Oazowy Dzień Wspólnoty, 20.06.2020 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej dla członków Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Gnieźnieńskiej, 21 czerwca 2020, 20 czerwca 2020, Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, Centrum Edukacyjno-Formacyjne w Gnieźnie.

Moi Drodzy!

 Dość dziwne jest w tym roku nasze spotkanie. Zaledwie po tych minionych miesiącach, w których z powodu koronawirusa spotykaliście się przez komunikatory, a teraz już przed wakacjami, w czasie których nie będzie zorganizowanych form rekolekcji letnich Domowego Kościoła, a pewnie jakieś spotkanie młodzieżowe mogą się – jak sami wiecie – odbyć jedynie z konieczną ostrożnością i przy poważnym zachowaniu i przestrzeganiu obowiązujących reżimów sanitarnych. To, czego doświadczyliśmy i wciąż doświadczamy, choć odbiera nam wiele przeżyć wspólnotowych, jakże ważnych i istotnych dla Ruchu Światło – Życie, pozwala jednak – tak sądzę – na rozbudzenie w sobie coś z tej postawy Maryi, o której słyszymy właśnie dziś w Ewangelii. Opowiada nam ona przecież o Jej matczynej trosce, o poszukiwaniach Jezusa, o zmartwieniu, które w tych dniach niepokoju w sobie niosła, o zaskakującym i dla Niej samej finale tych dni i odnalezieniu Jezusa w świątyni, a także o tym, co wówczas od Niego usłyszała i o Jej reakcji, którą zapisał św. Łukasz, że nie zrozumieli wraz z Józefem tego, co im powiedział. Ale jest jeszcze, można by to nazwać, pewne dopełnienie czy jakby szersze zakończenie całego wydarzenia, a mianowicie powrót do Nazaretu i to ostatnie, już nawet jakby podsumowujące całość i ukazujące postawę Maryi zdanie: a Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Zdanie, które zwłaszcza dziś w tę sobotę po uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, w którą czcimy Niepokalane Serce Maryi, pozwala nam nieco wejrzeć w Jej serce. Zauważmy, że już wcześniej, przy narodzeniu Jezusa, kiedy święty Łukasz opowiada nam, że wszyscy, którzy słyszeli od pasterzy o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu, mocno się wówczas dziwili, Ona, Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. Ks. Krzysztof Wons w swojej książce „Cała piękna” wskaże, że Łukasz zwraca uwagę na postawę Jej serca. Zachowywała, strzegła i rozważała Boże słowa w sercu (en te kardia). Łukasz – jak mówi nam dalej Autor tej książki – zgłębia piękno Jej wnętrza i pomaga nam spojrzeć w Jej wnętrze i zobaczyć, co dzieje się w Niej i z Nią, gdy jest cała zasłuchana w słowo Boga, gdy przyjmuje je do serca i w nim zachowuje. Wons napisze, że Ona kołysała Słowo w sercu, to znaczy, że Ona nie tylko słuchała tego, co ktoś do Niej mówił, co np. dziś mówi Jej i Józefowi w jerozolimskiej świątyni dwunastoletni Jezus, ale dopuszczała słowo Boże do swego serca i tam z nim pozostawała. A Słowo zmienia Jej serce w izbę Pana Boga. Historia Jej życia przekonuje, że wszystko, co najważniejsze i piękne, rozpoczyna się en te kardia – w sercu – w sercu konkretnej osoby. Zanim poczęła Jezusa pod sercem, najpierw przyjęła Go sercem. Stąd dziś – tak sądzę – właśnie w tym czasie, gdy nie mamy być może okazji, by dzielić się Słowem, gdy kręgi są wciąż raczej wirtualne niż realne, pozostaje i w nas i dla nas wezwanie, aby jak Ona rozważać w sercu, bo – jeszcze raz za ks. Krzysztofem Wonsem powtórzę – wszystko, co najważniejsze i piękne, rozpoczyna się en te kardia – w sercu – w sercu konkretnej osoby.

Moi Drodzy!

Dzisiejsza sobota po uroczystości Serca Jezusowego i wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi pozwala nam nie tylko zwrócić uwagę na postawę Jej serca, ale zapytać co to znaczy i jak to się dzieje, że Jej serce nie tylko jest (w punkcie wyjścia), ale również pozostaje (za Jej życia) niepokalane? Kiedyś arcybiskup Grzegorz Ryś – zaczerpnąłem tę myśl z jego książki „Moc nadziei” – stawiając takie pytanie właśnie we wspomnienie tajemnicy Niepokalanego Serca Maryi, podpowiada nam, żebyśmy szukając na nie odpowiedzi, nie skupiali się na tym, czego w tym sercu nie ma (grzechu, zła, upodobania w pokusie), ale jeszcze raz zobaczyli to, co w tym sercu jest. Serce Maryi – napisał Ksiądz Arcybiskup – jest wypełnione Słowem Bożym, zatrzymanym z pełną uwagą i miłością. Tym większą, im bardziej Słowo wydaje się na ten moment trudne czy wręcz niezrozumiałe – tego, co Jezus powiedział Jej i Józefowi wtedy, gdy Go znaleźli, nie zrozumiała ani Ona, ani Jej mąż. Ale … zatrzymała w sercu Słowo, które miało się rozjaśnić dopiero za dwadzieścia lat (kiedy znów miała Go stracić i po trzech dniach odnaleźć. A zatem dziś i dla nas wszystkich jest wskazówka, że świętość, że bycie niepokalanym czy niepokalaną, to przede wszystkim nie jest sama wolność od grzechu i nie na tym powinniśmy się skupić. Nie chodzi, żeby nasze serce, nasze wnętrze było czyste i puste, czyli tylko wolne od zła, czyli, że nic złego nie zrobiliśmy, niczego złego w naszym sercu nie ma, bo sama pustka – jak słusznie wskazuje nam arcybiskup Grzegorz – nie jest żadną świętością. On uważa, że jest nawet w pewnym sensie stanem dramatycznym, przywołującym demony. Dlatego, nie pytaj o to, czego nie masz w sercu; ale zapytaj o to, co w nim masz. Ile masz w nim Słowa Bożego. Ile mamy w nim naprawdę Słowa Bożego? Czy tego Słowa właśnie w takim czasie jak teraz przeżywamy nie unikaliśmy i nie zapomnieliśmy? Czy go szukaliśmy, odczytywaliśmy na nasze dziś? Ona – jak usłyszeliśmy w Ewangelii – właśnie w takiej sytuacji, gdy to, co usłyszała od Jezus było dla Niej nawet trudne do pojęcia i niezrozumiałe, chowała wszystko wiernie w swym sercu. Czy w takich też chwilach nie uciekamy od Słowa, ale – nawet jeśli na dziś jest dla nas trudne i niezrozumiałe we wszystkim – chowamy je w sercu. Czy wierzymy, że przyjdzie taki czas, że właśnie to Słowo będzie nas prowadzić, że je wyciągniemy z naszego skarbca, z serca, że o nim nie zapomnimy, że będzie w nas, że i w nas zacznie się jego przygoda dla nas i z nami, i że wówczas doświadczymy – powtórzę raz jeszcze – że wszystko, co najważniejsze i piękne, rozpoczyna się en te kardia – w sercu – w sercu konkretnej osoby, w naszym sercu.

Moi Kochani!

