Msza św. Krzyżma, 1.04.2021 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. Krzyżma, Wielki Czwartek, 1 kwietnia 2021, bazylika prymasowska w Gnieźnie. 

Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Pan mnie namaścił i posłał mnie. W synagodze w Nazarecie Jezus odnosi odczytane przez siebie słowa z Księgi Proroka Izajasza do samego siebie. Wszystkim wpatrzonym w Niego mówi, że spełniają się one właśnie dziś, właśnie teraz, na ich oczach. On jest bowiem namszczonym i posłanym. Zanim przyszliśmy do Niego – mówił nam na początku Wielkiego Postu papież Franciszek – On przecież zstąpił do nas. On nas uprzedził, wyszedł nam na spotkanie. Dla nas zszedł niżej, niż moglibyśmy to sobie wyobrazić: stał się grzechem, stał się śmiercią (…) Aby nie zostawić nas samymi (…) zstąpił w nasz grzech i w naszą śmierć. Ofiarował więc za nas samego siebie. Nie uczynił tego za pomocą jakichś magicznych symboli czy słów. Nie złożył za nas w ofierze jakichś całopaleń, ofiar czy darów. To On sam stał się darem ofiarnym. Za Autorem Listu do Hebrajczyków możemy więc powtórzyć słowa, które włożył w Jego usta: ofiary ani daru nie chciałeś, ale mi utworzyłeś ciało (…) Wtedy rzekłem: Oto idę, aby spełniać wolę Twoją Boże. I możemy jeszcze dodać, że i my wszyscy przecież na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze. On nas odkupił. On nas zbawił. On nas usprawiedliwił i uświęcił. On nas też namaścił i posłał w swoje imię. Unxit et misit me. Namaścił i posłał. Czy chcesz coraz ściślej z Nim się jednoczyć, i razem z Nim samego siebie poświęcać Bogu za zbawienie ludzi? W odpowiedzi na to pytanie, które za chwilę każdemu z was, odnawiających dziś przyrzeczenia kapłańskie, postawię wyraża się nade wszystko to, kim jesteśmy i po co zgromadziliśmy się razem. Nie pytamy tu – jak mówił kiedyś do wyświęconych przez siebie prezbiterów kardynał Joseph Ratzinger – czy jesteście gotowi to i tamto robić lub uczynić? Pytanie brzmi: czy jesteście gotowi stać się wraz z Chrystusem darem ofiarnym? Wymagane jest bowiem nie tylko działanie, lecz bycie. I tylko w tej głębi – dodawał jeszcze – w której kapłan pozwoli dotknąć samego siebie, jest gotowy zaangażować samego siebie, może odpowiedzieć na dar Pana.

Umiłowani Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie!

Dziś, w tak ograniczonej z powodu obostrzeń związanych z panującą pandemią liczbie, jesteście tutaj razem jako przedstawiciele naszego gnieźnieńskiego prezbiterium. W tej tak trudnej wciąż po ludzku do wyobrażenia i przeżywania sytuacji, w sytuacji może nawet już pewnego rozżalenia czy rozgoryczenia, a na pewno towarzyszącego nam i naszym wiernym zmęczenia i znużenia z powodu trwającego wciąż zagrożenia dla naszego zdrowia i życia, chciałbym wam, a przez was wszystkim pozostałym współbraciom w kapłaństwie, za kardynałem Ratzingerem jeszcze raz powtórzyć, że nie chodzi o to, czy w tym wszystkim, co przeżywamy jesteście gotowi to i tamto robić lub uczynić, ale czy jesteście gotowi stać się wraz z Chrystusem darem ofiarnym. Także dziś, a może bardziej jeszcze właśnie dziś wymagane jest od nas nie tylko działanie, ale bycie. Nie jest to bycie człowieka samotnego, bezrefleksyjnie i na oślep rzuconego w niebezpieczny wir świata, zostawionego samemu sobie w swej ludzkiej słabości czy niepewności, ale człowieka namszczonego i posłanego. A to ma wyrażać – jak przypomniał kiedyś na Mszy Krzyżma Świętego wspomniany już kardynał Ratzinger – że jest nad nami moc samego życia. I jeszcze tłumaczył, że tak konkretnie to przecież znaczy, że odorowi zwątpienia, duchowego rozpadu, chciwości i nienawiści, wszystkim tym siłom, które ostatecznie rozkładają i niszczą życie, wychodzi naprzeciw nowa siła Jego życia, i gdy je przyjmujemy, owej zgniliźnie rozpaczy i nienawiści wyjdzie naprzeciw aromat prawdziwego życia, ufności w niezniszczalną miłość, bezpieczeństwa w mocy Bożego Ducha i niejako zdezynfekuje świat. To wychodzenie nie będzie się jednak dokonywać i nie dokona nigdy jakąś magiczną mocą. Nie będzie działać jedynie przez sam fakt namszczenia i posłania. Ono będzie się wyrażać przez to codzienne i konkretne ofiarowanie siebie, w bezwarunkowym darze z samego siebie, w tak ścisłym jednoczeniu się z Chrystusem, by razem z Nim samego siebie poświęcać Bogu za zbawienie ludzi. Nie dziwi więc, że Prymas Tysiąclecia wyciągnął z tych słów tak konkretne wnioski. Mówił swym braciom kapłanom: to nie wam więc ludzie mają składać ofiarę – to wy macie nieustannie wraz z ludem składać Bogu ofiarę z waszego życia. Nie was mają chwalić, ale cały wasz wysiłek ma zmierzać do tego, by chwalono Ojca, który jest w niebie, i Syna Jego, Jezusa Chrystusa. Nie wam mają służyć, lecz wy macie służyć innym. Nie was mają kochać, lecz przez posługę waszą mają miłować Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Nie was mają czcić, uwielbiać i podziwiać, byłby to wielki błąd i przegrana (…) Ale przez wasze życie i posługiwanie mają miłować, podziwiać i uwielbiać Ojca Niebieskiego, Bożego Syna i Jego Matkę.

