Msza św. z kapelanami szpitalnymi, 16.10.2019 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej podczas rekolekcji i spotkania formacyjno-szkoleniowego kapłanów pełniących posługę kapelanów szpitalnych, 16 października 2019, kościół pw. Wniebowzięcia NMP (franciszkanów) w Gnieźnie. 

Drodzy Bracia Kapłani,
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Komentując dzisiejszy fragment Łukaszowej Ewangelii, który wysłuchaliśmy, papież Franciszek we właściwy sobie sposób zauważa, że Jezus potępia tutaj taką „farbowaną duchowość” polegającą na udawaniu dobra i piękna, gdy prawda wygląda w rzeczywistości zupełnie inaczej. Swoistym papierkiem lakmusowym jest sprawiedliwość i miłość. Czy nasze życie – pyta wiec w tym kontekście papież – to farbowane chrześcijaństwo na pokaz, czy też życie chrześcijańskie, w którym wiara przejawia się w miłości bliźniego? Można bowiem wykonywać nawet szereg pobożnych gestów, ale sercem swym być od tego wszystkiego tak bardzo daleko. Można się tak mocno uczepić jedynie jakiś zewnętrznych pozorów i racji, a więc tego wszystkiego, co jest miłe i wygodne dla oka innych, a zagubić istotę i treść tego wszystkiego, co nasza postawa i nasze życie powinno i może wyrażać. Można domagać się słusznego szacunku i respektu od drugich, samemu jednak nie szanując i nie respektując drugiego człowieka, po prostu się z nim zwyczajnie nie licząc. I można, owszem, nakładać również na plecy innych rozmaite ciężary, a samemu nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykać. A zatem można z pewnością tak się właśnie w życiu urządzić. I nie chodzi tu tylko, tak sądzę, o ludzi jednoznacznie cynicznych czy obojętnych, nie tylko o tych wyrachowanych i wprost złych, ale o pokusy każdej ludzkiej duszy, naszej duszy, która nie tyle poszukuje szczerości i wewnętrznej uczciwości naszych zamiarów czy intencji, ale czyni wszystko, by w oczach innych być po prostu w porządku, by dobrze wypaść i nie narazić się na żadną, nawet najmniejszą, uwagę czy krytykę. Ta bowiem zaboli i zmusi do refleksji, do spojrzenia w głąb siebie, do nawrócenia, do uznania siebie za potrzebującego miłosierdzia. Ale jedynie ta też człowieka ostatecznie prawdziwie wyzwala, i nie tylko z błędnego, a przez to jakże zgubnego wciąż dobrego samopoczucia, ale i z meandrów zaplątania się w to, co jest chciwością i pożądliwością ludzkiego serca, co jest nadal jedynie przewrotnym szukaniem samego siebie, swej wygody i własnego komfortu.

Umiłowani!

Papież Franciszek, idąc dalej za swymi krótkimi rozważaniami czynionymi właśnie na kanwie dzisiejszej Ewangelii, zauważa, że owszem, ważna jest wiara. Stawia jednak pytanie: jaka wiara? I odpowiada, że tylko ta, która działa miłością. I to właśnie Jezus powiedział faryzeuszom. Wiara działająca miłością. Wiara, która przejawia się w miłości bliźniego. Ona jest sprawdzianem tego, o co nam ostatecznie tak naprawdę chodzi, czy jedynie wciąż o nas samych, czy rzeczywiście o innych. Ona też stawia nam pytania o prawdziwy sens naszego zaangażowania, naszych ludzkich zmagań czynionych nie jedynie na pokaz i dla poklasku, ale z rzeczywistej troski i miłości do drugich. Ona również domaga się wciąż ponawianej odważnej odpowiedzi i cierpliwego oczyszczania naszych motywacji, aby nasze działania – jak to trafnie zauważył jeszcze w innym miejscu papież Franciszek – nie zostały przedestylowane i w ostatecznym rachunku nie stały się jakąś ideologią. A ideologia – tłumaczył jeszcze – wiemy to aż nadto dobrze, nie jest porywająca. W ideologiach nie ma bowiem Jezusa, Jego czułości, miłości, łagodności. Ideologie są zawsze sztywne, i dotyczy to ideologii każdego koloru. One tak naprawdę niewiele mają przecież wspólnego z ludzkim życiem, zwłaszcza z tym, które naznaczone jest cierpieniem, słabością, chorobą czy niepełnosprawnością. W jakimś bowiem sensie żyją na marginesie, żyją tylko z samych siebie i jedynie tak naprawdę dla siebie, zaspakajając przy tym próżne ludzkie ambicje i hodując przeróżne ludzkie kompleksy. Wiara, która działa miłością naprawdę wyzwala. Wiara, która przejawia się – jak mówił papież Franciszek – w miłości bliźniego, naprawdę zachowuje. Ocala też i tego, nad którym się z miłością pochylamy i o którego pragniemy się przecież zatroszczyć. I ona ostatecznie też sprawia, że również w tej medycznej trosce o człowieka, w trosce o jego życie i zdrowie, znajdzie – jak apelował kiedyś do katolickich lekarzy papież Franciszek – centralne miejsce znaczenie chorego jako osoby i jego godności z niezbywalnymi prawami, w pierwszym rzędzie, prawem do życia. Trzeba więc – podkreślał w tym kontekście papież – przeciwstawić się tendencji, która deprecjonuje chorego człowieka, traktując go jedynie jako maszynę do naprawy, bez poszanowania zasad moralnych i wyzyskuje najsłabszych, odrzucając wszystko, co nie odpowiada ideologii wydajności i zysku. Wasza posługa powinna to również uświadamiać.

Drodzy Bracia Kapelani!

Bardzo się cieszę, że na te dni refleksji i rekolekcji wybraliście Gniezno. Cieszę się, że w swej posłudze zawsze stawiacie w centrum człowieka chorego. O nim myślicie i do niego idziecie z posługą samego Jezusa Chrystusa. Niesiecie mu Chrystusa. Niesiecie mu nadzieję i duchowe wsparcie. Jakże ważne jest więc najpierw, by dobrze poznać i właściwie odczytywać prawdziwie potrzeby duchowe naszych chorych. Wiara, która działa miłością pozwoli wam się do niech wewnętrznie zbliżyć i nie tylko je zauważyć i poprawnie odczytać, ale adekwatnie do ich wagi próbować je podjąć i zaspokoić. To prawda, jak zauważył kiedyś sam papież Franciszek, że i wy, będąc w codziennym kontakcie z chorymi, a także z personelem medycznym, lekarzami i pielęgniarkami oraz członkami rodzin ludzi chorych, stajecie się w szpitalach czy w placówkach leczniczych, a także w domach pomocy społecznej swoistym węzłem tysięcy relacji, które wymagają poświęcenie uwagi, kompetencji i wsparcia. I właśnie – jak mówił papież – w tym połączeniu wiary i ludzkich umiejętności, w połączeniu ich z waszą kapłańską i ludzką wrażliwością wyrażać się naprawdę będzie w pełni wartość i cenny charakter waszej pracy i posługi. Będąc z chorymi i pośród chorych, mając oczy i serca otwarte na ich duchowe pragnienia, często nawet nie wypowiedziane, na pragnienie spotkania z Jezusem, musicie umieć dostrzegać, że właśnie wasza kapłańska posługa jest – powiem jeszcze raz słowami papieża Franciszka – istotnym czynnikiem sensu i pogody życia, tym pilniej potrzebnym właśnie w tej sytuacji słabości spowodowanej chorobą. W waszej kapelańskiej posłudze naśladujecie więc samego Jezusa, który – jak nam wielokrotnie przypominał w swoich różnych wypowiedziach papież Franciszek –  w czasie całej swojej posługi był blisko chorych, podchodził do niech z czułością i wielu uzdrowił. Wszystkie zaś dokonane przez Niego uzdrowienia zawsze przecież niejako przekraczały granicę ludzkiej cielesności, sięgając w ten sposób do ludzkiego serca, do ludzkiego wnętrza, do ludzkiej duszy, ostatecznie do tego, co niewidoczne dla oczu, dając przy tym jasny dowód, że Jezusowi chodziło zawsze o całego człowieka, a nie tylko o jego ludzkie ciało. Jezusowa posługa przynosiła przecież zawsze nie tylko pociechę czy uzdrowienie, ale nade wszystko zbawienie. To jest perspektywa, w którą wprowadza was Jezus. Z jednej strony wciąż uczy tych naprawdę prostych, ale jakże ważnych gestów, okazywania uwagi i konkretnego zatrzymania się przy człowieku chorym i potrzebującym pomocy. I wy, Drodzy Bracia, jak mówił papież Franciszek, nie zapominajcie więc o lekarstwie czułości – jest tak bardzo ważne. Pogłaskanie, uśmiech – dodawał jeszcze papież – mają naprawdę wielkie znaczenie dla człowieka chorego. To jest prosty gest, ale podnosi na duchu, daje poczucie, że ktoś mu towarzyszy, czuje on, że bliskie jest wyzdrowienie, czuje się osobą, a nie numerkiem. Nie zapominajcie o tym (…) Czułość przechodzi z serca do rąk, przechodzi przez „dotykanie” ran z pełnym szacunkiem i miłością. Z drugiej zaś strony, bądźcie pewni, że spotykając Chrystusa, właśnie przez waszą kapłańską posługę, zbliżając się do Niego, ludzie chorzy i cierpiący, stają się uczestnikami ofiarowanego im w Jego imię zbawienia. Współcierpiąc właśnie z Nim, od Niego doznają pociechy i doświadczają Jego wybawiającej obecności. Mówił kiedyś papież Franciszek, że pełniąc swoją kapłańską posługę wobec chorych i cierpiących i Wy, Drodzy Bracia, wciąż musicie pamiętać,  w jaki sposób Jezus dotknął trędowatego – nie z roztargnieniem, obojętnością czy niechęcią, ale z uwagą i czułością, co sprawiło, że poczuł się on, iż jest szanowany i że ktoś się o niego prawdziwie zatroszczył.

Drodzy Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie!

Droga, którą w tych gnieźnieńskich dniach waszego szkolenia i rekolekcji przemierzacie, przywiodła was dziś, w dzień świętej Jadwigi Śląskiej, w pamiętny wieczór wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, tutaj, przed Oblicze Matki Bożej Pocieszenia, Pani Gniezna. Pragniemy Jej więc zawierzyć wasze posługiwanie, posługiwanie kapłańskie ludziom chorym, starszym i cierpiącym. Prosimy, aby Ona wstawiała się za nami wszystkimi. Prosimy, aby Ona uprosiła nam miłość i czułość wobec ludzi chorych i cierpiących. Prosimy, by wyjednała nam wiarę, że – jak przypominał nam święty Jan Paweł II – Boski Odkupiciel pragnie dotrzeć do serca każdego cierpiącego człowieka poprzez serce swojej Najświętszej Matki, pierwszej i najdoskonalszej wśród wszystkich odkupionych. Pani Gniezna, wstawiaj się więc za nami wszystkimi i spraw, aby nasze posługiwanie rodziło w sercach naszych sióstr i braci Jezusa Chrystusa. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter