Dziękczynienie za beatyfikację kard. Wyszyńskiego, 7.11.2021 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. dziękczynnej za beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego, z poświęceniem mozaiki upamiętniającej Prymasa Tysiąclecia i nowego domu parafialnego, 7 listopada 2021, kościół pw. Chrystusa Wieczystego Kapłana w Gnieźnie.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Cztery lata temu, świętując tutaj wraz z wami sześćdziesięciolecie powstania waszej parafii, przypomniałem, że powstała w tej części naszego miasta wspólnota pw. Chrystusa Wieczystego Kapłana swoje początki zawdzięcza odważnej decyzji Prymasa Tysiąclecia. On ją bowiem swym dekretem w styczniu 1957 roku ustanowił. On też w szczególny sposób zabiegał, aby ta właśnie część naszego miasta została objęta bezpośrednią troską i opieką duszpasterską. On także, po wielu staraniach pierwszego proboszcza księdza kanonika doktora Stanisława Sobczaka, osobiście błogosławił rozpoczętej w 1974 roku budowie parafialnego kościoła. On też poświęcił i wmurował tutaj kamień węgielny, który wzięty został z fundamentów Bazyliki Prymasowskiej. I On wreszcie również osobiście, w październiku 1980 roku, dokonał konsekracji tej świątyni. Gnieźnieńska parafia pod wezwaniem Chrystusa Wieczystego Kapłana jest więc jedyną wspólnotą parafialną w naszej archidiecezji, której błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński, arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski, prymas Polski, w czasie swej posługi na Stolicy Prymasowskiej towarzyszył od chwili jej powstania aż do uroczystego momentu konsekracji parafialnego kościoła. Nic więc dziwnego, że dziś, radując się wraz z całą archidiecezją gnieźnieńską i Kościołem w Polsce z wyniesienia do chwały ołtarzy naszego Pasterza, błogosławionego Stefana Kardynała Wyszyńskiego, pragniemy także tutaj, w tej świątyni i w tej wspólnocie, jeszcze raz dziękować Bogu za dar i łaskę beatyfikacji, a także upamiętnić to wydarzenie poświęcając mozaikę Błogosławionego. W pamiętnym dniu wrześniowej beatyfikacji, kreśląc zasadnicze rysy duchowej sylwetki Prymasa Tysiąclecia, przewodniczący uroczystościom beatyfikacyjnym Kardynał Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych wskazał, że Prymas Tysiąclecia, który pod matczynym spojrzeniem Maryi zawierzył Panu Bogu własne życie i losy Narodu Polskiego, poprzez codzienną pasterską służbę dał świadectwo jak żyć tylko dla Pana Boga i tylko Jemu się podobać.

Umiłowani!

Ewangelia o ubogiej wdowie, którą przed chwilą słuchaliśmy, przypomina nam o takiej właśnie postawie: żyć tylko dla Boga i tylko Jemu się podobać. Wrzucając do świątynnej skarbony dwa pieniążki, czyli jeden grosz, uboga wdowa wrzuciła przecież w istocie wszystko, co miała na swe utrzymanie. W skarbonę wrzuciła całe swoje życie. W tym geście dosłownie wystawiła całe swoje ludzkie życie na działanie Opatrzności Bożej. Ona była cała dla Boga. Była oddana całkowicie Bogu. Ktoś więc słusznie zauważy, że jej spojrzenie na Boga jest tak prawdziwie, tak konkretne, że powierza Jemu wszystko, co posiada, całe swoje życie. W ten sposób na tle tych wszystkich pazernych i zarozumiałych ludzi, którzy szukali jedynie pierwszych krzeseł i zaszczytnych miejsc dla siebie, pokorna i niemal niezauważona, zostaje przez samego Pana Jezusa wskazana Jego uczniom jako przykład autentycznej miłości i ofiarowania siebie, przykład heroicznej wiary i zaufania Bogu, przykład życia nie cofającego się przed ryzykiem i darem z siebie do końca, konkretny przykład zawierzenia Jedynemu Bogu. Ja dostrzegam tu, w tej kobiecie obraz Kościoła – powie kiedyś w jednej ze swych homilii papież Franciszek. Kościół – wyjaśnia nam ten swój obraz papież – jest przecież po trosze zawsze wdową, bowiem czeka na swojego Oblubieńca, który powróci. Kościół – doda jeszcze papież – jest wdową, bo nie powinien mieć innych bogactw poza swoim Oblubieńcem. Kościół, który jak uboga wdowa ma być więc pokorny, bo przecież w istocie nie świeci własnym światłem, lecz odbija światło, które pochodzi od Jego Oblubieńca. Papież Franciszek zauważa, że z tego powodu już u samych początków pierwsi Ojcowie Kościoła porównywali Kościół do księżyca, wprost nawet nazywając go mysterium lunae: tajemnica księżyca. Księżyc nie ma przecież swojego światła; zawsze otrzymuje je od Słońca (…) Kościół otrzymuje więc światło od Pana (…) a wszystkie posługi, jakie my spełniamy w nim służyć mają przecież tylko jednemu, aby otrzymać to światło, aby je pokornie odbijać, aby – jak wskazuje sam Jezus w Ewangelii – nim świecić. Nie zapala się bowiem światła i nie umieszcza pod łóżkiem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

Drodzy Bracia i Siostry!

Błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński przypominał nam o tej postawie i cierpliwie nas jej uczył przez wszystkie dni swego pasterskiego posługiwania. Szczególną okazją przez te minione trzydzieści dwa lata pasterzowania w Gnieźnie była doroczna uroczystość Matki Bożej Gromnicznej, dziś Święto Ofiarowania Pańskiego. Widząc w dłoniach tłumnie zgormadzonych w tym dniu w naszej katedrze ludzi poświęcone światło płonących świec, wołał: światła … światła …. więcej światła! Właśnie tę światłość – mówił Prymas – Kościół Boży wkłada nam nie tylko w dłonie, ale w umysł, w wolę, w całe nasze życie. I tłumaczył, że tego światła potrzebuje cały świat. Ale zaraz dodawał, żebyśmy sami wpierw pamiętali, że jeśli inni mają dzisiaj tak wiele żalu do nas chrześcijan, to może i dlatego, że w naszym życiu widzą tak mało światła. Ludzkość przecież pragnie światła. A jeśli brak jej Światłości prawdziwej – tłumaczył jeszcze – niestety zastępują ją czym innym. W tym wszystkim jednak wciąż nas wzywa, wciąż oczekuje od nas, chrześcijan, że przyjdzie światło, że będziemy nieść światło, że i my będziemy naprawdę mysterium lunae. Bo tak często się dzieje – mówił jeszcze Prymas Tysiąclecia – że ten świat woła do nas: mieliście być światłością, a jesteście ciemnością, podczas gdy my jesteśmy spragnieni światła! Jeżeli nawet uważacie, że jesteście światłością, a uczynki wasze są ciemne, to cóż nam po takiej światłości? Bo tak często jest w życiu tych, którzy nas otaczają. Żyjąc w ciemnościach, szukają Światłości prawdziwej. A gdy wokół widzą ćmiące kaganki, oburzają się i gniewają na nas, że powinniśmy dać im światło. O jakże skromna jest ta światłość w naszych dłoniach, w porównaniu z tą, która powinna być w nas, w naszych umysłach, w naszej woli, w sercu, w życiu duszy i ciała.

Drodzy Siostry i Bracia!

Kościół, wierny nadziei i swemu Oblubieńcowi, otrzymuje od Niego światło. Jest – misterium lunae – jak księżyc, który ma je odbijać. Żywymi promieniami tego Chrystusowego światła są błogosławieni i święci. Ono ich samych wpierw na wskroś przenika i sprawia, że są niczym źródła światła w tym świecie. Trzeba, abyśmy potrafili to dostrzec. Trzeba, abyśmy otworzyli nasze oczy i serca na przychodzące wciąż przez nich do nas Chrystusowe światło. Ktoś słusznie zauważył, że w dzisiejszej Ewangelii toczy się pewna swoista gra spojrzeń: Jezus zaprasza nas, byśmy wystrzegali się tych, którzy sami szukają naszego spojrzenia, którzy oczekują, abyśmy na nich z zaciekawieniem patrzyli, podziwiając ich powłóczyste szaty czy odmawiane dla pozoru długie modlitwy. Przeciwnie, Jezus sam nas zaprasza, abyśmy, tak jak On, patrzyli na tych, którzy nie szukają niczego innego, jak tylko spojrzenia Boga. Są wśród nich i ewangeliczna uboga wdowa, i Błogosławiony Prymas Tysiąclecia. Umieszczona i poświęcona dziś tutaj mozaika przypominająca nam jego postać, stawać się będzie więc codzienną zachętą do tego, by utkwić w nim nasz wzrok, by dostrzec to światło, które oświetla i wskazuje nam drogę. Niech przez Jego wstawiennictwo, za Bożą łaską, naszym sercom nigdy nie zabraknie światła Ducha Świętego. Amen.     

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter