50. rocznica kapłaństwa 2.06.2021 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polak wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 50. rocznicy kapłaństwa księży z rocznika 1971, pod przewodnictwem biskupa legnickiego Zbigniewa Kiernikowskiego, 2 czerwca 2021 bazylika prymasowska w Gnieźnie.
Kochani Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie, na czele z Księdzem Biskupem Zbigniewem,
Drodzy Złoci Jubilaci!
Siostry i Bracia w Chrystusie!
Cieszę się, Czcigodni Bracia, że mogę wraz z wami, którzy obchodzicie w tym roku wasz złoty jubileusz sakramentu święceń prezbiteratu, sprawować tutaj, w Bazylice Prymasowskiej, tę dziękczynną Ofiarę. Jest to niewątpliwie okazja, by nie tylko po latach wrócić jeszcze raz do wieczernika waszych święceń, których większości z was, właśnie tutaj, udzielił pięćdziesiąt lat temu Czcigodny Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński, ale także, by zaczerpnąć siłę i moc oraz odnowić się w łasce jubileuszu, która – mówiąc słowami zaczerpniętymi z dzisiejszej Ewangelii – będzie radością właśnie owych szczęśliwych sług, których Pan zastaje czuwających, gdy przychodzi. Chyba wiele miał racji kardynał Joseph Ratzinger, gdy świętując wraz ze swymi kolegami z rocznika święceń, 30-lecie kapłaństwa zauważył, że taki dzień, owszem, zaprasza nas do wspomnienia, ale do wspomnienia, które nie prowadzi jednak wstecz, lecz w głąb, a w ten sposób do przodu i w górę. Niewątpliwie miło powrócić pamięcią do dnia święceń i jeszcze raz dziękować Panu Bogu za dar i łaskę powołania i wybrania, która – co wciąż chyba bardziej jeszcze, gdy czas upływa, rozumiemy, jest – jak pisał z okazji pięćdziesiątej rocznicy swoich święceń kapłańskich święty Jan Paweł II – tak naprawdę wiadoma jedynie Bogu, bo każde powołanie kapłańskie, w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Dlatego każdy nasz powrót po latach do początków, do tajemnicy naszego powołania, do dnia święceń, przenika radość i wdzięczność. Po latach przebytej drogi ma ona jednak swój własny ciężar, który wiąże się również i z tym – jak zauważył Autor Listu do Hebrajczyków – że kapłan jest przecież ex hominibus i pro hominibus w sprawach odnoszących się do Boga, i że w ten sposób dźwiga w sobie i na sobie to wszystko, co jest – mówiąc znanymi nam dobrze słowami soborowej konstytucji – radością i nadzieją, smutkiem i lękiem ludzi naszych czasów, i również dlatego może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ i sam podlega słabościom. A to poczucie, to współodczuwanie, które nam potwierdza trud codziennego życia i nasze własne zmagania, uczą nas pokory i stanowią wciąż zachętę, byśmy byli gotowi i czuwali, byśmy byli wierni i oddani posługiwaniu, które zostało nam zlecone przez włożenie rąk, albowiem – jak wskazał jeszcze raz dziś swym uczniom sam Pan Jezus – szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności. Szczęśliwy czuwający!
Umiłowani Współbracia w Kapłaństwie, Księże Biskupie i Prezbiterzy!
Pięćdziesiąt lat temu rozpoczynaliście waszą kapłańską posługę zaledwie na kilka miesięcy przed rozpoczęciem Zwyczajnego Synodu Biskupów De sacerdotio ministeriali. Prymas Tysiąclecia udając się na Synod, jeszcze we wrześniu, tutaj, w Bazylice Prymasowskiej, pragnął pożegnać się przed wyjazdem do Rzymu. W święto Matki Bożej Bolesnej modlił się więc tutaj, w gnieźnieńskiej katedrze wraz z kapłanami i świeckimi, wyjaśniając im zarówno czym jest sam Synod w Rzymie i jak konkretnie pracuje, jak i dotykając tematu, który tym razem będzie podejmowany. Mówił więc, że chodzi o kapłaństwo służebne, można też powiedzieć – objaśniał wówczas Ksiądz Prymas – służebnicze, posługujące czy służące ludowi Bożemu. Przewidywał, że Synod zajmie się przede wszystkim rozważaniem, w jaki sposób współczesne kapłaństwo ma służyć ludowi Bożemu, aby ta posługa była owocna. Wskazywał jednak, że sam charakter służby kapłańskiej jest raz na zawsze ustanowiony przez Jezusa Chrystusa. Wyjaśniał, że najpełniej oddają go bowiem słowa samego Chrystusa: nie przyszedłem na świat, aby Mi służono, ale by służyć i dać duszę swoją za braci. Mówił, że za słowami Pana Jezusa idzie czyn Syna Bożego, który wypełnia najwyższe zadanie swojego życia, a potem najwyższa miłość, gdy życie swoje oddaje za braci. I dodawał jeszcze, że w ten sposób sam Jezus Chrystus ukazał nam, jakie ma być postępowanie tych, którzy z Jego kapłaństwa czerpać będą swoje kapłaństwo (…) Największa miłość wyraża się bowiem w tym, że człowiek powołany przez Boga do służby kapłańskiej powinien być gotowy nawet na śmierć, bo kapłan musi czynić tak jak Chrystus. Kardynał Wyszyński wspomniał wówczas jeszcze, że polscy biskupi, którzy pojadą na ten Synod, są w tej szczęśliwej sytuacji, że będą mogli ukazać żywy przykład kapłańskiej służby. W czasie tego Synodu ma być bowiem beatyfikowany Sługa Boży Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, kapłan, który swą śmiercią w bunkrze głodowym potwierdził, że największą miłość okazuje ten, kto życie swoje daje za braci. Pięćdziesiąt lat życia i kapłańskiej posługi, za które dziś razem dziękujecie, u samych swych początków naznaczone zostało także i tym wskazaniem waszego szafarza sakramentu święceń. Gotowość, by dać życie, by wchodzić w umieranie, by oddać siebie do końca kapłańskiemu posługiwaniu jest jednak możliwa tylko dlatego, że wpierw On – jak przypomniał nam List do Hebrajczyków – z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. Przyglądanie się Chrystusowi na krzyżu – mówił jeszcze w swym gnieźnieńskim pożegnaniu przed Synodem Stefan Kardynał Wyszyński – jest najwspanialszym rachunkiem sumienia dla nas wszystkich – dla biskupów i kapłanów – jest wskazaniem, jakimi powinniśmy być. Jest przypomnieniem nie tylko nam, ale i Wam, Dzieci Boże, czego Wy od waszych biskupów i kapłanów macie prawo oczekiwać: jakiej służby, wyrzeczenia się siebie i ofiary, abyśmy za przykładem Chrystusa okazywali Wam w służbie kapłańskiej największą miłość. A największa miłość jest wtedy, gdy ktoś życie swoje odda za braci.
Umiłowani w Panu!
Przepasane biodra, na które wskazuje dziś w Ewangelii Jezus swoim uczniom, są niewątpliwie wyrazem gotowości. Zapalone pochodnie w dłoniach mówią o świetle, które prowadzi. By iść, także by iść dalej, trzeba zarówno gotowości, jak i światła. Pierwsza, odwołuje się do naszego adsum, druga mówi Dominus tecum. Świętującym wraz z nim współbraciom rocznicę kapłaństwa, wspomniany już przeze mnie Joseph Ratzinger tłumaczył, że czasami pogrążamy się w ciemnościach, ale nie byłoby nas tu, w tej chwili, gdybyśmy na nasze adsum stale nie otrzymali w darze tej odpowiedzi: Jestem z Tobą. Sądzę – mówił dalej Kardynał – że powinniśmy w tej godzinie podziękować Bogu przede wszystkim za to, że pozwala nam stale tę odpowiedź słyszeć – raz cichą, raz wyraźniejszą (…) Jestem z Tobą. Dziś także, gdy Wy, Dostojni Jubilaci, stajecie z wdzięcznością w miejscu, gdzie pięćdziesiąt lat temu każdy z was wypowiedział swoje adsum, sam Pan pragnie i wam powtórzyć: Jestem z Tobą. Jestem dziś, tak jak jestem od początku Twego życia i powołania. Jestem z Tobą, idąc i towarzysząc zawsze w Twej kapłańskiej drodze. Jestem z Tobą, gdy trudzisz się i czuwasz, gdy okiem doświadczonego pasterza spoglądasz na rzeczywistość, która dziś Cię otacza. I będę dalej z Tobą przez wszystkie dni. Dlatego niech blask jubileuszu rozpromieni Twe oblicze i serce, niech doda sił i jeszcze raz przypomni, że szczęśliwy ten sługa, którego Pan, tak właśnie zastanie. Amen.