Święcenia kapłańskie, 27.05.2017, katedra gnieźnieńska

Moi Drodzy,

Odczytane przed chwilą z obrzędu święceń prezbiteratu pouczenie – mam nadzieję – że pozwoliło już i nam, tutaj zgromadzonym, rozważyć, jakiej godności w Kościele mają dostąpić ci diakoni, i do jakiego posługiwania wzywa ich teraz sam Bóg przez święcenia kapłańskie. Pozwólcie zatem, że do tych słów dodam jeszcze krótką zachętę, którą wskazała nam usłyszana przed chwilą Ewangelia. Są to przecież słowa, które Jezus Chrystus wypowiada do swoich uczniów w czasie Ostatniej Wieczerzy. Są to słowa, które słyszą w szczególnym momencie swojego życia. Z jednej strony stanowią one niewątpliwie swoisty testament Jezusa, z drugiej natomiast wskazują na to, czym Jego uczniowie żyć będą po Jego odejściu do Ojca. Nie mają żyć nostalgią czy tęsknotą. Nie mają tylko wspominać Jego obecności pośród nich. Mają żyć pełnią tego życia, które za chwilę, On sam wysłuży im swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. Co więcej, to, co wydarzało się po Jego Zmartwychwstaniu, a co i my przeżywamy teraz w te paschalne dni, przypomina nam, że Zmartwychwstały nie tylko ukazywał się uczniom przez czterdzieści dni, ale wstępując do Ojca, dał nam swego Ducha i w mocy Ducha Świętego – weźmijcie Ducha Świętego – posyła nas: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata.

Mowę Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy otwiera – jak wiemy – scena umycia uczniom nóg, wzruszający, mocny i tak znaczący gest. Pamiętamy, że wówczas pełnemu oporu Szymonowi, który bronił się przed tym Jezusowym gestem, On sam mówi: jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. A Piotr chce mieć udział w tym, co zapowiada Jezus. Przecież Jezus go powołał. Dlatego te słowa Mistrza otwierają Jego serce. Wprost wówczas woła: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. Powołany ma udział w życiu i posłannictwie Chrystusa. Ma udział cały. Cały jest w Nim. Nie może być tylko częściowo. Nie może być połowicznie. Nie może być tylko od czasu do czasu. Na krakowskim spotkaniu z kapłanami i osobami konsekrowanymi papież Franciszek przypomniał nam, że jest to życie, gdzie nie ma przestrzeni zamkniętych i własności prywatnych, dla własnej wygody. Przynajmniej nie powinno ich być – mówił nam – bo ten, kto postanowił upodobnić całe swoje życie do Jezusa, nie wybiera już swoich własnych miejsc, ale idzie tam, gdzie został posłany; nie wybiera już nawet czasu dla siebie; nie zadowala się życiem przeciętnym, ale płonie pragnieniem świadczenia i dotarcia do innych, lubi ryzyko i wychodzi nie ograniczony drogami już wytyczonymi, lecz otwarty i wierny trasom wskazanym przez Ducha Świętego. Nie jest więc ani bezproduktywnym konformistą, ani też jakimś ślepym ryzykantem. Jest uczniem Tego, który go posyła: idź i nauczaj. Idź i głoś. Idź i rozdawaj moją mocą Boże życie innym. Idź i prowadź, jak pasterz, który zna swoje owoce, który idzie na ich czele i który życie swoje daje za owoce, który służy i zbawia, i szuka to, co zginęło.

