Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, Nowy Rok, 1.01.2018

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (Nowy Rok), 1 stycznia 2018, bazylika prymasowska w Gnieźnie. 

Umiłowani Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Biskupi i Prezbiterzy,
Prześwietna Kapituło Prymasowska,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,

Dziś, w pierwszym dniu Nowego Roku, przeżywamy uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Tytuł Matki Bożej – jak zauważył kiedyś Ojciec Święty Benedykt XVI – jest przecież podstawą wszystkich innych tytułów, którymi Maryja jest czczona i nadal jest wzywana z pokolenia na pokolenie, na Wschodzie i na Zachodzie. Świętowanie więc macierzyństwa Maryi jako Matki Boga i naszej matki na początku nowego roku – podkreślał z kolei papież Franciszek – oznacza nade wszystko przypomnienie tej pewności, która będzie towarzyszyła wszystkim naszym dniom: jesteśmy ludem posiadającym Matkę, nie jesteśmy sierotami. Ożywieni tą właśnie pewnością, z wdzięcznością przeżywaliśmy już miniony rok, który i dla nas miał przecież charakter maryjny: 100-lecie objawień Matki Bożej w Fatimie, 140-lecie objawień w Gietrzwałdzie, 300-lecie koronacji Cudownego Jasnogórskiego Wizerunku naszej Czarnej Madonny, a u nas w archidiecezji 50-lecie koronacji Matki Bożej w Pieraniu, w naszej Częstochowie Kujaw – jak nazywał to miejsce sam Prymas Tysiąclecia – wszystko to ugruntowało i w naszych sercach tę właśnie pewność, że i my w Maryi mamy Matkę; nie jesteśmy sierotami, mamy matkę. Bóg bowiem – jak przypomniał nam dziś Święty Paweł Apostoł – gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Syna swego zrodzonego z Niewiasty. W Jezusie Chrystusie wszedł w nasze ludzkie dzieje, w naszą historię, w nasz ludzki świat. Bóg wszedł na świat przez Maryję, która stała się dla Niego niczym schody, którymi zszedł pośród nas, na ziemię. Wszyscy, którzy w tych dniach świątecznej radości z przyjścia Pana, rozpoznawaliśmy Go w małym Dzieciątku z Betlejem, widzieliśmy jednocześnie u Jego boku Maryję i Józefa. Doświadczaliśmy więc i my tej prawdy, że Ona jest obecna, jest zawsze ze swym Synem, że towarzyszy Mu od pierwszych chwil poczęcia i życia na ziemi, że jest przy Nim, że idzie z Nim, zawsze czuła i zatroskana o Niego i o tych wszystkich, dla których On przyszedł. On sam zaś – jak przypomni i nam jeszcze papież Franciszek – w chwili największego daru swego życia na krzyżu, nie chciał czegokolwiek zachować dla siebie i oddając swoje życie oddał nam również swoją Matkę. Rzekł do Maryi: oto syn twój, oto twoje dzieci. A uczeń, i w nim każda i każdy z nas, wziął Ją do siebie.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Święta Boża Rodzicielka Maryja, Matka Boża, jest więc i naszą Matką, Matką wszystkich uczniów Jezusa Chrystusa, Matką nas wszystkich wierzących, Matką Kościoła. Odnajdziemy Ją bowiem w pierwszy dniu Kościoła – wyjaśniał nam w swej katechezie o Maryi matce nadziei papież Franciszek – odnajdziemy matkę nadziei pośród tej wspólnoty uczniów tak bardzo kruchych: jeden się zaparł, wielu uciekło, każdy się bał. Maryja była tam po prostu, w najzwyklejszy sposób, jakby to było coś zupełnie oczywistego i naturalnego: w pierwszym Kościele ogarniętym światłem Zmartwychwstania, ale również wstrząsami pierwszych kroków, jakie musiał podejmować w świecie. I od tych początków jest Ona nadal i zawsze z nami. Jest w Kościele i z Kościołem, który idzie przez świat, aby – jak przypomnieliśmy dziś sobie w psalmie responsoryjnym – na ziemi znano Jego drogę i Jego zbawienie wśród wszystkich narodów. Maryja jest w Kościele i nadaje Kościołowi szczególne macierzyńskie oblicze. Albowiem i Kościół jest naszą matką. Dla mnie – powie kiedyś papież Franciszek – jest to jeden z najpiękniejszych obrazów Kościoła: Kościół matka! W jakim sensie i w jaki sposób Kościół jest matką – zapyta jeszcze i zaraz sam, nawiązując właśnie do ludzkiej rzeczywistości, jaką jest macierzyństwo, wyjaśni – Kościół rodzi nas w wierze za sprawą Ducha Świętego. Oczywiście wiara jest aktem indywidualnym: ja wierzę, osobiście odpowiadam Bogu (…) lecz wiarę otrzymuję od innych, w rodzinie, we wspólnocie, która uczy mnie mówić „wierzę”, „wierzymy” (…) Nie stajemy się chrześcijanami w laboratorium, nie stajemy się chrześcijanami sami, o własnych siłach, lecz wiara jest darem Boga, który otrzymujemy w Kościele i poprzez Kościół. A Kościół daje nam życie wiary w chrzcie: to jest moment, w którym rodzi nas jako dzieci Boże, moment, w którym daje nam życie Boże, rodzi nas jak matka. Dalej też, jak matka, Kościół troszczy się o rozwój naszego życia. W tym roku pragniemy wszyscy jeszcze lepiej zrozumieć, że od chrztu świętego jesteśmy napełnieni Duchem Świętym, i że teraz, zwłaszcza w sakramencie bierzmowania, Bóg zsyła do serc naszych Ducha Syna swego, obdarza nas Duchem Świętym i mocą, i wzywa do odważnego i radosnego świadectwa. Nie jesteś bowiem już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej. Dlatego papież Franciszek powie jeszcze, że nie należy się do Kościoła tak, jak należy się do jakiegoś stowarzyszenia, do partii czy do jakiejkolwiek organizacji. Ta więź między Kościołem a nami jest życiowa, tak jak więź z własną mamą, ponieważ, jak twierdzi święty Augustyn, Kościół jest rzeczywiście matką chrześcijan.

Drodzy Siostry i Bracia!

Wpatrując się dziś z wiarą w macierzyńskie oblicze Maryi i w macierzyńskie oblicze Kościoła, za papieżem Franciszkiem powtarzamy, że także te właśnie nasze matki są najsilniejszym antidotum na nasze skłonności indywidualistyczne i egoistyczne, na nasze zamknięcia i apatie, na naszą obojętność i zamknięte dla innych nasze uszy i serca. Społeczeństwo bez matek byłoby bowiem – jak ostrzegał papież – społeczeństwem, które straciłoby serce, które utraciłoby zmysł rodzinny, byłoby społeczeństwem bez litości, bez miłości, bez wrażliwości, bez serca, społeczeństwem egoistów zapatrzonych w siebie, kierujących się jedynie chłodnym wyrachowaniem, upojonych władzą czy owładniętych własnym, doraźnym interesem. Obecność więc matek, obecność Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, Matki Bożej i obecność Kościoła, naszej Matki w wierze, wciąż nam przypominają, że Bóg jest z nami, że nam błogosławi, że nas strzeże, obdarza nas łaską i pokojem. Obecność Maryi i obecność Kościoła pośród nas, nie są jednak nigdy dla nich samych. Jedna i druga odsyła nas do Jezusa. Jedna i druga wskazują na Niego. Jedna i druga tylko do Niego pragną nas prowadzić. Jedna i druga o Nim pragną nam przypominać. Maryja – jak słyszymy dziś w Ewangelii – zachowuje wszystkie te sprawy i rozważa je w swoim sercu. W ten sposób pragnie nam wciąż przypominać o swym Synu, o Jego sprawach, o tym wszystkim, co stanowi ostateczny sens Jego przyjścia i Jego obecności pośród nas, co nas zbawia. Mówi nam już o tym samo imię Jezus, którym Jej Dziecię nazwał anioł, zanim się poczęło w Jej łonie. On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. W szkole Maryi – powie nam papież Benedykt XVI – możemy bowiem sercem przyjąć to, czego nasze oczy i umysł same nie potrafią zobaczyć ani ogarnąć. Jest to bowiem tak wielki dar, że jedynie dzięki wierze możemy go przyjąć, nawet jeśli wszystkiego nie pojmujemy. I właśnie na tej drodze wiary Maryja wychodzi nam naprzeciw, podtrzymuje nas i prowadzi. Na drodze naszej wiary wychodzi nam też naprzeciw Kościół. A Kościół, Siostry i Bracia, w tym pierwszym dniu nowego roku, kieruje do nas już po raz pięćdziesiąty pierwszy, papieskie wezwanie do życia w pokoju i do gorliwej modlitwy o pokój. Papież Franciszek powtarza nam dziś w tym przesłaniu, że pokój, który aniołowie głoszą pasterzom w noc Narodzenia Pańskiego, jest głębokim pragnieniem wszystkich ludzi i wszystkich narodów, szczególnie tych, którzy najbardziej cierpią z powodu jego braku. W tym roku, wśród tych ludzi, papież wskazuje nam na migrantów i uchodźców, na mężczyzn i kobiety, na dzieci i młodzież, na osoby w podeszłym wieku, którzy – jak to mówił już papież Benedykt XVI – szukają miejsca, gdzie mogliby żyć w pokoju. Widzimy i my, że aby to miejsce znaleźć, wielu z nich niejednokrotnie jest gotowych ryzykować życie w podróży, która w wielu przypadkach jest długa i niebezpieczna, znosić trudy i cierpienia, pokonywać druty kolczaste i mury, wzniesione po to, by trzymać ich z dala od tego celu. To prawda – jak wskazuje nam papież – że przyjęcie drugiego wymaga konkretnego zaangażowania, łańcucha pomocy i życzliwości, czujnej i wyrozumiałej uwagi, odpowiedniego zarządzania nowymi, złożonymi sytuacjami, a także zawsze ograniczonymi środkami. I prawda też – jak przypomina dalej w swym orędziu papież – że trzeba postępować zgodnie z cnotą roztropności, kierując się nieprzesadnie pojmowanym dobrem społeczności. I prawdą jest również i to – jak zaznacza Ojciec Święty – że właśnie na rządzących spoczywa konkretna odpowiedzialność wobec własnych społeczeństw, którym muszą zapewnić sprawiedliwe prawa oraz harmonijny rozwój, a nie mogą postępować jak nierozsądny budowniczy, który źle obliczył wydatki i nie zdołał dokończyć wieży, którą zaczął budować. Czy jednak, oprócz tej właśnie jasnej świadomości, która wzywa do rozsądku i roztropności, nie trzeba i to nam właśnie usłyszeć dziś papieskiego przypomnienia, że w tym wszystkim rozpowszechniła się retoryka, która wyolbrzymia zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego lub koszty przyjęcia nowych przybyszów, lekceważąc w ten sposób godność ludzką, którą należy uznać we wszystkich, bo są synami i córkami Boga. Ci, którzy podsycają strach przed migrantami – napisał w swym orędziu papież Franciszek – być może w celach politycznych, zamiast budować pokój, sieją przemoc, dyskryminację rasową oraz ksenofobię, które są źródłem wielkiego niepokoju dla tych wszystkich, którym leży na sercu ochrona każdego człowieka.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Wchodzimy w nowy rok z naszymi troskami i obawami. Wkraczamy pełni lęków i oczekiwań. Niesiemy ze sobą obrazy z przeszłości i nadzieje na przyszłość. I nas w tym wszystkim, jak przypomniał nam jeszcze papież Franciszek, mogą dziś przecież zainspirować słowa naszego wielkiego rodaka, świętego Jana Pawła II: jeśli wielu ludzi – mówił święty Jan Paweł II – podziela marzenia o świecie, w którym panuje pokój, jeśli docenimy wkład migrantów i uchodźców, ludzkość może coraz bardziej stawać się rodziną wszystkich, a nasza ziemia prawdziwie wspólnym domem. Papież Franciszek ze swej strony doda jeszcze, że w historii wielu uwierzyło w to marzenie, a to, czego dokonali, świadczy o tym, że nie jest ono niemożliwą do zrealizowania utopią. Byli wśród nich również i nasi przodkowie, którzy sto lat temu, także tutaj, w Wielkopolsce i na Kujawach, uwierzyli w marzenie o wolnej i niepodległej Polsce. Rok 2018 będzie dla nas wszystkich szczególną okazją do wdzięczności za odzyskanie niepodległości. Będzie okazją do wdzięczności za przelaną na polach bitew krew. Będzie też okazją do wdzięczności za tych wszystkich, którzy odważnie wznosili nasz wspólny dom, opierając go na fundamentach solidarności, jedności i troski o wszystkich, którzy potrzebują pomocy: dom otwarty i gościnny, pełen miłości i szacunku, wrażliwy na tych, którzy uciekają  od wojen i głodu, od dyskryminacji, prześladowań czy ubóstwa. Czy to jest naprawdę niemożliwa do zrealizowania utopia? A może trzeba nam z głębi naszych serca z wiarą zawołać: niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech obdarzy pokojem. Tak będą wzywać imienia mojego – mówi Pan – a Ja im będę błogosławił. Amen.   

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter