Jubileusze profesji wieczystej, 19.08.2017 Orlik
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji jubileuszy profesji wieczystej Sióstr Franciszkanek od Miłości i Pokuty Chrześcijańskiej, 19 sierpnia 2017, Dom Prowincjalny w Orliku.
Drodzy Współbracia w kapłańskim powołaniu,
Drogie Siostry Franciszkanki z Matką Generalną i Siostrą Prowincjalną na czele,
Czcigodne Siostry Jubilatki,
Siostro Alicjo, Bogumiło, Marto, Pacyfiko i Karolo,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
Dzisiejsza uroczystość jubileuszowa 50-lecia i 25-lecia profesji wieczystej naszych Drogich Sióstr Jubilatek jest dla nas wszystkich, a więc dla całego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek, dla krewnych i najbliższych Drogich Sióstr, a także dla zaproszonych gości, okazją do dziękczynienia Bogu za dar i łaskę naszego powołania. Każdy i każda z nas może bowiem za prorokiem Izajaszem przecież powtórzyć: weselę się w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim. Niewątpliwie mogą tak powiedzieć Siostry Jubilatki, ale także przecież każdy i każda z nas. Dla nas wszystkich bowiem podstawą naszej radości, podstawą naszego wspólnego dziękczynienia jest dar i łaska wybrania nas do szczególnej bliskości z Bogiem. To w Nim i z Nim – jak przypomniał nam dziś Apostoła Paweł – jesteśmy święci i umiłowani. On bowiem powołał nas do życia przez miłość naszych kochanych rodziców i On także, w sakramencie chrztu świętego, uczynił szczególną swoją własnością. Jesteśmy więc – mówiąc jeszcze raz za świętym Pawłem – my wszyscy, tutaj zgromadzeni, prawdziwie wybrańcami Boga, świętymi i umiłowanymi przez Niego. On bowiem w Jezusie Chrystusie, swoim Synu, okazał nam swoje miłosierdzie, uświęcił nas, obdarzył łaską i życiem, uczynił swoimi przybranymi dziećmi. On też wezwał każdą i każdego z nas na drogi naszego własnego powołania. Ukazując nam swoją miłość, dając nam doświadczyć, także przez różne wydarzenia naszego życia, swojej prawdziwej bliskości, wezwał, abyśmy w naszym życiu szli właśnie za Nim. Jak możemy i jak mamy to zrobić? W jakim kierunku pójść? Jakiej drogi się trzymać? I czym się w życiu kierować, aby trzymać się tej drogi, na którą wezwał nas Jezus? Wysłuchaliśmy przed chwilą razem dobrze znanych nam słów zapisanych w piątym rozdziale Ewangelii według świętego Mateusza. To one, błogosławieństwa – jak zauważył kiedyś papież Franciszek – kreślą sylwetkę samego Chrystusa, a w konsekwencji także chrześcijanina. One bowiem – tłumaczył dalej papież – są w pewien sposób dowodem tożsamości chrześcijanina. Mówią więc jasno, kim jest chrześcijanin, kim zatem jesteśmy. One są dowodem tożsamości każdej i każdego z nas, tych, których określa się mianem ucznia Jezusa, tych, którzy chcą nim być. One bowiem konkretnie pokazują, że zmagając się z cierpieniami i troskami naszego życia i naszego czasu, tego czasu, pragniemy – właśnie jako ludzie wierzący, jako chrześcijanie – czynić to, i czynimy to, w duchu i z miłością Jezusa. Chcemy więc żyć tak, jak On żył. Chcemy postępować tak, jak On postępował. Chcemy iść za Nim i naśladować Go, bo to jest prawdziwe szczęście i droga do szczęścia. Błogosławieństwa są drogą życia, którą wskazuje nam Pan, abyśmy mogli pójść w Jego ślady, abyśmy byli ludźmi szczęśliwymi, prawdziwie błogosławionymi.
Moi Drodzy!
Przyszło nam przeżywać ten piękny jubileuszowy dzień w pośrodku bardzo konkretnych sytuacji i bolesnych ludzkich doświadczeń, które szczególnie tutaj, pośród orlickich lasów i pól, ale także w tak licznych tutejszych wioskach i domostwach, stały się udziałem wielu naszych sióstr i braci. Trudno nam od tego doświadczenia uciekać i nie powinniśmy tego dziś czynić. Słuchając bowiem słów Chrystusowych błogosławieństw: błogosławieni, którzy się smucą, błogosławieni cisi, błogosławieni, którzy łakną i pragną, którzy cierpią, powracają może dziś jeszcze raz przed nasze oczy nasze własne przestraszone twarze i twarze tak wielu tutejszych ludzi, smutnych i przelęknionych doświadczonych ogromem zniszczeń, przeżytej tragedii, prawdziwie apokaliptycznymi rozmiarami tej ostatniej żywiołowej klęski. Ale, powtórzymy jeszcze raz, że przecież usłyszane przed chwilą błogosławieństwa uczą nas podejmowania naszych ludzkich zmagań w duchu i z miłością Jezusa. Nie są, i nie będą nigdy, zachętą do opuszczenia rąk. Nie są i nie będą nigdy przyczyną rezygnacji czy kapitulacji. Nie są i nie będą wezwaniem, które, choć tak piękne w słowach, jest jednakże nierealne i tak dalekie, że normalnie – jak uważamy – nie może spełnić się w naszym ludzkim życiu. Żeby nam o tym przypomnieć, papież Franciszek w ubiegłym roku, w czasie swej podróży apostolskiej do Szwecji, w swojej homilii, w której rozważał właśnie Chrystusowe błogosławieństwa, powiedział, że można, a nawet trzeba wskazać więc na nowe sytuacje, aby je przeżywać w odnowionym i zawsze aktualnym duchu: a więc błogosławieni – mówił wtedy papież – którzy z wiarą znoszą cierpienia, jakie zadają im inni, i z serca przebaczają; błogosławieni, którzy patrzą w oczy cierpiącym, ludziom odrzuconym i usuniętym na margines, okazując im bliskość; błogosławieni, którzy rozpoznają Boga w każdym człowieku i walczą o to, aby inni to odkryli; błogosławieni, którzy chronią i dbają o wspólny dom; błogosławieni, którzy rezygnują ze swojego dobrobytu dla dobra innych. Tak, ci są właśnie błogosławieni, są szczęśliwi, bo są nosicielami miłosierdzia i czułości Boga. A teraz, patrząc tylko jeszcze na to, co pośród nas wyzwoliła obecna sytuacja, także tutaj, można przecież jeszcze to wszystko rozwinąć i mówić jakby za papieżem nawet jeszcze dalej: błogosławieni, którzy przychodzą innym z pomocą; błogosławieni, którzy poświęcają swoje noce i dni, by być, by trwać przy tych, którzy cierpią; błogosławieni, którzy pracują w lasach i na rzekach, we wsiach i w miastach, by usuwać skutki nawałnicy i wspomagać drugich; błogosławieni wolontariusze, strażacy i wielu innych, którzy w duchu i z miłością Jezusa tak właśnie czynią, błogosławieni, którzy się za nich modlą i w modlitwie nie ustają, by w ten sposób ich wspierać, dodawać nadziei, prosić o odwagę i siłę, o podźwignięcie, o powstanie i moc życia dla wszystkich.
Kochane Siostry Jubilatki!
Słowa chrystusowych błogosławieństw to droga do szczęścia, to droga, która także pośród doświadczanych ludzkich nieszczęść i trudności nie pozwala, by z rezygnacją opuścić ręce, by się poddać, ale z nadzieją i z wiarą podejmować pojawiające się wyzwania. Błogosławieństwa to droga powołania. Owszem, to droga powołania każdego chrześcijanina i każdej chrześcijanki, ale to również, i pewnie jeszcze w jakimś głębszym i bardziej wymagającym sensie może nade wszystko, droga każdej osoby konsekrowanej, droga tych, którzy idą za ewangelicznymi radami czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, droga tych – jak mówi nam adhortacja apostolska Vita consecrata – którzy czynią Jezusa nie tylko sensem własnego życia, ale w miarę ludzkich możliwości starają się odwzorować w swoim życiu Jego, Jezusa, sposób życia dla drugich. Na taką drogę zaprosił Was, Kochane Siostry, pięćdziesiąt czy dwadzieścia pięć lat temu, sam Jezus Chrystus. Przez profesję zakonną wyraziłyście waszą gotowość pójścia za Nim. A Jezus prowadził Was swoimi drogami. Dawał doświadczać swoje obecności we wspólnotach Sióstr Franciszkanek w rożnych zakonnych domach i w różnych miejscach waszej prowincji, ale także, dla niektórych z was, nawet w dalekiej Tanzanii czy w Domu Generalnym. Jezus dawał wam doświadczać swoje obecności poprzez bardzo konkretną służbę Bogu i ludziom, prostą i zwyczajną, w żaden sposób spektakularną, ale jakże często właśnie ukrytą, wypełnioną życiem pełnym ducha pokuty, prostoty i miłości. W ten sposób – jak wskazywał nam wszystkim Apostoł Paweł – ta, która została umiłowana i wybrana przez Boga, poprzez realizację swego powołania mogła rzeczywiście – zgodnie ze słowami Apostoła Narodów – przyoblec się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość i cierpliwość, ucząc się jednocześnie dzień po dnu, co konkretnie oznacza znosić siebie nawzajem i wybaczać sobie w miłości. Tak bowiem – jak zalecał jeszcze święty Paweł – dokonuje się w nas wchodzenie w miłość, dojrzewanie w miłości i ofiarowanie siebie w miłości, owszem, miłości wymagającej, ale jednocześnie gotowej i wciąż otwartej na nowe natchnienia, które podpowiada nam słowo Chrystusa, obecne w nas z całym swym bogactwem. Dziękujecie dziś, Kochane Siostry Jubilatki, najpierw za dar i łaskę powołania, a jednocześnie, dostrzegając to wszystko, co było Bożym dziełem i waszą pełną ufności odpowiedzią Bogu w ciągu tych wszystkich minionych lat życia zakonnego, za dobro, które sam Bóg przez was czynił. I choć w ten sposób – jak mówił kiedyś papież Franciszek – żyjąc Chrystusowymi błogosławieństwami ukazujemy innym pielgrzymkę rzeczywiście trudną do zrozumienia, bo często zmierzającą właśnie pod prąd, to jednak sam Jezus zapewnia nas, że ten, kto idzie tą drogą jest szczęśliwy, wcześniej czy później staje się szczęśliwym. On sam przebył tą drogę przed nami i zaprosił was, Kochane Jubilatki, byście poprzez wasze powołanie i profesję zakonną właśnie z Nim ją konkretnie w życiu dzieliły. To jest droga do świętości i jest to zarazem droga do szczęścia. Dlatego dziękując dziś Bogu, prosimy jednocześnie Jezusa, aby was, Drogie Siostry, na swej drodze nadal zachował, aby dał wam moc tej miłości, która zdolna będzie przetrwać wszelkie doświadczenia i próby, aby czynił was wciąż uważnymi i wielkodusznymi w odpowiadaniu na Jego natchnienia, abyście – jak życzył nam wszystkim Apostoł Paweł – wszystko, cokolwiek działać będziecie słowem lub czynem, wszystko i zawsze czyniły w imię Pana Jezusa, Bogu Ojcu dziękując przez Niego. Amen.