem ludzie prości – tłumaczył w ubiegłym roku podczas Modlitwy Anioł Pański Ojciec Święty – pokorni, czyniący miejsce Bogu, którzy potrafią płakać z powodu innych osób i swoich własnych grzechów, ludzie którzy są łagodni, walczą o sprawiedliwość, są miłosierni dla wszystkich, strzegą czystości serca, zawsze działają na rzecz pokoju i trwają w radości, nie żywią nienawiści i nawet wtedy, gdy cierpią, na zło odpowiadają dobrem. Czy zatem może tylko nieco naiwni czy raczej właśnie błogosławieni? Czy tylko jacyś dziwni, jakby nie z tego świata, a może właśnie mocno i odważnie stąpający po ziemi? Czy w gruncie rzeczy słabi i lękliwi, a może jednak właśnie odważni i zdecydowani, ludzie mocni, dla których życie – jak pisał poeta – nie jest snem, lecz żywym ciałem? Tylko tacy bowiem pójdą za tym, do czego wezwał nas wszystkich sam Jezus, tacy będą błogosławionymi.

Drodzy Siostry i Bracia!

Można się pewnie zastanawiać, dlaczego każdego roku, właśnie tutaj, w to jesienne, listopadowe popołudnie, na cmentarzu, przychodzi nam słuchać Ewangelii Jezusowych Błogosławieństw. Oczywiście, rozumiemy, że właśnie ten fragment Ewangelii według świętego Mateusza, Kościół odczytuje w dzień Wszystkich Świętych. Odczytuje go nam po to, abyśmy dali się tym Chrystusowym błogosławieństwom pociągnąć. Odczytuje go nam po to, abyśmy pamiętali, że i dla nas są one mapą życia chrześcijańskiego. Odczytuje ten tekst tutaj, gdy stoimy przy grobach naszych bliskich, aby nam powiedzieć, że – jak to trafnie jeszcze raz ujął papież Franciszek – obchodzimy dziś święto tych, którzy już osiągnęli cel wskazany na tej mapie: nie tylko świętych z kalendarza, ale wielu braci i sióstr mieszkających obok nas, których być może spotkaliśmy i znaliśmy, z którymi byliśmy na co dzień. Odczytujemy więc dziś Jezusową Ewangelię o błogosławieństwach, abyśmy uwierzyli i jeszcze raz dziś przyjęli, że to w nich jest nakreślona nasza droga do zbawienia, nasza droga do Jezusa, nasza droga do nieba, do życia z Bogiem, do wieczności. Czemu jednak odczytujemy ją tutaj, na cmentarzu? Czy tylko dlatego, że jest w niej swoiste memento? A może dlatego, że to właśnie tutaj, że co roku na tych naszych mogiłach można zobaczyć i odczytać w historii życia naszych bliskich zmarłych jakiś ślad tej właśnie Jezusowej Ewangelii błogosławieństw. W środku tej gnieźnieńskiej nekropolii są – jak wiemy – choćby mogiły powstańców wielkopolskich. Warto je dziś dostrzec. Warto się przy nich zatrzymać i za nich, za wszystkich poległych w obronie Ojczyzny, pomodlić. W stulecie zwycięskiego powstania, które będziemy w tym roku jeszcze w grudniu świętować, warto już dziś zobaczyć – mówiąc słowami samego Jezusa – tych ludzi łaknących i pragnących sprawiedliwości, ludzi cierpiących prześladowanie dla sprawiedliwości, ludzi pragnących wolności i pokoju, ludzi zmagających się o wolność i pokój, o Polskę, o wolne Gniezno i wolną Wielkopolskę, o naszą Ojczyznę. Wielu z nich dało wówczas daninę swej krwi. Wielu dosłownie przeżyło prześladowanie dla sprawiedliwości, gdy u progu II wojny światowej hitlerowcy wkroczyli do Gniezna. Wielu odnalazło też w sobie siłę, by po militarnych zwycięstwach, wprowadzać pokój, i w ten nowy sposób przyczynić się do twórczego budowania Ojczyzny i zagospodarowania wolności. Chcemy dziś o nich wszystkich w naszej modlitwie pamiętać. Nasza bowiem modlitwa na tutejszym cmentarzu, to nie tylko kolejne przypomnienie o mapie chrześcijańskiego życia. To także wołanie, to towarzyszenie naszym zmarłym właśnie modlitwą, aby na zawsze mogli radować się z Panem. Wstawiennictwo w modlitwie – jak przypomniał nam papież Franciszek – ma zawsze szczególną wartość, ponieważ jest aktem zaufania Bogu, a zarazem wyrazem naszej miłości bliźniego (…) jest wyrazem naszego braterskiego zaangażowania wobec bliźnich i nadziei, że w ten sposób możemy im przyjść z pomocą, również po śmierci. Dlatego my wszyscy gromadzimy się tutaj w nadziei. Gromadzimy się w nadziei na spotkanie Boga, na ponowne spotkanie nas wszystkich jako braci – i ta nadzieja nie zawodzi. Nie zawodzi i zawieść nie może, bo każdy – jak przypomniał nam dziś  święty Jan Apostoł – kto pokłada w Nim, w Bogu, swą nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty. Amen.     

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter