Msza św. z wręczeniem Nagrody Orła Jana Karskiego, 12.12.2021 Łódź

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. w intencji władz i mieszkańców włoskiej wyspy Lampedusa, z wręczeniem Nagrody Orła Jana Karskiego, 12 grudnia 2021 bazylika archikatedralna św. Stanisława Kostki w Łodzi. 

Drodzy Siostry i Bracia

Usłyszeliśmy przed chwilą skierowane do Jana Chrzciciela pytanie: cóż mamy czynić? Pytają go różni ludzie. Pytają schodzące się do niego nad Jordan tłumy. Pytają celnicy, czyli poborcy podatków. Pytają wreszcie i żołnierze. Nauczycielu, co mamy czynić? Pytają Jana Chrzciciela ci wszyscy, którzy – jak zgodnie wspominają Ewangeliści – ciągnęli do Niego właśnie tam, nad Jordan, gdzie nauczał i wzywał do nawrócenia, a oni przyjmowali od Niego chrzest w rzece, wyznając przy tym swoje grzechy. Pytają więc Jana Chrzciciela, bo chcą wiedzieć, do czego tak konkretnie zobowiązuje ich wezwanie do nawrócenia. Każda z tych grup pyta proroka o to, co należy czynić, aby dokonać głoszonego przez niego nawrócenia, aby się nawrócić. Pytają Jana, jednocześnie słysząc od Niego nie tylko konkretną podpowiedź, ale również jasną zapowiedź, że to wszystko, co się teraz, tutaj, nad Jordanem dzieje, tak naprawdę poprzedza i równocześnie już zapowiada przyjście mocniejszego od Jana, który będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. Idzie mocniejszy od Jana Chrzciciela. Ja Go przedtem nie znałem – wyzna Jan Chrzciciel widząc idącego ku niemu Jezusa – ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi. Adwent to czas oczekiwania. To czas wypatrywania. To rozpoczęta obecność. To zapowiedź, że w przyjściu mocniejszego od Jana Chrzciciela, Bóg dokona swoistego sądu nad ludźmi. Na czym jednak tak naprawdę będzie polegał ów zapowiadany dziś przez Jana sąd? Polegał będzie na rozróżnieniu między tym, co człowiek może uczynić ze swej dobrej woli i nawet z jakąś pomocą Pana Boga, odpowiadając na takie czy inne wezwanie, na taki czy inny imperatyw moralny, a tym, co naprawdę może stać się w człowieku, kiedy – powodowany wiarą – pozwoli Bogu dokonywać w sobie Jego dzieła i w konsekwencji pozwoli się prowadzić do czynów wynikających z wiary. Do tego – jak usłyszeliśmy – potrzebny jest chrzest Duchem Świętym i ogniem. Potrzebne jest przyjście Mocniejszego, Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie. Potrzebny dar Ducha Świętego, który będzie uzdalniał człowieka do dzieł na miarę wiary w Boga i oczywiście na miarę przyzwolenia przez człowieka, aby moc Boga stała się w nim aktywna i skuteczna. A właśnie wiara w Boga – jak przypomniał nam ostatnio podczas swej pielgrzymki do Grecji papież Franciszek – wymaga współczucia i miłosierdzia – nie zapominajmy o tym stylu Boga: bliskość, współczucie i czułość. Wiara zachęca do gościnności – tłumaczył dalej papież – do tej filoksenii, która przenikała kulturę klasyczną, a znalazła swój ostateczny wyraz w Jezusie, szczególnie w przypowieści o dobrym Samarytaninie i w słowach 25 rozdziału Ewangelii św. Mateusza. To nie jest ideologia religijna – podkreśla z całą mocą papież – to są nasze konkretne korzenie chrześcijańskie. Jezus uroczyście potwierdza, że jest obecny w przybyszu, w uchodźcy, w tym, który jest nagi i głodny. A program chrześcijański polega na tym, aby być tam, gdzie Jezus.

Moi Kochani!

Odpowiedzią Jana Chrzciciela na pytanie tłumu było – jak przed chwilą usłyszeliśmy – wezwanie do podzielanie się dobrami pierwszej potrzeby. Masz dwie suknie, daj jedną temu, który nie ma. Masz żywność, podziel się nią z potrzebującymi. To wezwanie kierowane jest do wszystkich i zobowiązuje każdego. Nie jest motywowane jedynie tym, że mamy czym się dzielić, ale przede wszystkim tym, że wokół nas są ci, którzy nie mają tego, co konieczne do życia. Są pośród nas i trzeba im pomóc. To prawda – jak mówił podczas swej pamiętnej pierwszej wizyty na Lampedusie papież Franciszek – że kultura dobrobytu, która prowadzi do myślenia o sobie samych sprawia, że często stajemy się nieczuli na wołanie innych, że żyjemy w mydlanych bańkach, które są piękne, ale są niczym, są iluzją płycizny, tymczasowości, która prowadzi do obojętności w stosunku do innych, co więcej prowadzi do globalizacji obojętności. Przyzwyczailiśmy się do cierpienia innych – przestrzegał nas wówczas papież – nie dotyczy nas, nie interesuje, to nie nasza sprawa. Gorzej jeszcze, gdy to przyzwyczajenie do cierpienia innych, przyzwyczajenie do przekazywanych nam w mediach obrazów ich cierpienia, zaczyna przemieniać się w strach i lęk o nas samych, zaczyna owocować w życiu społecznym rozpowszechniającym się tak szybko myśleniem, że wystarczy się zabezpieczyć, obronić przed najsłabszymi, którzy pukają do naszych drzwi. Przyszłość jednak – mówił nam papież odwiedzając ostatnio Ośrodek Przyjęcia i Identyfikacji Uchodźców na greckiej wyspie Lesbos – jeszcze bardziej nas zetknie ze sobą. Nie uciekniemy od siebie. Nie znikniemy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Trzeba nam naprawdę otrząsnąć się z tego indywidualizmu, który wyklucza, który paraliżuje, który rodzi w nas strach i obojętność, który obraca się wokół naszego własnego Dzisiejsza liturgia słowami świętego Jana powtarza nam – mówił kiedyś w swym rozważaniu na Anioł Pański papież Franciszek – że trzeba się nawracać, należy zmienić kierunek marszu i podjąć drogę sprawiedliwości, solidarności i wstrzemięźliwości: są to niezbędne wartości egzystencji w pełni ludzkiej i autentycznie chrześcijańskiej. Nawracajcie się! To synteza przesłania Jana Chrzciciela.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

W tej Eucharystii, którą sprawujemy dziś w łódzkiej archikatedrze, szczególnie modlimy się za całą społeczność włoskiej wyspy Lampedusa wraz z jej burmistrzem Salvatore Martello. Są oni tegorocznymi laureatami Nagrody Orła Jana Karskiego. Są jednak dziś, tutaj, w Polsce wobec kryzysu, który w tych miesiącach przeżywamy na naszej wschodniej granicy, wezwaniem dla nas. Są wezwaniem do rachunku sumienia. Są wezwaniem do zastanowienia, do poczucia bólu wobec tego wszystkiego, czego doświadczają będący wciąż w tak trudnej sytuacji, zwabieni przez białoruskiego dyktatora, ludzie. Za papieżem Franciszkiem chciałbym powtórzyć, że i my musimy rozumieć lęki i niepewności, trudności i niebezpieczeństwa. Rozumieć, że istnieje poczucie znużenia i frustracji, spotęgowane przez kryzys gospodarczy i pandemiczny. Ale poprzez wznoszenie barier – jak tłumaczy nam po raz kolejny papież – nie można rozwiązać problemów i udoskonalić współistnienia, lecz tylko przez połączenie sił w trosce o innych, zgodnie – jak wskazuje papież – z rzeczywistymi możliwościami każdej osoby i zgodnie z prawem, zawsze jednak stawiając na pierwszym miejscu niepodważalną wartość życia każdego mężczyzny i każdej kobiety, każdej osoby. Naprawdę inaczej być nie może. Ludzie Lampedusy dawali i wciąż dają przykład, że ratując dziś uchodzących od głodu, prześladowania i bezpośredniego zagrożenia życia, upominają się o życie każdego mężczyzny i każdej kobiety, każdej osoby. Tłumacząc w jednym z wywiadów powód, dla którego swoją pierwszą apostolską podróż papież Franciszek odbył właśnie na włoską Lampedusę, sam powiedział: czułem obecność Pana, który wskazał mi drogę: musisz tam pójść, posłuchać i wczuć się w skargi tych barci. Jestem tu, aby zobaczyć wasze twarze, aby spojrzeć wam w oczy – mówił papież również ostatnio na Lesobos. Chcemy i my, dziś modląc się tutaj wraz z wami, spojrzeć w wasze twarze i oczy. Chcemy wyczytać z nich nadzieję i odnaleźć nadzieję, że w tych oczach doświadczonych strachem i oczekiwaniem, zabłyśnie nadzieja, że ukaże się jasny promień światła, i że skruszy on w nas opór, obojętność, paraliż strachu, beznadzieję i pomoże poszerzyć nasze spojrzenie, usłyszeć wołanie i dać na nie konkretną odpowiedź. Ten, który chrzci Duchem Świętym i ogniem jest z nami. On stał się człowiekiem. W Nim trzeba nam rozpoznać oblicza naszych sióstr i braci. Z Nim doświadczyć tej prawdy, że wszyscy – jak nam nieustannie przypomina papież Franciszek – należymy do tego samego kruchego rodzaju ludzkiego, wszyscy za siebie nawzajem odpowiedzialni, wszyscy w tej samej łodzi, wszyscy doświadczający Jego zbawczej obecności. Oto Bóg jest naszym zbawieniem, Jemu zaufam i bać się nie będę.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter