60. rocznica kapłaństwa, 22.06.2022 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 60. rocznicy święceń kapłańskich księży wyświęconych w 1962 roku, 22 czerwca 2022, kaplica Rezydencji Prymasów Polski, Gniezno. 

Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,

Wspólnota kapłanów obchodzących w tym roku 60-tą rocznicę święceń prezbiteratu jest dość szeroka. Wśród was, Drodzy i Dostojni Jubilaci, nasz ksiądz arcybiskup Józef, a także kapłani wyświęceni we Włocławku i w Gnieźnie. Wszyscy jednak w taki czy inny sposób złączeni czy to przyjętymi święceniami czy też kapłańską posługą z naszą archidiecezją gnieźnieńską. Dlatego bardzo się dziś cieszę, że wasze wspólne dziękczynienie składacie właśnie tutaj, na ołtarzu Chrystusowym w kaplicy Domu Biskupiego, w Rezydencji Prymasów Polski. Trwając bowiem wciąż jeszcze w dziękczynieniu za beatyfikację Stefana Kardynała Wyszyńskiego, przybywacie dziś do tego właśnie domu, który również z Nim był przecież związany, aby w tych miejscach, gdzie żył, pracował, a nade wszystko gdzie się modlił i uwielbiał Boga, zanosić Bogu wasze dziękczynienie za sześćdziesiąt lat waszej kapłańskiej posługi. I choć Błogosławiony Prymas nie był szafarzem waszych święceń, to myślę, że warto jednak za Nim powtórzyć, że kapłaństwo – jak wskazywał święconym przez siebie właśnie w 1962 roku w Warszawie neoprezbiterom – jest zawsze niezwykłą tajemnicą wybrania. Może dopiero wtedy, gdy staniecie na progu nieba i gdy Maryja, po tym wygnaniu, okaże wam błogosławiony Owoc żywota swego – Jezusa, gdy ujrzycie Wieczystego Kapłana, z którego wzięliście swoje kapłaństwo, może dopiero wtedy, w Jego oczach wyczytacie tajemnicę waszego powołania i zrozumiecie tajemnicę łaski, której staliście się uczestnikami. Chrystusowe Kapłaństwo to przecież dar i tajemnica, miłosierdzie i łaska, powołanie i wybranie, a za tym wszystkim konkretne wezwanie i pokorna służba Bogu i ludziom. Wobec tego – jak mówił wtedy w Warszawie sześćdziesiąt lat temu święconym przez siebie księżom Prymas Tysiąclecia – macie obowiązek oddać dusze wasze i ciała, umysły, wole i serca, czas, siły, zdrowie, a nawet życie i śmierć, wszystko – dla ludu Bożego. Po sześćdziesięciu latach kapłańskiej posługi wraz z wami, Kochani Bracia, dziękuję więc Bogu za cały ten dar waszego kapłańskiego życia, za owoce waszej posługi, za wasze serca oddane Bogu i ludziom, za czas, siły, życie i zdrowie, które – zgodnie ze słowami Błogosławionego Stefana Wyszyńskiego – oddaliście w kapłańskim posługiwaniu. Prymas widział to wszystko jako znak prawdziwiej przyjaźni z Bogiem. To jest przyjaźń z Bogiem – mówił – z takiej przyjaźni czerpiąc (…) czynicie to dla Niego, dla Chrystusa, którego odtąd rodzić będziecie w duszach. Niech dziś Bóg będzie więc uwielbiony za waszą z Nim przyjaźń. Niech będzie uwielbiony za wszelkie dobro, które z tej przyjaźni zostało zrodzone w sercach i duszach powierzonych waszej pasterskiej pieczy ludzi. I niech sam Chrystus jeszcze raz dziś, po tych sześćdziesięciu latach każdemu z was powtórzy: jesteście przyjaciółmi moimi, bo przecież czynicie to, co Ja wam przykazałem. I choć to prawda, że pełne owoce waszego życia i kapłańskiego posługiwania, tak jak tę niezwykłą tajemnicę wybrania, w pełni ujrzycie dopiero tam, przed obliczem Boga i wyczytacie w oczach Tego, który was powołał, to przecież każda rocznica w Chrystusowym kapłaństwie skłania jednak do pokornej wdzięczności z tą nadzieją, że Ten, który rozpoczął w nas dobre dzieło, sam je dopełni i dokona, doprowadzi je do końca!

Drodzy Jubilaci!

Historia każdego życia i powołania ma niewątpliwie zawsze swe własne koleje i drogi. Oprócz osobistych i znanych nam tylko przed Bogiem własnych doświadczeń, możemy odczytywać jednak na naszej kapłańskiej drodze Boże znaki, które nas po niej pewnie prowadzą i dodają odwagi stawianym na niej krokom. Na takie dwa znaki wskazuje nam dziś ten fragment z Ewangelii według świętego Mateusza, który przed chwilą usłyszeliśmy. Po zakończeniu głównej części Kazania na Górze Pan Jezus wskazuje bowiem swoim słuchaczom, aby teraz uważnie rozważyli, jakie wybory przed nimi stoją oraz jakie są ich konsekwencje. On sam przypomina więc swoim uczniom, aby pamiętali, dokąd zmierzają, dokąd idą i dokąd ich On sam prowadzi, a także o jak wysoką, jak ważną stawkę w ich życiu i w życiu ludzi przecież tutaj idzie. Mateuszowy fragment, którego pierwszą część usłyszeliśmy już wczoraj w liturgii, a drugą właśnie słyszymy dzisiaj, dzieli się na dwa bardzo sugestywne obrazy, ujęte przy tym dwiema przenośniami, przedstawiającymi: bramę/drogę i drzewo/owoc. Jezus przypomina uczniom, że wśród wielu dróg, szerokich i przestronnych, jest tylko jedna, która prowadzi do życia. Są bowiem wygodne i ponętne drogi i ścieżki, które jednak prowadzą na manowce i do zguby. I jest brama i droga – wąska i ciasna – która wiedzie ich do życia. Na innym miejscu, już w Ewangelii według świętego Jana, On sam wprost powie, że to On jest przecież bramą owiec. Ja jestem bramą – mówi swym uczniom Jezus – jeżeli kto wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Gdy zaś Tomasz, jeden z Jego uczniów odezwał się do Niego: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jakże możemy znać drogę? w odpowiedzi usłyszał od Jezusa: Ja jestem drogą, prawdą i życiem, i nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego. Trzeba więc trzymać się Jezusa. Trzeba iść – także do ludzi – z Nim i przez Niego. Trzeba iść za Nim. Trzeba z Nim być w drodze. W kapłaństwie chodzi bowiem ostatecznie przecież właśnie o Niego, o Chrystusa. Nie głosimy bowiem samych siebie – pisał w swym Liście do Koryntian Apostoł Paweł – lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, a samych siebie, że jesteśmy waszymi sługami dla Jezusa. Dlatego kapłan – tłumaczył papież Franciszek – jest zaproszony przede wszystkim do pielęgnowania tej bliskości, tej zażyłości z Bogiem, a z tej relacji będzie mógł czerpać wszystkie siły potrzebne do pełnienia swej posługi (…) Bez znaczącej relacji z Panem nasza służba skazana jest na jałowość. Bo będą chwile – jak wskazuje papież – kiedy będziemy mogli być chwaleni, ale będą też chwile niewdzięczności, odrzucenia, zwątpienia czy samotności i właśnie wtedy bliskość z Jezusem zachęca nas, abyśmy nie bali się żadnej z tych godzin – nie dlatego, że jesteśmy mocni, lecz dlatego, że wpatrujemy się w Niego, że „Ty jesteś ze mną, by doświadczyć mojej wiary i mojej miłości”.

Moi Drodzy!

Drugi ze wspomnianych znaków, które możemy dziś odczytać z usłyszanej przed chwilą Ewangelii, kieruje naszą uwagę na drzewo i owoc. Szereg obrazów przypomina nam, że owoc zależy od jakości drzewa, od tego przecież, na jakim drzewie rośnie. Nic nie pojawia się tutaj przypadkiem. Nie można wyglądać – jak popularnie mówimy – gruszek na wierzbie, winogron z ciernia albo z ostu figi. O tym przecież, co się pojawia na konkretnym drzewie, ostatecznie decyduje samo drzewo, z którego zbiera się owoce: gruszki z gruszy, winogrona z winnego krzewu, a z figowca figi. Drzewo poznaje się więc po owocach, które są bezpośrednim wyrazem jego natury. Winogrona przywodzą nam zawsze na myśl tę prawdę, że Izrael jest Winnicą Pana. I Kościół jest Winnicą Pana. A nas w naszym kapłańskim powołaniu, życiu i posługiwaniu sam Pan – jak wierzymy – posłał przecież do pracy w swojej Winnicy. Nie my jesteśmy jej właścicielami. Ona nie jest nasza. Kościół nie jest nasz, ale Chrystusa. Jesteśmy pracownikami w Winnicy Pana. Owszem, z Jego woli za nią odpowiedzialni. On nam ją powierzył i mamy się o nią przecież troszczyć, i to zawsze z tą świadomością, że będzie czas, gdy – jak w ewangelijnej przypowieści – Pan powróci, by odebrać od nas należną część plonów winnicy. Dobrze już jednak wiemy, że nie będziemy mogli przecież wówczas się wymówić: Panie wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność. Będziemy przed Nim przecież z wszystkimi naszymi radościami i smutkami, zwycięstwami i porażkami, z całym naszym życiem. I choćbyśmy musieli Mu za Piotrem być może również powtórzyć: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili, to przecież wiedząc dobrze, że moc jest z Boga a nie z nas, z pokorą wyznamy: na Twoje słowo zarzucę sieci. Bo dobrze już wiemy, że nosimy ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc jest z Boga a nie z nas. Cieszą nas owoce zbierane z drzewa. Cieszy nas wszystko to, co za łaską Pana zdołaliśmy uczynić. Cieszy nas i to, że On sam pewnie dał nam niejednokrotnie już choćby trochę zobaczyć owoce naszego pasterskiego trudu i posługiwania. I dziś, w tym dniu wdzięczności za dar i łaskę kapłaństwa, niech więc zrodzi się w nas modlitwa za Kościół, za nasze parafie, za tych wszystkich ludzi, których Pan Winnicy i nam powierzył. Bo pasterz, modląc się – jak mówi nam papież Franciszek – zawsze niesie ślady ran i radości swego ludu, które w milczeniu przedstawia Panu, aby ten namaścił je darem Ducha Świętego. Jest to nadzieja pasterza, najwspanialsza nadzieja pasterza, który ufa i wciąż zmaga się, by Pan pobłogosławił lud, swój lud.

Drodzy i Dostojni Jubilaci!

Sześćdziesiąt lat temu w Warszawie błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński mówił, że święcenia, których udziela, nie są tylko naszą sprawą kapłańską. To jest sprawa całej archidiecezji i całego Kościoła Bożego. Nasza wspólna modlitwa w sześćdziesiątą rocznicę waszych święceń prezbiteratu jest dziś potwierdzeniem tych słów. Niech więc wdzięczność Bogu i Kościołowi płynie dziś z naszym serc. Niech napełnia was pokojem i radością. Niech pomnaża potrzebne siły. Trwajcie we Mnie – mówi nam Chrystus Pan – a Ja w was trwać będę.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter