Niedziela Świętej Rodziny, 29.12.2019 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. celebrowanej w obchodzone w niedzielę po Bożym Narodzeniu Święto Świętej Rodziny, 29 grudnia 2019, klasztor sióstr karmelitanek bosych w Gnieźnie. 

Kochane Siostry,
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Może się wydawać nieco dziwne, że świętując dziś Niedzielę Świętej Rodziny, Jezusa, Maryi i Józefa, czytamy Ewangelię o jej ucieczce do Egiptu. Przecież wciąż jeszcze wpatrujemy się żłóbek, który w pewnym sensie jest domem Świętej Rodziny. Maryja – jak pięknie napisał o Niej w swym liście o znaczeniu i wartości żłóbka papież Franciszek – jest mamą, która podziwia swoje dziecko i ukazuje je tym, którzy przychodzą, by je odwiedzić (…) Obok Maryi, w postawie chronienia Dzieciątka i Jego matki, jest święty Józef. On jest przecież opiekunem, który niestrudzenie chroni swoją rodzinę. A serce żłóbka bije i zaczyna bić – powie nam jeszcze papież – kiedy w Boże Narodzenie składamy w nim właśnie figurkę Dzieciątka Jezus. Bóg przedstawia się w ten sposób w dziecku, aby powierzyć się objęciu naszych ramion. Wydaje się nam, że taka jest właśnie atmosfera tych świąt: nieco nostalgiczna, ale bardzo wdzięczna, piękna i zarazem prosta, bo – jak mówi jeszcze w swoim liście o żłóbku papież Franciszek – narodziny dziecka zawsze budzą radość i zdziwienie. A my widząc w naszym życiu czy mając w naszej pamięci jaśniejące oczy młodych małżonków, gdy stają przed ich nowo narodzonym synem, jeszcze lepiej rozumiemy uczucia Maryi i Józefa, którzy obserwując Dzieciątko Jezus, dostrzegli obecność Boga w swoim życiu. I my, tak jak Oni, moglibyśmy za świętym Pawłem życzyć sobie nawzajem: na to wszystko przywdziejcie miłość, która jest spoiwem doskonałości. A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni. Bo czy nie lepiej na tym nam właśnie pozostać? Czy nie lepiej zatrzymać się w zachwycie i podziwie na urokach tej bożonarodzeniowej, żłóbkowej scenerii? Czemu iść dalej? Czemu, jak ukazała nam Ewangelia, trzeba jednak ruszyć w drogę? Czemu od betlejemskiego żłóbka wyruszyć do Egiptu?

Moi Kochani!

Choć w tych dniach wciąż jeszcze jesteśmy przy żłobku, trzeba stąd jednak wyjść i ruszyć w drogę. Ewangelia, którą słuchaliśmy powie ustami anioła pańskiego wprost: bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. Taki był podstawowy powód ucieczki do Egiptu. Na Świętą Rodzinę przychodzi zagrożenie. Ktoś czyha na życie Syna. Ich wspólne życie nie rozwija się przecież pod jakimś kloszem. Od betlejemskiej stajenki, a może już znacznie wcześniej, gdy – jak wspominał w betlejemską noc święty Łukasz – nie było dla nich miejsca w gospodzie, ich życie – jak zauważy papież Franciszek – było tak bliskie naszego codziennego życia. Było tak bliskie zwykłego ludzkiego życia. Było więc tak bliskie każdej ludzkiej rodzinie. Bóg bowiem zdecydował się – powie nam w jednej ze swych katechez o rodzinie papież Franciszek – aby urodzić się w rodzinie, którą przecież Sam uformował. A utworzył ją w zapomnianej wiosce, gdzieś na peryferiach Imperium Rzymskiego. Nie w Rzymie, które było stolicą Imperium, nie w jakimś wielkim mieście, ale na zapomnianych i niewidocznych peryferiach, co więcej – na peryferiach cieszących się złą sławą: czyż może być co dobrego z Nazaretu? Święta Rodzina nie miała przecież na tym świecie żadnego bonusu za pochodzenie. Nie czerpała ze specjalnego statusu Nie cieszyła się po ludzku żadnym uprzywilejowaniem. Ale jak słusznie zauważy papież Franciszek, właśnie stamtąd, z peryferiów wielkiego Imperium, zaczyna się historia najświętsza i najpiękniejsza; historia Jezusa wśród ludzi. I tam właśnie znajduje się rodzina. Znajduje się Święta Rodzina, która musiała pokonywać wiele trudności, bo – jak powie jeszcze papież – to przecież nie była jakaś fałszywa rodzina, to nie była jakaś rodzina nierealna. To była święta i prawdziwa rodzina. Kiedy więc Bóg przestrzega Józefa przed zagrożeniem ze strony Heroda – wyjaśnia w swym liście o żłóbku papież – nie waha się wyruszyć w drogę i wyemigrować do Egiptu. A gdy niebezpieczeństwo minie, zabierze rodzinę z powrotem do Nazaretu, gdzie będzie pierwszym wychowawcą Jezusa. Wraz z Maryją wrócili do Nazaretu. A pewnie nie jest przypadkiem, że Nazaret oznacza „Ta, która strzeże”, jak Maryja, która – mówi Ewangelia – zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.

Kochane Siostry! Drodzy w Chrystusie Panu, Siostry i Bracia!

Słuchając Ewangelii o ucieczce Świętej Rodziny do Egiptu warto może w to święto jeszcze raz zobaczyć, w jaki sposób Bóg wchodzi w nasze ludzkie życie. Wchodzi w całą jego trudną prawdę, w cały jego ciężar i realizm. Wyrazem tej prawdy są już nie tylko same zapomniane i niewidoczne peryferia świata, gdzie rodzi się Jezus, ale także lęk i strach przed zabójcą, a potem cały trud niełatwej przecież drogi, związany z egipską ucieczką. Choć bowiem autorzy apokryfów w sposób niemal fantastyczny i bajkowy niejednokrotnie opisywali podróż Świętej Rodziny, to już sama rzeczywistość drogi do przebycia była tak naprawdę o wiele surowsza. Ktoś kiedyś przytoczył, myślę, że bardzo realistyczne świadectwo jednego z franciszkańskich pielgrzymów, który wędrował śladami Świętej Rodziny w XVII wieku. Napisał on m.in. tak: trzeba się przygotować na to, że dwadzieścia trzy dni spędzi się na wielbłądzie, będzie się wystawionym na nocną rosę i na skrajny upał od rozgrzanego żarem słońca piasku. Na przestrzeni stu mil, które należy przebyć, nie można znaleźć ani jednego kamienia, strumyka, źródła. I to są zaledwie, jak słyszymy, tylko same zewnętrzne warunki drogi, w jakich przychodziło Świętej Rodzinie uciekać. I dobrze wiemy i rozumiemy, że nie chodzi tutaj wcale o samo uprzytomnienie sobie, jak to mogło rzeczywiście wyglądać, ale jeszcze raz o dostrzeżenie, że w swym ludzkim przeżywaniu swego codziennego życia, Święta Rodzina, Jezusa, Maryi i Józefa, była tak naprawdę bliska wielu naszym ludzkim zmaganiom. Może więc dziś, gdy i my, tutaj, słyszymy historię ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu, warto pomyśleć sobie i wziąć jeszcze raz na modlitwę, wszystkie te współczesne sytuacje i historie tak wielu ludzkich rodzin, które dosłownie uciekają dziś z tylu miejsc na świecie, aby po prostu mogły przeżyć. To niesprawiedliwość zmusza ich do przemierzania pustyń i mórz, przekształconych w cmentarze – jak przypomniał nam jeszcze raz w swym tegorocznym świątecznym słowie przed błogosławieństwem Urbi et Orbi papież Franciszek – To niesprawiedliwość – mówił papież – zmusza ich do znoszenia niewypowiedzianego wyzysku, wszelkiego rodzaju niewolnictwa i tortur w nieludzkich obozach, w których są wciąż przetrzymywani. To niesprawiedliwość wypędza ich z miejsc, w których mogliby mieć nadzieję na godne życie, i sprawia, że napotykają mury obojętności. Boże Narodzenie jest i po to, aby o nich wszystkich pamiętać, aby nie przyzwyczaić się do myśli, że to przecież tak daleko od nas, od naszego życia, aby nie zatracić wrażliwości. Cokolwiek bowiem mówicie i czynicie – przypominał nam dziś święty Paweł – wszystko niech będzie w imię Pana Jezusa. To imię nas zobowiązuje. To imię nas zbawia. To imię nas prowadzi. To imię dodaje nam siły i odwagi. To imię wciąż nam mówi – jak przypomniał nam na pasterce papież Franciszek – rodzaju ludzki, Bóg cię miłuje i dla ciebie stał się człowiekiem, nie jesteś już sam. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter