Msza św. na rozpoczęcie Adwentu, 26.11.2022

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z nieszporami na rozpoczęcie Adwentu 2022, 26 listopada 2022 katedra gnieźnieńska.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Adwent oznacza przyjście. Przypomina nam bowiem o przyjściu Boga w Jezusie Chrystusie na świat. Tak Bóg umiłował świat, że dał nam swego Syna Jednorodzonego. Głosimy więc przyjście Chrystusa – jak wskazuje nam w jednej ze swych katechez św. Cyryl Jerozolimski – i wyjaśnia, że w tym adwentowym głoszeniu przyjścia Chrystusa chodzi jednak nie tylko o to pierwsze, ale i o Jego drugie przyjście. Pierwsze bowiem – jak dobrze wiemy – wiąże się z Bożym Narodzeniem, z pamiątką narodzin Jezusa w ludzkim ciele, drugie zaś, gdy na końcu czasów Pan powróci w swej chwale, gdy przyjdzie – jak nas zapewnia Autor Dziejów Apostolskichtak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba. Przez cztery więc tygodnie Adwentu – objaśnia nam papież Franciszek – liturgia prowadzi nas do święta narodzin Jezusa, a zarazem przypomina nam, że On każdego dnia przychodzi do naszego życia i ponownie przyjdzie w chwale na końcu czasów. Pewność przyjścia Pana, w którą wierzymy, jest dla nas źródłem naszej ufności i nadziei. Wiąże się z oczekiwaniem i czuwaniem. Można powiedzieć – jak wskazywał kiedyś papież senior Benedykt XVI – że przecież człowiek żyje, dopóki czeka, dopóki w jego sercu żyje nadzieja. Oczekujemy więc przyjścia Pana z nadzieją, gdyż wiemy, że się nie zawiedziemy, że On nas nigdy przecież nie zawiedzie, że nasza nadzieja z Nim związana się spełni, i że On sam jest tego gwarantem. Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszystkie zawody – jak przypomina nam encyklika Spe salvi – może być bowiem tylko Bóg – Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje „aż do końca”. Taką nadzieję zapowiadała nam dziś już Księga proroka Izajasza. Przedstawiona w niej wizja proroka jest przecież – jak wyjaśniał nam kiedyś papież Franciszek – właśnie Bożą obietnicą i pobudza nas do wyjścia na spotkanie Chrystusa, który jest sensem i celem całej ludzkiej historii. To On sam jest prawdziwą świątynią Pana. I to właśnie teraz do Niego, jak kiedyś do góry świątyni Pańskiej – jak zapowiadał Izajasz – wszystkie narody popłyną i mnogie ludy pójdą. Adwent jest więc czasem sprzyjającym temu, żeby otworzyć się na przyjście Jezusa i aby – jak powtarzaliśmy dziś w refrenie psalmu responsoryjnego – wyjść Mu nas spotkanie. Idźmy z radością na spotkanie Pana!

Drodzy Siostry i Bracia!

Aby wyjść naprzeciw Temu, który do nas przychodzi, trzeba nam – jak wzywa nas dziś Apostoł Paweł – powstać ze snu. Ewangelista Mateusz zaś dopowie, że trzeba też po prostu czuwać, bo przecież nie wiemy, kiedy Pan przyjdzie. A powstać ze snu, to znaczy przebudzić się z jakiegoś odrętwienia, wybudzić się z naszej ospałości, bierności i wycofania, z rutyny i bezwiednego powtarzania tylko tego, co dobrze znamy, co już było, do czego się przyzwyczailiśmy, i co wciąż, już może nawet nieco mechanicznie, także w naszym życiu wiary tylko powtarzamy. Przebudzić się – jak podpowie nam jeszcze dalej papież Franciszek – z obojętności, z naszej próżności, z niezdolności do nawiązywania autentycznie ludzkich relacji, z niezdolności do dostrzeżenia, do zatroszczenia się o brata samotnego, opuszczonego lub chorego. Zbudzić się więc ze snu, który nas w tym czy tamtym już naprawdę mocno ogarnął, w czym nas dopadł. Zobaczyć, jak jest głęboki i przede wszystkim mieć dziś pragnienie, by się obudzić, by wyjść z niego. Na progu Adwentu Bóg słowami Apostoła Narodów daje nam naprawdę wyraźnie wskazanie: rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Obudzić się więc i wreszcie otworzyć oczy, to znaczy czuwać w tym życiu, czyli nie dać sobą zawładnąć, nie dać się tak całkowicie pochłonąć temu, czym żyjemy, ale – jak nam powie papież – mieć serce wolne i nastawione we właściwym kierunku, to znaczy usposobione do daru i służby. Ktoś czytając dzisiejszy fragment Mateuszowej Ewangelii słusznie więc zwrócił uwagę, że Pan Jezus przywołując – jak mówi nam Ewangelista – czas przed potopem, gdy jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły, nie chciał przecież wskazać swoim uczniom, że współcześni Noemu tak właśnie żyjąc, uczynili coś złego. W podobny sposób i dalej – i ci, co byli na polu i te, które były przy mieleniu żarna – nie zrobili i nie zrobiły przecież nic złego. Nie chodzi bowiem o to, że jedni robili coś złego, ani gorszego niż drudzy. Wydaje się więc, że Jezusowi chodzi tylko o to, że można tak się skupić na tym, co się aktualnie robi, czym się człowiek zajmuje, czym na co dzień żyje, o co się troszczy i zabiega – i tak wokół tego zbudować samemu sobie dosłownie całe swoje życie, że nie dostrzeże się już niczego więcej, że zredukuje się swoje życie ostatecznie niestety tylko do tego, co się je i pije. Chodzi więc o to, by to wszystko, co jest naszym normalnym życie, i czym przecież żyć będziemy na co dzień również w czasie tego Adwentu, ustawiać w innej perspektywie. Chodzi o to, by przeżywać normalne sprawy życia uważając je za miejsce, gdzie Pan przychodzi, gdzie się objawia, gdzie można Go spotkać. Pan przychodzi właśnie tam, objawia się nam w tym, co zwyczajne, w naszej normalności, w trudzie dnia powszedniego. Tak oto rozpoczyna się Adwent: okres, w którym nie powinniśmy robić nic więcej ponad to, co już robimy, ale też nic mniej. Nie możemy przecież przestać czynić tego, co konieczne dla życia, aby czekać na Pana, ale trzeba przeżywać właśnie te czynności jako miejsce Jego przyjścia, miejsce naszego z Nim spotkania.

Moi Drodzy!

Tak oto rozpoczyna się dziś Adwent. Zapalmy pierwszą święcę na adwentowym wieńcu czuwania. Podnosimy nasz wzrok ku Temu, który przychodzi. Czujność to także bycie wrażliwymi na drugich, czyli na siebie nawzajem. Czuwać to przecież oczekiwać Pana razem z naszymi braćmi i siostrami. Bo chcemy czekać na Niego razem we wspólnocie Chrystusowego Kościoła. Chcemy czuwać i czekać na Niego jako Kościół. Potrzebujemy siebie nawzajem. Potrzebujemy Chrystusowego Kościoła. Potrzebujemy Chrystusa i wspólnoty sióstr i braci, pośród których On sam jest i będzie z nami obecny. Jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Trzeba więc wierzyć w Kościół Chrystusowy. Trudna to dziś wiara. Dla wielu bardzo trudna. Może także dlatego, że do końca i na co dzień nie rozumiemy już we wszystkim, czym jest Kościół Chrystusowy, że tak naprawdę nie jest on przecież tylko nasz, lecz Chrystusa. Kościół – mówił podczas swej ostatniej pielgrzymki apostolskiej do Bahrajnu papież Franciszek – rodzi się z otwartego boku Chrystusa, z kąpieli odnowy w Duchu Świętym. Nie jesteśmy chrześcijanami dla naszych zasług lub tylko dlatego, że wyznajmy pewne credo, ale dlatego, że w Chrzcie została nam dana żywa woda Ducha Świętego, która czyni nas umiłowanymi dziećmi Boga i braćmi między sobą, czyniąc nas nowymi stworzeniami. I do tego trzeba nam się nawracać, by wyznawać wiarę w Kościół. Tego trzeba się nam uczyć i do tego cierpliwie powracać. Adwent rozpoczyna nowy rok duszpasterski. Rozpoczyna rok nauki, by wyznawać wiarę w Kościół Chrystusowy. I w tym od nas – jak mówił jeszcze papież Franciszek – od nas, jako Kościoła, nie wymaga się ducha podboju i zwycięstwa, wspaniałości wielkich liczb, światowego splendoru. To wszystko jest bowiem niebezpieczne. Wymaga się od nas, byśmy wzięli przykład z ziarnka gorczycy, które jest małe, ale pokornie i powoli rośnie. Jesteśmy wezwani, byśmy byli zaczynem, który fermentuje w cierpliwym i cichym ukryciu w cieście świata. Tak bowiem Pan przychodzi. I tak objawia się i będzie się dziś objawiał Kościół, Chrystusowy Kościół, właśnie dziś – jak nam mówi i nas zapewnia sam Jezus Chrystus – także w tej w godzinie, której się nawet sami jeszcze nie domyślamy. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter