Poświęcenie kościoła pw. MB Miłosierdzia, 16.11.2017, Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z poświęceniem nowego kościoła parafialnego pw. Matki Bożej Miłosierdzia, 16 listopada 2017, Gniezno.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!
Papież Franciszek w jednej ze swych homilii wskazywał kiedyś, że aby sobie zrobić „test” właściwego powołania chrześcijańskiego, trzeba się zapytać o naszą relację z dwiema matkami, które mamy – z matką Kościołem i matką Maryją. Dzisiejszy uroczysty dzień patronki waszej parafii Matki Bożej Miłosierdzia, a zarazem pierwsza Msza święta sprawowana w budującej się jeszcze świątyni, są niewątpliwie okazją, również dla nas wszystkich, by postawić sobie pytanie o naszą relację z Kościołem i z Maryją. Jak wygląda moja relacja z Kościołem, z moją matką Kościołem – zachęcał do postawienia sobie najpierw takiego właśnie pytania papież i jeszcze dopowiadał to drugie: I jak wygląda moja relacja z Maryją, która jest moją Mamą, moją Matką? Wspólnota parafialna pod wezwaniem Matki Bożej Miłosierdzia to przecież szczególne miejsce, aby się z tymi pytaniami zmierzyć. Zmierzyć się z pytaniem o miejsce Kościoła w naszym życiu i o miejsce Maryi, Matki Bożej, Matki Kościoła, Matki Miłosierdzia w życiu każdej i każdego z nas, w życiu naszych rodzin i tej szczególnej wspólnoty, jaką jest nasza parafia. Dziś te pytania i szukanie na nie odpowiedzi są jeszcze niejako wzmocnione przez to właśnie wydarzenie, w którym uczestniczymy. Pierwsza Msza święta w tej maryjnej świątyni. Wszyscy wiemy, że wieńczy ona pewien ważny etap budowy parafialnego kościoła, parafialnej świątyni, która otwiera swoje podwoje, by odtąd, właśnie tutaj, a nie jak dotychczas w kaplicy, gromadzić się na sprawowanie Eucharystii. Odtąd tutaj, pod opieką waszej patronki, Matki Bożej Miłosierdzia, wsłuchując się w Boże Słowo, sprawując sakramenty święte, a nade wszystko gromadząc się na Eucharystii, i wy, Siostry i Bracia, będziecie mogli – jak pisał w swym Liście do Tytusa Apostoł Paweł – doświadczać, że z miłosierdzia swego zbawił nas Bóg, przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym. Mając zaś udział w Bożym zbawieniu, sami stajemy się żywą świątynią Boga. Świątynia Boża – jak tłumaczył kiedyś papież Franciszek – jest bowiem nie tylko tym budynkiem widzialnym zbudowanym z kamieni, ale jest nade wszystko Ciałem Chrystusa, uczynionym z żywych kamieni. Na mocy chrztu świętego każdy chrześcijanin jest częścią tej Bożej budowli, co więcej sam staje się Kościołem Boga.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Pytanie więc o naszą relację z Kościołem, pytanie o nasze miejsce w Kościele i o miejsce Kościoła w naszym życiu, to w istocie pytanie o naszą chrześcijańską tożsamość, o nasze chrześcijańskie powołanie, o to kim, jako chrześcijanie, w tym świecie tak naprawdę jesteśmy. Odpowiedź zaś – powtórzę jeszcze raz za papieżem Franciszkiem – to rzeczywiście jakby ów swoisty „test” naszego powołania chrześcijańskiego. Wy zdajecie ten właśnie test, Moi Drodzy, wspólnie, jako parafia, w ciągu tych minionych dwudziestu jeden lat. Zdajecie ten test w tej części Gniezna, wznosząc ten widzialny budynek waszej świątyni, budując parafialny kościół, ale również, a może przede wszystkim, zdajecie ten test budując ten Kościół, który jest żywym ciałem, idącym razem jako wspólnota parafialna i działającym w historii. Trzeba jednak pamiętać, że tak naprawdę to nie my budujemy, nie my wznosimy Panu Bogu świątynię. Nie my dajemy dom Panu Bogu, lecz to raczej Bóg sam buduje swój dom, by zamieszkać wśród nas. Papież Franciszek tłumaczył tę prawdę w ten oto sposób: Chrystus jest żywą Świątynią Ojca i On sam buduje duchowy dom, czyli Kościół – buduje go nie z kamieni materialnych, ale z żywych kamieni, którymi my jesteśmy. Apostoł Paweł mówi do chrześcijan z Efezu: wy jesteście zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynie, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha. Słuchając przed chwilą Ewangelii o zwiastowaniu Maryi narodzenia Jezusa mogliśmy wszyscy zobaczyć, w jaki sposób człowiek, Maryja, staje się mieszkaniem Boga przez Ducha Świętego. Mogliśmy też usłyszeć, że to Bóg w Maryi znajduje mieszkanie dla swojego Syna. Człowiek, Maryja, staje się mieszkaniem Boga za sprawą Ducha Świętego, tak, jak to sam Bóg przez swego anioła zapowiadał. Bóg zwiastuje, a więc objawia w ten sposób Maryi, swój zamiar, by uczynić Ją właśnie Matką swojego Boskiego Syna. Wszystko rozpoczyna się więc w dialogu Boga z człowiekiem. On objawia człowiekowi jego powołanie. On wychodzi do niego ze swoim planem. Bóg ma bowiem swój plan wobec każdego ludzkiego życia. Każde życie jest więc chciane i zaplanowane przez Boga. Nie jest nigdy wypadkową jakiegoś chaosu czy splotem jakiś nieprzewidzianych sytuacji. Nie rządzi nim przecież przypadek, ale Boska Opatrzność. Bóg ma swój plan także wobec naszego życia. Ważne jest więc, abyśmy potrafili ten Boży plan, ten Boży zamysł wobec naszego życia, dobrze poznać i odczytać. O Maryi, głównej bohaterce zwiastowania, papież Franciszek powie, że była Ona od zawsze przygotowana przez miłość Ojca na to, by stać się Arką Przymierza między Bogiem i ludźmi. Ona poznała bowiem samą głębię tajemnicy Boga, który stał się człowiekiem. Uczestnicząc zaś wewnętrznie w tajemnicy zbawienia, wszystko w Jej życiu zostało ukształtowane przez obecność miłosierdzia, które stało się ciałem. Ona też, w swej pokorze, uczy nas konkretnego przyjmowania i rozważania słów Boga. Test na bycie chrześcijaninem zdajemy więc w zależności od tego, czy potrafimy, jak Ona, słuchać tego, co i do nas mówi Bóg i rozważać, przyjmować Jego słowa w naszym życiu. Ona wtedy rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Kościół jest dla nas wszystkich miejscem, w którym pozwalamy, by działał w nas Jezus Chrystus, by Jego słowo było naszym przewodnikiem, by Jego eucharystyczna obecność nas posilała, ożywiała, by Jego miłość umacniała naszą miłość do bliźniego. Jest więc miejscem, w którym – jak Ona w nazaretańskim domu – słuchamy słów Boga i dajemy na nie odpowiedź całym naszym życiem. Kiedy Gabriel wszedł do Jej domu – mówił jeszcze w swej homilii rozpoczynającej Rok Miłosierdzia papież Franciszek – nawet najbardziej głęboka tajemnica, która przekracza wszelkie możliwości rozumu, staje się dla Niej źródłem radości, wiary i powierzenia się słowu, które zostało Jej objawione. Pełnia łaski może zaś przemienić Jej serce i czyni je zdolnym do dokonania aktu tak wielkiego, by włączyć się w zmianę dziejów całej ludzkości. Przecież to właśnie przez Nią Bóg wszedł na świat. Ona stała się schodami, które przemierzył Bóg, aby zejść do nas i stać się bliskim i konkretnym: Ona jest najjaśniejszym znakiem pełni czasu. Ona bowiem – jak pisał o Niej właśnie w Roku Miłosierdzia papież – wciąż potwierdza, że miłosierdzie Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nie wykluczając nikogo.
Siostry i Bracia!
Testem naszego chrześcijańskiego powołania jest więc nasza relacja z Kościołem i z Maryją. Testem jest jakość tych relacji. Testem jest bowiem odpowiedź na pytanie, czy jak Ona słuchamy, co mówi do nas Bóg i czy w Kościele, a zarazem jako wspólnota Kościoła, odpowiadamy w tym świecie, jak Ona, Bogu na Jego słowo. Kościół nie jest bowiem nigdy dla siebie samego. Kościół nie żyje też dla siebie samego. Kościół nie funkcjonuje dla siebie. Budując kościół nie odgradzamy się przecież szczelnie od otaczającej nas rzeczywistości. Nie tworzymy tutaj, w tym miejscu osiedla, jakiegoś chrześcijańskiego getta czy hermetycznie zamkniętej, a przez to niedostępnej dla innych, przestrzeni i wspólnoty. One są i muszą być ze swej istoty na wskroś otwarte. Musi je cechować postawa Maryi, która po zwiastowaniu nie zamknęła się w domu, nie dała się sparaliżować strachem czy pychą. Nie rozsiadła się w salonie na wygodnej kanapie. Ona przecież konkretnie nam pokazała, że jeśli jest ktoś, kto potrzebuje pomocy, trzeba natychmiast ruszyć w drogę. Trzeba nam iść. Trzeba stąd wyruszać. Na tym bowiem polega niebezpieczeństwo – przestrzegał kiedyś papież Franciszek – zamykamy się w parafii, w kręgu przyjaciół, z tymi, którzy myślą tak, jak my (…) Ale wiecie co się wtedy dzieje – pytał papież – kiedy Kościół staje się zamknięty, zaczyna chorować. Pomyślcie o pokoju, który pozostaje zamknięty przez rok; kiedy potem do niego wchodzisz, czujesz zapach wilgoci, nie jest to dobre miejsce. Zamknięty Kościół wygląda tak samo: jest Kościołem chorym. Kościół musi wyjść poza siebie. Dokąd? W stronę peryferii ludzkiego życia, gdziekolwiek one są. Musi wyjść.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!
Gdy dziś, po latach waszej wspólnej pracy i oczekiwań, wchodzimy do tego nowego kościoła, gdy przychodzimy po raz pierwszy, aby tutaj razem się modlić – przyznajmy – dość paradoksalnie brzmią słowa o Kościele, który musi stąd wyjść poza siebie. Wyrażają one jednak istotę Kościoła. Są więc także kolejnym testem na nasze zrozumienie tego, czym jest Kościół, kim my jesteśmy we wspólnocie Kościoła, i do czego nas ta obecność tak naprawdę zobowiązuje. Wasza Patronka, Matka Boża Miłosierdzia, wciąż nam jednak przypomina, że to my właśnie, w naszym chrześcijańskim życiu i powołaniu, mamy być w tym świecie narzędziami miłosierdzia, ponieważ pierwsi otrzymaliśmy je przecież od Boga. Trzeba więc, doświadczając tutaj Bożego miłosierdzia, odważnie iść, by nim dzielić się z innymi. Iść, wierząc słowom Pana: błogosławieni, a więc szczęśliwi są – jak mówił nam dziś Autor Księgi Przysłów – co tak właśnie dróg moich strzegą, co pouczeń mych nie odrzucają, co mnie słuchają, bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana.