Ogólnopolskie Forum Młodych we Wrocławiu, 29.11.2019 Wrocław
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. rozpoczynającej trzeci dzień Ogólnopolskiego Forum Młodych „Na Krawędzi. Jak pogodzić różnorodność w Kościele”, 29 listopada 2019, katedra we Wrocławiu.
Ekscelencjo, Drogi Arcybiskupie Józefie,
Drodzy Współbracia w Kapłańskim Posługiwaniu,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Wspólnoto Seminaryjna,
Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
Ostatni pobyt Jezusa w Jerozolimie, który wprost poprzedza Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie, staje się dla Niego szczególną okazją, aby – jak zaświadcza nam Ewangelista Łukasz – codziennie nauczać w jerozolimskiej świątyni. W ciągu dnia nauczał więc Jezus w świątyni, a wychodząc, noce spędzał na górze zwanej Oliwną. A rano – czytamy dalej w Łukaszowej Ewangelii – cały lud śpieszył do Niego, aby go słuchać w świątyni. Jezus przychodząc w tych dniach codziennie do świątyni, przyciągał uwagę ludu. Lud schodził się w świątyni. Wprost spieszył do Niego, aby Go słuchać. Byś może nawet z pewnym niepokojem słuchali, że na ich miasto, na Jerozolimę – jak mówił im wtedy Jezus – przyjdą dni, gdy nieprzyjaciele ją otoczą, oblegną i ścisną zewsząd, a z tego, na co oni teraz patrzą naprawdę nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Być może słuchając tych słów Jezusa, wciąż tak pełni niepokoju, pragnęli się od Niego dowiedzieć, kiedy to nastąpi. Dlatego pytali Go o jakiś znak, gdy się to dziać zacznie. Być może przerażała ich wówczas nie tylko kreślona przed nimi perspektywa globalnego zniszczenia, jakieś powszechnej katastrofy, o której teraz od Niego usłyszeli, ale zapowiadane im również prześladowania i cierpienia. Jezus mówił: wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mego imienia wlec was będą przed królów i namiestników (…) I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. W tym czego wówczas Jezus ich nauczał, musieli jednak również usłyszeć i musieli dostrzec, że w tak trudnych próbach i doświadczeniach Bóg ich nigdy nie opuści. Nie zostaną sami. Nie będą porzuceni. Nie będą wystawieni na jakąś pastwę losu. On sam przecież ich zapewniał, że włos z głowy im nie spadnie, a przez swoją wytrwałość, ocalą swoje życie. Dlatego im mówił, by ten czas nie był dla nich czasem przygnębienia i smutku, by nabrali ducha i podnieśli głowy, ponieważ zbliża się ich odkupienie.
A teraz my, Siostry i Bracia, słuchając – jak oni – w tym ostatnim tygodniu roku kościelnego tego wszystkiego, o czym właśnie wtedy, przed swą męką, śmiercią i zmartwychwstaniem – jak słyszeliśmy – sam Jezus przypominał swym uczniom, możemy dostrzec, że przecież to, co przykuwa w tym wszystkim również i naszą uwagę nie wiąże się tylko z apokaliptycznymi wizjami końca czasów. Myślę, że nie wiąże się również z samym dramatyzmem, odmalowanych przed naszą wyobraźnią wydarzeń. Być może nie jesteśmy już nawet jakoś porażeni samym ich rozmiarem, samą skalą tego, o czym Jezus wówczas mówił i co zapowiadał. W ciągu tych przecież przeszło już dwóch tysięcy lat, jakie minęły od wypowiedzenia tych słów, historia świata i człowieka, niestety, przyzwyczaiła nas już do niejednej katastrofy. Nieraz słyszeliśmy o wojnach i przewrotach. Nieraz też w historii świata, człowiek stawał wobec takiej czy innej trwogi prawdziwie bezradnych narodów. Wszystko więc, co się w ciągu wieków wydarzało, uodporniło już naszą wyobraźnię, a może nawet – jak twierdził w swym wywiadzie na koniec minionego wieku nieżyjący już pisarz Gustaw Herling-Grudziński – ludzie zobojętnieli na sądy Boże, na jakiekolwiek oceny. Wydaje się natomiast, że tak wtedy, jak i dziś, Jezus nie pragnął ukazać swym uczniom szczegółowych proroctw o końcu świata. Nie kreślił bowiem przed nimi i nie podawał dokładnych scenariuszy wydarzeń. Nie chciał informować o tym, co się kiedyś stanie. On dawał i daje nam swe słowa na ten czas, w którym właśnie teraz żyjemy. A zatem, mówiąc to wszystko, teraz nas przestrzega i upomina. Teraz nas wzywa do odwagi i dawania świadectwa. Teraz przypomina o mocy swego słowa. Teraz pragnie, abyśmy zrozumieli, że w tym wszystkim, czym żyjemy i co przeżywamy, co wydarza się także w trudnych do wyobrażenia sytuacjach, On sam naprawdę jest obecny. Dlatego przypomina nam, że blisko jest królestwo Boże, i jednocześnie zachęca nas do mądrego i uważnego odczytywania znaków czasu: spójrzcie (…) sami poznajcie (…) wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Wzywa nas więc do ewangelicznego rozeznania, które papież Franciszek nazywa wprost spojrzeniem ucznia-misjonarza, ożywianym światłem i mocą Ducha Świętego. Stosowne jest bowiem – jak czytamy w Evangelii gaudium – wyjaśnienie tego, co może być owocem Królestwa, a także tego, co sprzeciwia się Bożym zamiarom. I jakże ważne jest – a papież Franciszek powie nam wprost, że to jest właściwie dla nas decydujące – abyśmy poznając i rozeznając, wybierali poruszenia dobrego ducha i odrzucali te, pochodzące od ducha złego. Bo chodzi o poważną odpowiedzialność, o naszą odpowiedzialność, chodzi o zbawienie. Czuwajcie więc i módlcie się (…) abyście (…) mogli stanąć przed Synem Człowieczym.
Siostry i Bracia! Do takiej odpowiedzialności wzywa nas dziś Jezus. Kreśli przed nami w przypowieści obraz, który ma pobudzić naszą uwagę i przypomnieć nam, że nie jesteśmy bezradni wobec tego wszystkiego, co się dzieje: spójrzcie i sami poznajcie. Bóg dał nam swoje światło. Dał nam moc Ducha Świętego, w świetle Którego i z Którym jesteśmy zdolni odczytywać i rozumieć naszą własną historię, jej ważne wydarzenia, jej przełomowe momenty i konkretne wyzwania. Papież Franciszek napisał młodym, że właśnie Duch Święty może oświecić nasze życie i nadać mu lepszy kurs. Nie okalecza cię, nic ci nie zabiera – zapewniał młodych papież – a wręcz przeciwnie – pomaga ci znaleźć to, czego potrzebujesz w najlepszy sposób. W podobny sposób w różnych momentach Kościoła, właśnie Duch Święty pozwala nam rozeznać najlepszą drogę. W jednej ze swych środowych katechez, które – jak mówił na ich początku sam papież – są podążaniem za „podróżą” Ewangelii opowiadaną w Księdze Dziejów Apostolskich, Ojciec Święty zwraca nam uwagę, że eklezjalna metoda rozwiązywania konfliktów opiera się na dialogu polegającym na uważnym i cierpliwym słuchaniu oraz na rozeznawaniu w świetle Ducha Świętego. To właśnie Duch – mówi papież Franciszek – pomaga nam przezwyciężyć zamknięcia oraz napięcia i działa w sercach, aby w prawdzie i dobru osiągnęły jedność. Odczytując więc uważnie dzisiejszą sytuację Kościoła i rozeznając jego drogi, trzeba nam przyzywać mocy Ducha Świętego, odkrywając to wszystko, co dziś Duch mówi do Kościoła. Tylko posłuszni takiemu wezwaniu i jemu wierni, i my będziemy mogli uniknąć – jak nam przypomina w Christus vivit papież Franciszek – zarówno pokusy tych, którzy chcą dziś Kościół postarzyć, zakotwiczyć w przeszłości, zatrzymać i unieruchomić, jak i tych, którzy pojmują jego młodość jako swoistą zgodę na wszystko, co oferuje mu świat, wierząc, że w ten sposób się odnawia, ponieważ ukrywa swoje orędzie i wtapia się w otoczenie. Kościół jest młody, jest solą ziemi i światłem świata, jest zaczynem, który ma moc całą rzeczywistość przenikać i od wewnątrz przemieniać, jest ziarnem, które obumierając rodzi plon obfity, tylko wtedy, gdy – jak mówi nam papież – otrzymuje coraz to nowe siły płynące ze słowa Bożego, z Eucharystii, z obecności Chrystusa każdego dnia. Jest młody, kiedy potrafi powracać do swego źródła. I o to dziś prosimy Pana. Prosimy w naszym pokoleniu. Prosimy dla Kościoła dziś, wierząc – jak przypomniał nam w Ewangelii sam Jezus – że On ma słowa, które nie przeminą, słowa życia, słowa pełne mocy i łaski. Bo drzewo figowe jest jak krzyż. Od razu wydaje owoce, bez przechodzenia przez etap wspaniałych kwiatów. Przypowieść o drzewie figowym pokazuje nam, że chwila obecna jest darem łaski, czasem, w którym On troszczy się o nas i opiekuje się nami do samego końca. Amen.