Betlejemskie Światło Pokoju, 20.12.2020 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z przekazaniem Betlejemskiego Światła Pokoju, IV niedziela Adwentu, 20 grudnia 2020, bazylika prymasowska w Gnieźnie.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!
W jednym ze swych rozważań przed niedzielną południową modlitwą Anioł Pański papież Franciszek zauważył, że w tym ewangelicznym fragmencie, który przed chwilą wspólnie wysłuchaliśmy, a więc w Ewangelii o zwiastowaniu Pańskim, można zauważyć – jak powiedział wówczas papież – pewien kontrast między obietnicami anioła a odpowiedzią Maryi. Mówiąc tak, Ojciec Święty wyjaśnił, że ten kontrast jest widoczny w długości i w treści dwojga rozmówców. Ze strony anioła jest to – jak wtedy mówił – długie objawienie, które otwiera niewyobrażalne wprost perspektywy. W Maryi, za sprawą Ducha Świętego, ma się począć Syn Boży. Przez Nią odwieczny Bóg w Jezusie Chrystusie wchodzi na ten świat. Ona staje się dla Niego jakby bramą, przez którą to się dokona. Staje się schodami dla Najwyższego. Nie będzie to jednak żadnym ludzkim dziełem. Bo to przecież nie człowiek – jak słuchaliśmy dziś w pierwszym czytaniu – zbuduje dom Bogu. Ale to sam Bóg, kiedy – jak prorokował wobec króla Dawida prorok Natan – wypełnią się dni, gdy nadejdzie owa pełnia czasu – jak napisał później w Liście do Galatów Apostoł Paweł – ześle nam swego Syna, zrodzonego z niewiasty. On wyjdzie – jak usłyszeliśmy przed chwilą w proroctwie z Drugiej Księgi Samuela – z dawidowych wnętrzności, będzie więc potomkiem króla Dawida. Ale to Odwieczny Bóg – jak mówił prorok Natan – a nie jakiś człowiek będzie Mu Ojcem, a On będzie Mu Synem. Będzie więc prawdziwie Synem Bożym. Ewangelista Łukasz, opisując narodzenie Jezusa Chrystusa przypomni nam – usłyszymy ten tekst Ewangelii w noc Bożego Narodzenia – że podczas powszechnego spisu ludności za czasów cezara Augusta, Józef z Galilei, z miasta Nazaret, udał się właśnie do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się tam dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. W ten sposób spełniła się zapowiedź, którą Bóg dał Dawidowi przez proroka Natana. Spełniła się jednak nie w jakiś mityczny czy bajkowy sposób. Papież Franciszek powie kiedyś wprost, że nie było to przecież jakieś triumfalne wejście, jakakolwiek imponująca manifestacja Wszechmogącego. Dobrze wiemy, że Pan Jezus nie spadł nam przecież z nieba jak błyskawica, czy też nie ukazał się nam jako oślepiające słońce. On przyszedł w sposób najprostszy, przyszedł do nas po ludzku – jako dziecko zrodzone przez matkę. Poczniesz i porodzisz Syna – zwiastuje dziś Maryi anioł – będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Tak, to jest właśnie – jak to nazwał papież Franciszek – to długie objawienie, które otwiera prawdziwie niewyobrażalne perspektywy. Odpowiedź Maryi – jak usłyszeliśmy jest natomiast krótka i konkretna. Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego. Ona nie mówi o chwale, nie mówi o przywileju, nie mówi wtedy, że wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny, ale tylko wyraża swą gotowość i chęć służby. Owszem, Jezus przychodzi „z góry” – powie kiedyś krótko ks. Tomasz Halik – ale przecież także „z Maryi”, poprzez Maryjne TAK. W czasie spotkania z młodymi w Panamie, podczas minionych Światowych Dni Młodzieży, papież Franciszek wskazując nam na tę odpowiedź Maryi, poprosił nas: zamknijmy wszyscy oczy i pomyślmy o Maryi. Nie była głupia, wiedziała, co czuło jej serce, wiedziała, czym jest miłość i odpowiedziała: Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa (…) A czy my mamy odwagę – pytał nas papież – by powiedzieć aniołowi, jak Ona: oto my, słudzy Pana, niech nam się stanie (…) Nie odpowiadajcie w tej chwili – poprosił nas wtedy jeszcze papież – niech każdy odpowie w swoim sercu. Są takie pytania, na które odpowiada się wyłącznie w milczeniu.
Siostry i Bracia!
Milczenie nie może jednak trwać zbyt długo. Trzeba znaleźć w sobie siłę i odwagę, by Panu Bogu odpowiedzieć. On oczekuje od nas odpowiedzi. Oczekuje odpowiedzi od nas tak, jak wtedy oczekiwał jej od Niej. Nasze tak Bogu, nasza gotowość i chęć służby. Każdego roku nasi harcerze pomagają nam w tej odpowiedzi przynosząc do katedry Betlejemskie Światło Pokoju. Są z nami także w tym roku, choć wszyscy wiemy, że czas pandemii nie ułatwiał im tego zadania. Bardzo wam więc dziękuję, Drogie Druhny i Drodzy Druhowie, za waszą obecność tutaj i za dar światła z Betlejem. Ono mówi nam, że idą święta, że wkrótce Boże Narodzenie. Przynosicie nam to betlejemskie światło jednak nie tylko po to, aby po raz kolejny wskazać nam drogę do Betlejem, ale żeby przypomnieć, że właśnie z Betlejem wyszło światło, które daje nam moc, by za Maryją dziś powtórzyć: oto my słudzy Pana, niech nam się stanie. Od Niej, od Maryi i od świętego Józefa, którego dał nam w tym roku papież Franciszek za szczególnego patrona, bo przecież tak niedawno, 8 grudnia, ogłosił Rok Świętego Józefa, a nade wszystko od samego Jezusa, który – jak nam przecież sam mówił – nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz żeby służyć, chcemy i my wszyscy czerpać moc do tego, by służyć. Dlatego tegoroczne hasło Betlejemskiego Światła Pokoju to „Światło służby”. W swym harcerskim przesłaniu, które towarzyszy przekazaniu nam Światła Służby, wyjaśniacie, że chodzi o światło służby Bogu, światło służby Polsce i światło służby bliźniemu. Ujęło mnie, że w swym przesłaniu wskazaliście, że wasza służba Panu Bogu, Polsce i bliźniemu tak naprawdę zapisywana jest każdego dnia. Nie jest więc zawarta w pięknych hasłach i podniosłych deklaracjach, ale w konkretnych codziennych czynach. Służy przecież nie ten, kto o tym wciąż mówi czy opowiada, ani nie ten, kto o tym nas uroczyście zapewnia, ale ten, kto działa, kto idzie, kto wychodzi do drugiego, kto innym pomaga, choć wiemy, że z powodu pandemii, zwłaszcza dziś musi być to działanie mądre, bezpieczne i roztropne. A jeśli tak jest, to jest ono, bo musi być – jak odpowiedź Maryi, o której nam opowiada dzisiejsza Ewangelia – krótkie i konkretne. Zachowując wszystkie środki ostrożności i konieczne zasady sanitarne niejednokrotnie w tym trudnym i bolesnym dla wielu czasie, właśnie wy, harcerze, daliście już nam przykład takiej służby. Kiedy nastał odpowiedni czas – sami piszecie – wyszliśmy sprzed komputerów i komórek, dokąd przeniosła się nasza edukacja i praca. Ruszyliśmy do działania. Setki tysięcy uszytych maseczek, zakupy, posiłki przynoszone starszym, dystrybucja płynów odkażających, to namacalny wyraz naszej służby bliźniemu. To niewątpliwie jasne i czytelne świadectwo. To nie tylko dziś wyjście do innych, wyjście do nas wszystkich z tradycyjnym Betlejemskim Światłem Pokoju, ale to konkretne pójście za tym światłem, za Światłem z Betlejem, światłem miłości i służby. W ten sposób – mówiąc jeszcze raz słowami papieża Franciszka zaczerpniętymi z jego najnowszego listu apostolskiego o świętym Józefie – i wy dajecie świadectwo, że pośród dotykającego nas kryzysu, nasze życia są tkane i wspierane przez zwykłe osoby – zazwyczaj zapomniane – które nie występują w tytułach gazet i magazynów, ani na wielkiej scenie ostatniego show, lecz niewątpliwie dziś zapisują decydujące wydarzenia na kartach naszej historii. Zapisują je swoją miłością i służbą, swoim oddaniem i poświęceniem, swoją codzienną obecnością przy łóżkach chorych i cierpiących, swoją konkretną troską o biednych i samotnych.
Umiłowani w Panu, Bracia i Siostry!
Maryja była niewątpliwie kobietą, w której można było dostrzec światło służby. Za słowami wyrażającymi Jej gotowość – oto Ja służebnica Pańska – poszły przecież konkretne czyny. Pierwszym z nich po zwiastowaniu była pomoc ciężarnej Elżbiecie. A potem zawsze okazywała się kobietą o bystrych oczach i wrażliwym sercu, zawsze zatroskaną o innych. Ona dobrze rozumiała – jak mówił jeszcze młodym w Panamie papież Franciszek – że tak naprawdę nasz świat nie będzie lepszy, gdy będzie mniej osób chorych, mniej osób słabych, mniej osób kruchych lub starszych, którymi trzeba się zajmować, a nawet nie dlatego, że będzie mniej grzeszników, nie, nie będzie lepszy z tego powodu. Świat będzie lepszy, gdy będzie więcej osób, które są gotowe i mają odwagę nieść w łonie jutro i uwierzyć w przemieniającą moc Bożej miłości. Świat będzie lepszy, gdy będą w nim ludzie przeniknięci światłem służby, gotowi wciąż wierzyć, że więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu. Świat będzie lepszy, gdy przyjmiemy betlejemskie światło, gdy zapłonie w naszych domach i w naszych sercach, gdy jego blask nie tylko nas samych i naszych bliskich ogarnie i ogrzeje, ale przetopi w nas egoizm na czyste złoto miłości i służby, otworzy nam dłonie i serce dla drugich, sprawi, że i w nas, w każdej i w każdym z nas, zapłonie światło służby. Oto Ja służebnica Pańska. Papież Benedykt XVI mówił kiedyś, że w tych słowach zawiera się po prostu program Jej życia: nie stawiać siebie w centrum, ale zostawić miejsce dla Boga spotkanego zarówno w modlitwie, jak i w posłudze bliźniemu – tylko wtedy – dodawał Ojciec Święty – świat staje się dobry. Przed nami Boże Narodzenie, a pośród nas Betlejemskie Światło Pokoju, Światło Służby. W nim wezwanie i zachęta z betlejemskiej groty narodzenia. Światło, które oświeca i wskazuje drogę, które w ciemności świeci i ciemność go nie ogarnia, bo przecież to światłość prawdziwa – jak mówi święty Jan – która moc daje, pełnię łaski i prawdy. Amen.