Kapłański jubileusz, 5.05.2019 Inowrocław
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej 5 maja 2019 roku z okazji 25-lecia kapłaństwa ks. Radosława Orchowicza, proboszcza parafii pw. św. Józefa w Inowrocławiu.
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Drogi Jubilacie!
Osoby Życia Konsekrowanego,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
W dzień zmartwychwstania kobiety, które przyszły do grobu Jezusa, usłyszały, że On zmartwychwstał. Ogłaszając im tę radosną nowinę, anioł Pański uczynił je jednocześnie zwiastunkami tej radości. A idźcie szybko – mówił im – i powiedzcie Jego uczniom: powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. I choć Ewangelie mówią nam, że uczniowie nie dali im od razu wiary, a słowa te – jak zapisał jeszcze inny Ewangelista – wydawały im się nawet czczą gadaniną, to jednak dzisiejsza Ewangelia opowiada nam o spotkaniu, o trzecim ukazaniu się zmartwychwstałego Jezusa uczniom, właśnie w Galilei, nad brzegiem Jeziora Galilejskiego. Uczniowie są więc z powrotem w Galilei i Jezus tam do nich przychodzi. Dlaczego Zmartwychwstały Pan ukazuje się uczniom w Galilei? Z pewnością i dlatego, że po tym wszystkim, co się stało oni powrócili do swej ojczystej ziemi i pracy rybaków. Wrócili dosłownie tam, w to samo miejsce, z którego kiedyś z Nim wyszyli. Wrócili tam, gdzie On sam kiedyś pierwszy raz ich spotkał i powołał, a oni – pamiętamy scenę powołania uczniów – wówczas wszystko zostawili i poszli za Nim. Wrócili więc do miejsca swego powołania, wrócili do początków swego wyboru i swej przygody z Jezusem, a i On – jak to pięknie ujął papież Franciszek – wyruszył właśnie tam raz jeszcze jak kiedyś na „poszukiwanie” swoich uczniów. Zmartwychwstały Jezus poszedł, aby ich odszukać. Przyszedł do nich, by się im ukazać. Tam Go ujrzeli. Wiedział przecież dobrze, że opanował ich lęk i strach, że pełni byli rozgoryczenia i rozpaczy, że uważali, iż zawiódł ich oczekiwania, bo przecież – słyszeliśmy jak mówili idąc do Emaus – myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Idąc krzyżową drogą sam widział ich zalęknionych i przestraszonych. Widział zdezorientowanych tym, co się z Nim stało. Może nawet z oddali, z dziedzińca pałacu arcykapłana, dobiegł Go głos Piotra, który trzykrotnie się Go zaparł. Przychodzi więc, aby Go ujrzeli, aby rozpoznali w Nim swego Mistrza i Pana. Przychodzi do nich, jak wtedy, gdy po nieudanym połowie, wyszli z łodzi i na brzegu płukali swe sieci. Mówi im, jak wtedy, by wypłynęli i zarzucili sieć jeszcze raz. Wtedy Piotr usiłował Mu tłumaczyć, że przecież całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy, ale – pamiętamy, że dodał jeszcze – na Twoje słowo zarzucę sieci. Tym razem już nic nie mówili tylko po prostu zarzucili i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Wszystko wracało w ich pamięci. Wszystko na nowo do nich zaczęło docierać. Wszystko zdawało się im jasne. To jest Pan! W tym okrzyku – powie papież Franciszek – To jest Pan! Zawarty jest cały entuzjazm wiary paschalnej, jest Pan, tej wiary paschalnej pełnej radości i zdumienia, ostro kontrastującej z zagubieniem, przygnębieniem, poczuciem bezsilności, które narosły w umysłach uczniów. Obecność zmartwychwstałego Jezusa przemienia wszystko: ciemność została pokonana przez światło, bezużyteczna praca staje się ponownie owocna i obiecująca, poczucie zmęczenia i opuszczenia ustępuje nowej energii i pewności, że On jest z nami.
Drodzy Siostry i Bracia!
Historia powołania i ukazania się Jezusa nad Jeziorem Tyberiadzkim swoim uczniom, nie skończyła się wraz z nimi. Odkąd dobra nowina o zbawieniu dotarła dosłownie na cały świat, odkąd żyje ona w sercach i jest obecna w życiu wciąż nowych pokoleń jezusowych uczniów, wydarzenia znad Jeziora Galilejskiego co raz się powtarzają. Jezus przechodzi, dostrzega konkretnych ludzi, wybiera ich i powołuje, a oni zostawiają wszystko i idą za Nim. W życiu niektórych można pewnie nawet dostrzec, że jak tamci, mają już nawet swoje własne zajęcia, swoje prace, swoje łodzie i wspólników, i tylko wciąż zastanawia i zachwyca, że i oni zdolni są to wszystko zostawić i zaryzykować, by pójść za Nim. W życiu innych pewnie nieco bliżej im do tego spotkania, bo od lat są najpierw ministrantami i lektorami, należą do jakieś kościelnej grupy czy wspólnoty, i nawet poszukują, i są otwarci, i może już nawet coś czują i wiedzą, ale jeszcze szukają potwierdzenia. Może właśnie dlatego papież Franciszek napisał w swej ostatniej adhortacji młodym, że aby rozeznać własne powołanie, należy wpierw uznać, że jest ono wezwaniem przyjaciela: Jezusa. Są pewnie też i tacy, którzy być może nawet zawiedzeni sobą, swoimi słabościami i lękami, chcieliby powtórzyć za Piotrem: wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. Ale i oni słyszą najpierw to Jezusowe: nie bój się, ludzi będziesz łowił, a potem jeszcze może i to: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Do której grupy powołanych należy nasz dzisiejszy Jubilat? Za świętym Janem Pawłem II powiem wam tylko, że w swej najgłębszej warstwie i ta historia powołania znana jest przede wszystkim Bogu samemu. Każde powołanie kapłańskie – pisał przecież w swej książce Dar i tajemnica Jan Paweł II – w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Każdy z nas kapłanów doświadcza tego bardzo wyraźnie w całym swoim życiu. Mając więc za sobą blisko dwadzieścia pięć lat życia i kapłańskiej posługi, bo dokładna data przyjęcia sakramentu święceń to 21 maja 1994 roku, z pewnością nie jeden raz, Drogi nam Księże Radosławie, mogłeś doświadczyć wielkości tego daru, który Ci został przekazany przez włożenie rąk biskupa. Wielkość daru, kiedy – jak to pięknie opisał kapłanom i osobom konsekrowanym w Panamie papież Franciszek – Jezus przeszedł naszą drogą, spojrzał na nas z miłosierdziem, wybrał nas, poprosił, byśmy za Nim poszli. Mówiąc to – dodał jeszcze papież – odzyskujemy pamięć tej chwili, kiedy Jego oczy spotkały się z naszymi, chwili, kiedy dał nam do zrozumienie, że nas miłuje, że mnie miłuje i to nie tylko w sposób osobisty, także jako wspólnotę. Bo choć powołanie kapłańskie ma wymiar jak najbardziej osobisty, choć jest naszą, Twoją tajemnicą, znaną jedynie Bogu samemu, to przecież jest we wspólnocie i dla wspólnoty, jest dla sióstr i braci, którym dwadzieścia pięć lat tym darem służysz, którym towarzyszysz w ich drodze do Boga. I choć z pewnością masz już swoje własne doświadczenie w tej drodze, dziś doświadczenie proboszcza, to jednak może jeszcze raz warto, tak ku przypomnieniu, przywołać teraz sobie z kazania z dnia Twoich święceń, tę zachętę biskupa, który udzielił Ci wówczas święceń, że aby wytrwale pełnić swoje powołanie i swoje posłannictwo trzeba kochać. Jeżeli nie chcecie, aby kapłaństwo było dla was brzemieniem – mówił Tobie i Twoim kolegom w dniu święceń ksiądz arcybiskup Henryk Muszyński – róbcie wszystko, aby w waszych sercach nie zagasła miłość. Jeżeli wasze serca będą sercami kochającymi, kapłaństwo będzie dla was radością, szczęściem. Tu jest tajemnica kapłańskiego życia i posługiwania: płomienne serce, kochające serce.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia! Drogi nasz i Czcigodny Księże Jubilacie!
Jesteś więc szczęśliwym księdzem. Wiem, że kapłaństwo jest dla Ciebie radością i szczęściem. Wiem, że jest tym darem, który sobie cenisz. Wiem, że gorliwie innym nim służysz. I wiem też, że pewnie i Ty chciałbyś nam zaraz powiedzieć i za świętym Janem Pawłem II powtórzyć, że i Ty wciąż czujesz, że wobec wielkości tego daru, przecież i Ty tak bardzo do niego wciąż jeszcze nie dorastasz. Dzisiejsza Ewangelia o ukazaniu się Jezusa uczniom nad Jeziorem Tyberiadzkim kończy się rozmową Jezusa z Szymonem Piotrem. Potrójne pytanie o miłość ma być może zrównoważyć, a raczej może nawet wręcz przechylić szalę lęku i wstydu, który wciąż niósł w swym sercu uczeń, i to ten najbliższy, który przecież zaparł się Pana. Jakże pokornie zabrzmi teraz w ustach Piotra, który – jak zapisał Ewangelista Jan – zasmucił się, gdy mu Jezus trzeci raz powiedział: czy kochasz Mnie?, wyznanie: Panie, Ty wszystko wiesz. Tak, Jezus wie wszystko. On zna wszystko. On zna nasz ból i lęk. Zna smutek i cierpienie. Zna nasze upadki i powstania. Zna nasze zmagania o wierność, nasze porażki i ostateczne zwycięstwa. On nas przecież zna. Zna i Ciebie, Drogi nasz Księże Jubilacie. Zna Twe mocne i słabe strony. Papież Franciszek powie kiedyś w jednym ze swych rozważań do kapłanów, że Jezus pytając Piotra o jego miłość i nalegając na niego, aby mógł udzielić Mu odpowiedzi realistycznej, w ten sposób utwierdza go w misji, a on właśnie w ten sposób staje się ostatecznie Jego apostołem. Cóż umacnia Piotra jako apostoła? Co nas podtrzymuje jako apostołów – zapyta jeszcze Ojciec Święty. I sam odpowiada, że tak naprawdę tylko jedno: dostąpiliśmy miłosierdzia (…) Nie jesteśmy przecież tutaj dlatego, że jesteśmy lepsi od innych. Nie jesteśmy superbohaterami, którzy z wyżyn zniżają się na spotkanie ze śmiertelnikami. Zostaliśmy raczej posłani ze świadomością bycia tymi, którym wybaczono. I to jest źródłem naszej radości i siły. Jesteśmy przecież duszpasterzami na podobieństwo Jezusa zranionego, zmarłego i zmartwychwstałego. Osoba konsekrowana, wyświęcona, to ta, która znajduje w swych własnych ranach znaki zmartwychwstania. Która potrafi zobaczyć w ranach świata moc Zmartwychwstania (…) która odkrywa, że jego rany mogą być drogą do Zmartwychwstania. Dobrze więc jest, Drogi Mój Bracie, że po dwudziestu pięciu latach, że na Twój srebrny jubileusz kapłaństwa, i do Ciebie jak do Piotra, Jezus przychodzi z pytaniem o miłość. Pytając Ciebie, nalega, abyś i Ty udzielił Mu odpowiedzi realistycznej. Pytając dziś, chce On sam, także przez wszystkie łaski rok jubileuszowego, i Ciebie utwierdzić w swej misji. Słuchając Ewangelii, i Ty nie musiałeś więc pytać: kto Ty jesteś, bo wiedziałeś, bo wiesz, że to jest Pan. Niech zatem nadal obdarza Cię swą łaską, pokojem i miłosierdziem. Amen.