Poświęcenie sztandaru, 15.11.2016 Inowrocław
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z poświęceniem sztandaru dla Służby Więziennej ZK w Inowrocławiu, 15 listopada 2016, kościół pw. Zwiastowania NMP w Inowrocławiu.
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Ostatnie dni kończącego się powoli Roku Miłosierdzia papież Franciszek związał z osobami pozbawionymi wolności. Dziesięć dni temu obchodziliśmy Jubileuszu Miłosierdzia dla więźniów, a ostatnia papieska katecheza, wygłoszona na Placu Świętego Piotra w minioną środę poświęcona została m.in. przypomnieniu, że wśród uczynków miłosierdzia Jezus umieścił odwiedzanie więźniów. Gdy w niedzielę zamykaliśmy w naszych katedrach i kościołach Bramy Miłosierdzia ten sam papież prosił nas, abyśmy nie zmykali oczu wobec Boga, który na nas patrzy i na bliźniego, który jest dla nas wyzwaniem. Jubileusz więźniów i przypomnienie o uczynku miłosierdzia, jakim jest wezwanie do odwiedzania więźniów, łączymy dziś z naszą modlitwą zanoszoną w intencji Was wszystkich, pracowników i funkcjonariuszy Służby Więziennej. Oto Wy, Siostry i Bracia, przyszliście dziś do tego kościoła na modlitwę, prosząc Boga o błogosławieństwo dla waszej trudnej pracy i jednocześnie przynosząc ze sobą nowy sztandar inowrocławskich strażników więziennych, prosząc o jego poświęcenie. Odwiedzając więzienia i spotykając się z więźniami papież Franciszek kieruje zawsze słowa zachęty również do Was, Siostry i Bracia. Przypomina, że przecież pełnicie fundamentalną służbę publiczną. Macie bowiem ważne zadanie w procesie resocjalizacji – zadanie podnoszenia, a nie poniżania, przywracania godności, a nie upokarzania, dodawania otuchy, a nie dręczenia. Wasza praca domaga się bowiem przyjęcia logiki skupionej na pomaganiu osobie. Co więcej – jak wskazywał papież odwiedzając zakład karny w meksykańskim Ciudad Juarez – przez swoją pracę i posługę wy wszyscy możecie być znakami uczuć Ojca.
Drodzy Siostry i Bracia!
Dobrze znana nam Łukaszowa Ewangelia, w której opowiedziana nam została historia nawrócenia Zacheusza, niewątpliwie stanowi dobry przykład owej logiki skupionej na pomaganiu osobie. W tym grzesznym, słabym i napiętnowanym przez innych Zacheuszu, który swym postępowaniem naraża się teraz niewątpliwie na śmieszność i drwiny ze stronny otaczającego go tłumu, Jezus dostrzega potrzebującego pomocy konkretnego człowieka. Okazuje mu swe współczucie i miłosierdzie. Sam idzie do niego w gościnę. Innym zaś wyjaśnia, że przecież i ten jest synem Abrahama, jest człowiekiem, owszem sprytnym i cwanym współpracownikiem znienawidzonych okupantów rzymskich, a zarazem jakimś cynicznym wyzyskiwaczem swego własnego narodu, ale przecież człowiekiem, zachowującym swoją ludzką godność. W jego wewnętrznym zagubieniu i być może nawet, pomimo nagromadzonego i tak nieuczciwie zdobytego wielkiego bogactwa, jakimś ludzkim upodleniu, Jezus dostrzega tego, którego przyszedł odszukać i zbawić. W ten sposób pragnął w nim ocalić nie tylko jakieś resztki ludzkiej godności, ale przywrócić mu pełnię niszczonego jego słabością i grzechem człowieczeństwa. Dlatego słowom dezaprobaty i wręcz oburzenia, że do grzesznika poszedł w gościnę, On sam przeciwstawia słowa obwieszczające radość i niosące nadzieję, bo oto dziś, w tym spotkaniu z Jezusem, zbawienie stało się udziałem Zacheusza i jego domu. Jezus okazał Zacheuszowi miłosierdzie. Wyciągnął go z ruchomych piasków grzechu i niezadowolenia. Tego dnia – mówił papież Franciszek komentując dzisiejszą Ewangelię – tłum osądził Zacheusza, spojrzał na niego z góry; Jezus przeciwnie, dokonał czegoś odwrotnego, spojrzał w górę na niego. A to spojrzenie Jezusa – powie dalej Ojciec Święty – wykracza poza wady i widzi osobę; nie zatrzymuje się na złu z przeszłości; nie godzi się na zamknięcia, ale poszukuje drogi jedności i komunii; pośród wszystkich, nie zatrzymuje się na pozorach, ale patrzy w serce. Tak, Jezus patrzy na nasze serce, na twoje serce, moje serce. On patrzy na serce tych przebywających w więzieniach ludzi i także nas uczy patrzeć tak właśnie na nich.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia! Drodzy Pracownicy i Funkcjonariusze Służby Więziennej!
Rozważając dzisiejszą Ewangelię trudno nam uciec od tego Jezusowego spojrzenia. Trudno też nie dostrzec owych wskazanych nam w tekście zacheuszowych dylematów, najpierw tej zbyt niskiej postury i paraliżującego go wstydu, a potem szemrzącego tłumu, który najpierw go blokował, a później krytykował. Trudno w tym obrazie nie zobaczyć naszych sytuacji, może również tych osobistych, własnych, ale nade wszystko tych zawodowych, w których macie na co dzień do czynienia w więzieniach ze współczesnymi wersjami biblijnych grzeszników i celników. To przecież do nich wszystkich we wspomnianym dniu Jubileuszu Miłosierdzia papież Franciszek jasno powiedział, że brak poszanowania prawa zasłużył na wyrok, a pozbawienie wolności jest najcięższą formą odbywania kary, bo dotyka osoby w jej najgłębszym rdzeniu. Dodawał jednak, że mimo to nie może zabraknąć nadziei. Nie może jej zabraknąć skazanym, bo – jak jeszcze wyjaśniał papież – czym innym jest bowiem to, na co zasługujemy z powodu wyrządzonego przez nas zła, a czym innym tchnienie nadziei, które nie może być przygaszone przez cokolwiek lub kogokolwiek. Nie może też nadziei zabraknąć właśnie Wam, Siostry i Bracia, pracownicy i funkcjonariusz Służby Więziennej. Nie może jej zabraknąć w waszym spojrzeniu na osadzonego, nawet wówczas, gdy tak często jego kryminalna przeszłość, smutne wydarzenia, które ciągną się za nim, a nawet postawa w więzieniu, nie dają wprost oczywistych czy jasnych znaków nadziei. Może właśnie wtedy, gdy jest tak trudno, gdy tak trudno z tym wszystkim sobie poradzić, trzeba nam cierpliwie szukać w tym pokrzywionym i poranionym człowieczeństwie jakiś ostatnich resztek ludzkiej godności. Przypominając nam o uczynku miłosierdzia, jakim jest odwiedzanie więźniów, papież Franciszek wskazywał, że człowiek, który odsiaduje karę w więzieniu jest tam przecież dlatego, że popełnił błąd, nie respektował prawa i współżycia obywatelskiego. I tego nic nie zmieni. Ale niezależnie od tego – mówił papież – co dany więzień popełnił, to wciąż jest kochany przez Boga. Kto może wejść w głębię jego sumienia, aby zrozumieć, czego doświadcza? Kto może zrozumieć jego cierpienie i wyrzuty sumienia? Zbyt łatwo umyć sobie ręce mówiąc, że popełnił błąd. Trzeba zatem nadziei, żeby nie opuścić bezradnie rąk, żeby pochopnie nie przekreślić, żeby nie wytykać palcem i nie zamykać się szczelnie przed wszelką możliwością ludzkiej przemiany. Wiem, Drodzy Moi, jak wiele dziś czynicie w więzieniach dla owocnej resocjalizacji osadzonych, jak bardzo się staracie, aby dokonała się w nich przemiana, dokonało się choć częściowe uzdrowienie tak często traumatycznych przeżyć. Może i Was, którzy jesteście im tak bliscy, niejednokrotnie zastanawia – jak mówił papież Franciszek o sobie samym – co doprowadziło ich do popełnienia przestępstw i pytacie się, jak mogli ulec tak różnym i okrutnym formom zła. Może też jesteście jak On, jak sam papież, świadkami łez spływających po policzkach więźniów, którzy być może nigdy w życiu nie płakali; i to tylko dlatego, że poczuli się zaakceptowani i kochani. A może wówczas, gdy słyszycie, że po wyjściu na wolność udało im się jednak nie wrócić do wcześniejszych przestępczych środowisk, ale pójść nową, własną, lepszą drogą, i was ogarnia radość i poczucie, że jakoś potrafiliście im pomóc. Warto pewnie wtedy wrócić myślą do tego ewangelicznego spotkania Jezusa z Zacheuszem i jeszcze raz usłyszeć, że i ten jest synem Abrahama, i że Jezus wciąż ukazuje nam drogę, na której przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło. Niech więc dziś ten pobłogosławiony i poświęcony sztandar tutejszej inowrocławskiej Służby Więziennej przypomina wam zawsze o tej nadziei, która ocala, która podnosi, która uzdrawia i przez to czyni człowieka bratem, siostrą, przyjacielem tych, którzy naprawdę źle się mają. Może to zabrzmi dziś ostro i prowokująco, ale przecież i do tych naszych osadzonych i do nas Jezus mówił: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Amen.