Pasterka Maryjna, 15.08.2018 Ludźmierz
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej o północy, podczas uroczystości odpustowych w sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala, 15 sierpnia 2018, Ludźmierz.
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
W tę świętą noc, gdy zgromadziliśmy się tutaj, w ludźmierskim sanktuarium Matki Bożej, Pani i Królowej Podhala, na wspólnym czuwaniu i na modlitwie, pragniemy wszyscy oczyma wiary zobaczyć Królową, która stoi po prawicy Boga. Stoi Królowa po Twojej prawicy. Pasterką Maryjną wchodzimy już przecież w doroczną uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Nic więc dziwnego, że i my wpatrujemy się w niebo. Wyczuwamy bowiem – jak przypomniał nam kiedyś, i to właśnie w samą uroczystość Jej Wniebowzięcia, papież Franciszek, że Wniebowzięcie Maryi jest wielką tajemnicą, która dotyczy każdego z nas, dotyczy naszej przyszłości. Wniebowzięcie Maryi jest więc jak swoisty drogowskaz, który ukazuje nam wszystkim cel i sens naszej ziemskiej wędrówki. Wniebowzięcie Maryi uczy nas bowiem patrzeć ku górze, bo chrześcijanin – jak przypominał nam tutaj przed laty kardynał Karol Wojtyła – to właśnie człowiek, który patrzy ku górze. Nie tylko jednak patrzy ku górze i w zachwycie podziwia piękno stworzonego przez Boga świata, piękno nieba i ziemi, światłości, którą – jak mówi nam Księga Rodzaju – sam Bóg nazwał dniem i ciemności, którą nazwał nocą. Nie tylko, wiedziony dziś słowami Apokalipsy, usiłuje dostrzec i rozpoznać ten tajemniczy znak na niebie: Niewiastę obleczoną w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. Nie tylko, wznosząc swój wzrok znad ziemi, spogląda w nieznaną i odległą dość jeszcze przyszłość. Dzisiejsze święto skłania nas i zachęca do spojrzenia na niebo – mówił papież Franciszek – bo Wniebowzięcie Maryi przede wszystkim zapowiada nam „nowe niebo i nową ziemię”, wraz ze zwycięstwem zmartwychwstałego Chrystusa nad śmiercią i definitywnym pokonaniem złego. Wpatrujemy się więc w niebo, bo Chrystus nam je otworzył. Wpatrujemy się w niebo, bo On sam nam je wskazał. Wpatrujemy się w niebo, bo przez sakrament chrztu świętego już nas uczynił prawdziwie mieszkańcami nieba. W Nim jest bowiem nasze zmartwychwstanie i życie. W Nim – jak usłyszeliśmy – jest nasza teraźniejszość i przyszłość, bo jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni. A teraz my, jak Ona, Patronka tego świętego miejsca, Pani Wniebowzięta, patrzymy ku górze. I dziś, w Jej uroczystość, oczyma naszej wiary, dostrzegamy – jak to pięknie opisał kiedyś w swej ludźmierskiej homilii kardynał Karol Wojtyła – że właśnie mocą zmartwychwstania Chrystusa została wzięta do nieba cała Jej ludzka istota: dusza i ciało, człowieczeństwo, macierzyństwo. Wszystko, co Ją stanowi, zostało wniebowzięte. W ten sposób objawił w Niej Jezus Chrystus, Jej rodzony Syn, nasz Odkupiciel, moc swojego zmartwychwstania.
Drodzy Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Jeśli w Niej, w Maryi Wniebowziętej, Jezus Chrystus objawił moc swojego zmartwychwstania, to przecież również w każdej i w każdym z nas, przez sakrament chrztu świętego, dokonało się i nasze zmartwychwstanie. Zostaliśmy razem z Nim wskrzeszeni z martwych. Otrzymaliśmy w Chrystusie nowe życie. Zostaliśmy napełnieni Duchem Świętym i Jego mocą. Odrodziliśmy się z wody i Ducha Świętego na życie wieczne. To prawda, że Ona, Wniebowzięta, nas w tym wszystkim poprzedziła. Pierwsza bowiem – powie jeszcze o Niej papież Franciszek – która uwierzyła w Syna Bożego i pierwsza została wzięta do nieba z ciałem i duszą. Pierwsza przyjęła i wzięła na ręce Jezusa, gdy był jeszcze dzieckiem, i Ją pierwszą On wziął teraz w swe ramiona, by wprowadzić do wiecznego królestwa Ojca. Pierwsza przetarła więc dla nas ten niebieski szlak. Pierwsza też wskazała, że nasza ojczyzna jest w niebie, w ramionach Ojca. Maryja bowiem poprzedziła nas na tej drodze, na którą wchodzą w swym życiu ci, którzy przez chrzest związali swoje życie z Jezusem, tak jak Ona związała z Nim całe swoje życie. Weszliśmy zatem i my wszyscy na tę właśnie drogę. Idziemy nią do nieba. Wniebowzięcie Maryi wciąż nas zachęca, abyśmy się nie zniechęcili i nie ustali w drodze, abyśmy z niej nie zawrócili i nie dali się na niej uwieść mirażom tego świata, abyśmy nie dali się odwieść czy zastraszyć, abyśmy nie zbłądzili i nie ulegli naszym ludzkim słabościom, abyśmy z tej Bożej drogi do nieba, nie zeszli i z niej nigdy nie zrezygnowali. Jest to bowiem droga wiary i zawierzenia Bogu. Jest to droga służby i pokornej miłości. Jest to też droga odważnych decyzji i zaufania, że przyniosą one spodziewane owoce. Droga ludzi pokornych, serc prawdziwie otwartych na Boga i na drugiego człowieka, droga ubogich Pana – jak śpiewa o nich i przypomina nam ich dziś w swym Magnificat Maryja – ludzi często lekceważonych i pogardzanych w tym świecie, zapomnianych i przez innych niedocenianych, ale wyniesionych do pełni życia u Boga. I taką właśnie drogę wskazuje nam Maryja Wniebowzięta. Nie jest ona oderwana od życia, ale konkretnie, a nawet niekiedy bardzo boleśnie zanurzona w tym życiu. Nie jest też zarezerwowana dla nielicznych czy jedynie dla wybranych, ale otwarta na wszystkich i dla wszystkich. Nie jest też tak trudna czy niedostępna, lecz naprawdę możliwa dla tego, kto wierzy. To przecież idąc tą właśnie drogą Maryja usłyszała kiedyś tajemniczą zapowiedź, że Jej serce miecz przeniknie. To na tej drodze, na drodze, którą szła w swym ziemskim życiu Wniebowzięta, i Ona musiała słyszeć od Jezusa o prawdziwiej bliskości z Nim tych, którzy słuchają słowa Bożego i je zachowują. To na niej spotkała Elżbietę będącą w potrzebie – jak opowiada nam dzisiejsza Ewangelia – ale też i zasmuconych nowożeńców w Galilejskiej Kanie. Idąc nią pewnie niejednokrotnie przemierzała górzyste okolice, aż po ostatni bolesny etap Kalwarii, związany z tajemnicą Męki Chrystusa. I na tej drodze Maryi pojawił się również jerozolimski Wieczernik, gdzie na modlitwie oczekiwała wraz z Jego uczniami na zesłanie Ducha Świętego. I być może był jeszcze ciąg dalszy Jej ziemskiej drogi, o którym Ewangelie już jednak milczą, aż po ten ostatni etap, gdy – jak uczy nas Kościół – po zakończeniu swojego ziemskiego życia, została z ciałem i duszą wzięta do nieba. I w ten sposób – jak nas uczył tutaj w Ludźmierzu kardynała Karol Wojtyła – prawda o wniebowzięciu jest prawdą o człowieku: nie tylko o Bogarodzicy – o każdej i każdym z nas. Każdy z nas potrzebuje duchowego wniebowzięcia i czeka na nie. Bo ziemia nie jest naszą ostatnią ojczyzną – jak przypominał Wasz Pasterz. Przez tę ziemię, jak Ona, idziemy do Boga. Z Nim się mamy zjednoczyć, w Nim mamy przeżyć naszą przyszłość, naszą wieczność i nasze wieczne szczęście. I o tym właśnie nam mówi uroczystość dzisiejsza.
Kochani Siostry i Bracia!
