Inwestytura Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy, 31.07.2021 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z inwestyturą Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy, 31 lipca 2021, katedra gnieźnieńska.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
W tym roku nasza prymasowska archikatedra gnieźnieńska, Mater et Caput omnium ecclesiarum Poloniae, obchodzi dziewięćdziesięciolecie wyniesienia do godności Bazyliki Mniejszej. Regotyzowany z woli, wkrótce już błogosławionego, Stefana kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski, prastary piastowski tum, szeroko otwiera swe podwoje dla wszystkich, którzy z wiarą i miłością nawiedzają to wyjątkowe miejsce, naznaczone historią początków chrześcijaństwa w Polsce i uświęcone obecnością doczesnych szczątków świętego Wojciecha, biskupa i męczennika. Świadectwo jego męczeńskiej śmierci – jak wskazywał właśnie tutaj, na Wzgórzu Lecha święty Jan Paweł II – świadectwo krwi, przypieczętowało w sposób szczególny chrzest, jaki przed tysiącem z górą lat przyjęli tutaj nasi praojcowie. Dziś, przez te otwarte drzwi Wieczernika naszego Millennium, weszliście Wy, Drodzy Siostry i Bracia, przeorzy i kapelani oraz kawalerowi i damy, członkowie Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu świętego Łazarza z Jerozolimy. Z różnych strony przybyliście do Gniezna, aby właśnie tutaj, u grobu i relikwii świętego Wojciecha, przeprowadzić inwestyturę członków waszego zakonu. Serdecznie witam was wszystkich i pozdrawiam, na czele z Wielkim Mistrzem, Wielkim Przeorem i Baliwem. Wczytując się w wielowiekową historię tej jednej z najstarszych chrześcijańskich instytucji szpitalnych, odnajduję w niej nie tylko świadectwo minionej świetność, poświadczonej ofiarną pracą i posługą wobec chorych i cierpiących, zwłaszcza ofiar trądu, ale również odwagę, z jaką podejmujecie współczesne wyzwania, tutaj w Polsce prowadząc Centrum Hospicyjno-Opiekuńcze w Przemyślu, a także, jakże dziś przecież potrzebne i ważne Centrum Opieki Perinatalnej w Bydgoszczy. W ten sposób jeszcze raz potwierdzacie, jak potrzebne jest dziś świadectwo osób oddanych życiu w zgodzie z zasadami chrześcijańskiej wiary i miłosierdzia wobec innych. W swej bulli Misericordiae vultus, ogłaszającej Rok Miłosierdzia, papież Franciszek przypomniał nam, że aby być prawdziwie zdolnymi do miłosierdzia, powinniśmy najpierw nastawić się na słuchanie słowa Bożego.
Moi Drodzy!
Słowo Boże dzisiejszej osiemnastej niedzieli zwykłej, a zwłaszcza dzisiejsza Ewangelia, której wysłuchaliśmy, wskazuje nam na swoiste napięcie, jakie w umysłach i sercach ludzi pojawiło się po dokonanym przez Pana Jezusa cudownym rozmnożeniu chleba. Było ono z jednej strony źródłem ogromnego entuzjazmu, z jakim to niecodzienne wydarzenie przyjęli ludzie, ale stało się też okazją, aby odsłoniły się prawdziwe motywacje tych, którzy zostali w tak cudowny sposób nakarmieni. Papież Franciszek, rozważając tę scenę wskaże nam, że w pytaniach i poszukiwaniach ludzi, o których opowiada nam dziś Ewangelia, z całą oczywistością i mocą ujawniło się, że nie zrozumieli, że ten chleb, łamany dla wielu, ten chleb, który poprzedniego dnia zaspokoił ich głód, był wyrazem miłości samego Jezusa. Przywiązywali większą wartość – powie papież – do tego chleba niż do jego dawcy. Dlatego w obliczu tej ślepoty duchowej Jezus podkreśla dziś potrzebę wyjścia poza ten dar i odkrycia, poznania dawcy. Bo to przecież sam Bóg jest darem i dawcą – wskaże nam papież – i tak oto w postaci tego chleba i tego gestu ludzie mogą znaleźć Tego, który to daje, którym jest Bóg. Pan Jezus zmusza więc dziś szukających Go ludzi do zastanowienia się, do refleksji i do odkrycia prawdziwego znaczenia tego, co On dla nich poprzedniego dnia uczynił. Nie przyszedł przecież po to, aby zaspokoić wszystkie nasze doczesne potrzeby i pragnienia. Nie stanął pośród nas, aby zadośćuczynić wszystkim biedom tego świata. Nie chciał nas też wyręczać w codziennej trosce o chleb powszedni. Nie pomniejsza więc i nie lekceważy naszych ludzkich działań i wysiłków. Cudownie nas w nich nie zastępuje. Wskazuje nam tylko, że przywołane w Ewangelii według świętego Jana wydarzenie rozmnożenia chlebów i ryb jest – jak zauważa jeszcze papież Franciszek – znakiem wielkiego daru, jaki Ojciec dał ludzkości, a którym jest sam Jezus. W swej książce Jezus z Nazaretu papież senior Benedykt XVI postawi to pytanie jeszcze mocniej. Co takiego właściwie dał nam Chrystus – zapyta prowokująco Ratzinger – jeśli nie zbudował światowego pokoju, powszechnego dobrobytu, lepszego świata? Co On nam przyniósł? Odpowiedź – napisał Benedykt XVI – jest całkiem prosta: Boga. Przyniósł nam Boga: teraz znamy Jego oblicze, teraz możemy Go wzywać. Znamy drogę, którą jako ludzie mamy kroczyć na tym świecie, bo Jezus przyniósł Boga, a tym samym prawdę naszego „dokąd?” i „skąd?”. Dał nam wiarę, nadzieję i miłość. Jeśli wciąż uważamy, że to mało, to tylko z powodu zatwardziałości naszego serca. Jeśli uważamy, że to wciąż za mało, to dziś w Ewangelii idzie jeszcze – jak usłyszeliśmy – jakby o krok dalej. Mówi nam przecież, że to On sam jest chlebem życia, chlebem z nieba, że dosłownie daje nam przecież siebie na pokarm każdego dnia, że z nieba zstępuje i życie daje światu – przez Jego Słowo, przez Jego Ciało i Jego krew, przez Jego Kościół. A to spotkanie rozświetla wszystkie dni naszego życia. Nadaje sens naszym zmaganiom i wnosi nadzieję, że to, co teraz czynimy, w czym i komu służymy, za co życie oddajemy, co jest dla nas tak ważne i istotne, co nami kieruje, z czym idziemy, co pozwala otwierać nasze serca i dłonie dla drugich, to wszystko w Nim ma swe źródło i siłę.
Umiłowani!
Wydaje się, że ludzie, którzy dotarli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa, po spotkaniu z Nim i tym wszystkim, co od Niego jeszcze raz usłyszeli, co im powiedział i wyjaśnił, gotowi są podjąć Jego drogę. Pytają Go więc: co mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże? Bardzo konkretne pytanie. Co robić? Co czynić? W co się zaangażować? Konkretne pytanie, ale też – jak widzimy – niebezpieczna pokusa. Jest w nim bowiem ukryte oczekiwanie, by Jezus wskazał, by dał nam jakiś konkretny przepis, który, gdy go wykonamy, gdy się do niego zastosujemy, sprawi kolejny cud. Odpowiedź Jezusa – jak widzimy – nie idzie jednak po linii tych oczekiwań. On nie jest cudotwórcą. Nie jest tym, który daje jakieś gotowe recepty, które mają automatycznie zadziałać. Jezus więc odpowiada – słyszeliśmy – że na tym polega dzieło Boga, byście wierzyli w Tego, którego On posłał. Te słowa – jak wyjaśnia nam jeszcze w jednym ze swych rozważań papież Franciszek – są skierowane także do nas: dzieło Boże – zauważa papież – polega nie tyle na „robieniu” czegoś, ale na „wierze” w Tego, którego On posłał. Oznacza to, że wiara w Jezusa pozwala nam wykonywać dzieła Boże. Historia początków waszego Zakonu dobitnie potwierdza tę prawdę. Z wiary w Jezusa Chrystusa nie tylko zrodziła się kiedyś przecież sama idea obrony Ziemi Świętej, ale także troska o chorych, zwłaszcza trędowatych. I choć w późniejszych wiekach wasz zakon, jak wiele innych zakonów rycerskich, przekształcił się w organizację bardziej rycerską, to jednak posługa chorym i utrzymywanie szpitali dalej stanowiło jego istotne zajęcie. Wiemy przecież dobrze, że to sam Jezus Chrystus jest – jak nam przypominał wielokrotnie w Roku Miłosierdzia papież Franciszek – obliczem miłosierdzia Ojca. On przecież – jak to ujął papież – odczytywał w sercach ludzkich ich prawdziwie potrzeby i przychodził ludziom z pomocą. On nie ograniczył się do potwierdzenia swojej miłości, ale uczynił ją widoczną i namacalną. Zgłodniałych ludzi nakarmił chlebem. W minioną niedzielę odwołując się jeszcze raz właśnie do tego wydarzenia, papież Franciszek zwrócił uwagę na pewien istotny szczegół. Mówił, że w Ewangelijnych opisach o rozmnożeniu chleba nigdy nie pojawia się czasownik rozmnażać. Ewangelie zgodnie używają jakby przeciwnego znaku, stąd: łamać, dawać, rozdzielać. Dla papieża jest to zatem czytelna wskazówka, aby wskazać nam, że prawdziwym cudem nie jest rozmnażanie, ale dzielenie się. Tej drogi uczy nas Jezus. On sam nas zachęca: odwagi, daj to niewiele, co masz, swoje talenty, dobra, swój czas, oddaj je do dyspozycji Jezusowi i braciom. Nie bój się, nic nie będzie stracone, bo jeśli się dzielisz, Bóg pomnaża. Wyzbądź się fałszywej skromności, poczucia niewystarczalności, zaufaj. Uwierz w miłość, w moc służby, w siłę bezinteresowności.
Drodzy Siostry i Bracia!
Ceremonia waszej zakonnej inwestytury, która za chwilę będzie miała miejsce, bogata jest w różne znaki i symbole. Towarzyszą jej symboliczne gesty i wypowiadane będą podniosłe słowa. Wszystko to przyzywa was, członków zakonu, do wierności konstytucjom zakonnym i regule. Na waszych płaszczach widzimy zielony krzyż. Krzyż, to zwycięski znak Jezusa Chrystusa, a zielony kolor wciąż przywołuje do posługi miłosierdzia wobec tych, którzy jej dziś tak bardzo potrzebują. Widome znaki posłannictwa i poświęcenia. Atavis et Armis – poprzez przykład naszych przodków i tradycję oręża – i wy kontynuujecie dziś dzieło miłosierdzia, dzieło zmagania o człowieka. Czyny miłosierdzia – jak mówił nam papież Franciszek – są „rękodziełem”: żaden z nich nie jest taki sam jak inny; nasze ręce mogą je kształtować na tysiące sposobów. Niech dzisiejsza gnieźnieńska inwestytura pozwoli wam wszystkim odkrywać na nowo, w jaki sposób można je dziś wypełniać. Amen.