Dzień Życia Konsekrowanego, 2.02.2018 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w święto Ofiarowania Pańskiego, Dzień Życia Konsekrowanego, 2 lutego 2018, bazylika prymasowska w Gnieźnie.
Umiłowani Siostry i Bracia, Osoby Życia Konsekrowanego
Święto Ofiarowania Pańskiego to dzień, w którym Jezus został przedstawiony w świątyni. W ten sposób – jak modliliśmy się przed błogosławieństwem świec i naszą procesją – Pan nasz nie tylko wypełnił przepisy prawa Starego Testamentu, lecz spotkał się ze swoim ludem. Ewangelia, której słuchaliśmy, przedstawia szczegóły tego pierwszego spotkania Jezusa ze swoim ludem. Nie odbywa się ono – jak widzimy – na oczach wielu. Nie jest otoczone jakimiś zewnętrznym splendorem czy blaskiem. Nie towarzyszą mu żadne nadzwyczajne zjawiska. Przenika je prostota i zwyczajność. Ma w sobie jednak pewną dostojność i tajemnicę. Niewątpliwie zaskakuje tym samych rodziców, którzy przynieśli Jezusa do Jerozolimy. Jego ojciec i Matka – jak wspomni święty Łukasz – dziwili się temu, co o Nim mówiono. Spotkanie Jezusa ze swoim ludem nie dotyczy bowiem tylko przeszłości. W tym, co się wydarza, Bóg wkracza teraz w ludzką historię. Przekracza jednak również chwilę obecną, odsłaniając już przyszłość. Jezus – jak wskazywał nam kiedyś papież Franciszek – to nowość i wypełnienie: On ukazuje się nam jako nieustanna Boża niespodzianka; w tym Dzieciątku, narodzonym dla wszystkich, spotykają się przeszłość, na którą składa się pamięć i obietnica, oraz pełna nadziei przyszłość. Tak właśnie ukazuje się swojemu ludowi. Tak spotyka w jerozolimskiej świątyni Symeona i Annę. To oni bowiem przyszli do świątyni, aby Go spotkać. Prowadzeni i oświeceni przez Ducha Świętego (…) rozpoznali Chrystusa i z radością wyznali wiarę w Niego. W pewnym sensie więc stali się również Jego pierwszymi uczniami i uczennicami. Tak jak teraz oni wychodzą na spotkanie, Tego, który przychodzi, tak później pójdą do Jezusa również i inni. Przyjdą do Niego i pójdą za Nim mężczyźni i kobiety, których spotyka na swej drodze, chodząc po palestyńskiej ziemi. Przyjdzie do Niego i pójdzie za Nim Szymon Piotr i Andrzej, Jakub syn Zebedeusza i brat jego Jan. Spotka Go Filip i Natanael, a po nich również i ci wszyscy, których sam powołał, aby Mu towarzyszyli. On bowiem, jak przypomną nam w kolejnych scenach powołania uczniów Ewangelie, przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. Wszyscy oni bowiem – jak Symeon i Anna – rozpoznali Chrystusa i z radością wyznali wiarę w Niego. Mówili przecież nawzajem do siebie: znaleźliśmy Mesjasza – to znaczy: Chrystusa (…) znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, a potem – jak kiedyś Symeon i Anna – również i ci Jego uczniowie wyznawali z wiarą: Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela.
Umiłowani w Chrystusie Panu, Siostry i Bracia!
W czasie swej niedawnej pielgrzymki do Chile i Peru, papież Franciszek na spotkaniu z duchowieństwem i osobami konsekrowanymi, posługując się – myślę, że bardzo sugestywnym i pięknym zarazem obrazem – przypomniał, że nasze powołania zawsze będą miały ten podwójny wymiar: korzenie w ziemi i serca w niebie. Nie zapominajcie o tym – mówił i prosił Franciszek. Nie zapominajcie, albowiem kiedy brakuje jednego z tych dwóch, zaczyna się dziać coś złego, a nasze życie stopniowo się wyjaławia, jak drzewo, które gdy nie ma korzeni, usycha. Może więc właśnie dziś, gdy w tym kolejnym już Dniu Życia Konsekrowanego, jesteśmy tutaj razem, warto nam jeszcze raz dostrzec tę prawdę naszego powołania. I nasze bowiem, jak najbardziej osobiste i intymne spotkanie z Jezusem, nasza własna droga powołania, nasza odpowiedź i nasze oddanie, nasza konsekracja, ma przecież ten podwójny wymiar: korzenie w ziemi i serca w niebie. Nie jesteśmy tutaj dlatego, że jesteśmy lepsi od innych – mówił papież Franciszek podczas spotkania z kapłanami, osobami konsekrowanymi i seminarzystami w katedrze w Santiago. Nie jesteśmy superbohaterami, którzy z wyżyn zniżają się na spotkanie ze „śmiertelnikami”. Przecież nasze korzenie są w tej ziemi. Jesteśmy jak Symeon i Anna spośród tego ludu. Niesiemy więc na sobie całe to ludzkie doświadczenie i dziedzictwo. I my bowiem – mówiąc słowami Autora Listu do Hebrajczyków – uczestniczymy przecież we krwi i ciele. I jednocześnie i my sami dobrze wiemy, że Bóg nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. On bowiem powołuje i wybiera konkretnych ludzi, z całym naszym doświadczeniem grzechu i ludzkiej słabości. Dlatego – jak przypomina nam, osobom konsekrowanym, papież Franciszek – idziemy wciąż ze świadomością bycia mężczyznami i kobietami, którym wybaczono. I to jest właśnie źródłem naszej radości. Jesteśmy bowiem konsekrowanymi na podobieństwo Jezusa zranionego, zmarłego i zmartwychwstałego. Osoba konsekrowana to ta – wyjaśni dalej papież – która znajduje w swych własnych ranach znaki zmartwychwstania. Która potrafi zobaczyć w ranach świata moc zmartwychwstania. Która, jak Jezus, nie wychodzi na spotkanie swych sióstr i braci, z wyrzutami i potępieniem. Świadomość, że mamy korzenie w ziemi, uczy nas bowiem miłości i pokory. Uczy nas poznawać, że – jak prorokował Malachiasz – i my sami, jako pierwsi, potrzebujemy, by Ten, który wychodzi nam na spotkanie, dosłownie przetapiał i nas i oczyszczał, jak złoto i srebro, bo dopiero wtedy będą składać – mówił prorok – Panu ofiary sprawiedliwe. Świadomość, że i my jesteśmy z tej właśnie ziemi, uczy nas solidarności z tymi, którzy cierpią, którzy – jak to kiedyś ujął święty Paweł – całą istotą swoją wzdychają, oczekując odkupienia. Świadomość naszych korzeni w tej ziemi, w tak więc podzielonym i rozdrobnionym świecie, w jakim jest nam dane dziś właśnie żyć, który – jak znów nam przypomniał papież Franciszek – skłania do izolowania się, do zamykania się w sobie, do budowania murów i odgradzania się od innych, jest wezwaniem dla nas by być budowniczymi i prorokami wspólnoty. Starajcie się więc o życie braterskie – prosił w czasie swej wizyty w klasztorze sióstr klauzurowych w Limie papież – aby każdy klasztor był latarnią morską, która może jaśnieć pośród braku jedności i podziałów. Pomóżcie prorokować, że to jest możliwe. Niech każdy, kto do was przychodzi, będzie mógł zasmakować szczęścia miłości braterskiej, tak przecież charakterystycznej dla życia konsekrowanego, i tak potrzebnej w dzisiejszym świecie i naszych wspólnotach. Wkorzenieni w naszą polską ziemię, w naszą archidiecezję, i Wy, Kochani Siostry i Bracia, musicie, może właśnie, dziś jeszcze mocniej usłyszeć, że Jezus was posyła, abyście nieśli komunię i jedność. Niech wasze wspólnoty będą w tym właśnie dla nas wszystkich jakby latarnią morską. Niech nam wciąż przypominają, że jedność jest możliwa. Niech dają nam o niej przekonujące świadectwo. Niech nas jej nauczą!
Drodzy Siostry i Bracia!
Nasze powołanie ma podwójny wymiar: korzenie w ziemie i serca w niebie. Nie jest ono bowiem nigdy naszym dziełem. Jest odpowiedzią na łaskę i dar Boga. U jego początków – przypomina papież Franciszek – obecne jest działanie Boga, który w swoim Duchu powołuje niektóre osoby do bezpośredniego pójścia za Chrystusem, do przełożenia Ewangelii na szczególną formę życia, do odczytania oczyma wiary znaków czasu, do twórczego odpowiedzenia na potrzeby Kościoła. Duch Święty wyprowadził Symeona i Annę na spotkanie Pana. Byli bowiem ludźmi pełnymi Bożego Ducha. Duch Święty – jak czytaliśmy w Ewangelii – dosłownie spoczywał na nich. On też otwierał przed nimi nową przestrzeń do spotkania z Bogiem, bo to przecież za natchnieniem Ducha Świętego Symeon pojawił się w świątyni właśnie wtedy, gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus. Nic nie zdarzyło się więc przypadkiem. Nic nie było też sprowokowane czy z góry ustalone przez innych. Nic nie wiązało się jedynie z własnymi planami i pragnieniami. Tym, który ich doprowadził do spotkania z Panem był Duch Święty. On to sprawia, że prawdziwie nasze serca są w niebie. Podobnie bowiem jak cała egzystencja chrześcijanina – przypominał nam w Vita consacrata święty Jan Paweł II – także powołanie do życia konsekrowanego jest głęboko związane z działaniem Ducha Świętego (…) To On budzi pragnienie odpowiedzi na dar i łaskę Boga, to On kieruje wzrostem tego pragnienia, skłania nas do udzielenia pozytywnej odpowiedzi, a później pomaga w jego wiernej realizacji; to On, Duch Święty, formuje dusze powołanych, upodobania nas do Chrystusa czystego, ubogiego i posłusznego oraz przynagla nas do podjęcia Jego misji. Otwarcie na działanie Ducha Świętego sprawia, że zaczynamy rozumieć, że jako osoby konsekrowane nie jesteśmy powołani – jak przypominał nam papież Franciszek – do zastępowania Pana ani swymi dziełami, ani swymi misjami, ani niezliczonymi czynnościami, które musimy wypełnić. Jesteśmy po prostu zaproszeni, aby pracować wraz z Panem, ramię w ramię, ale nigdy nie zapominając, że nie zajmujemy Jego miejsca. On jest przed nami. On nas uprzedza. On daje nam swoją łaskę i wzywa nas do odważnej i wielkodusznej odpowiedzi. Ożywiając nas swym Duchem, nie pozwala, aby zawładnęła nami rutyna, zamknęły nas w sobie nasze przyzwyczajenia, uwięziły przestarzałe schematy działania. Pobudzeni przez Ducha Świętego wciąż będziemy odkrywać, że nasze powołanie jest wezwaniem miłości, by miłować, by służyć, by być wraz z Nim czułością Boga dla wielu ludzi. Jest to miłość miłosierna, która porusza nasze wnętrzności, aby iść i służyć innym w stylu Jezusa.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Za chwilę we wspólnocie Kościoła ponowicie wasze zakonne śluby. Są one praktycznym wyrazem waszej gotowości, aby mieć korzenie w ziemi a serca w niebie. To prawda, jak mówił kiedyś papież Franciszek, że każda i każdy z nas został powołany przez Pana indywidualnie, ale – jak dodawał – zawsze aby być częścią większej grupy, wspólnoty i rodzinny zakonnej, Kościoła. Nie ma bowiem – mówił – powołaniowego selfi. Powołanie wymaga, aby zdjęcie zrobił ci ktoś inny. Niech więc ogarnie nas spojrzenie Tego, który umiłował nas i w swoim miłosierdziu obdarzył swoim powołaniem, a Duch Święty odnawia w nas siły wewnętrznego człowieka, zdolnego odpowiadać na dar i łaskę Boga całym naszym życie. Amen.