Uroczystość Wniebowzięcia Maryi uczy nas więc patrzeć w niebo. Przypomina, że dopóki jesteśmy na ziemi, jesteśmy pielgrzymami z daleka od Pana. Mówi nam jednak, że nie da się z Nim zjednoczyć, nie da się z Nim przeżyć – jak wskazywał nam wspomniany już przeze mnie Ludźmierski Czciciel Maryi – naszej przyszłość, naszej wieczność, naszego szczęście w niebie, gdy lekceważymy sobie nasze życie już tu na ziemi. Przecież dał nam je Bóg, abyśmy mądrze i odpowiedzialnie żyli. Napełnił nas Duchem Świętym, abyśmy odważnie, twórczo i wielkodusznie kształtowali jego oblicze, abyśmy się w tym ziemskim życiu i na tej drodze przez życie po prostu nawzajem wspierali. Dużo dziś w świecie indywidualistów. Dużo tych, którzy patrzą tylko na swoje własne dobro i tak zażarcie bronią jedynie własnych interesów i racji. Dużo tych, którzy, gdy jest im teraz w miarę dobrze, tak łatwo zapominają o innych, zamykając się w obrębie własnego szczęścia. Owszem, wielu jest też tych, którzy służą, którzy odważnie angażują się po stronie dobra, którzy mają wciąż na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich. Ewangelie – jak już wspomniałem – nie ukazują nam samej chwili wniebowzięcia Maryi. Koncentrują się natomiast, jak widzimy, na tym wszystkim, co prowadziło Ją ku tej właśnie chwili. Widzą w Niej kobietę – jak przypomni o tym ludziom młodym papież Franciszek – która nie zamknęła się w domu, nie dała się sparaliżować strachem czy pychą. Ukazują nam kobietę, która, by czuć się dobrze nie potrzebuje kanapy, gdzie mogłaby usiąść wygodnie i bezpiecznie. Opowiadają wydarzenia, w których – jak w tym wspomnianym w dzisiejszej Ewangelii – jeśli potrzebna jest pomoc dla jej starszej kuzynki, nie marudzi i natychmiast wyrusza w drogę. Mówią nam jednak, że swoistym motorem działania, jakby jakąś wewnętrzną siłą napędową, była w Jej życiu obecność Boga w Niej samej. Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego Cię osłoni. Całe Jej życie, wszystkie spotkania i czyny, pełne były tej przenikającej Ją mocy Ducha Świętego. Bóg był z Nią. Bóg był w Niej. Bóg promieniował przez Jej matczyne oczy i serce. Ona dała się prowadzić w swym życiu Duchowi Świętemu. Ona była prawdziwie napełniona Duchem Świętym. Ona była posłuszna natchnieniom Ducha Świętego. A gdzie Duch, tam wolność. Gdzie Duch, tam miłość. Gdzie Duch, tam oczy i serce otwarte na innych. Albowiem – jak uczy nas w swych katechezach papież Franciszek – jest to dar nie po to, aby go trzymać w głębi magazynu, ale by go dawać – zawsze i wszystkim (…) Tylko w ten sposób, otwierając się i wychodząc z naszych ograniczeń, aby spotkać braci, możemy naprawdę się rozwijać, a nie tylko łudzić się, że tego dokonujemy. To, co otrzymujemy w darze od Boga musi być dane innym, aby było owocne, nie ukryte w ziemi z powodu egoistycznych obaw, jak naucza przypowieść o talencie. Także o ziarnie, gdy mamy je w ręku, nie jest ono po to, aby umieszczać je w szafie, aby je tam zostawić, ale, aby siać. Całe życie musi zostać zasiane, aby przynieść owoc, aby się pomnażało. Dar Ducha Świętego, który otrzymaliśmy, musimy dawać wspólnocie.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Na skalnym Podhalu, trud pracy i pomnażania tego, co zostało nam dane, wymaga niekiedy bardzo wiele ludzkiego wysiłku. Przyzwyczaja do wytężonych zabiegów i starań. Uczy podejmować wyzwania i angażować się w życie. Może też więc pomóc i nam wszystkim jeszcze raz zrozumieć, że dane nam na chrzcie świętym i w bierzmowaniu dary Ducha Świętego trzeba rozwijać, trzeba nimi służyć, trzeba ich w nas strzec. Trzeba też pamiętać o celu, któremu mają służyć. Są nam przecież dane na naszą drogę do nieba. Świadectwo chrześcijańskie – podpowie nam jeszcze papież Franciszek – polega na czynieniu wyłącznie tego i tego wszystkiego, czego wymaga od nas Duch Chrystusa, udzielając nam siły, aby to wypełnić. Niech więc Najświętsza Maryja Panna, Wniebowzięta Patronka tego Ludźmierskiego Sanktuarium, Matka Jezusa, Matka Kościoła, Pani i Królowa nasza, Dziewica pełna Ducha Świętego i Jego Oblubienica, wyprasza nam wszystkim, którzy przyszliśmy na Jej święto, otwartość naszych serc i umysłów, abyśmy, wpatrzeni w Jej ziemską drogę, wraz z Nią i pod Jej przewodem, doszli do nieba. Amen.