W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus poprzez różne obrazy przypomina uczniom, że w swym życiu, po Jego odejściu do Ojca, nie pozostaną sami. Wzruszający jest obraz Winnego Krzewu i to szczególne zaproszenie: trwajcie w miłości mojej. Wszystko, co się wydarzy, wszystko, co będzie się w życiu uczniów działo, ma być owocem tego właśnie: trwania w Nim. I ma to być trwanie w miłości. Zakorzenić się w miłości Jezusa. Otwierać się wpierw samemu na tę miłość, która od Niego przychodzi. Karmić się nią, jak codziennym chlebem. Wzrastać w tej miłości. Pielęgnować ją w sobie i w swoim kapłańskim życiu. Bo czego Jezus od nas oczekuje? Stawiam Wam, Drodzy Bracia, to samo pytanie, które usłyszeliśmy na spotkaniu z papieżem Franciszkiem w Krakowie. I odpowiedź: serce naprawdę konsekrowanych, które żyją przebaczeniem otrzymanym od Niego, aby je przelewać ze współczuciem na braci. Serce otwartych i delikatnych wobec słabych. Serc uległych i przejrzystych. I jeszcze przypomnienie, że Serce Jezusa zdobywa się szczerym otwarciem, sercem, które potrafi rozpoznać i opłakiwać swoje słabości, z ufnością, że właśnie tam działać będzie miłosierdzie Boże.

Ostatnia Wieczerza to także zapowiedź posłania uczniom Ducha Świętego. Zapowiedź Parakleta, Ducha Prawdy. Zapowiedź Tego więc, który ochrania, który staje po naszej stronie, który nas broni i który prowadzi. Wyrazem tej obecności Ducha Świętego będzie za chwilę święte namaszczenie Waszych kapłańskich dłoni. Namszczony, aby namaszczać. Przypominałem w tym roku wszystkim kapłanom w Wielki Czwartek i prosiłem, a dziś proszę i Was, Drodzy Bracia, powtarzając za papieżem Benedyktem XVI, że w ten sposób, my, kapłani, stajemy się sługami życia, współtworzymy owo wypływanie dającego życie oleju na całe ciało Kościoła i w ten sposób służymy braterskiej jedności Kościoła, który został założony od głowy i żyje siłą wychodzącą z niej.

Jezusową mowę na Ostatniej Wieczerzy porównuje się do morskich fal. Tematy przychodzą i odchodzą. Powtarzają się. Uderzają o brzeg jak morskie fale. Odpływają i powracają. Obmywają tego, kto słucha. Wszystko, co dzieje się, i odtąd dziać się będzie, między Jezusem i uczniami, wciąż przypomina, że teraz i zawsze są z Nim. Są blisko. Są Jego, a On ich. O cokolwiek będą więc prosić Ojca, da im w Jego imię. O co Wy, Drodzy Bracia, prosicie dziś Jezusa? O co chcecie Go prosić Wy, którzy za chwilę, otrzymacie sakrament święceń? Tak, i Wy, jak kiedyś Piotr, Jan, Jakub, a po nich inni, i Wy, umiłowaliście Go i uwierzyliście, że to On wyszedł od Boga. O co dziś, w dniu waszych kapłańskich święceń, pragniecie Jezusa prosić? Zastanówcie się teraz przez chwilę. I powiedzcie Mu jeszcze raz w swoim własnym sercu! Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna.

A my, Siostry i Bracia, by radość Kościoła była pełna, zanim teraz, za chwilę wsłuchamy się jeszcze w ich kapłańskie przyrzeczenia, zanim więc wobec nas wyrażą wolę przyjęcia święceń, prośmy Jezusa, prośmy Ojca w Jego imię, prośmy w mocy Ducha Świętego, który jest nam dany, aby zawsze pamiętali, że – jeśli za chwilę powiedzą, że chcą przyjąć sakrament święceń – to znaczy, że odtąd i na zawsze będą cali w Nim, będą trwać w miłości, i będą służyć odważnie i ofiarnie naszemu Kościołowi. I szczerze powiedzmy, że tak bardzo ich kapłańskiej służby potrzebujemy, że pragniemy, by przez ich kapłańskie serca i namaszczone dłonie Jezus nas zbawiał, aby i nasza radość była pełna, aby Chrystus był w nas a my w Nim.

 

 

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter