Niedziela Misyjna, 100-lecie poświęcenia kościoła, 20.10.2019 Szemborowo

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w Niedzielę Misyjną, z okazji 100-lecia poświęcenia kościoła parafialnego, 20 października 2019, Szemborowo.

Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia,
Drodzy Kandydaci do Bierzmowania,

Dziękujemy dziś wspólnie Panu Bogu za wasz kościół parafialny. Wzniesiony tutaj u progu minionego wieku wysiłkiem waszych przodków – jak już słyszeliśmy – sto lat temu został on konsekrowany przez biskupa Wilhelma Kloske, sufragana gnieźnieńskiego. Współczesny obrzęd poświęcenia kościoła wyjaśnia nam, że jeżeli kościół powstaje jako budynek przeznaczony wyłącznie i na stałe do gromadzenia się ludu Bożego i sprawowania liturgii, wypada poświęcić go Bogu w uroczystym obrzędzie, stosowanie do starożytnego zwyczaju Kościoła. I tak stało się tutaj sto lat temu. Ten budynek kościoła, przez modlitwę i towarzyszące jej znaki poświęcenia i namaszczenia olejem krzyżma – a więc takim samym, jakim za chwilę będziemy namaszczać młodzież bierzmowaną – stał się szczególną własnością Pana Boga. W ten sposób stał się on dla tej szemborowskiej parafii wyjątkowym miejscem, w którym gromadzicie się jako wspólnota chrześcijańska, aby słuchać słowa Bożego, razem się modlić, przystępować do sakramentów świętych, a zwłaszcza sprawować Eucharystię. Kościół jest bowiem zawsze szczególnym miejscem każdej wspólnoty parafialnej. Jest jej bijącym sercem. Cieszymy się, gdy go budujemy. Cieszymy się, gdy go poświęcamy Panu Bogu. I cieszymy się, gdy, tak jak dziś, po stu latach, możemy nie tylko wspominać te ważne i uroczyste chwile, ale nadal, przez naszą tutaj obecność, dawać świadectwo – powiem to słowami modlitwy poświęcenia kościoła – że kościół jest szczęśliwym mieszkaniem Boga z ludźmi, że jest naszym wspólnym domem, że jest takim miejscem, w którym głos ludzi, nasz głos, złączony ze śpiewem Aniołów, rozbrzmiewa w nieustannej modlitwie za zbawienie świata. Kościół jest przecież miejscem naszej wspólnej modlitwy, a jak przypomniał nam dziś w odczytanej przed chwilą Ewangelii sam Pan Jezus, uczniowie Jego zawsze powinni się modlić i nie ustawać.

Drodzy Siostry i Bracia!

Przychodzimy do kościoła, aby się modlić. Przychodzimy tutaj i gromadzimy się na modlitwę jako Kościół, jako wspólnota jezusowych uczniów, do której przecież każda i każdy z nas należy przez chrzest święty. Jest to bowiem miejsce naszej wspólnej modlitwy. Jest to nasze miejsce spotkania z Bogiem. Jest to nasze miejsce spotkania z braćmi. Jest to miejsce doświadczenia miłości Boga i naszego zmagania się z sobą samym o naszą wierność Bogu. Słuchając dziś pierwszego czytania i wy przecież, Drodzy Siostry i Bracia, możecie dziś sobie przypomnieć, ileż to już razy, jak Mojżesz, właśnie tutaj, właśnie w tym kościele, każda i każdy z was, wznosiliście w takiej czy innej modlitwie, wasze ręce ku Bogu, a On sam dawał wam odczuć, że zwyciężacie, że wasza wytrwała modlitwa, że wasze cierpliwe i natarczywe wołanie, zostało wysłuchane. Bo choć jest prawdą – jak wskazywał nam kiedyś, w swoich katechezach o modlitwie, papież Franciszek – że bardzo często wydaje się nam, iż wiele naszych modlitw jest niewysłuchanych, bo ile razy prosiliśmy – mówił papież – a nie otrzymaliśmy, pukaliśmy, a znaleźliśmy drzwi zamknięte, to jednak – jak słyszymy dziś w Ewangelii – Jezus wciąż nas zachęca, abyśmy w takich chwilach nalegali i nie poddawali się. Modlitwa bowiem – mówił jeszcze papież Franciszek – zawsze zmienia rzeczywistość: jeśli nie zmieniają się rzeczy wokół nas, to przynajmniej my się zmieniamy, zmienia się nasze serce. Trzeba więc, byśmy byli w modlitwie wytrwali, byśmy byli jej wierni, byśmy przychodzili tutaj, do kościoła, aby się modlić. Bóg bowiem wzywa nas do natarczywej modlitwy ­– mówił kiedyś komentując dzisiejszą Ewangelię papież Franciszek – nie dlatego, że nie wie, czego potrzebujemy ani nie dlatego, że nas nie słucha. Wręcz przeciwnie, On słucha zawsze i wie o nas wszystko, z miłością. Na naszej codziennej drodze, zwłaszcza w trudnościach, w walce ze złem na zewnątrz nas i w nas samych, Pan nie jest daleko, jest po naszej stronie. Walczymy, mając Go u naszego boku, a naszą bronią jest właśnie modlitwa, która sprawia, że czujemy obok siebie Jego obecność, Jego miłosierdzie, Jego pomoc. Ale walka ze złem – tłumaczył jeszcze papież – jest zawsze długa i ciężka, wymaga cierpliwości i wytrwałości (…) Tak to jest: jest to walka, którą trzeba prowadzić każdego dnia. Ale Bóg jest naszym sprzymierzeńcem, wiara w Niego jest naszą mocą, a modlitwa jest wyrazem tej wiary (…) Bo jeśli zamiera wiara, jeśli zamiera modlitwa, to i my podążamy w ciemności, gubimy się na drodze życiowej. Nauczmy się więc od wdowy z Ewangelii, by modlić się zawsze, niestrudzenie.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Słowo Boże dzisiejszej niedzieli zachęca nas więc do takiej ufnej modlitwy. Uroczystość zaś stulecia poświęcenia waszego parafialnego kościoła jeszcze raz wskazuje nam na to święte miejsce, na wasz kościół, gdzie przecież, jako wspólnota, jako Kościół, jesteśmy razem, aby słuchać słowa Bożego, aby wspólnie się modlić i spotykać ze Zmartwychwstałym Panem w sakramentach świętych. Ale właśnie to, że jesteśmy dziś razem, że dziękujemy Bogu za ten poświęcony dom naszej wspólnej modlitwy, przypomina nam jeszcze – jak to trafnie wyraził kiedyś papież Benedykt XVI – że modlić się, to nie znaczy wychodzić poza historię i chować się w jakimś prywatnym kącie własnego szczęścia, a może nawet i nieszczęścia. Mówił bowiem Papież Senior, że prawidłowa modlitwa jest procesem oczyszczenia wewnętrznego, które czyni nas otwartymi na Boga i przez to właśnie otwartymi na ludzi. Modlitwa nie może nas więc skupiać chorobliwie na sobie. Nie może zamykać nas wokół własnych spraw i problemów. Nie może nas odgradzać czy oddzielać od innych. Chrześcijanin nie może ukryć się w jakimś prywatnym kącie własnego szczęścia czy nieszczęścia. Aby to jeszcze lepiej dziś przeżyć i zrozumieć, papież Franciszek dał nam ten właśnie miesiąc, w którym jesteśmy, jako nadzwyczajny miesiąc misyjny, a dziś jest przecież w Kościele kolejna niedziela misyjna, która otwiera przed nami cały tydzień misyjny. Papież Franciszek powiedział nam na początku tego miesiąca, że pragnie, by ten właśnie miesiąc trochę nas wstrząsnął, aby nas pobudził do czynienia dobra, byśmy zobaczyli, że przecież nie jesteśmy notariuszami wiary i dozorcami łaski, ale misjonarzami. Tak, jesteśmy przecież uczniami-misjonarzami! A uczeń – misjonarz, jak tłumaczył swojemu przyjacielowi, biskupowi Tymoteuszowi święty Paweł – słyszeliśmy dziś w drugim czytaniu – najpierw sam trwa w tym, czego się nauczył i co mu powierzono, bo przede wszystkim wie, od kogo się nauczył, a potem dalej także – usłyszeliśmy to jasne wskazanie – głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś na duchu z całą cierpliwością w każdym nauczaniu.

Moi Drodzy Młodzi Przyjaciele!

To nie są słowa, która odnoszą się dziś tylko do mnie – biskupa czy do waszego księdza proboszcza. Jezus mówi dziś naprawdę do Ciebie. I Ty trwaj w tym, czego się nauczyłaś czego się nauczyłeś, i głoś to, i ukazuj to innym. Głoś przede wszystkim Twoim życiem. Głoś nie słowami, ale życiem. Pokazuj innym, że wiara nie jest jakąś ideologią czy propagandą, ale jest życiem. Żyj więc w mocy Ducha Świętego, którego za chwilę otrzymasz, szerząc pokój i radość, miłując wszystkich, nawet Twoich nieprzyjaciół, ze względu na umiłowanie Jezusa. Papież Franciszek powiedział, że Pan Bóg nie będzie nas pytał, czy zazdrośnie strzegliśmy życia i wiary, ale czy narażaliśmy się, ryzykując, a może tracąc twarz. Nie otrzymaliśmy życia po to, aby je zakopywać, ale aby je narażać; nie aby je zachować, ale aby je dawać (…) nie po to, by wegetować, ale żyć. Pan chce od ciebie, abyś stał się darem tam, gdzie jesteś, takim, jaki jesteś, wraz z otaczającymi Ciebie ludźmi; byś nie znosił życia, ale je dawał; nie użalał się nad sobą, ale pozwolił się wyżłobić łzami cierpiących (…) abyś miał odwagę wyruszyć, pójść tam, gdzie brakuje nadziei. Popatrz więc i pomyśl dziś sobie tylko – jak to nam przypominał papież Franciszek na początku tego nadzwyczajnego misyjnego miesiąca – czy czasami i my nie popełniamy jakiegoś grzechu zaniedbania, to znaczy przeciw misji – przeciw posłaniu, które i Ty dziś otrzymujesz w sakramencie bierzmowania od Ducha Świętego, bo chrześcijanin jest nie dla siebie, ale dla misji – kiedy zamiast szerzyć radość, zamykamy się w smutnym użalaniu się nad sobą, że nikt nas nie kocha i nie rozumie. Czy nie popełniamy dziś grzechu zaniedbania, gdy mówimy, że nie zrobię tego, bo nie potrafię. Ale jak to? Bóg dał Tobie talenty, a Ty uważasz siebie za tak ubogiego, że nie możesz nikogo ubogacić? Czy nie grzeszymy stale narzekając, że wszystko jest coraz gorsze, i w świecie, i w Kościele. Grzeszymy – powie Ojciec Święty – bo jesteśmy niewolnikami lęków, które nas blokują i dajemy się sparaliżować przez „zawsze tak było”. Moi Kochani! Jako chrześcijanie grzeszymy, gdy – jak nam mówi jeszcze papież Franciszek – żyjemy życiem jako ciężarem, a nie darem; kiedy w centrum jesteśmy my z naszymi znużeniami, a nie bracia i siostry, którzy oczekują, aby zostać pokochani. Ciesząc się więc dziś stuleciem konsekracji tego kościoła, który jest sercem waszej parafii, pamiętajmy, że serce jest przecież po to, aby pompowało krew, aby dawało ją do całego organizmu, aby dawało i niosło życie. Zawał oznacza martwicę serca. Zawał oznacza Kościół, który – powiem słowami papieża Franciszka – traci swój czas na opłakiwanie tego, co nie idzie jak trzeba, wiernych, których już tu nie ma, wartości dawnych czasów, których już nie ma. Kościół, który żyje, parafia, która żyje, która z tego parafialnego kościoła idzie dalej, jest solą ziemi i zaczynem dla świata. Wie bowiem, że to jest Jego siłą, tą samą, co u Jezusa; pokorna i bezinteresowna miłość. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter