Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, Nowy Rok, 1.01.2017 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, 1 stycznia 2017, Nowy Rok, bazylika prymasowska w Gnieźnie.
Umiłowani Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Biskupi i Prezbiterzy,
Prześwietna Kapituło Prymasowska,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
W pierwszy dzień Nowego Roku, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, którą dziś przeżywamy, Ewangelista Łukasz jakby przeprowadza nas od betlejemskiego żłóbka do ósmego dnia, w którym – zgodnie z żydowskim zwyczajem – nadano Mu imię Jezus. We wszystkich wydarzeniach, które ukazuje nam dziś ten fragment Ewangelii, jest obecna Maryja, Matka naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jest obecna w tajemnicy Chrystusa i jest obecna w tajemnicy Kościoła. Pasterze, którzy udali się pośpiesznie do Betlejem, znaleźli Maryję wraz Józefem oraz leżącym w żłobie dzieckiem. Zobaczyli kobietę, w której – jak przypomniał nam w swej homilii na Jasnej Górze papież Franciszek – sam Bóg tak bardzo sobie upodobał, że właśnie z Niej zechciał utworzyć swoje ciało. Maryja stała się Matką naszego Pana Jezusa Chrystusa, Świętą Bożą Rodzicielką. Bóg bowiem – oznajmiał nam dziś święty Paweł Apostoł – zesłał na świat swego Syna zrodzonego z Niewiasty. Nie wybrał innej drogi, ale właśnie przez kobietę, przez Jej dziewicze łono, wszedł na ten świat. Z Maryi bowiem narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Ona stała się dla Niego domem, w którym zamieszkał. Ona stała się żywą świątynią Jego miłości. Ona stała się schodami, które przemierzył Bóg, aby zejść do nas. Bóg nie wybrał innego sposobu. Nie musimy więc poszukiwać Go – jak mówił nam w noc Bożego Narodzenia papież Franciszek – w zaświatach, na orbitach niebiańskich lub w jakiejś mistycznej idei. On, narodzony z Maryi Panny, stał się człowiekiem. Niewątpliwie to właśnie okazało się, i wciąż się okazuje, tak niezwykłe. Ten sposób przyjścia Boga do człowieka przekraczał bowiem, i wciąż przekracza, ludzkie wyobrażenia. Wszyscy więc, którzy to słyszeli – zapisał w swej Ewangelii święty Łukasz – zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli. Nie tak bowiem spodziewali się przyjścia Zbawiciela. Czyż mogli przypuszczać, że będzie Go można po prostu zobaczyć i z Nim się spotkać? Jeśli bowiem i oni, jak Mojżesz i Aaron, których przywołuje nam dziś pierwsze czytanie, wyglądali Boga i Go oczekiwali, to jednocześnie dobrze wiedzieli, że trzeba będzie Go szukać w trzech wielkich dobrach ujawnionych w Izraelu: w nieustannej opiece Boga nad nimi, w udzieleniu im wielu zbawczych łask przez Bożą życzliwość i w pokoju, który zawiera wszystkie dobra, jakie przynosi Zbawiciel. Wszystko to musiało wystarczyć za obecność Nieobecnego. W ten sposób mogli, owszem, wyczuć Bożą obecność, a w otrzymanych łaskach, darach i błogosławieństwach jej doświadczyć, ale osobiste spotkanie przekraczało ich ludzkie możliwości. Boga nikt nigdy nie widział – napisze w zakończeniu swojego prologu święty Jan – a potem, jakby z nagła, doda jeszcze, że ten Jednorodzony Syn, zrodzony z Maryi, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył. A więc Jezus nam Go w sobie ukazał. On w sobie pozwolił nam Go spotkać, dotknąć, doświadczyć. W Nim Bóg stał się dla nas bliski i konkretny. On w sobie samym, przez swoją mękę, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, jako Bóg nas zbawił i odkupił.
Kochani Siostry i Bracia!
Obecność Maryi w tajemnicy Chrystusa nie ogranicza się tylko do betlejemskiego żłóbka. Postępując dalej, słyszymy jak Ewangelista Łukasz mówi nam, że Ona zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. Sama miała bowiem świadomość, że uczestniczy w niezwykłym wydarzeniu. Miała świadomość, że Ten, który przez Nią na świat przychodzi, jest Synem Najwyższego. Ale skąd Maryja o tym wiedziała? Po zwiastowaniu, gdy pójdzie do swej krewnej Elżbiety, usłyszy: błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane ci od Pana. Dlatego święty Augustyn wprost powie, że Maryja przez wiarę stała się Matką Boga. Z wiarą poczęła Jezusa i z wiarą na świat Go wydała. Gdy bowiem usłyszała, że Ten, który się z Niej narodzi, będzie Synem Bożym, pełna wiary poczęła najpierw Chrystusa w umyśle swoim, niż we wnętrznościach (…) Uwierzyła i spełniło się to, w co uwierzyła. Uwierzyła, że będzie Matką Syna Bożego i za sprawą Ducha Świętego stała się Bożą Rodzicielką. To, co było tak trudne do przyjęcia i tak zadziwiające dla wszystkich, którzy o tym słyszeli, dla Niej, pełnej wiary i łaski, stało się rzeczywistością. Z wiarą wydała na świata Jezusa. Jeśli potem zachowywała i rozważała te sprawy w swoim sercu, to nie tylko rozpamiętywała, co się wówczas zdarzyło. Nie tylko zbierała w jedno wszystkie te wydarzenia. Nie tylko próbowała jakoś je sobie poukładać. Ona przez wiarę odkrywał ich zasadniczy sens. W wierze widziała do czego prowadzą. W wierze odkrywała czemu służą. Ona też uczyła uczniów Jezusa, aby tak właśnie patrzyli na to wszystko, co się w ich życiu wydarza. Uczyła ich spojrzenia wiary. Święta Boża Rodzicielka przypomina nam, by tak właśnie patrzeć na Boże Narodzenie, na przyjście Boga w Jezusie Chrystusie, na Jego obecność w naszym życiu, w życiu Kościoła, w życiu ludzi, by tak patrzeć również nasze życie. Nie pojmiemy go bowiem jedynie w ludzkich kategoriach. Nie zrozumiemy całej jego głębi tylko poprzez wzruszające serca uczucia czy świąteczne obrazy. Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi mówi nam rzecz naprawdę niesłychaną. Z prostej palestyńskiej kobiety Maryi w Jezusie Chrystusie narodził się Bóg. Nie pojawił się – jak zauważy w noc Bożego Narodzenia papież Franciszek – w sali królewskiego pałacu, ale w ubóstwie żłobu; nie w blasku pozorów, ale w prostocie życia; nie na szczytach władzy, ale w zaskakującej miłości. I przyjąć Go może tylko ten, kto z wiarą – jak Maryja – otworzy przed Nim swe serce. Przyjąć Go może ten, kto w prostocie Boga – Dzieciątka odnajdzie radość i sens swojego życia. Przyjąć Go może ten, kto uwolni swe serce od pogoni za tym, co złudne, co nienasycone, co rodzi odwieczne niezadowolenie i smutek z powodu czegoś, czego zawsze będzie nam brakowało. Przyjmie Go ten, kto uwierzy, że w Jezusie Chrystusie, w Jego śmierci, w Jego męce i zmartwychwstaniu zostaliśmy wykupieni z grzechu i śmierci, że w Nim otrzymaliśmy przybrane synostwo, że jesteśmy więc rzeczywiście synami Bożymi, że dlatego właśnie i my możemy teraz modlić się i wołać do Boga tak, jak On: Abba, Ojcze!
Umiłowani Siostry i Bracia!
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi zbiega się ze wskazanym nam w dzisiejszej Ewangelii ósmym dniem, gdy – zgodnie z żydowskim zwyczajem – należało obrzezać Dziecię i nadano mu imię Jezus. Jeszcze raz Ewangelista Łukasz potwierdza nam w ten sposób, że naprawdę Bóg stał się człowiekiem. Przyjął ludzkie ciało, a wraz z nim tradycje i zwyczaje ludu, w którym przyszedł na ten świat. Ale oprócz tego konkretnego ciężaru człowieczeństwa, był Bogiem, nazwanym imieniem Jezus, pod którym objawił Go anioł, zanim się począł w łonie Maryi. Maryja jest zatem Matką człowieka i Boga. Jest Matką Tego, który nosi na sobie całe nasze człowieczeństwo, przez Nią przekazane i od Niej odziedziczone. Tak jak Ona, Jego Matka, i On będzie więc – jak to opisał nam Sobór Watykański II – ludzkimi rękami wykonywał pracę, ludzkim umysłem myślał, ludzką wolą działał, ludzkim sercem kochał. Zrodzony z Maryi Dziewicy stał się prawdziwie jednym z nas, podobny do nas we wszystkim z wyjątkiem grzechu. W swoim człowieczeństwie jest jednak i Bogiem, a Ona Bożą Rodzicielką i Bożą Matką, Matką Syna Bożego. On nosi Boskie imię Jezus. W Nim bowiem sam Bóg nas zbawia. Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi otwiera więc jeszcze raz nasze serca na Boże zbawienie, otwiera na Jezusa, Syna Bożego. Przypomina i nam, może właśnie jeszcze intensywniej w tym pierwszym dniu Nowego Roku, że w Jezusie Chrystusie jest moc Boga, która – jak wskazał nam w swym świątecznym przesłaniu Urbi et Orbi papież Franciszek – odradza ludzkie życie, przebacza winy, jedna nieprzyjaciół, przekształca zło w dobro. Wszyscy tej mocy pragniemy. Wszyscy wyczuwamy, że właśnie ona jest nam dziś tak szczególnie potrzebna. Jest potrzebna w naszym życiu osobistym i społecznym. Jest potrzebna dla nas, dla naszej ojczyzny i świata całego. Jest potrzebna, abyśmy, jak modlimy się w tym pierwszym dniu Nowego Roku, rzeczywiście żyli w pokoju i zabiegali o pokój. W tym roku, obchodząc właśnie dziś 50. Światowy Dzień Pokoju, jesteśmy zachęcani, aby miłość i wyrzeczenie się przemocy inspirowały sposób, w jaki traktujemy siebie nawzajem. Papież Franciszek zachęcając nas do takiej właśnie postawy, jasno nam przypomina, że przemoc nie jest lekarstwem dla naszego rozbitego świata. Przemoc nie uzdrowi nigdy naszych relacji osobistych, małżeńskich, kościelnych czy społecznych. Ona – jak mówi w swym orędziu papież – tak często dokonująca się „w kawałkach”, na różne sposoby i różnych poziomach, powoduje ogromne cierpienie. Jest źródłem cierpienia, zwłaszcza bezbronnych dzieci, o których coraz częściej słyszymy. Już papież Benedykt XVI wyjaśniał, że odrzucenie przemocy nie jest dla chrześcijan posunięciem czysto taktycznym, ale sposobem bycia osoby, postawą człowieka, który jest tak bardzo przekonany o miłości Bożej i Jego mocy, że nie boi się walczyć ze złem jedynie bronią miłości i prawdy. Rok, w który wchodzimy, rok stulecia objawień Matki Bożej w Fatimie, a także trzechsetlecia koronacji Matki Bożej Jasnogórskiej, rok świętego Brata Alberta, misjonarza i apostoła miłosierdzia, rok 600-lecia prymasostwa w Ojczyźnie naszej, niech nam wszystkim przypomni o sile miłości i prawdy. Niech pozwoli doświadczyć jej w naszych sercach, w naszych rodzinach, w naszym życiu osobistym, kościelnym i społecznym. W uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, zwróćmy się więc wszyscy, ku Tej, która jest Królową Pokoju i prośmy Maryję Pannę, aby była naszą przewodniczką. Amen.