Moi Drodzy!

Chcę wam, i wraz z wami, dziękować Bogu za wasze życie i waszą codzienną ofiarę. Kiedy służymy bliźniemu z poświęceniem – mówił do duchowieństwa w Iraku w czasie swej ostatniej pielgrzymki papież Franciszek – w duchu współczucia, pokory, życzliwości, z miłością, to naprawdę służymy Jezusowi, jak to sam powiedział. A służąc Jezusowi w innych, odkrywamy prawdziwą radość. I choć ta służba dziś, w okolicznościach, które wciąż przeżywamy, ma pewnie i mieć musi inny wymiar i domaga się od was, Drodzy Bracia, wciąż nowego, szczególnego przecież rozeznawania, odwagi, ufności i otwartości, a nade wszystko wiary i nadziei jak żywej wody, to nigdy nie może nam zabraknąć pasterskiej miłości i apostolskiej gorliwości. Wiemy bowiem – przypominał irackim kapłanom papież Franciszek – jak w takiej sytuacji łatwo jest zarazić się wirusem zniechęcenia, który czasami wydaje się rozprzestrzeniać wokół nas. Ale Pan – wskazywał papież – daje nam skuteczną szczepionkę przeciwko temu paskudnemu wirusowi: jest nią nadzieja płynąca z wytrwałej modlitwy i codzienna wierność naszemu apostolstwu. Człowiekiem takiej właśnie nadziei i takiej codziennej wierności był święty Józef. Oto ten, który patris corde – ojcowskim sercem kochał Jezusa. Jak pielęgnuje się tę wierność – pytał w swym tegorocznym orędziu na dzień modlitw o powołania papież Franciszek. Odpowiadał, że tak jak w życiu Józefa, tylko w świetle wierności Boga. Pierwsze słowa, które święty Józef usłyszał we śnie, były zachętą, żeby się nie lękać, ponieważ Bóg jest wierny swoim obietnicom: Józefie, synu Dawida, nie bój się! Nie bój się! Bóg powtarza dziś te słowa Tobie, Drogi Bracie, tam, gdzie jesteś, być może pośród trudnych doświadczeń i niezrozumienia, gdzie walczysz, aby iść za Jego wolą każdego dnia. Słowa, które odkrywasz na nowo, gdy wracasz do swojej pierwszej miłości. Są to słowa – powtarza nam dziś papież Franciszek – które jak refren towarzyszą tym, którzy mówią Bogu „tak” swoim życiem, tak jak święty Józef: w wierności każdego dnia. Niech więc Jego wierność nas prowadzi, a Jego wstawiennictwo nas wszystkich umacnia. O święty Józefie, okaż się ojcem także i nam, i prowadź nas na drodze życia. Wyjednaj nam łaskę, miłosierdzie i odwagę, i broń nas od wszelkie zła. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter