Uroczystość Wszystkich Świętych, 1.01.2021 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona w czasie Mszy św. sprawowanej w uroczystość Wszystkich Świętych, 1 listopada, cmentarz św. Piotra w Gnieźnie.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

W tej szczególnej scenerii wysłuchaliśmy dziś Słowa Bożego. Jesteśmy na cmentarzu. Stoimy przy grobach naszych bliskich czy znajomych. Płoną znicze. Przynieśliśmy kwiaty. Przed Mszą świętą w procesji, która przeszła cmentarnymi alejami, w modlitwie polecaliśmy Bogu naszych zmarłych. Wiemy, że jutro jest dzień ich wspomnienia, ale już dziś, w to listopadowe słoneczne popołudnie, jesteśmy tutaj, aby dać świadectwo, aby przez naszą obecność potwierdzić, że przecież wierzymy, że oni żyją przed Bogiem. Nie chodzi tu tylko o samą pamięć o nich, o ich życiu, która w nas żyje. Nie chodzi przecież tylko o ich doroczne wspomnienie. Chodzi – jak pisał w encyklice o chrześcijańskiej nadziei papież senior Benedykt XVI – o fundamentalne przekonanie, że miłość może dotrzeć aż na tamten świat, że jest możliwe wzajemne obdarowanie, w którym jesteśmy połączeni więzami uczucia poza granicą śmierci. To prawda, że ta granica oddziela nas od tych, którzy od nas już odeszli. To prawda, że rodzi w nas czasami smutek czy niepokój, jakby chciała nam jeszcze raz powiedzieć, że wraz z ich śmiercią wszystko się skończyło. Skończyła się ich obecność tu na ziemi. Skończyło się ich ziemskie życie. Skończyła się miłość, oddanie, poświęcenie. Domknęła się księga ich życia. Jesteśmy Bogu za nich wdzięczni. Wdzięczni, pamiętamy. Pamiętając, przypominamy zaś sobie, że przecież w życiu tych, przy mogiłach których dziś stoimy, Bóg pisał wraz z nimi ich własną historię. I choć wiemy, jak wskazywał kiedyś papież Franciszek, że tak jak punkt wyjścia jest obliczany na podstawie celu, jak zasiew jest oceniany na podstawie żniwa, tak życie dobrze się ocenia, wychodząc od jego kresu, na podstawie jego końca, to modląc się dziś za naszych zmarłych jesteśmy pewni – jak tłumaczył wspomniany papież Benedykt XVI – że nasze wstawiennictwo za drugim nie jest dla niego czymś obcym, zewnętrznym, również po śmierci. W splocie istnień bowiem moje podziękowanie, moja modlitwa za niego mogą stać się niewielkim etapem jego oczyszczenia. Warto więc modlić się za zmarłych. I warto wychodzić – jak wskazywał papież Franciszek – poza obraz śmierci, który instynktownie nam się narzuca, jako całkowitego unicestwienia człowieka. I warto tak żyć, pamiętając, że zanurzeni przez chrzest święty w Jezusa Chrystusa, i my wszyscy nosimy już przecież w sobie nadzieję zmartwychwstania, pewność wiary, że nasze życie nie skończy się grobem, że – jak nam dziś przypomniał święty Jan Apostoł – gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.

Drodzy Siostry i Bracia!

Niewątpliwie różne są ścieżki życia, tak jak przecież różni jesteśmy. Różne są nasze życiowe powołania, różne zadania, różna w naszym życiu odpowiedzialność. Chyba ma jednak rację papież Franciszek, gdy nam przypomina, że tajemnicą udanego życia jest żyć, aby służyć. Tłumaczy, że jedynie spalając się, świecimy, bo tak właśnie – mówi papież – jest po prostu w ludzkim życiu: światło rozchodzi się, kiedy się zużywamy, wydajemy się w służbie. To jest bilet wstępu do nieba. To, co zostaje z życia na progu wieczności – przekonuje – to z pewnością nie to, ile zarobiliśmy, ale ile żeśmy ofiarowali. Sensem życia jest więc miłość prawdziwa, dar z siebie, służba. To właśnie ta droga, którą przed nami poszli błogosławieni i święci. Dzień, który się powoli już domyka, pozwala nam co roku, w Uroczystość Wszystkich Świętych, spojrzeć z nadzieją na ich drogę. To prawda, że każda i każdy z nas – jak mówił kiedyś wspomniany już papież Franciszek – pokonuje ją w sposób wyjątkowy, w swój własny sposób, w sposób niepowtarzalny. Są jednak na niej pewne wzorce. Są jasne przykłady. Są konkretne wskazania. Ewangeliczne Błogosławieństwa są w istocie drogą świętości. Gdy o nich słyszymy, może niekiedy myślimy, że są jakby oderwane od normalnego życia. One są jednak naprawdę propozycją szczęśliwego życia. To prawda, że kto nimi zaczyna żyć idzie pod prąd, wbrew mentalności tego świata, wbrew kulturze posiadania, bezsensownej rozrywki, arogancji w stosunku do najsłabszych, potrzebujących pomocy czy uciśnionych. I też to prawda, że kto nimi żyje nie jest człowiekiem, do którego życie zawsze się uśmiecha, któremu zawsze wszystko się układa. Wręcz przeciwnie. Tak, jak to dzieje się w przypadku wielu ludzi, życie nie jest dla nich wcale łaskawe, stawia ich w obliczu sytuacji trudnych i bolesnych. Ale o takich przecież błogosławieństwa nam mówią. O takich przypominają. I takie właśnie – jak słyszeliśmy – nam przywołują. W istocie wskazują zaś tylko na jedno, że te wszystkie trudne sytuacje stają się miejscem spotkania z Bogiem, miejscem, gdzie Bóg zstępuje, gdzie staje się bliski, gdzie przemienia życie. On w tym wszystkim jest. A skoro jest, nie tylko daje to podjąć, ale w tym wszystkim prowadzi ku życiu. On jest przecież Bogiem życia, a nie śmierci. On daje życie. On jest życiem. On jest z nami. Jesteśmy cenni w Jego oczach. Nie, On nas nie zostawił samych. Nie odszedł od nas. O nas nie zapomniał. On naprawdę jest z nami! Zmartwychwstał i żyje, abyśmy w Nim żyli na wieki.

Kochani Moi!

Dzień Wszystkich Świętych i nasza modlitwa za zmarłych każdego roku przywołują nam prawdę o życiu, naszym i naszych bliskich. Wpatrzeni w mogiły tych, którzy już od nas odeszli, dziękujemy za dobro, którym nas tutaj, na ziemi, obdarowali. Wspominamy trud i wysiłek, z którym szli przez życie. Widzimy ich wzloty i upadki. Patrzymy na wszystko z perspektywy tych, którzy mogą zobaczyć, co ich w życiu już spotkało i czemu musieli stawić czoła. Nie jesteśmy jednak tutaj, aby oceniać. I my przecież – jak to roztoczyła dziś przed naszymi oczami apokaliptyczna wizja świętego Jana Apostoła – znajdziemy się kiedyś, każdy w swoim czasie, przed tronem i przed Barankiem. Święty Jan mówi o ludziach w białych szatach, o tych, którzy opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka. Ludzie odkupieni. Ludzie zbawieni. Ludzie, za których Bóg w Jezusie Chrystusie, dosłownie umarł i zmartwychwstał. On dał za nas swoje życie. Dał je, abyśmy nie trwali w mroku i cieniu śmierci, ale mieli życie, pełne życie, życie w obfitości. Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Z Nim więc żyjemy i będziemy z Nim na wieki. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter