Spotkanie kawalerów i dam zakonu bożogrobców, 27.01.2024 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z udziałem kawalerów i dam Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie (bożogrobców), 27 stycznia 2024, kościół św. Jana Chrzciciela w Gnieźnie.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Wydarzenie z synagogi w Kafarnaum, o którym opowiada nam dziś Ewangelia, niewątpliwie ukazuje, że w ludzkich słowach Jezusa można było odczuć i zobaczyć całą moc słowa Bożego. Papież Franciszek wprost powie, że jest to prawdziwie słowo z mocą, bo realizuje, bo spełnia zaraz to, co mówi. Nie tylko więc coś ogłasza czy o czymś nas informuje, ale po prostu skutecznie działa, zmienia rzeczywistość i na nowo ją kształtuje. Jezus swoim słowem uwalnia opętanego człowieka. Przywraca mu wolność. Stawia z powrotem pośrodku życia. I nie są to jakieś magiczne słowa. Nie są to słowa zaczarowanego zaklęcia. Nie mają w sobie przecież nic z jakiejś ukrytej, tajemnej mocy. Są to słowa życia. Stoi bowiem za nimi autorytet samego Boga. Słowa wypowiadane przez Jezusa dokonują więc natychmiast tego, co mówi: milcz i wyjdź z niego. A wtedy duch nieczysty – jak zaświadcza nam Ewangelista Marek – wyszedł z niego. Papież Franciszek skomentuje jeszcze, że właśnie w ten sposób zostaje potwierdzony autorytet tego, co Jezus mówi i czego nas naucza. Nie wymawia On jedynie słów, ale konkretnie działa. Jego słowa są więc skuteczne. Objawiają miłość Boga, który pragnie wyzwolenia człowieka. To, co Jezus mówi, z czym pośród ludzi staje, czego naucza i po co przychodzi, ma właśnie na celu pokonanie zła w człowieku i w świecie. Mocą słowa więc uwalnia nas, zbawia i uzdrawia. Są bowiem w ludzkim życiu takie słowa – jak tłumaczył kiedyś papież Franciszek – które służą jedynie by zabawić i przemijają jak wiatr; inne pod pewnym względem pouczają nasz umysł; natomiast słowa Jezusa powinny dotrzeć do serca, zakorzenić się w nim i kształtować całe życie. Bo władza Jezusa – jak ktoś słusznie zauważył – ukazuje się w Jego słowach i czynach, tkwi w Jego ustach i rękach. I choć to prawda, że w Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku, Słowo Boże przyobleczone jest w konkretne ludzkie słowa, to jednak stoi za nim Ten, który sam jest Odwiecznym Słowem. Jego słowa głoszą sprawiedliwość, napełniają otuchą, przebaczają, są źródłem uzdrowienia, mocy i pokoju.
A jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów – oznajmia nam dziś Autor Księgi Powtórzonego Prawa – Ja od niego zażądam sprawy, mówi Pan. Można bowiem nie chcieć słuchać. Można słuchać i – jak popularnie mówimy – to, co słyszymy puszczać mimo uszu. Można też słuchać tylko tego, co dla nas wygodne. Słuchać i wybierać to, co chcemy usłyszeć. Mają bowiem uszy, ale nie słyszą. Nie wystarczy bowiem słuchać, ale trzeba usłyszeć. Trzeba otworzyć serce, by przyjąć Słowo. Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie. Niewątpliwie usłyszeniu będzie przeszkadzać głuchota. Ale przeszkadzać będzie także nieufność i podejrzliwość. Przeszkadzać będzie zaślepienie i zamknięcie serca. Biblia nazywa wprost taką postawę sklero-kardia, czyli zatwardziałość serca. Dzisiejszy psalm, aby nam to jeszcze raz zobrazować przywołuje opisane w Księdze Wyjścia wydarzenie w Massa i Meriba, gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła. To właśnie tam, podczas drogi przez pustynię, w Refidim, gdzie lud nie miał już wody do picia – jak opowiada Księga Wyjścia – Izraelici stracili cierpliwość i zaczęli kłócić się z Mojżeszem i zarzucać mu, że wyprowadził ich z Egiptu i przyprowadził ich tutaj na pewną śmierć. Nie chodziło im jednak tak naprawdę nawet o samego Mojżesza, ale kłócąc się z nim, pytali o sens ich drogi i cel wyjścia z Egiptu. Chodziło im o to, czy to, co się z nimi tam teraz dzieje, czego doświadczają i co przeżywają, przez co na pustyni przechodzą, jest jedynie kolejnym zrządzeniem trudnego ludzkiego losu, zmagania się z okrutną rzeczywistością czy też naprawdę Bożym pomysłem na ich życie, Bożą drogą ku prawdziwiej wolności. Trud drogi dał się im prawdziwie we znaki. Brak wody na pustyni wydawał się jeszcze jedną okrutną próbą. Zaczęło dopadać ich i ogarniać zniecierpliwienie i zwątpienie. Dlatego pytali nawzajem siebie: czy Pan jest prawdziwie pośród nas, czy też nie? Wówczas Mojżesz, właśnie na Słowo Boga wyprowadził im wodę ze skały, aby jeszcze raz pokazać, że Bóg ma moc, że działa, że nie jest wobec ich losu obojętny i bezradny, że idzie z nimi, że przemienia ich życie, że wyprowadza z niewoli ku wolności, że nie pozwala im zginąć i umrzeć, ale to wszystko dzieje się tylko wtedy, gdy Mu ufamy, gdy zawierzamy tej Bożej drodze, gdy Jego Słowo przyjmujemy, gdy pozwalamy się przez nie przemienić, gdy jest to dla nas słowo życia. Nie zatwardzajcie serc, ale słuchajcie głosu Pańskiego.
Drodzy Siostry i Bracia! Usłyszeć i uwierzyć Słowu, bo wiara rodzi się z tego, co się słyszy. Zobaczyć, że jest to zawsze słowo z mocą. Zadaniem, która nam powierzono – jak wskazywał kiedyś papież Benedykt XVI – nie jest więc mówić wiele słów, lecz stać się echem i głosicielem jedynego Słowa – Słowa Bożego, które stało się ciałem dla naszego zbawienia. Czas Bożego Narodzenia, to przecież czas Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało pośród nas, i to naprawdę dobry czas właśnie po to, by jeszcze raz otworzyć swe serca w nadziei i umocnić się obecnością Wcielonego Słowa. Bóg bowiem nie tylko do nas mówi. On jest Słowem. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. I nie bez przyczyny – jak tłumaczył kiedyś papież Benedykt XVI – to, co Jan nazywa po grecku ho logos – „Słowo” – oznacza również „Sens”. A zatem – jak wyjaśnia papież – słowa Jana możemy pojąć również następująco: „odwieczny Sens” świata stał się dostępny dla naszych zmysłów i dla naszego rozumu: teraz możemy Go dotknąć i kontemplować. „Sens”, który się ucieleśnił, nie jest jednak po prostu jakąś ogólną ideą wpisaną w świat; jest skierowanym do nas Słowem. Logos nas zna, wzywa nas, prowadzi nas. Nie jest jakimś uniwersalnym prawem, w którym odgrywamy pewną rolę, ale jest Osobą, interesującą się każdą pojedynczą osobą: jest Synem Boga żywego, który w Betlejem stał się człowiekiem. Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę (…) To więc wam oznajmiamy (…) co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się (…) o nim wam zaświadczamy.
Moi Drodzy! Dać świadectwo może jednak tylko ten, kto usłyszał Słowo. Bo słuchać – jak tłumaczył nam przed świętami Narodzenia Pańskiego papież Franciszek – to biblijny czasownik, który nie odnosi się tylko do słuchania, ale oznacza zaangażowanie serca, a tym samym życia (…) Słuchanie sercem jest czymś więcej niż usłyszeniem przekazu czy wymianą informacji. Chodzi o słuchanie wewnętrzne, zdolne do uchwycenia pragnień i potrzeb drugiego człowieka, do relacji, która zaprasza nas do przekraczania schematów i do przezwyciężania uprzedzeń, w których czasem szufladkujemy życie tych, którzy są obok nas. Słuchanie jest zawsze początkiem pewnej wędrówki. Pan prosi swój lud o to słuchanie sercem, o relację z Nim, który jest Bogiem żywym. W Jezusie Chrystusie zaprasza nas do relacji z Nim, który jest Bogiem żywym. Zaprasza nas, by słuchać siebie nawzajem. Zaprasza nas do słuchania. Może nawet – jak podpowiadał nam jeszcze papież Franciszek – do słuchania na kolanach, aby – jak mówił – słuchać naprawdę, by nie być w pozycji tych, którzy myślą, że już wszystko wiedzą, tych, którzy patrzą na rzeczy z góry, lecz są gotowi pokornie przyjąć, otwierając się na tajemnicę drugiego, to, co chce nam przekazać. Sądzę, że właśnie do takiego słuchania sercem wezwał również was, Drogie Siostry i Drodzy Bracia, papież Franciszek podczas minionego listopadowego spotkania w Rzymie z Konsultą waszego Zakonu. Mówiąc wtedy o formacji siebie i innych do uniwersalnej i inkluzywnej miłości tłumaczył, że poznawanie historii waszego zakonu z tej perspektywy, w kontekście słuchania i modlitwy, starania o to, byście nabywali umiejętności odpowiednie do potrzeb bliźniego: oto wielka służba, jaką możecie dziś pełnić dla Kościoła i świata (…) W każdej epoce, nawet w naszej, naznaczonej – jak przypomniał wam papież – paradygmatem technokratycznym, istnieje wielka potrzeba ludzi, którzy praktykują miłosierdzie z inteligencją i wyobraźnią. I tej wyobraźni miłosierdzia nie może wam, Członkom Zakonu Rycerskiego Bożego Grobu w Jerozolimie, zabraknąć zwłaszcza dziś, w obliczu tak dramatycznej sytuacji w Ziemi Świętej. Jej wyrazem – jak pewnie sami dobrze wiecie – była na przełomie nowego roku pielgrzymka Wielkiego Mistrza Waszego Zakonu, kardynała Fernando Filoniego do Jerozolimy. To nie tylko duchowy, moralny akt, który wykonujmy w kierunku świętego miejsca – mówił Ksiądz Kardynał – ale także sposób, w jaki okazujemy solidarność i bliskość ludziom, a zwłaszcza Kościołowi w Jerozolimie. Sam wtedy zauważył, że miasto, które normalnie roi się od pielgrzymów i turystów, było opustoszałe (…) Byliśmy jedynymi, wraz z bardzo nielicznymi innymi ludźmi, którzy patrzyli na całkowicie pustą Bazylikę Grobu Świętego. Cierpienie i śmierć tak wielu niewinnych ludzi, wzywają nas wszystkich do modlitwy o pokój i do solidarności. Módlmy się więc o pokój w Ziemi Świętej. Módlmy się – jak wzywa nas papież Franciszek – aby różnice zostały rozwiązane przez dialog i negocjacje, a nie przez górę zabitych po obu stronach. Módlmy się o pokój!