Pogrzeb śp. ks. prof. Antoniego Siemianowskiego, 8.12.2022
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. pogrzebowej śp. ks. prof. Antoniego Siemianowskiego, 8 grudnia 2022, bazylika prymasowska w Gnieźnie.
Witaj, która ludzi prostujesz ku górze,
Witaj, prawzorze jasny naszego zmartwychwstania!
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Księże Arcybiskupie, Biskupi i Prezbiterzy,
Wspólnoto Seminaryjna,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Pogrążona w żałobie Rodzino śp. Księdza Profesora,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny patrzymy na Maryję Niepokalaną, która – jak głosi Kościół – od pierwszej chwili swego poczęcia, przez łaskę i szczególny przywilej Boga wszechmogącego (…) została zachowana nienaruszona od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego. Ona jest więc wolna od wszelkiego zła i grzechu, zachowana od skazy, Cała Święta, a przez to cała piękna. Tota pulchra est Maria. Zachowana i wolna od grzechu to jasny dowód Bożej łaski. Zachowana i wolna od grzechu, bo to sam Bóg, który wybrał Ją na matkę swego Syna, chciał, aby od chwili poczęcia nie została dotknięta nędzą grzechu. Zachowana i wolna od grzechu, a więc pełna łaski, jak Ją nazywał dziś anioł, aby być przeczystym łonem Boskiego wcielenia. Jej niepokalane poczęcie – jak powie nam papież Franciszek – przenosi nas do tej konkretnej chwili, kiedy życie Maryi zaczęło pulsować w łonie Jej matki i mówi nam, że już wtedy była obecna uświęcająca miłość Boga i zachowała Ją od skażenia złem, które jest wspólnym dziedzictwem rodziny ludzkiej. My bowiem wszyscy mamy udział w nieposłuszeństwie Adama, o którym przypomniało nam pierwsze czytanie. Przez jednego bowiem człowieka – jak skomentuje ten fakt w Liście do Rzymian Apostoł Paweł – grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi. Gdy bowiem u początków dziejów, człowiek powiedział Bogu swoje nie, to przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć (…) i śmierć zakrólowała z powodu jego jednego. W Adamie więc – jak przypomina nam ten sam Apostoł w Liście do Koryntian – wszyscy umierają. Nikomu nie jest ten los darowany i oszczędzony. Wszyscy umieramy. Granica śmierci – jak pisał w jednej ze swych książek śp. ksiądz profesor Antoni Siemianowski – jest dla naszego poznania granicą niezaprzeczalną. Dodawał jednak zaraz, że tak człowiek przeżywa śmierć, tak o niej myśli i tak się do niej ustosunkowuje, tak się do niej odnosi, jak przeżywa człowieczeństwo w sobie samym, jak je ocenia i jak interpretuje sens własnej egzystencji w świecie. Dlatego On sam już z pozycji filozofa widział, że człowiek całą swoją istotą zwrócony jest ku przyszłości i żyje oczekiwaniem czegoś więcej, nie akceptuje więc perspektywy życia tylko do śmierci jako swego naturalnego kresu. Może właśnie dlatego w tytule swej książki do słowa śmierć dopisał i perspektywa nadziei.
Drodzy Siostry i Bracia!
W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, gdy stajemy dziś w naszej Bazylice Prymasowskiej przy trumnie śp. księdza Antoniego, kapłana i filozofa, profesora i wieloletniego wykładowcy naszego seminarium, aby dziękować Bogu za jego życie i prosić w modlitwie, by oczyściwszy Go ze wszelkiej zmazy grzechu, dał Mu udział w wiecznej radości, i przed nami otwiera się, wskazana kiedyś przez Niego samego, perspektywa nadziei. We wspaniałym hymnie, który rozpoczyna List do Efezjan, święty Paweł – jak tłumaczy nam papież Franciszek – daje nam do zrozumienia, że każdy człowiek jest stworzony przez Boga dla tej pełni świętości, dla tego piękna, którym Matka Boża była przyodziana od początku. Cel, do którego jesteśmy powołani – mówi dalej papież – jest również dla nas darem Boga, który „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani”; przeznaczył nas w Chrystusie, abyśmy pewnego dnia byli całkowicie wolni od grzechu, a to jest łaską, darmo daną, jest to dar Boga. Ale łaska i dar Boga, który jest nam dany w perspektywie nadziei, nie wiąże się tylko z samym pragnieniem nieśmiertelności. Osobiści widzę – napisał śp. Ksiądz Profesor Antoni – że ostateczną i wystarczającą podstawą nadziei na życie po śmierci nie jest – i być nie może – dostrzeżone w mej ludzkiej naturze przeznaczenie do nieśmiertelności, ale Ten, w którym dostrzegam absolutną podstawę mego bytu, a którego w Jezusie Chrystusie wyraźniej rozpoznaję jako Ojca i dawcę życia. Przez człowieka przyszła śmierć. Ale – powtórzymy jeszcze raz za świętym Pawłem – jeżeli przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa. W Nim jest nasze zmartwychwstanie i życie. W Nim jest nasze odkupienie i nasze zbawienie. W Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu zostaliśmy zanurzeni przez chrzest, aby żyć w wolności dzieci Bożych, by mieć perspektywę nadziei, by wierzyć, że życie nie kończy się śmiercią i grobem, że naszym przeznaczeniem nie jest nicość, lecz wieczność, że zostaliśmy odrodzeni z wody i Ducha Świętego na życie wieczne. Dlatego głosimy, że On jeden przyjął śmierć, aby nas wszystkich wybawić od śmierci wiecznej i sam umarł na krzyżu, abyśmy mogli żyć z Tobą na wieki. Nasz Brat, śp. Ksiądz Antoni – tak przecież nasz profesor lubił krótko się podpisywać – całym swoim życiem dawał nam świadectwo o tej prawdzie. Dlatego w swym testamencie, który napisał na zakończenie rekolekcji odprawianych przed laty w Puszczykówu, z pokorą wyznawał: wierzę, że Pan Jezus sądzić mnie będzie sprawiedliwie i z miłością, bo przyszedł nas zbawić, a nie potępić, a to swoje wyznanie wiary – jak wtedy sam dopisał – opierał na tym, że coraz wyraźniej widział, że całe jego życie jest wielkim darem Boga. Największym jednak darem – dodał jeszcze – jest poznanie Jezusa Chrystusa w Jego Kościele. Najpierw w Kościele domowym moich Rodziców, a potem w Kościele tych, którzy mnie wychowali i uczyli.
Umiłowani!
Kościół domowy Rodziców, i ten z czasów bardzo wczesnego dzieciństwa w Mimowoli koło Inowrocławia, który wiązał się m.in. z sakramentem chrztu świętego w Kościelcu Kujawskim, i ten z lat dziecięcych i młodości oraz pierwszych lat kapłaństwa i filozoficznych studiów tam, w podinowrocławskim Jacewie, i wreszcie ten, już z samego Inowrocławia, z którego od 1 stycznia 1966 roku regularnie przecież przyjeżdżał do Gniezna jako wykładowca filozofii w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym. I Kościół tych, którzy go wychowywali i uczyli, poczynając od gimnazjum i liceum Jana Kasprowicza w Inowrocławiu, przez nasze gnieźnieńskie seminarium, rozpoczęte w 1950 roku Gnieźnie i kontynuowane w Poznaniu, a potem od 1953 roku znów w Gnieźnie. Kościół tych, którzy go wychowywali i uczyli najpierw na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a także wśród mistrzów myślenia filozoficznego, by kiedyś na zadane pytanie: być księdzem – być filozofem, czy to dwa powołania czy jedno, z przekonaniem powiedzieć, że jedno, że nie mógłbym rozdzielać w swoim życiu czegoś, co mówię jako ksiądz, a co mówię jako filozof. Nie. To jest jedno powołanie. A dziś nad Twoją trumną, Drogi Antoni, nasz Księże Kanoniku i Profesorze, powiem jeszcze, że jest to przecież i Kościół, który w umysłach i sercach Twoich wychowanków i uczniów, świeckich i duchownych, i tych z naszego seminarium i z Wydziału Teologicznego żyje dziś na naszej ziemi, Kościół, który umiłowałeś i swoją kapłańską posługą, życiem i filozoficzną pracą, dydaktyczną i naukową, naznaczoną tak ogromnym przecież dorobkiem myśli zawartym w artykułach i książkach, ale też i cichą modlitwą adoracji, także tej z seminaryjnego chórku, jak zawsze w Twoim życiu z wielkim szacunkiem, godnością, dyskrecją, zaangażowaniem i całym życiem, z profesjonalizmem i przekonaniem przez te sześćdziesiąt sześć lat kapłaństwa i dziewięćdziesiąt dwa lata życia, cierpliwie wznosiłeś. Napisałeś jeszcze w swoim testamencie, że dziękujesz Bogu za łaskę rozgraniczania w Jego Kościele słabości ludzkich i obecności Pana. To chyba dzięki tej łasce nie było w Tobie nigdy pretensji, ale troska o człowieka, każdego człowieka. I spacery po lesie, z tym charakterystycznym zatrzymaniem, gdy trzeba po drodze przystanąć, żeby coś z sensem powiedzieć. I jeszcze podziękowanie Panu Bogu, to z ostatnich dni odchodzenia, że jest to łaska, gdy w ten sposób, otoczony troską i opieką drugich, człowiek może wyjść śmierci naprzeciw. Kiedyś, właśnie w Twej książce o Śmierci i perspektywie nadziei, sam zadałeś pytanie: skąd się to bierze, że ktoś, patrząc śmierci w oczy przezwycięża jej mrok i decyduje się odejść z życia z nadzieją na nowe życie? Odpowiedź przychodzi mi dziś z Twojego wyznania zapisanego w przywołanym już wcześniej przeze mnie Twoim testamencie: Wierzę w Boga, wierzę w Jezusa Chrystusa, w zbawcze działanie Ducha Świętego. Ufam słowom Jezusa, który przyobiecuje, że „kto żyje i wierzy we mnie, choćby i umarł, żyć będzie”. Odpoczywaj, a więc żyj w pokoju wiecznym!