Święto odnalezienia Krzyża świętego, 7.05.2017, Pakość
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. odpustowej sprawowanej z okazji święta odnalezienia Krzyża świętego, 7 maja 2017, Kalwaria Pakoska.
Zmartwychwstał Pa i żyje dziś, blaskiem jaśnieje noc,
Nie umrę, nie, lecz będę żył, Pan okazał swą moc.
Krzyż to jest brama Pana, jeśli chcesz przez nią wejdź,
Zbliżmy się do ołtarza, Bogu oddajmy cześć.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
W IV Niedzielę Wielkanocną, którą dziś przeżywamy, sam Jezus w Ewangelii mówi o sobie, że jest bramą owiec. Zapewnia nas przy tym, że tylko ten, kto wchodzi przez Niego, a więc przez tę właśnie bramę, będzie zbawiony. Zbawienie jednak – o czym z całą mocą przypomniały nam minione święta paschalne – zostało nam przez Jezusa wysłużone na krzyżu. To wtedy, przez Jego mękę, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, zostaliśmy wyzwoleni z więzów grzechu i śmierci. On sam bowiem – jak przypomniał nam dziś w drugim czytaniu święty Piotr Apostoł – w swoim ciele [dosłownie] poniósł nasze grzechy na drzewo [krzyża], abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – [albowiem] krwią jego ran zostaliśmy uzdrowieni. Zbawienie więc dokonało się za cenę Jego śmierci krzyżowej. Dokonało się za cenę Jego męki, za cenę Jego krwi. Sam krzyż jednak – jak podkreślał nam w jednej ze swych katechez o chrześcijańskiej nadziei papież Franciszek – choć konieczny, nie był celem. Celem jest chwała, jak nam to ukazuje Pascha. Celem jest zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Celem jest przejście przez doświadczenie krzyża aż do Prawdy Zmartwychwstania. On bowiem przekształcił naszą śmierć w zmartwychwstanie, nasz lęk w zaufanie (…) nasze ciemności w światło, nasze porażki w zwycięstwo, nasze rozczarowania w nadzieję. Stąd w dniu Pięćdziesiątnicy Piotr razem z Jedenastoma – jak słyszeliśmy już w pierwszym czytaniu z Księgi Dziejów Apostolskich – wołał donośnym głosem: Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem i Mesjaszem. On jest naszą bramą do życia. On przecież przyszedł po to, abyśmy mieli życie, i mieli je w obfitości.
Drodzy Siostry i Bracia!
Zebraliśmy się dziś na naszej Pakoskiej Kalwarii, aby właśnie w świetle tej wielkanocnej prawdy o zwycięstwie Jezusa Chrystusa nad grzechem i śmiercią, o zwycięstwie Bożego życia, spojrzeć jeszcze raz na Chrystusowy Krzyż. Stary zwyczaj, choć zmieniony posoborową reformą świąt i kalendarza liturgicznych obchodów, pozwala nam bowiem wrócić do tego wydarzenia sprzed przeszło 1690 laty, kiedy to święta Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego, podczas swojej pielgrzymki do Ziemi Świętej w 324 lub 326 roku, w pustym zbiorniku na wodę, tuż obok Golgoty, znalazła fragmenty, relikwie Krzyża Świętego. Dziś więc, w tej franciszkańskiej wspólnocie, która jest tutaj, na Pakoskiej Kalwarii kustoszem tego świętego miejsca, wspominamy dzień odnalezienia Krzyża Świętego, tak jak we wrześniu obchodzić będziemy święto Podwyższenia Krzyża, czyli uroczystego oddania, czci i uwielbienia tego znaku Bożej miłości i Bożej męki, znaku naszego zbawienia. Krzyż bowiem domaga się szczególnej czci i szacunku. Owszem, krzyż jest i pozostanie na zawsze – jak wyjaśniał święty Paweł Apostoł – głupstwem dla pogan i zgorszeniem dla Żydów. Sam w sobie jest przecież i pozostanie na zawsze niezwykle okrutnym i haniebnym narzędziem ludzkiej śmierci. W ubiegłą niedzielę papież Franciszek przyglądając się drodze dwóch uczniów idących do Emaus powiedział wprost, że niosąc w sobie takie właśnie ludzkie wyobrażenia krzyża, doświadczyli oni swoistego kryzysu krzyża, czy raczej skandalu krzyża, a więc dosłownie głupstwa krzyża, który grzebał ich ludzkie nadzieje. Bo nie mogli wprost uwierzyć – jak wyjaśniał papież – że Pan i Zbawiciel, którzy wskrzeszał i uzdrawiał chorych, może dokonać życia powieszony na krzyżu hańby. Nie mogli zrozumieć, dlaczego Bóg Wszechmogący nie uratował Go od tak haniebnej śmierci. Tak naprawdę jednak Krzyż Chrystusa stał się krzyżem ich wyobrażeń o Bogu; śmierć Chrystusa była śmiercią ich wyobrażeń o Bogu. Bóg bowiem nie skazał swego Syna na krzyż. Bóg nie cofnął swej ręki i nie okazał swej słabości czy bezradności w godzinie Jego krzyżowej męki i śmierci. Bóg przez krzyż swego Syna przywrócił nam utracone życie. Zbawił nas i odkupił. Dlatego właśnie tam, w skrajnym punkcie swego uniżenia – wyjaśniał nam podczas swej katechezy na środowej audiencji generalnej papież Franciszek – który jest również najwznioślejszym punktem miłości – wzeszła nadzieja. Jeśli ktoś was pyta – mówił jeszcze papież – jak się rodzi nadzieja: na krzyżu, popatrz na krzyż, spójrz na Chrystusa ukrzyżowanego. To stamtąd nadejdzie nadzieja, która już więcej nie zniknie, która trwa aż po życie wieczne, która wschodzi właśnie z powodu mocy miłości. I dlatego pod koniec tego spotkania zachęcił wszystkich, a raczej jak sam wskazał – dał zadanie domowe – abyśmy wszyscy zatrzymali się przed krzyżem – wszyscy macie go w domu – mówił papież – spojrzeli na niego i powiedzieli: z Tobą nic nie jest stracone. Z Tobą zawsze mogę mieć nadzieję. Ty jesteś moją nadzieją.
Drodzy Siostry i Bracia!
We wspomnienie odnalezienia relikwii drzewa Krzyża Świętego, które dziś wspólnie przeżywamy, i my więc, tutaj zgromadzeni, jesteśmy zaproszeni, by zatrzymać się przed krzyżem i spojrzeć jeszcze raz w naszym życiu na krzyż. Spojrzenie na krzyż z wiarą pozwoli nam dostrzec w nim ten właśnie ładunek nadziei i potęgę miłości. Krzyż ukazuje nam przecież, że miłość, która jest życiem Boga odnowiła wszystko, do czego dotarła. Krzyż przypomina nam o miłości Boga, która nie zatrzymuje się przed ludzkim grzechem i nie wycofuje się przed naszym upadkiem, ale przebaczając nam, dosłownie podnosi nas potęgą ukrzyżowanej miłości. Krzyż przypomina, że jedyną odpowiedzią na zło i nienawiść może być tylko miłość. Krzyż zaświadcza, że nie ma więc i być nie może innej drogi, by pokonać zło i dać światu nadzieję. Krzyż jasno upomina i przestrzega, że prawdziwie bluźnierstwem jest wykorzystywanie go jako znaku walki z kimkolwiek czy przeciw komukolwiek. Nie może być więc niesiony na czele takiej czy innej grupy, choćby sama miała jakieś poczucie, że jest wierząca czy do wiary się odwołuje, gdy podczas tego marszu czy pochodu padają słowa nienawiści, złości, agresji, podszyte wprost chęcią poniżenia, zniszczenia czy zniesławienia innych. Przecież – jak mówił nam święty Jan Paweł II – prawdziwy patriota nie zabiega nigdy o dobro własnego narodu kosztem innych (…) Siłą twórczą prawdziwego patriotyzmu – przypomnieli nam w swym liście z kolei biskupi – jest więc najszlachetniejsza miłość, wolna od nienawiści, bo nienawiść – to siła rozkładowa, która prowadzi do choroby i zwyrodnienia dobrze ujętego patriotyzmu. Krzyż zatem jasno nas ostrzega przed tego typu próbami wykorzystywania go i manipulacji. I on bowiem jasno nam mówi – jak to trafnie wyraził podczas swej ostatniej podróży do Egiptu papież Franciszek – że na nic się zda modlenie się, jeśli nasza modlitwa skierowana do Boga nie przemienia się w miłość skierowaną do brata; na nic się zda wielka religijność, jeśli nie jest ożywiana wielką wiarą i wielką miłością; na nic się zda dbałość o pozory, ponieważ Bóg patrzy na serce i duszę i nie lubi obłudy. Na nic się więc zda to wszystko, co czynimy, gdy nie przyjmujemy logiki krzyża, gdy wciąż nie rozumiemy, że tylko ziarno, które obumiera, które samo ginie, które traci i pęka, rodzi plon obfity.
Siostry i Bracia!
Patrzmy więc na krzyż! Niech w tym spojrzeniu Bóg daje nam odczuć swoją czułość i miłość. Niech wyrywa nas z obojętności i duchowego paraliżu. Niech nas niepokoi i wzywa do odważnej i ufnej odpowiedzi. Niech przypomina nam, że na krzyżu Jezus oddał życie za nas wszystkich. On dosłownie położył na nim swoje życie za nasze, za życie każdego człowieka na tej ziemi. Dlatego i my, dziś, tutaj w tym świętym miejscu, na pytanie: co zatem przedstawia krzyż, że jest stałym punktem, masztem pośród fal współczesnego świata, na to właśnie pytanie, które padło z ust kaznodziei Domu Papieskiego i usłyszał je w miniony Wielki Piątek cały świat, za nim też odpowiedzmy dziś sobie i innym: krzyż przedstawia ostatecznie i nieodwracalnie „nie” Boga wobec wszelkiej przemocy, niesprawiedliwości, nienawiści, kłamstwa i tego wszystkiego, co nazywamy złem. I jest jednocześnie „tak”, tak samo nieodwracalnym, wobec miłości, prawdy, dobroci. On jest bramą Pana. Przez nią przechodzą ci – jak przypomniała nam dziś Ewangelia – którzy słuchają jego głosu. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych. Obyśmy zawsze więc słuchali głosu Dobrego Pasterza. Obyśmy słuchali Ukrzyżowanego. Dobry Pasterz daje przecież swe życie za owce. Obyśmy pamiętali, że być może ludzie dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebują mocy i mądrości, której źródłem jesteś Ty, Ty jedyny przez Twój święty Krzyż.