Poświęcenie kaplicy i wprowadzenie relikwii bł. H. Chrzanowskiej, 18.02.2023 Wągrowiec
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona w czasie Mszy św. z poświęceniem kaplicy szpitalnej i wprowadzeniem relikwii bł. Hanny Chrzanowskiej, 18 lutego 2023, kaplica pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa ZOZ w Wągrowcu.
Siostry i Bracia w Chrystusie,
Dlaczego Pan Jezus – jak przed chwilą czytaliśmy – wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich na górę, gdzie się przemienił wobec nich? W przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to – jak wyjaśni w swym kazaniu święty papież Leon Wielki – aby z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża. Czytając Ewangelię według świętego Marka możemy zauważyć, że wydarzenie przemieniania Jezusa na wysokiej górze, o którym dziś opowiada nam Ewangelista, ma miejsce po pierwszej zapowiedzi Jego męki i zmartwychwstania, a także po wezwaniu uczniów, aby poszli za Nim właśnie drogą krzyża. Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć – poucza swych uczniów Jezus. A kto chce z was iść za Nim – dopowiada – niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Z pewnością uczniowie Jezusa spodziewali się czego innego. Nie tak wyobrażali sobie cel drogi, którą wspólnie z Jezusem przemierzali. Nie dziwi więc, że święty Marek nie tylko opisuje ich zaskoczenie, ale wręcz mówi nam, że Piotr wziął Jezusa na bok i zaczął Go upominać. Jezus wie – jak wyjaśnia papież Franciszek – że nie akceptują oni tej rzeczywistości i dlatego chce ich przygotować, by mogli znieść zgorszenie męki i śmierci na krzyżu. Bierze więc ze sobą trzech z nich i wobec nich się przemienia. Chce umocnić ich w wierze i zachęcić do pójścia za Nim drogą krzyża. Jezus przemieniając się na górze wobec nich, a więc ukazując im tam, przez chwilę, swoją chwałę, chwałę Syna Bożego, wskazuje, że tak naprawdę to nie krzyż, nie cierpienie i śmierć same w sobie, są przecież celem Jego drogi. Przemienienie Jezusa – jak powie papież Franciszek – pomaga uczniom, a także nam w zrozumieniu, że męka Chrystusa jest tajemnicą cierpienia, ale jest przede wszystkim ze strony Jezusa darem nieskończonej miłości. On przecież przyszedł, aby przez krzyż zrealizować plan zbawienia, aby nas wszystkich zbawić. Krzyż, cierpienie i śmierć są wiec drogą do życia. Są środkiem do celu. I dlatego też to właśnie przemienienie Jezusa – jak jeszcze dopowie nam wspomniany już papież Franciszek – ukazuje prawdziwie chrześcijańską perspektywę cierpienia: nie jest ono sadomasochizmem, jest przejściem koniecznym, ale przemijającym. Choroba bowiem i cierpienie są – jak nam przypomniał w tegorocznym orędziu na XXXI Światowy Dzień Chorego papież Franciszek – częścią naszego ludzkiego doświadczenia, a to miejsce, szpital, w którym jesteśmy, zawsze naocznie nam to przecież poświadcza. Jednocześnie wszystkich nas przestrzega, że takie doświadczenia mogą stać się czymś naprawdę nieludzkim – jak mówił papież – jeśli są przeżywane w izolacji i opuszczeniu, jeśli nie towarzyszy im troska i współczucie. Są jednak zawsze pewnym wyzwaniem i wciąż kolejną szansą, bo właśnie poprzez doświadczenie słabości i choroby możemy nauczyć się podążać razem – jak wskaże papież – zgodnie ze stylem Boga, który jest bliskością, współczuciem i czułością.
Drodzy Siostry i Bracia!
Zebraliśmy się dzisiaj, by uroczyści poświęcić w tym wągrowieckim szpitalu odnowioną kaplicę pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, aby też pobłogosławić cały odnowiony szpital, ale także wprowadzić tutaj, do kaplicy relikwie błogosławionej Hanny Chrzanowskiej, pielęgniarki, instruktorki i wychowawczyni młodych pielęgniarek, a w końcu także dyrektorki Szkoły Pielęgniarstwa Psychiatrycznego w podkrakowskim Kobierzynie. Wiele już o Niej dziś przed Mszą świętą usłyszeliśmy. Może więc warto tylko jeszcze raz za kardynałem Karolem Wojtyłą z jego kazania na pogrzebie Hanny Chrzanowskiej powtórzyć i w ten właśnie sposób jeszcze raz zobaczyć istotę Jej zaangażowania i pracy dla chorych: dziękujemy Bogu za to – jak mówił na Jej pogrzebie 29 kwietnia 1973 roku ówczesny Arcybiskup Krakowski – że byłaś wśród nas, taka jaka byłaś, z tą Twoją wielką prostotą, dobrocią, z tym wewnętrznym spokojem, a zarazem z tym wewnętrznym żarem, że byłaś wśród nas jakimś wcieleniem Chrystusowych błogosławieństw z Kazania na Górze: zwłaszcza tego, które mówi: Błogosławieni miłosierni (…) Że byłaś zapowiedzią tych ostatnich słów, które usłyszymy wszyscy – Ty je usłyszałaś; chyba szczególnie w tych ostatnich słowach uwydatnił Pan Jezus to: „… byłem chory, a zaopiekowaliście się Mną”. Byłem chory naprzód w różnych klinikach i szpitalach Krakowa; byłem chory w różnych domach, na poddaszach i w suterenach; byłem chory i często całymi dniami zapomniany od ludzi – znalazłaś mnie albo sama, albo przez Twoje siostry, zaopiekowałaś się Mną. A dziś błogosławiona Hanna Chrzanowska w swoich relikwiach wchodzi właśnie tutaj, do tej odnowionej kaplicy wągrowieckiego szpitala, aby – jak mówił wtedy przy Jej grobie dziś święty papież Jan Paweł II – to tak bardzo przejrzyste, tak bardzo czytelne świadectwo, z nową mocą do nas wszystkich przemówiło. Chorym i cierpiącym, także w tym miejscu, przypomniało, że nie są i nie będą nigdy w swym cierpieniu zostawieni sami, że nasza obecność z nimi i przy nich jeszcze raz pomoże wszystkim nam zrozumieć, że krzyż, próby, trudności, z którymi się wszyscy zmagamy, mają swoje rozwiązanie i przezwyciężenie w wydarzeniu paschalnym. Bo punkt dojścia – jak nam przypomina papież Franciszek – do którego wszyscy jesteśmy powołani, jest równie jasny jak twarz przemienionego Chrystusa: w Nim jest nasze zbawienie, szczęście, światło, miłość Boga bez ograniczeń. Pracującym tutaj lekarzom i pielęgniarkom oraz wszystkim pracownikom służby zdrowia to przejrzyste i czytelne świadectwo błogosławionej Hanny Chrzanowskiej będzie wciąż mówić, by jak Ona patrzeć zawsze całościowo na człowieka chorego. Chory – jak ktoś słusznie kiedyś zauważył – nie był nigdy dla Niej przypadkiem, jednostką chorobową, ale człowiekiem. Ona naprawdę starała się – jak zauważono – wprost „uchrześcijanić” stosunek człowieka pielęgnującego do człowieka chorego, cierpiącego, kalekiego czy upośledzonego. Starała się, by to było konsekwentną formą realizacji tej miłości, którą Chrystus nam nakazał, której dał nam przykład: przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem. Wszystkim zaś, którzy dziś tutaj jesteśmy, niech Jej obecność i wstawiennictwo dopomogą, by zawsze, w każdej sytuacji, być blisko cierpiących, by widzieć, że ten konkretny człowiek, który potrzebuje naszej pomocy ma pierwszeństwo i przemawia do głębi naszego serca i zmusza nas do zatrzymania się, nie pozwalając samemu iść dalej.
Moi Drodzy!
W kazaniu wygłoszonym podczas beatyfikacji Hanny Chrzanowskiej, 28 kwietnia 2018 roku, usłyszeliśmy przywołane wówczas świadectwo jednej z osób, która wskazywała, że nasza Błogosławiona w szczególny sposób była zafascynowana tajemnicą odwiedzin Maryi u świętej Elżbiety. W tym ewangelijnym wydarzeniu widziała bowiem przykład osoby niosącej pomoc potrzebującym. Zdaje się, że w ciągu całego swego życia Ona sama się w tej postawie najlepiej odnajdywała. W tych dniach i już nieomal godzinach w naszej archidiecezji kończymy nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny w Jej znaku Cudownego Jasnogórskiego Wizerunku. Gdy Święta Boża Wędrowniczka nawiedzała poszczególne parafie i wspólnoty, na początku tych odwiedzin wsłuchiwaliśmy się zawsze w Łukaszową Ewangelię o nawiedzeniu świętej Elżbiety przez Maryję. Maryja ze swego jasnogórskiego Wizerunku przypominała nam także o tych wszystkich, do których my musimy dziś pójść, by okazać im naszą miłość i bliskość, by być przy nich w tych chwilach, w których cierpią, w których potrzebują naszego wsparcia i pomocy. Niech zatem wstawiennictwo Świętej Bożej Rodzicielki i błogosławionej Hanny Chrzanowskiej pozwolą nam wszystkim jeszcze raz otworzyć nasze serca i z odwagą towarzyszyć tym, którzy cierpią. I choć to prawda, jak nas kiedyś przestrzegał papież Franciszek, że nie jest łatwo towarzyszyć temu, kto cierpi, to jednak On sam zachęcał nas, by w takich chwilach nie odwracać wzroku, lecz właśnie spojrzeć w oczy cierpiącego człowieka, bo z tego oblicza spogląda na nas sam Jezus, który nigdy nas nie opuszcza.