Uroczystość NMP Częstochowskiej, 26.08.2020 Jasna Góra
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w uroczystość NMP Częstochowskiej, 26 sierpnia 2020 Jasna Góra.
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu
Misterium Jasnej Góry stoi przed moimi oczyma dzisiaj – mówił tutaj, na Jasnej Górze, Czcigodny Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński – gdy widzimy, przeglądając dzieje Polski do najnowszych czasów, że raz po raz wyrasta Jasna Góra jak latarnia morska pośród naszych wzburzonych dziejów, jak przewodni słup światła wśród ciemności. Jest to potężna moc i wielka tajemnica. A moc i tajemnicę tego miejsca – jak nam przypomniał z okazji 600-lecia Jasnej Góry święty Jan Paweł II – liturgia oddaje przede wszystkim, czytając zapis Ewangelii Janowej o godach w Kanie Galilejskiej. Słuchając tej opowieści w doroczną uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej pragniemy i my odnaleźć dla nas światło. Chcemy odkryć jej zobowiązujące wezwanie, powtórnie je zrozumieć i przyjąć. W scenie z Kany Galilejskiej – jak zauważył kiedyś w jednym ze swych orędzi papież Franciszek – oprócz Jezusa i Jego Matki są bowiem osoby nazwane „sługami”, którzy właśnie od Niej, od Maryi, otrzymują wskazówkę: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. I choć to prawda, że sam cud następuje za sprawą Chrystusa, to jednak do dokonania nadzwyczajnego znaku chce On posłużyć się ludzką pomocą. Zróbcie więc wszystko, cokolwiek wam powie. Dokonując tego pierwszego znaku Jezus wysłuchał prośby swej Matki i jednocześnie włączył we współpracę konkretnych ludzi. Objawił swoją chwałę, bo ukazał – jak nam przypomniał tutaj na Jasnej Górze papież Franciszek – oblubieńcze oblicze Boga, tego Boga, który zasiada z nami do stołu, który pragnie i dopełnia komunii z nami. Uwierzyć więc w Niego, jak wówczas w Kanie Galilejskiej uwierzyli w Niego Jego uczniowie, oznacza nie tylko przyjąć znaki, które nam pozostawił, ale – jak to pięknie pod naszym adresem wypowiedział papież Franciszek – tkać w życiu pokorną i prostą treść Ewangelii.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Ewangelia o weselu w Kanie Galilejskiej wskazuje także, że obecność Maryi, naszej Matki i Królowej, Jej obecność w życiu Chrystusa i Kościoła, ale także Jej obecność tutaj, w jasnogórskim sanktuarium, jest naprawdę dla nas. Ona przecież – jak zauważył kiedyś papież Franciszek – nigdy nie prosiła o coś dla siebie, nigdy. Tak, prosiła, ale dla innych. Nie mają już wina. Są w potrzebie. Martwią się i smucą. Miejsce weselnej radości zajmuje zatroskanie i obawa. Czy i my dziś nie przeżywamy rozterek i obaw? Czy trwająca wciąż pandemia koronawirusa, codzienne raporty na temat osób zakażonych i zmarłych, nie napełniają nas smutkiem, nie budzą lęku i bezradności? Pandemia – mówił niedawno papież Franciszek – nadal powoduje głębokie rany, a wirus, nie czyniąc jakichkolwiek wyjątków między ludźmi, powiększa i tak już głębokie nierówności i dyskryminację. I choć się uspokajamy, choć się przekonujemy, że nie jest może aż tak źle, w sercach wielu ludzi rośnie niepokój i mnożą się pytania. Słuchając Ewangelii o weselu w Galilejskiej Kanie, dociera dziś i do nas głos Maryi: nie mają już wina. Ze swego jasnogórskiego tronu Matka spogląda na nas uważnymi i zatroskanymi oczami. Jest obecna, czujna i troskliwa. Przed Nią dziś stajemy. Do Niej wołamy: swoje miłosierne oczy na nas zwróć. Ona widzi nas i słyszy. I tak jak wtedy, w Kanie Galilejskiej, wskazuje nam drogę. Sama poszła nią jako pierwsza. Zwróciła się z ufnością do Jezusa. Uczy nas więc teraz powierzania naszych spraw w ręce Boga. Uczy nas modlitwy, umacniając nadzieję, a taka modlitwa sprawia – jak mówił papież Franciszek – że wznosimy się ponad to, co tylko nam sprawia ból, co nas niepokoi i czego nam brakuje, i pomaga nam zwrócić się ku naszym bliźnim, wczuć się w ich położenie. Tak. To prawda – powtórzę jeszcze raz za papieżem – niezbędne jest znalezienie lekarstwa na małego, ale strasznego wirusa, który rzuca cały świat na kolana, z drugiej jednak strony musimy uleczyć wielkiego wirusa, czyli wirusa niesprawiedliwości społecznej, nierówności szans, marginalizacji i barku ochrony najsłabszych. Ten wirus – wirus naszego egoizmu, prywaty, dbania jedynie o własne interesy, szukania dobra dla siebie i swoich środowisk w imię partykularnych interesów, wbrew czy wprost przeciw drugim, polaryzowania naszego życia społecznego, nie tylko infekuje serca poszczególnych ludzi, ale niszczy tkankę społeczną, poddając w wątpliwość wysiłki podejmowane na rzecz dobra wspólnego, a często im po prostu przecząc.
Drodzy Siostry i Bracia!
Matka Boża Częstochowska, jak wyjaśniał nam Czcigodny Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński, na którego beatyfikację czekamy i duchowo pragniemy nadal się do niej przygotowywać, jest w dziejach naszego Narodu jak latarnia morska i słup światła wśród ciemności. Przypomniało nam o tym obchodzone niedawno 100-lecie Bitwy Warszawskiej, nazywanej Cudem nad Wisłą. Na Nią też wskazywał święty Jan Paweł II. Mówi nam, że stąd, z Jasnej Góry, prowadzi nas Ona przez polskie serca i dusze. Mija właśnie 40 lat od pamiętnego momentu, gdy prawie cały nasz naród zjednoczył się w solidarnej walce o ludzką godność, o życie w wolności i prawdzie. Jak mówił nasz święty rodak Jan Paweł II – »Solidarność« otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła Mur Berliński i przyczyniła się do zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów II wojny światowej. Nie wolno nam nigdy zatrzeć tego w pamięci. Trzeba nam i dziś pamiętać, że budować musimy na tym, co łączy, a nie na tym, co dzieli, że – jak mówił św. Jan Paweł II – solidarność musi iść przed walką, a jeśli wyzwala walkę, to jest to zawsze walka o człowieka, o jego godność, a nie walka przeciwko drugiemu człowiekowi. Taka walka bowiem zawsze wyzwala wrogość i pogardę, sieje nienawiść. Zawsze uruchamia spiralę agresji. A język agresji nigdy nie jest językiem Chrystusa i Maryi! Czy naprawdę Matka kocha tylko tych, którzy Ją kochają? Czy Maryja kocha tylko tych, którzy w naszych oczach na to zasługują? Czy Matka porzuca swoje dziecko i odwraca się od niego tylko dlatego, że nie spełniło jej oczekiwań? Czy jednak nadal kocha chociaż krwawiącym i rozerwanym sercem? Nienawiść i pogarda nie są językiem Ewangelii! Solidarność należy stawiać zawsze przed walką, zamiast walki. Tego nie wolno nam zatrzeć w pamięci. I choć dzisiejszą Polskę i świat trapią już inne problemy, to jednak przesłanie „Solidarności” pozostaje nadal aktualne. Jest dziś nie mniej aktualne niż przed czterdziestoma laty. Nadal bowiem najważniejsze zmagania dzieją się w ludzkich sercach i umysłach, w sanktuarium ludzkiego sumienia. Tak wiele fundamentalnych wartości jest bowiem obecnie deprecjonowanych a nawet poniewieranych. Jakże często neguje się wartość życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, deprecjonuje piękno życia małżeńskiego i rodzinnego, miłość i wzajemną wierność obojga rodziców, matki i ojca, lekceważy się miłość do Ojczyzny, marginalizuje, a niekiedy nawet wyszydza wierność Temu, który jest miłością, Bogu – dawcy wszelkiego życia. To są ogromne i współczesne problemy całej naszej cywilizacji. To są wielkie wyzwania!
Drodzy Siostry i Bracia!
Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej pozwala nam zwrócić się do Maryi. Jej słowa: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie, skierowane do sług, są także zachętą dla nas – jak mówił w jednej ze swych homilii papież Franciszek – byśmy oddali się do dyspozycji Jezusowi, który przyszedł nie po to, aby Mu służono, lecz aby służyć. Służba bowiem – jak wyjaśniał sam papież – stanowi kryterium prawdziwej miłości. Ten, kto miłuje, służy, oddaje się na służbę innych. Tu, na Jasnej Górze, Prymas Tysiąclecia, przytaczając słowa z dzisiejszej Ewangelii: cokolwiek wam każe (mój Syn), czyńcie, sam powiedział wówczas do Maryi: tak niewiele mówiłaś, a tak wiele nam powiedziałaś. Ona bowiem powiedziała nam swoim życiem. Dlatego trzeba nam się w Nią wpatrywać. Trzeba wpatrywać się w Jej wybory i decyzje. Trzeba widzieć Jej wierność i Jej wytrwałość. Trzeba uczyć się od Niej – jak jeszcze wskazywał wówczas Stefan Kardynał Wyszyński – rzeczywiście poznawać, miłować i wyznawać przed ludźmi Chrystusa. Poznawać Go w osobistym doświadczeniu (…) miłować jako swego osobistego Dobroczyńcę, który Tobie, twej rodzinie, twej Ojczyźnie i ludzkiej ojczyźnie narodów, jest Błogosławieństwem i Pokojem (…) i wyznawać otwarcie przed ludźmi, ale wyznawać nie tylko słowem, nawet wzniosłym czy uroczystym, lecz życiem i świadectwem życia, a więc miłością zdolną do przebaczenia, do pojednania, do służby, do konkretnej ofiary. Albowiem to my właśnie, to my również – jak nam tłumaczył kiedyś papież Franciszek – możemy być dosłownie rękami, ramionami, sercami, które pomagają Bogu w dokonywaniu cudów, często ukrytych. My również (…) możemy ofiarować nasze trudy i cierpienia, jak tę zwykłą wodę, która wypełniła stągwie na weselu w Kanie Galilejskiej i została przemieniona w najlepsze wino (…) Jeśli bowiem będziemy umieli słuchać głosu Tej, która mówi również do nas: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie, sam Jezus będzie przemieniał wodę naszego życia w wyborne wino. Takiej postawy uczymy się właśnie tutaj na Jasnej Górze. Do Maryi więc idziemy, choć w tym czasie trwającej pandemii, nasze pielgrzymowanie tak często dla wielu złączone było jedynie z duchową obecnością przed Jej Cudownym Obliczem. U stóp naszej Matki i Królowej, Najświętszej Maryi Panny Jasnogórskiej, upraszajmy dla siebie i naszych bliskich, dla naszej Ojczyzny i wszystkich ludów i narodów, zwłaszcza dziś naszych sióstr i braci Białorusinów, łaskę pokoju i pojednania, łaskę miłości i jedności, łaskę solidarności i służby. Powierzajmy wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny lęki i utrapienia wraz z radościami i pociechą. Do Niej zwracajmy się w modlitwie, aby kierowała na nas swoje miłosierne oczy, zwłaszcza w chwilach bólu, zwątpienia i niepewności, i byśmy za Jej sprawą potrafili posłusznie czynić wszystko, co mówi nam Jej Syn, Jezus Chrystus. Jest to proste i istotne zalecenie Matki Jezusa. Jest to program życia chrześcijańskiego. Amen.