Pielgrzymka maturzystów z archidiecezji gnieźnieńskiej, 25.03.2019 Jasna Góra

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w czasie pielgrzymki maturzystów na Jasną Górę, 25 marca 2019, Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, bazylika jasnogórska. 

Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Kochani Rodzice i Wychowawcy,
Umiłowani Maturzyści

Myślę, że jakoś opatrznościowo się dziś zdarza, że w tym roku pielgrzymka drugiej gnieźnieńskiej grupy maturzystów na Jasną Górę wypada właśnie w uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Mamy bowiem okazję, aby usłyszeć, w jaki sposób Maryja zdała chyba najtrudniejszy w Jej życiu egzamin. Prawie dokładnie dwa miesiące temu, podczas sobotniego czuwania z młodymi w Panamie, papież Franciszek powiedział, że zawsze głębokie wrażenie budzi w nim siła „tak” Maryi, młodej kobiety. Siła tego „niech mi się stanie”, jakie powiedziała aniołowi. To było coś innego niż bierna lub zrezygnowana akceptacja. Maryja nie znała tego wyrażenia: widzimy co się dzieje. Była zdecydowana, zrozumiała o co chodziło i powiedziała „tak” nie wykrzykując słów. To było coś znacznie więcej, coś innego. Było to „tak” osób, które chcą się zaangażować i podjąć ryzyko, które chcą postawić wszystko na jedną szalę, bez innych gwarancji, niż pewność, że niosą obietnicę (…) Maryja – mówił dalej papież – niewątpliwie miała trudną misję, ale trudności nie były powodem, by powiedzieć „nie”. Z pewnością jawiły się komplikacje, ale nie były to te same komplikacje, które pojawiają się, gdy paraliżuje nas tchórzostwo z powodu wcześniej zapewnionej jasności i bezpieczeństwa. Maryja nie kupiła ubezpieczenia na życie! Maryja się zaangażowała, i dlatego jest silna, dlatego jest wpływowa, jest influencerką, jest osobą wpływową Boga! „Tak” i chęć służenia były silniejsze, niż wątpliwości i trudności.

Moi Drodzy Młodzi Przyjaciele!

Jesteśmy tutaj razem na Jasnej Górze właśnie przed taką kobietą. Jesteśmy razem przed kobietą z taką właśnie historią życia. Zwiastowanie Pańskie opowiada nam jej pierwszą, ale jakże ważną część. Opowiada przecież o czymś, od czego wszystko się zaczyna. Opowiada o decyzji, której konsekwencje okazały się niesamowite. Przez Nią – jak wierzymy – Bóg wszedł na świat. W ten sposób, właśnie w Niej, stał się człowiekiem. Wszystko to, co potem się wydarzy aż po krzyż, aż po ukrzyżowanie Jezusa, aż po Jego zmartwychwstanie, aż po zbawienie, które w ten właśnie sposób zostanie i nam dane, ma tutaj swój początek. Ma początek w decyzji kobiety, która chce się zaangażować, która podejmuje decyzję ze wszystkimi jej konsekwencjami, która mówi Bogu tak. Co to znaczy powiedzieć Bogu tak? Kiedy tego samego wieczoru w Panamie zobaczyliśmy rodziców, którzy przyjęli chorą Ines, o ile dobrze pamiętam dziecko z zespołem Downa, i usłyszeliśmy ich piękne i wzruszające świadectwo, że ich także, jak wielu innych rodziców w takiej sytuacji naprawdę wiele kosztuje zaakceptowanie narodzin dziecka z jakąkolwiek chorobą lub niepełnosprawnością, a potem jakże mocne wyznanie, że gdy urodziła się nasza córka, postanowiliśmy ją kochać z całego serca, papież Franciszek w swoim słowie powiedział nam wszystkim, że powiedzenie Panu „tak” to odwaga, by przyjąć życie takim, jakim jest, wraz z całą jego kruchością i małością, a często nawet ze wszystkimi jego sprzecznościami i brakiem sensu, z tą samą miłością, o której opowiedzieli nam rodzice Ines. Odwaga, by przyjąć życie takim, jakim jest nie oznacza jednak zdania się na jakiś ślepy los. Nie jest zachętą do rezygnacji czy do ucieczki. Nie jest postawieniem siebie na pozycji z góry przegranej. Przyjąć życie takim, jakim jest to podjąć wyzwanie, to zaangażować się po stronie życia, zwłaszcza słabego czy kruchego, to nie zwątpić, że to jedynie ma sens. Czy Maryja w momencie zwiastowanie, wtedy, gdy na ten plan Boga mówi swoje tak, wiedziała już, jakie będą konsekwencje Jej decyzji? Niewątpliwie po ludzku mogło to Ją rzeczywiście przerazić. Mogło to – jak usłyszymy zapisane w historii Józefa, który o tym się wkrótce dowie – prawdziwie narazić Ją na zniesławienie. Jej wielkoduszność, Jej otwarcie na Boga, Jej zaufanie, że to się przecież Bogu z ręki nie wymyka, że to jest Jego plan, który On sam dla Niej przygotował, pozwoliło Jej jednak powiedzieć tak i przyjąć wszystkie konsekwencje tej decyzji. Papież Franciszek w swoim orędziu na spotkanie młodych w Panamie zauważył, że to była kobieta szczęśliwa, ponieważ okazała się wielkoduszna wobec Boga i otworzyła się na plan, który On przygotował dla Niej.

Drodzy Maturzyści!

Wasza pielgrzymka na Jasną Górę przed maturą może, w pewnym sensie, wprowadzić was trochę w podobną przygodę. Nie ma ona przecież żadnej magicznej mocy, która ma pomóc i zadziałać, by po prostu zdać maturę. Nie da się wytargować z Panem Bogiem, że za to wczesne dziś wstanie i trochę trudu w autokarze, powinien mi pomóc na maturze. Tak, On będzie tam z Tobą, bo jest z Tobą zawsze nie tylko wtedy, gdy zdajesz maturę. Jest z Tobą, bo Cię kocha, bo pragnie Twego szczęścia, bo On jest po Twojej stronie, nawet gdyby inni po niej już nie byli. Ale ten przyjazd, tutaj na Jasną Górę, właśnie dziś w uroczystość Zwiastowania Maryi, jest przecież szansą, aby spojrzeć nieco dalej i nieco głębiej. Jest szansą, aby zobaczyć, że przecież i w Twoim życiu jest jakiś plan Pana Boga, który dla Ciebie przygotował, że ma on sens i że jeśli jest on Boży, to znaczy, że jest najlepszy z możliwych na Twoje życie. Na zakończenie spotkania w Panamie papież Franciszek powiedział młodym, że nie są dziś, teraz w jakiejś poczekalni, nie żyją przecież w jakimś międzyczasie, że to prawdziwe życie dopiero przyjdzie, bo to jest naprawdę niebezpieczna pokusa, która sprawia, że wasze marzenia tracą polot, zaczynają zasypiać i stawać się przyziemnymi, sennymi, miernymi fikcjami. Dlatego dziś jest czas, by je na nowo zobaczyć, by je ożywić, by je zweryfikować, by tutaj, na Jasnej Górze, przy sercu Matki, przy tej kobiecie konkretnych decyzji, zawierzyć Bogu swoje marzenia i swoje życie. Bardzo mnie ujęło, że kiedy papież Franciszek zapraszał młodych do Panamy, wśród wielu ciepłych słów powiedział właśnie, że propozycje, które Bóg ma dla nas, tak jak ta, którą złożył Maryi, nie służą temu, by zgasić nasze marzenia, ale aby rozpalić pragnienia; by sprawić, że nasze życie przyniesie owoce, że rozbłysną uśmiechy i rozradują się serca. Odpowiedzieć pozytywnie Bogu – to pierwszy krok do bycia szczęśliwym i do uszczęśliwiania innych. Ona była naprawdę szczęśliwa. Maryja była kobietą szczęśliwą. Była szczęśliwą i uszczęśliwiała innych. Dobrze zrozumiała, że miłość Pana jest większa niż wszystkie nasze sprzeczności, wszystkie nasze kruchości i wszystkie nasze małości. I mam dziś nadzieję i o to się z wami i dla was modlę, że właśnie Ona, tutaj, pomoże dziś niejednej i niejednemu z was, zrozumieć i przyjąć, że właśnie poprzez nasze słabości, nasze sprzeczności, kruchości i małostkowości Bóg chce, i o ile Mu pozwolimy naszym „tak”, będzie i w naszym życiu pisał tę historię miłości, będzie zapisywał wraz z nami historię naszego życia. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter