Msza św. z nieszporami na rozpoczęcie Adwentu, 27.11.2021 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z nieszporami adwentowymi celebrowanej na rozpoczęcie Adwentu 2021, 27 listopada 2021, katedra gnieźnieńska.
Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Rozpoczęliśmy Adwent. Zapaliliśmy dziś pierwszą świecę adwentową. Ten czas oczekiwania na Boże Narodzenie, wciąż kryje w sobie jakiś czar i urok. Dla jednych łączy się on z odprawianymi w tych dniach, i to w scenerii wygaszonych świateł w kościele Rorat, gdzie płomień wnoszonej świecy i przyniesionych przez nas do kościoła światełek czy lampionów, rozprasza mrok i ciemność. Zapowiada bowiem przyjście Tego, który jest światłem świata. Dla drugich ten adwentowy czas wiązać się będzie z bardziej intensywną modlitwą, także modlitwą Liturgią Godzin, aby właśnie w ten sposób, przez czuwanie i modlitwę, kierować nasze myśli i serca do Jezusa, który wkrótce nadejdzie. Dla jeszcze innych adwentowe oczekiwanie oznacza po raz kolejny okazją do spojrzenia poza siebie, poza własne sprawy, aby otworzyć się na potrzeby naszych sióstr i braci, na biednych czy bezdomnych, aby dzieląc się tym, co mamy, przyjść im konkretnie z pomocą. W Adwencie jednak – jak nam wskazywał kiedyś papież Franciszek – żyjemy nie tylko w oczekiwaniu na Boże Narodzenie. Bo choć to prawda, że te cztery tygodnie poprzedzają Święta Narodzenia Pańskiego, to jednak właśnie w tych adwentowych dniach jesteśmy również zachęcani – jak nam przypomina papież Franciszek – do rozbudzenia oczekiwania na powrót Chrystusa w chwale – kiedy przyjdzie na końcu czasów – i przygotowania na ostateczne spotkanie z Nim poprzez konsekwentne i odważne decyzje. W minioną środę, pozdrawiając podczas audiencji generalnej Polaków, papież jeszcze raz nam powiedział, że choć Adwent przygotowuje nas do celebrowania tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, to jednocześnie zawsze nam mówi, że życie ludzkie jest ciągłym oczekiwaniem. Nasze życie staje się piękne i szczęśliwe, gdy czekamy na kogoś ważnego i drogiego dla nas. Niech więc i ten Adwent – życzył nam papież Franciszek – pomoże nam przekształcić nadzieję w pewność, że Ten, na którego czekamy, kocha nas i nigdy nas nie opuszcza.
Drodzy Siostry i Bracia!
Słuchając dzisiejszej Ewangelii być może nie będzie nam jednak łatwo przyjąć, a w konsekwencji – jak nam życzył papież Franciszek – przekształcać naszą nadzieję w pewność, że Ten, na którego czekamy, kocha nas i nigdy nas nie opuszcza. On sam zapowiada przecież dziś swoim uczniom – słyszeliśmy – czasy wstrząsu, lęku i cierpienia. Mówi o nadchodzącej bolesnej rzeczywistości. Wskazuje, że trudne doświadczenia są częścią ludzkiego życia. To one budzą strach i przerażenie. Burzą to, co do tej pory było solidnym fundamentem. Odsłaniają naszą bezradność. Słyszymy jednak, że wobec tego wszystkiego, co sam uczniom zapowiada, Jezus Chrystus wypowiada dość osobliwe słowo. Nie dołącza bowiem do chóru proroków zwiastujących nieszczęście. Nie usprawiedliwia też tego, co się dzieje jakąś wyższą koniecznością. Nie bagatelizuje i nie relatywizuje powagi sytuacji. Nie łudzi, że wszystko zawsze po ludzku musi skończyć się dobrze. Nie zrzuca winy na ślepy los dziejów. W Jego ustach zapowiadana historia nie zmierza ku końcowi, który oznaczałby anulowanie wszystkiego. Nie podąża ku chaosowi ani w kierunku unicestwienia i śmierci. Wydarzenia prowadzą na spotkanie. Mówi o Synu Człowieczym, nadchodzącym z mocą i wielką chwałą. On nas rzeczywiście nie opuszcza. W tym, co się wydarza, jest przecież obecny. Bóg w Jezusie Chrystusie wychodzi nam na spotkanie i wkracza w naszą historię. Nikt inny, tylko my – jak powie papież Franciszek – mamy bowiem tę łaskę, by mieć Boga tak blisko siebie. Adwent, owszem, oznacza przyjście, ale także obecność. To czas obecności. To czas, aby Bożej obecności doświadczyć. Niestety, może stać się również i w tym rozpoczynającym się czasie, że tej obecności nie zauważymy, że się z Bogiem miniemy. A będzie tak wtedy, gdy będziemy przeżywać Adwent rutynowo, a więc jako coś, co każdego roku przed świętami po prostu przychodzi, co jest zapisane i wyznaczone nam w liturgicznym kalendarzu. Będzie tak wtedy, gdy zaaferowani tylko naszymi własnymi sprawami damy się temu całkowicie pochłonąć i utkniemy w gorączkowym rytmie przygotowań tych przedświątecznych dni. Będzie i tak wtedy, gdy to wszystko, co się dziś dzieje, niepokój i sączący się do naszej duszy strach przed drugimi, panująca pandemia czy ludzkie cierpienia, staną się dla nas potrzaskiem, o którym mówi dziś Jezus. Nabierzcie ducha i podnieście głowy. Nasz Bóg jest Bogiem, których przychodzi. Nie zapominajcie o tym – woła papież Franciszek – Bóg jest Bogiem, który przychodzi, który nieustannie przychodzi (…) Pan nigdy nie zawodzi. Być może każe nam poczekać kilka chwil w ciemności, aby dojrzała nasza nadzieja, ale nigdy nas nie zawiedzie. On jest z nami! On jest naszą nadzieją! On jest! On jest nam wierny!
Umiłowani Siostry i Bracia! Uważajcie na siebie! Czuwajcie więc i módlcie się!
Oto Jezusowa podpowiedź na tegoroczny Adwent. Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe. Wszystko, co powoduje, że czujemy się tak bardzo ociężali, powie kiedyś papież Franciszek, że to zawsze owoc jakiegoś kręcenia się wokół samych siebie, zamknięcia we własnym życiu, z jego radościami, problemami i bólami, ale zawsze jest to obracanie wokół siebie. A to męczy, to nudzi, to zamyka na nadzieję. Dlatego trzeba czuwać. Czuwajcie nad życiem waszym! Ktoś ten obowiązek czy – jak mówi – umiejętność czuwania tłumaczy wskazując, że taki właśnie sposób bycia w świecie charakteryzuje życie człowieka, który wie, że ten świat nie jest wszystkim, który pozostaje otwarty, tego, kto nie wypełnia swoje życia, kto stale pozostawia w sobie wolną przestrzeń, aby mógł się zadziwić i przyjmować. Kardynał Ratzinger, dzisiejszy papież senior Benedykt XVI w jednym ze swoich adwentowych kazań porównał taką postawę do postawy więźnia, którego ratują przyjaciele. To trochę tak jak z więźniem – tłumaczył – którego przetrzymują wrogie siły i pewnego dnia słyszy, że docierają jego przyjaciele, aby go uratować, że są już coraz bliżej i że za chwilę odniosą zwycięstwo. To, co jego tyranów napawa przerażeniem, mianowicie to, że zbliża się ich zagłada, dla niego oznacza nadzieję na uratowanie i wybawienie. Trzeba też się modlić. Mamy modlić się – powie papież Franciszek – kierując nasze myśli serca do Jezusa, który wkrótce nadejdzie. Jest to sposób na otrzymanie od Pana siły, aby stanąć pośród tego, co się dzieje, wiedząc, że nie jesteśmy sami. Nie chodzi, by się schować w jakimś kącie prywatnego szczęścia, ale by w modlitwie odnaleźć obecność, która nas prowadzi.
Moi Drodzy!
Uczestniczymy w Eucharystii. To tutaj prawdziwie i rzeczywiście, pod sakramentalnymi znakami chleba i wina, przychodzi Syn Człowieczy. Przychodzi, by udzielić nam obiecanych darów, których czuwając z ufnością oczekujemy. Chcemy czuwać i uważać, by nasze serca nie były ociężałe, także w czasie przeżywania każdej Mszy świętej. Dzięki słowom Jezusa i dzięki Jego łasce udzielanej w Komunii świętej każda i każdy z nas może z radością zawołać: Wstanę i podniosę głowę, ponieważ zbliża się moje odkupienie. Wiemy dobrze, że tego doświadczenia łaski nie możemy zachować tylko dla siebie. Słowa, które słyszymy na końcu każdej Mszy świętej: Idźcie w pokoju Chrystusa, są wezwaniem i posłaniem. W nowym roku duszpasterskim, który przeżywamy pod hasłem: Posłani w pokoju Chrystusa, chcemy sobie o tym jeszcze raz przypominać. Eucharystia musi mieć bowiem przedłużenie w naszym życiu! Wychodzimy z kościoła, aby „iść w pokoju” niosąc Boże błogosławieństwo w codzienne działania, do naszych domów, w miejsca pracy, cierpienia i odpoczynku. Udział w Eucharystii zobowiązuje do pomocy innym, a zwłaszcza ubogim ucząc nas przechodzenia od ciała Chrystusa do ciała braci, gdzie oczekuje, że Go rozpoznamy, będziemy Jemu usługiwali, oddawali cześć i miłowali. Udział w Eucharystii nas do tego zobowiązuje. Prośmy, aby Bóg dziś nas rozpoczynających Adwent obdarzył pokojem, by obdarzał pokojem nasze wspólnoty, naszą Ojczyznę, wszystkie miejsca, gdzie panuje niepokój i niepewność. Prośmy, byśmy przyjmując Chrystusowy pokój, potrafili go zanosić innym, szczególnie chorym i cierpiącym, tym, którzy nie mogą zatroszczyć się sami o siebie, tym, którzy uciekają przed wojną, niesprawiedliwością i wykorzystaniem, tym, którzy cierpiąc, wołają o naszą solidarność i konkretną braterską pomoc. Niebiosa, rosę spuście nam z góry, Sprawiedliwego wylejcie, chmury. O, spojrzyj, spojrzyj na lud Twój znękany i ześlij Tego, co ma być zesłany.