Msza św. rezurekcyjna, 1.04.2018 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. rezurekcyjnej sprawowanej w Niedzielę Wielkanocną w katedrze gnieźnieńskiej, 1 kwietnia 2018, Gniezno.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!
Przyszliśmy dziś razem o poranku, aby, jak Piotr i drugi uczeń, którego Jezus kochał, usłyszeć z ust Marii Magdaleny: zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono. I w nas budzi się zdziwienie. Szukamy Tego, który został ukrzyżowany. Szukamy Tego, który za nas oddał swoje życie na krzyżu, umarł i został złożony w grobie. W miejscu, gdzie Go ukrzyżowano – jak opisuje nam w swej Ewangelii święty Jan – był bowiem ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu. Inni Ewangeliści dopowiedzą, że został złożony w grobie wykutym w skale, a w wejściu do niego zatoczono duży kamień. Gdy Maria Magdalena przyszła wczesnym rankiem do grobu – jak słyszeliśmy w Ewangelii – zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Zobaczyła otwarty, ale i pusty zarazem grób, i bardzo się przestraszyła. Chciała, żeby Piotr i inni o tym się dowiedzieli. Ale co się stało? Co się wydarzyło? Dlaczego Go nie ma w grobie? Gdzie zatem jest? Czy naprawdę ktoś Go zabrał z grobu? Szli więc uczniowie do grobu Jezusa, a nawet, jak słyszmy, biegli, by zobaczyć, co się stało. Szli z sercem pełnym smutku, doświadczonym potwornością Jego męki i śmierci. Szli pełni bólu, który tym bardziej im doskwierał, im bardziej przypominał, że się Go po prostu zaparli, że się Go wyparli, że Go opuścili i wszyscy uciekli. Zostawili Go samego. Nie mieli odwagi nawet Go pochować. Zrobił to za nich ktoś inny. Ale jednak szli, a nawet biegli. Chcieli zobaczyć, co się teraz stało. A może gdzieś jeszcze na dnie ich serc, może gdzieś jeszcze w ich pamięci, powracało to, co mówił im w drodze do Jerozolimy. Owszem, to prawda, że wówczas – jak pisał o nich święty Łukasz – nic z tego nie rozumieli. Rzecz ta była zakryta przed nimi i nie pojmowali tego, o czym była mowa. Jezus jednak mówił im wówczas, że zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wszystko się już spełniło. Został zdradzony i wydany. Został wyszydzony i ubiczowany. Został zabity i umarł na krzyżu jak jakiś przestępca. Został stracony, nie żyje, a ze śmierci się przecież nie powraca. Nie wychodzi się z grobu, chyba, że nas ktoś z niego wyciągnie, że nas zabierze. Czy jednak, gdzieś na dnie ich serc, w sercu Piotra i Jana, a potem innych uczniów, nie kołatało się to, co kiedyś od Niego przecież sami już słyszeli: gdy zmartwychwstanę, wyprzedzę was do Galilei. Pamiętali, że wówczas, gdy to im mówił, oni zastanawiali się między sobą, co znaczy powstać z martwych. I widzimy, że właśnie dziś, że właśnie w tej chwili, gdy weszli do grobu, gdzie był pochowany, gdy ujrzeli płótna, w które był zawinięty i chustę, która była na Jego głowie, gdy – jak zapisał Jan – weszli do wnętrza, otworzyły się ich oczy: ujrzeli i uwierzyli. Przetoczyło się przez serce uczniów jakby echo słów, które o świecie pierwszego dnia tygodnia, wczesnym rankiem, gdy słońca wzeszło, usłyszały – jak czytaliśmy tej nocy w Ewangelii świętego Marka – kobiety, które przyszły do grobu: Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Tak, Jezus powstał, nie ma Go tu! On zmartwychwstał! Teraz mogą i oni wołać słowami wielkanocnej sekwencji: wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy, o Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy!
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
W Środę Popielcową papież Franciszek zachęcając nas, byśmy rozpalili wierzące serca tak, by biły one na nowo zgodnie z rytmem serca Jezusa, całość swej zachęty zawarł wówczas w trzech krótkich słowach: zatrzymaj się, spójrz i powróć. Weźmy więc i my teraz te właśnie papieskie słowa i spróbujmy pójść za nimi, aby nasze serca rozjaśniła tajemnica zmartwychwstania. A zatem: zatrzymaj się, Pan zmartwychwstał! W biegu życia, w szamotaninie tylu ludzkich spraw, w naszych sukcesach i porażkach, w naszych nadziejach i lękach, w naszych oczekiwaniach i w snutych planach na przyszłość: zatrzymaj się, Pan zmartwychwstał! Nie daj się ogarnąć i pochłonąć rozdrażnieniu czy bezsensownej bieganinie wypełniającej goryczą i lękiem serce, że nigdy nic nie osiągniemy, że przecież wszystko tak szybko ucieka, że nie zdążymy z tego życia wystarczająco dużo wycisnąć dla siebie, że stracimy, że przegramy, że nam umknie, że przecież nie wyjdziemy na swoje. Z Piotrem i Janem zatrzymaj się przy grobie Jezusa. I spójrz, ale uważnie, bardzo uważnie! Spójrz w górę, jakbyś chciał zobaczyć więcej niż to, co pozwalają ci dostrzec jedynie Twoje oczy! Podnieś swój wzrok znad trudnych spraw, znad tego wszystkiego, co Cię tak niepokoi, czego się tak boisz, co nie pozwala ci żyć w wolności, którą daje wiara w zmartwychwstanie. Spójrz też w głąb, do środka – jak spojrzeli oni, jak nachylił się nad grobem Jan, by jedynie rzucić okiem do jego wnętrza, a potem i On za Piotrem wszedł do środka – patrz dalej, dokładniej, obserwuj z większą uwagą, jakbyś chciał wniknąć w to, co się wydarzyło, co miało tu miejsce, co się przed chwilą stało. Nie zatrzymuj się jednak, nie skupiaj już uwagi na takim czy innym ciężkim kamieniu w Twoim życiu, na tym iście grobowym kamieniu, który może i ciebie jeszcze przed chwilą martwił i zajmował, i nie pozwolił się cieszyć, że jest zmartwychwstanie. Patrz na Zmartwychwstałego! On powstał, nie ma Go tu! Słuchaj więc jeszcze raz świadectwa Piotra o Jezusie z Nazaretu. Ale słuchaj uważnie, słuchaj do końca, że Go zabili, zawiesiwszy na drzewie, i że Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia, i pozwolił ukazać się nie całemu ludowi, ale nam wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzy z Nim jedliśmy i piliśmy po Jego zmartwychwstaniu. Ale popatrz teraz również i do przodu. Spójrz przed siebie, dalej, jeszcze dalej, odważnie i bez lęku, bo przecież jeśli teraz i my – jak pisał Kolosanom Apostoł Paweł – z Jezusem powstaliśmy z martwych, szukajmy tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadając po prawicy Boga. Dążymy do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Dążmy odważnie i z wiarą, że jeśli On zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy i żyć będziemy z Bogiem na wieki. Dążmy pewni, że żadna śmierć i nad nami nie ma już władzy, że jest życie, i nie dopiero jakieś życie po życiu, ale jest już teraz życie, to życie, nasz życie, który nie skończy się na cmentarzu czy w krypcie tej katedry przywalone nagrobną płytą. W Nim i z Nim, Zmartwychwstałym, jest bowiem dla nas życie i nasze zmartwychwstanie, teraz i na całą wieczność. I jeszcze to jedno słowo: powróć: Jezus zmartwychwstał! To nie jest żaden wymysł – mówił w swej ubiegłorocznej wielkanocnej homilii papież Franciszek – zmartwychwstanie Chrystusa nie jest świętem pełnym kwiatów. To jest piękne, ale nie jest tym, lecz czymś więcej: jest tajemnicą odrzuconego kamienia, który staje się fundamentem naszej egzystencji. Odrzucony, staje się źródłem życia. Zmartwychwstanie nie jest szczęśliwym happy endem. Nie kończy się stwierdzeniem, że teraz odtąd wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Wiemy, żeś zmartwychwstał! Tak, to jest – jak przypomniał nam papież Benedykt XVI – główny element naszego wyznania wiary, to jest okrzyk zwycięstwa, który nas wszystkich dziś jednoczy. Ale jest to również wyzwanie, zadanie, prawdą, którą trzeba nam konkretnie, dzień po dniu, żyć: żyć jako ludzie zmartwychwstania.
Siostry i Bracia!
Okrzyk zwycięstwa, że On zmartwychwstał, przynosi nadzieję i rodzi nadzieję. Domaga się też od nas wszystkich, byśmy byli dla innych zwiastunami nadziei. Rzeczywiście – wskazywał w swych katechezach o nadziei papież Franciszek – chrześcijanin nie jest prorokiem nieszczęścia. Jesteśmy misjonarzami nadziei. Jakże wspaniale pomyśleć – tłumaczył papież Franciszek – że jesteśmy głosicielami zmartwychwstania Jezusa nie tylko słowami, ale poprzez czyny i świadectwo życia. Jezus nie chce, aby Jego uczniowie powtarzali jedynie formuły wyuczone na pamięć. Chce świadków: ludzi, którzy szerzą nadzieję, poprzez swój sposób akceptowania, uśmiechania się, kochania. Zwłaszcza kochania: ponieważ moc zmartwychwstania czyni chrześcijan zdolnymi do miłości, nawet wtedy, gdy miłość zdaje się tracić swe racje. Moc zmartwychwstania czyni nas zdolnymi również do głoszenia życia, do obrony życia i do służby życiu. Dlatego za papieżem Franciszkiem pragnę dziś powtórzyć, że każde rodzące się dziecko jest obietnicą życia, po raz kolejny okazującego się silniejszym od śmierci. I moc zmartwychwstania sprawia także, że nasze wspólnoty rodzinne, kościelne, a także społeczne mogą być miejsca budzącymi nadzieję. Jeśli nie zamkniemy się w ufortyfikowanych twierdzach, jeśli z ufnością otworzymy nasze umysły i serca wobec drugich, zwłaszcza ludzi potrzebujących pomocy i wsparcia, zdolni będziemy ofiarować Słowo życia i świadectwo miłości Boga, miłości wiernej aż do końca. Historia spotkania z pustym grobem Jezusa ma w Ewangeliach swój dalszy ciąg. Jeszcze w tym samym dniu Maria Magdalena spotka Zmartwychwstałego. Piotr rozpozna Go nad jeziorem, gdzie wróci, by łowić ryby. Jan wraz z pozostałymi apostołami ucieszy się Nim, gdy w ten wieczór, pierwszego dnia tygodnia, przyjdzie do nich, wciąż zalęknionych i siedzących za zatrzaśniętymi drzwiami Wieczernika. Sam Jezus, dając im wszystkim się rozpoznać, będzie ich umacniał i czynił zdolnymi, by żyć nowością tej sytuacji. Nie tylko więc pojmą już co znaczy powstać z martwych, ale odnajdą w Nim swoje zmartwychwstanie i życie. Amen.