Uroczystość Objawienia Pańskiego, 6.01.2024 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w Uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia 2024, katedra gnieźnieńska.
Ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie
i przybyliśmy oddać Mu pokłon (Mt 2,29.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
W betlejemską noc usłyszeliśmy słowa proroka Izajasza, naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pasterzy, którzy wówczas przebywali na polu pod Betlejem chwała Pańska zewsząd oświeciła i usłyszeli głos Bożego posłańca, że w Betlejem narodził się nam Zbawiciel. Chrystus Bóg rodzi się na tym świecie i staje się człowiekiem (…) W tym zaś samym czasie – jak mówi święty Maksym Wyznawca – ukazuje się gwiazda, a jej blask wiedzie mędrców ze Wschodu aż do miejsca, gdzie spoczywa Słowo, które stało się ciałem. Ono – jak zapisał w swym prologu święty Jan – było światłością ludzi, światłością prawdziwą, która w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Albowiem w tajemnicy Bożego Narodzenia – jak mówił kiedyś papież Benedykt XVI – światło Chrystusa oświetla ziemię, rozchodząc się niejako w formie koncentrycznych kręgów. Najpierw więc ogarnia ono Świętą Rodzinę, następnie ukazuje się pasterzom betlejemskim, wreszcie dociera do Mędrców ze Wschodu. Ale czym jest to światło? Czy to tylko piękna i sugestywna metafora? Czy to tylko zręczny i nad wyraz zgrabny zabieg literacki? Kto jest tym światłem? Gdzie jest to światło? Gdzie go szukać? Święty Jan w swym Pierwszym Liście napisze, że to Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. A papież Franciszek odnosząc te słowa do narodzenia Jezusa w Betlejem wprost nam powie, że tym światłem jest właśnie Dzieciątko z Betlejem, to Jezusa (…) On jest gwiazdą, która pojawiła się na horyzoncie, oczekiwanym Mesjaszem, Światłością świata. On jest źródłem światła. Światło Chrystusa ośmiela nas i przyciąga, wskazuje i rozświetla drogę, pozwala nam wstać i pójść za nim. Bo pójdą narody do światła – jak prorokował Izajasz – do blasku Twojego wschodu (…) bo Pan zajaśnieje i Jego chwała objawi się nad tobą (…) Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, a serce twe zadrży i rozszerzy się.
Drodzy Siostry i Bracia!
Uroczystość Objawienia Pańskiego, którą dziś przeżywamy, jest więc – jak wskazywał kiedyś papież Benedykt XVI – prawdziwie świętem światła. Bo tak, przyszedł na świat Ten, który jest Światłością prawdziwą, Ten, który sprawia, że ludzie stają się światłem. Ten, który daje nam moc, abyśmy stali się dziećmi Bożymi. Papież Franciszek powie wręcz, że Objawienie Pańskie jest w istocie tym samym wydarzeniem Narodzenia Pańskiego, ale postrzeganym właśnie w jego wymiarze światła: światła, które oświeca każdego człowieka, światła, które należy przyjąć w wierze i światła, które należy zanieść innym w miłości, w świadectwie, w głoszeniu Ewangelii. Ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie – mówią mędrcy ze Wschodu. W ten sposób zobaczyli i dostrzegli, a nade wszystko rozpoznali i pojęli, że to jest Boże światło. W Betlejem zaś, gdy zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją, sami się przekonali, że Jezus Chrystus nie jest tylko dla wybranych, dla niektórych, dla nielicznych, ale dla każdej i dla każdego, dla wszystkich. Może dlatego patrząc właśnie na nich, na tych idących ze Wschodu do Jezusa mędrców, papież Benedykt XVI powiedział kiedyś, że w istocie ci ludzie są przecież tylko początkiem wielkiej procesji, która idzie przez historię, bo tak naprawdę to oni rozpoczynają wielką pielgrzymkę ludzkości ku Chrystusowi – Bogu, który narodził się w stajence; który umarł na krzyżu i który jako Zmartwychwstały jest i pozostaje z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Są więc początkiem i przykładem dla tych wszystkich, którzy potrafili i wciąż jeszcze w tym świecie potrafią ujrzeć i rozpoznać w Nowonarodzonym Dziecku w Betlejem prawdziwego Boga i swego Zbawiciela. I choć to prawda – jak zauważył wspomniany już przez mnie święty Maksym Wyznawca – że wielka tajemnica wcielenia Pana zawsze pozostaje i pozostanie na zawsze i dla nas tajemnicą, to jednak sam zaraz wskazywał, że gwiazdą, która prowadzi wszystkich do rozpoznania Słowa Wcielonego jest pobożne rozważanie Prawa i Proroków. Tak też – jak widzimy w dzisiejszej Ewangelii – zrobili już wspomniani przez nią mędrcy ze Wschodu. Idąc za światłem gwiazdy, w Jerozolimie – jak opowiada nam święty Mateusz – jako mądrzy i pokorni ludzie idą do innego źródła, do innego języka, który był im dotąd nieznany, języka Słowa, obietnic, objawienia. Pytając Heroda o drogę, o miejsce narodzenia Jezusa, słyszą i zawierzają słowom Pisma, które kieruje ich właśnie do Światło Chrystusa – jak wskaże nam papież Franciszek – rozprzestrzenia się właśnie poprzez głoszenie Ewangelii. Tak ono do nas dociera. Tak się nam objawia. Tak się nam ukazuje. Tak się nam przedstawia. I tak tylko i my możemy je również dziś odnaleźć, przyjąć i rozpoznać. Nie objawia się bowiem za pomocą jakichś sztucznych metod. Nie przychodzi jako owoce naszych własnych ludzkich wysiłków. Nie jest zależne od obmyślonych i przyjętych przez nas strategii. Nie można go żadną miarą wymusić i samemu sobie na ziemię sprowadzić. Słyszeliście przecież – jak napisał w swym Liście Efezjanom Apostoł Paweł – o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was, że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica. Taką metodę wybrał – jak widzimy – sam Bóg, by przyjść pośród nas; wcielenie, czyli zbliżenie się do drugiego, spotykając go, przyjmując jego rzeczywistość, będąc wśród nas. Ujrzeć więc światło i je rozpoznać. Przyjąć Słowo, uwierzyć i dać się mu pociągnąć. Pójść za nim i poprzez wiarę, a raczej poprzez nasze życie z wiary, poprzez wiarę, która konkretnie działa przez miłość, głosić je i dać o nim teraz świadectwo innym.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!
Wpatrujemy się dziś w mędrców ze Wschodu. I my, wsłuchani w tych dniach w Słowo Boże, możemy za nimi powtórzyć, że przecież ujrzeliśmy Jego światło. W tym, co w tych dniach usłyszeliśmy o Dzieciątku z Betlejem, w co wierzymy i co z wiarą przyjmujemy i nam przecież po raz kolejny zabłysło światło. Ono nas wzywa, by mu zawierzyć, by bez obawa je przyjąć, by pójść za nim, by po raz kolejny wyruszyć w drogę. Wiemy, że nie jest i nie będzie to nigdy łatwe. Klimat, którym dziś wszyscy oddychamy, zdaje się często powątpiewać w sam sens i cel takiej drogi. Zniechęca nas, bo już w samym punkcie wyjścia napawa nas lękiem i niepewnością. Podsyca nieufność i rodzi podejrzenie, że być może to naprawdę będzie już ponad nasze siły. Zdaje się wyrywać nas z utartych schematów, z tego, do czego przyzwyczailiśmy się, w czym tak dobrze już tkwimy. Tak wiele zdaje się nam dziś wręcz mówić – jak kiedyś wskazywał papież Franciszek – nie myśl za dużo, daj spokój, ciesz się życiem. Ale wiara chrześcijańska – jak tłumaczył przed tegorocznymi świętami swoim współpracownikom papież – nie chce nas wcale utwierdzać w naszych zabezpieczeniach, skłaniać nas do łatwych religijnych pewników, dawać nam szybkich i gotowych odpowiedzi na złożone życiowe problemy. Wręcz przeciwnie, kiedy Bóg wzywa, zawsze pobudza do wyruszenia w drogę (…) Wyznacza nam drogę, wyciąga nas z naszych stref bezpieczeństwa i komfortu (…) wyzwala, przekształca, oświeca oczy naszego serca, abyśmy zrozumieli, do jakiej nadziei nas tak naprawdę powołał (…) Jesteśmy bowiem wezwani, by wyruszyć i wędrować, tak jak Mędrcy, podążając za Światłem, które zawsze chce nas prowadzić dalej, szukać nowych ścieżek, otwierać przed nami nowe drogi, nowe możliwości. Tak, to prawda, że potrzeba odwagi, by ruszyć. Potrzeba odwagi, by pójść za Światłem, by Mu zawierzyć, dać się Mu pociągnąć, by kochać i niekiedy nawet wbrew nadziei, dawać świadectwo tej nadziei, która w nas jest. Nie jesteśmy przecież, jak mędrcy ze Wschodu, wezwani do tego, by tylko stać i wpatrywać się w niebo, zachwycając się samym blaskiem gwiazdy. Światło ma nas pociągać i prowadzić. Ma nam pomóc ruszyć w drogę. Ma przecież moc, jak wierzymy, rozświetlić nawet najciemniejsze noce. Dlatego prosimy, niech to światło zajaśnieje w naszych sercach i nieustannie odnawia nasze życie.