Niewątpliwie dzisiejsza Ewangelia we wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi pozwala nam zobaczyć Jej serce, serce, które wiernie zachowuje wszystkie te sprawy. Chciałbym na końcu powiedzieć, że tu nie chodzi jednak tylko o to, że serce przechowuje wspomnienia, że Maryja w Nazarecie przez następne dni i lata po prostu wspominała to, co się wtedy zdarzyło z Jezusem, gdy miał dwanaście lat, gdy się zgubił kiedy wracali z Jerozolimy i że po tych trudach i nerwach poszukiwań – z bólem serca – jak powie – szukaliśmy Ciebie, wreszcie Go znaleźli. To, co niosła w sercu, co – jak mówi nam święty Łukasz – wiernie zachowywała, co wiernie chowała dotyczy przecież Słowa Jezusa. Ona bowiem słuchała tego Słowa, zachowywała to Słowo, strzegła Słowa i rozważała Słowo. Warto się w to teraz nieco wsłuchać i pomyśleć, aby może konkretniej jeszcze zobaczyć, w jaki sposób i my mamy przyjmować w sercu Słowo Boże i jak Maryja z dzisiejszej Ewangelii wiernie chować. Słuchać, to być posłusznym Słowu. Bo jest to słuchanie szczególne – zauważy w swej książce ks. Wons – Słucham Słowa, które czyta mi Bóg. Jestem otwartą, czystą stronnicą, na której Pisarz – Duch Święty, zapisuje we mnie natchnione przez siebie Słowa. Wymaga to otwarcia naszego serca i powierzenia się w zaufaniu Bogu. Słucham Słowa i jak Ona zachowuję je, a dziś święty Łukasz powie, że Ona chowała je wiernie. Ksiądz Wons wyjaśnia, że możemy na przykładzie życia Maryi wyobrazić sobie, że chodzi tutaj o coś bardzo cennego, coś jedynego, coś niezastąpionego i bardzo delikatnego, o coś, co potrzebuje uwagi serca, uczucia i matczynej czułości. W innym miejscu opowiadając nam przypowieść o ziarnie, które pada na glebę ludzkiego serca, mówi nam Ewangelia o tych, którzy sercem dobrym i szlachetnym zatrzymują Słowo Boże i wydają owoc przez swą wytrwałość. A zatem zdolność, aby zachować, zatrzymać w sobie, nie zgubić, nie wyrzucić z serca, nie zapomnieć, nie pozbyć się przez jakąś nonszalancję czy brak dostatecznej uwagi na to, co się otrzymało, co Bóg rzucił na glebę naszego serca. Dlatego trzeba Słowa również strzec. Ona słuchała, zachowywała i strzegła Słowa. Maryja nie tylko zachowuje w sercu ziarno Słowa – powie ks. Wons – tak jak przechowuje się z jakimś miłosnym przejęciem najcenniejszy skarb. Ona tego skarbu mocno strzeże. Chodzi o to, że Słowa trzeba w sobie chronić, strzec a nawet bronić i nie tylko po to, aby je nie utracić czy nie zagubić, ale nade wszystko, by coś nas nie zwiodło i nie odwiodło od słuchania Słowa. Nie wystarczy więc słuchać i zachowywać, trzeba je strzec troskliwie i obronić je w sobie. Gdybyśmy chcieli nawiązać do wspomnianej przypowieści o siewcy, to zobaczymy w niej przecież również wszystko to, co zabiera nam słowo, co nie pozwala, aby było w nas, co sprawia, że zostaje zagłuszone czy wręcz wyrwane z naszego serca. Pamiętamy ten smutny katalog, choćby troski doczesne, bogactwo, ułuda tego świata itd. I wreszcie Ona rozważała Słowo. Święty Łukasz użył tutaj greckiego słowa synballo, co znaczy rzucać razem albo składać razem. A zatem chodzi o pewną całościową drogę i wizję. Słowo Boże, które w nas rzeczy porządkuje, układa je w całość, jedno drugie oświetla, wyjaśnia, prowadzi, jest prawdziwie lampą dla naszych stóp i światłem na naszej drodze. Ludzkie słowo i inteligencja nie wystarczą – powie nam w swej książce ks. Wons – głębsze zrozumienie dokonuje się dzięki działaniu Ducha Świętego, dzięki Słowu Boga w nas. Przyjmijmy więc usłyszane dziś Słowo, nie jako słowo ludzkie, ale jako Słowo Boga, które działa w nas, wierzących. Amen.  

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter