Pielgrzymka archidiecezji łódzkiej, 12.09.2020 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji pielgrzymki archidiecezji łódzkiej do Gniezna, do grobu i relikwii św. Wojciecha, 12 września 2020, bazylika prymasowska w Gnieźnie.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Po własnym owocu poznaje się każde drzewo. Słowa Jezusa, które przed chwilą usłyszeliśmy, dobrze oddają i również nieco opisują to nasze dzisiejsze wydarzenie. W stulecie ustanowienia diecezji łódzkiej przybyliście bowiem z pielgrzymką do Gniezna. Tu są bowiem wasze duchowe korzenie. Do 1765 roku Łódź należała przecież do archidiecezji gnieźnieńskiej. Stąd więc, z Gniezna, uwzględniając oczywiście późniejsze zmiany, a więc waszą przynależność do diecezji włocławskiej czy warszawskiej, jak drzewo wyrośliście. Kościół Gnieźnieński zbudowany na wodzie chrztu świętego i męczeńskiej krwi świętego Wojciecha, przez wieki był i waszą kolebką. Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski, obejmując stolicę prymasowską w Gnieźnie i metropolitalną w Warszawie mówił: gdym patrzył z prymasowskiego tronu gnieźnieńskiej stolicy, w pełni zrozumiałem powagę dostojeństwa wieków naszych dziejów. Gdym przyglądał się pomnikom prymasów Polski, klęcząc przed prochami świętego Wojciecha, oddając cześć sercu pierwszego Prymasa Warszawy, tam, drogie dzieci, zrozumiałem, jak wspaniały w swej przeszłości jest nasz naród. Nie jest on narodem od wczoraj, choć jest dziwnie młodym ludem. Jak Chrystus – Ojciec przyszłego wieku, tak i naród, gdy z Chrystusem, Ojcem przyszłych wieków – żyje. Dostojeństwo dziejów narodu czuje się w Gnieźnie. Tu także odczuwa się szczególną duchową więź, która łączy Kościół w Polsce. Tu bowiem – jak przypomniał nam właśnie tutaj, w Gnieźnie, w czasie swej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny święty Jan Paweł II – ma swój początek główny szlak naszych duchowych dziejów, na który wchodzą wszyscy Polacy, zarówno ci, co mieszkają na Zachodzie, jak i ci, co mieszkają na Wschodzie (…) I – jak sam zaraz dodawał – jest to zarazem jeden z głównych szlaków duchowych dziejów całej Słowiańszczyzny. I jeden z głównych szlaków duchowych dziejów Europy. I tak jak w czasach pasterskiego posługiwania Prymasa Tysiąclecia tutaj w Gnieźnie i tam w Warszawie, dzięki decyzji Ojca Świętego, który – jak mówił sam Ksiądz Prymas – wczuł się w te głębokie nurty dziejowe narodu i dlatego swą decyzją związał latorośl odradzającej się z gruzów Warszawy z krzewem winnym – Gnieznem, aby nowa Polska – jak mówił – nadal budowała z żywych i wybranych kamieni, na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głównym kamieniem węgielnym sam Jezus Chrystus, tak samo u początków budzącej się po latach zaborów wolnej i niepodległej Polski, papież Benedykt XV, sto lat temu powołał do życia waszą diecezję, dziś archidiecezję łódzką, latorośl związaną u samych początków chrześcijaństwa w Polsce z krzewem winnym – Gnieznem. Wasze pielgrzymowanie więc do Gniezna jest wyrazem tej duchowej więzi i jedności.
Moi Drodzy! Kochani Pielgrzymi!
Gnieźnieńskie Wzgórze Lecha i ten prastary tum każą widzieć nam stąd – jak mówił Jan Paweł II – Polskę ochrzczoną tutaj przed tysiącem z górą lat. Pozwalają zanurzyć się w jej przebogate dzieje, w przeszłość – by użyć znów słów świętego Papieża – dawniejszą niż każdy z nas. Wspólna przeszłość, a więc korzenie, z których wyrastamy, niesie niewątpliwie i odzwierciedla nasze poczucie więzi i przynależności. Jeśli bowiem jest prawdą – jak uczył nas właśnie tutaj w Gnieźnie święty Jan Paweł II – że ilekroć znajdujemy się tutaj, na tym miejscu, musimy widzieć na nowo otwarty wieczernik Zielonych Świąt, to właśnie te otwarte na oścież drzwi wieczernika naszego millennium – jak sam nazywał to miejsce – muszą nam wciąż przypominać, że i stąd wyszedł Kościół, nasz Kościół, z chlebem połamanym w dłoniach, męką Chrystusa w oczach i miłością w sercu. Dzięki wodzie chrztu świętego i męczeńskiej krwi świętego Wojciecha narodził się Kościół, który żyje pośród synów i córek tej ziemi. I choć nasze przeszło tysiącletnie dzieje mówią nam, że i nasza historia, tu w Polsce – to piękny obraz z gnieźnieńskiej homilii świętego Jana Pawła II na tysiąclecie męczeńskiej śmierci świętego Wojciecha – jak i historia całej Europy jest wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest jej wielkim bogactwem – jak choćby w mieście czterech kultur, z którego do nas przybywacie – to jednak ten najgłębszy fundament – jak nas zapewniał święty Jan Paweł II – ten najgłębszy fundament jedności przyniosło i przez wieki je umacniało chrześcijaństwo, ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. I choć nam wciąż tutaj wskazywał, już od swojej pierwszej pielgrzymki do Gniezna, że przecież kultura polska płynie szerokim nurtem natchnień mających swoje źródło w Ewangelii, to jednocześnie i nas przecież, także stąd, z Gniezna, jasno napominał, że obecny brak duchowej jedności wynika głównie z kryzysu naszej chrześcijańskiej samoświadomości. Często bowiem rozumiemy ją jakby na opak, jedynie jako źródło identyfikacji, która ma nas właśnie tylko odróżniać i oddzielać od innych. Często pozostaje ona jedynie we wzniosłych deklaracjach i w jakiś podniosłych słowach, wypowiadanych przy tym z takim pietyzmem, z takim namaszczeniem, że nie ma w nich nic z tego, co ważne i istotne, co prawdziwe, co naprawdę weryfikuje się przecież w tak codziennym, zwyczajnym życiu. Często nie mamy sobie już nic powiedzenia, bo zwietrzała w nas jak sól, która – mówiąc słowami Chrystusa – nadaje się już tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Niekiedy zaowocuje może jeszcze w obliczu rocznic, które świętujemy, ale wcale nie przekłada się już na nasz trud powszedni. Czy wtedy dziwić się – jak nam tutaj mówił święty Jan Paweł II – że rodzi się pokusa, aby wznieść w sercu mur. Jest on zbudowany – są to wciąż aktualne słowa z Gniezna świętego Jana Pawła II – z lęku i agresji, z braku zrozumienia dla ludzi o innym pochodzeniu i innym kolorze skóry, przekonaniach religijnych, jest on zbudowany z egoizmu politycznego i gospodarczego oraz z osłabienia wrażliwości na wartość życia ludzkiego i godność każdego człowieka.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Kościół to dom budowany na skale. A skałą jest Jezus Chrystus żyjący w Kościele – jak mówił do młodych święty Jan Paweł II – On jest kamieniem, odrzuconym przez budujących, tym, który stał się głowicą węgła. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni. Dobrze to rozumiał święty Wojciech, przy relikwiach którego jesteśmy dziś zgromadzeni. Głosił Chrystusa swym braciom i siostrom w Pradze. Głosił Go również w pogańskich Prusach. Mówił z odwagą, że Chrystus jest jedynym Bogiem, poza którym innego boga nie ma i abyście wierząc w Jego imię mieli życie. On nas jednoczy w swoim Kościele. On też sprawia, że to ciało, Kościół – jak powiadał w jednej ze swych środowych katechez papież Franciszek – ma głowę – jest nią Jezus, który kieruje nim, posila je i wspiera. I jak dla życia ciała – tłumaczył swym słuchaczom papież – ważne jest, by krążyła w nim ożywcza limfa, tam i my musimy pozwolić, by działał w nas Chrystus, by Jego słowo było naszym przewodnikiem, by Jego eucharystyczna obecność nas posilała, ożywiała, by Jego miłość umacniała naszą miłość bliźniego. Tak buduje się Kościół. Kościół oparty na skale, którą jest Jezus Chrystus. Kościół budowany na Chrystusie i z Chrystusem. Kościół budowany z żywych kamieni, bo jest Jego Ciałem. Kościół, w którym na mocy chrztu świętego, każda i każdy z nas ma swoje własne miejsce. Jesteśmy przecież częścią tej Bożej budowli. Stajemy się Kościołem Boga, Kościołem dobrze zbudowanym, założonym na skale. Mówił kiedyś młodym papież Benedykt XVI, że jest w tym słowie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii jakaś niesamowita ufność w moc fundamentu, wiara, która nie lęka się próby, gdyż jest potwierdzona przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Ona nas jednoczy. Ona sprawia, że my liczni – jak przypominał nam Apostoł Paweł – tworzymy jedno ciało. Nasza jedność nie zasadza się jednak na jakieś ludzkiej ugodzie. Nie jest owocem tego, że się na nią wspólnie zdecydowaliśmy czy umówiliśmy. Nasza jedność – tłumaczył nam w jednej ze swych katechez o Kościele papież Franciszek – nie jest w pierwszej kolejności owocem naszego konsensusu czy też naszego wysiłku, by się zgadzać. Ona jest owocem Ducha Świętego. To On jest motorem jedności w Kościele. On czyni jedność w różnorodności, ponieważ jest harmonią i tworzy harmonię w Kościele. On nas spaja. To On też sprawia, że przez chleb, który łamiemy – jak napisał Koryntianom Paweł Apostoł – mamy udział w Ciele Chrystusa, a przez kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, uczestniczymy we Krwi Chrystusa. Jesteśmy jedno, bo wszyscy bierzemy z tego samego chleba. Dlatego chrześcijanie to mężczyźni i kobiety – mówił w swej katechezie o Eucharystii papież Franciszek – pozwalający, aby ich dusza została poszerzona mocą Ducha Świętego, otrzymawszy Ciało i Krew Chrystusa. Chrześcijanie to mężczyźni i kobiety, których – cytuję dalej za papieżem – przystępowanie do stołu eucharystycznego odnawia, umacnia i pogłębia więź ze wspólnotą chrześcijańską, do której należymy, zgodnie z zasadą, że Eucharystia tworzy Kościół. Jednoczy nas wszystkich. Chrześcijanie to mężczyźni i kobiety, których komunia jednoczy z Chrystusem, wyrywając z egoizmu, otwierając nas i jednocząc ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Stajemy się tym, co otrzymujemy. Tak rośnie Kościół budowany na skale, dom, który jest dobrze zbudowany. Życzę więc wam, Drodzy Siostry i Bracia, Umiłowani Pielgrzymi, by to nawiedzenie Gniezna i powrót do korzeni, które podjęliście w stulecie powstania waszej diecezji, rodziło w was wszystkich błogosławione owoce jedności i mocy. Niech święty Wojciech wstawia się za wami! Amen.