50-lecie posłania pierwszych misjonarzy, 27.10.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z okazji 50-lecia posłania pierwszych misjonarzy fideidonistów z archidiecezji gnieźnieńskiej, inauguracja przygotowania do obchodów jubileuszowych 2025, 27 października 2024, katedra gnieźnieńska.

Idź, twoja wiara cię uzdrowiła!
Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

Uzdrowiony przez Jezusa ze swej ślepoty, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, przyłączył się do Niego. W przeżywanym z wiarą spotkaniu z Chrystusem – powie papież Benedykt XVI – [ten niewidomy człowiek] odzyskuje utracone światło, a wraz z nim pełnię swej godności: wstaje i podejmuje pielgrzymkę, która od tej pory ma przewodnika – Jezusa – oraz drogę, tę samą, którą idzie Jezus. Ewangelista zaś – jak zauważy jeszcze papież Ratzinger – nie powie nam już nic więcej o Bartymeuszu, ale pokazuje w nim, kim jest uczeń: to ten, który ze światłem wiary idzie drogą za Jezusem. Bycie człowiekiem wierzącym, bycie tym, który przez otrzymany od Boga dar i łaskę wiary odnajduje pełnię swej ludzkiej godności, który otwiera się na ofiarowane mu w Jezusie Chrystusie zbawienie, owocuje – jak słyszymy – pójściem za Jezusem, przyłączeniem się do Niego i do Jego uczniów, byciem członkiem wspólnoty wierzących w Niego. Nie chodzi bowiem o samą wiedzę o Jezusie. Nie chodzi o ukazanie i przyjęcie jasnych i przekonujących poglądów na temat Boga i zbawienia. Nie chodzi więc jedynie o nauczenie kogoś samych prawd wiary i w miarę dokładne przekazanie mu treści chrześcijańskiej doktryny. Nie chodzi o samą informację. Wiara bowiem – jak mówił kiedyś papież Franciszek – jest kwestią spotkania, a nie teorii. W spotkaniu Jezus przechodzi, w spotkaniu pulsuje serce Kościoła, w spotkaniu Jezus przechodzi przez nasze życie (…) Bo wiara jest życiem!

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Ewangelista Marek pokazuje nam, że w tej wędrówce do Jezusa, gdy wielu – jak sam zapisał – nastawało wówczas na Bartymeusza, aby umilkł, aby się uciszył, aby przestał wołać za Jezusem, znaleźli się jednak też i tacy, którzy odpowiadając na słowo samego Jezusa, przywołali tego niewidomego człowieka, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. I oni bowiem usłyszeli to jego wołanie o zmiłowanie się nad nim, o litość dla niego, o pomoc, a może pewnie najpierw ich samych jakoś nawet głęboko ono poruszyło. Bo przecież dzieci Ojca Niebieskiego – jak mówił kiedyś papież Franciszek – wysłuchują braci – nie bezużytecznych plotek, ale potrzeb bliźniego. Mają naprawdę wrażliwe uszy i gotowe do pomocy serce. Uważnie wsłuchują się więc w ich wołanie, w głos tych, którzy proszą, którzy wołają o światło wiary, w których sercach tli się i dojrzewa pragnienie życia i zbawienia. I z tego wsłuchiwania się w człowieka, z tego uważnego wsłuchiwania się w najskrytsze i najgłębsze pragnienia i tęsknoty naszych sióstr i braci, rodzi się jakaś duchowa bliskość i pragnienie, by iść do nich i jeszcze raz powtórzyć im: bądź dobrej myśli, wstań, Jezus cię woła! Bądźcie dobrej myśli, wstańcie, Jezus i was woła! Każdy uczeń – misjonarz – jak przypomniał nam papież Franciszek – jeśli bowiem już sam doświadczył miłości Boga, która go zbawia, nie potrzebuje wiele czasu, by zacząć Go głosić innym i nie może oczekiwać, aby mu udzielono wielu lekcji lub długich pouczeń. Dziś, tutaj zgromadzeni jako Kościół gnieźnieński, dziękujemy więc przed Bogiem za tych wszystkich, za duchownych i świeckich, za księży i za siostry zakonne, za małżonków i za osoby samotne, którzy w minionych pięćdziesięciu latach, od tych pierwszych trzech księży misjonarzy fideidonistów, poszli dosłownie na cały świat, aby mówić ludziom różnych ras i kultur, że i oni przecież mogą być naprawdę dobrej myśli, mogą mieć nadzieję na zbawienie, bo właśnie teraz ich – jak kiedyś tego niewidomego człowieka spod Jerycha – sam Jezus woła. Przez te ostatnie pięćdziesiąt lat wyruszali więc stąd, z Gniezna, od grobu i relikwii świętego Wojciecha, pierwszego misjonarza, aby – jak prorok Jeremiasz z dzisiejszego pierwszego czytania – zanieść innym słowo pociechy, opierając się na tym fakcie, że sam Bóg jest ojcem dla swego ludu, miłuje go i traktuje jak syna. Dlatego – jak mówił dalej papież Franciszek – otwiera przed nimi horyzont przyszłości, przestępną i praktyczną drogę, po której mogą chodzić niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położną, czyli osoby w trudnej sytuacji. Bo nadzieja Boga nie jest złudzeniem, jak pewne reklamy, gdzie wszyscy są zdrowi i piękni, ale jest to obietnica dla realnych ludzi, z mocnymi i słabymi stronami, potencjałami i kruchością. Szli więc stąd i pracowali, i nadal pracują pośród ludzi w czternastu krajach świata. Nieśli im bowiem Chrystusa, to znaczy nieśli nadzieję, że przyjęte przez nich światło Boże, światło wiary, pozwoli im naprawdę poznać rzeczywistość i kroczyć drogą życia. Wiara bowiem powtórzmy jeszcze raz za papieżem Franciszkiem – rodzi się w życiu. Wiara przechodzi przez życie. Wiara jest życiem – bo to właśnie życie miłością Boga naprawdę zmienia nasze istnienie.

Moi Kochani!

Nasz Świętowojciechowy Kościół, który – jak lubię to wam mówić i na to wszystkim wskazywać – oparty jest na wodzie i krwi, narodził się przecież z wody chrztu świętego i męczeńskiej krwi świętego Wojciecha, pięćdziesiąt lat temu w nowy sposób otworzył się na wezwanie do dzielenia się z innymi otrzymanymi przed wiekami darem i łaską wiary. Odpowiadając bowiem wtedy na zawarte w papieskiej encyklice Fidei Donum wezwanie papieża Piusa XII, nasz ówczesny biskup, błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński, posłał na Papuę Nową Gwineę, pierwszych trzech księży z naszej archidiecezji. Niektórzy bowiem biskupi – jak pisał we wspomnianej encyklice papież Pius XII – wprowadzili inny, znacznie trudniejszy rodzaj pomocy. Polega on na tym, że chociaż sami odczuwają niedostatek, pozwalają, by ten czy ów kapłan odszedł na jakiś czas z diecezji i pomagał biskupom w Afryce [i na innych kontynentach]. To bowiem przyczynia się jak najbardziej do mądrego i rozważnego utrwalania tam nowych i właściwych form posługi kapłańskiej, a także do wspomożenia kleru diecezjalnego w zadaniach świeckiego i religijnego nauczania, którym nie może on podołać. Z radością więc zachęcamy – wskazywał Ojciec Święty – do podejmowania tych pożytecznych i owocnych przedsięwzięć. Prymas Tysiąclecia z odwagą podjął tę papieską zachętę. Bo choć wtedy, w 1974 roku sam wyświęcił tutaj w katedrze tylko sześciu diakonów, w tym jednego do pracy na emigracji, i pewnie mógł być i On sam wśród tych, o których papież Pius XII pisał, że sami odczuwają niedostatek, to jednak zezwolił na wyjazd pierwszych fideidonistów, szeroko otwierając drzwi Świętowojciechowego Wieczernika. Dziękując więc przed Bogiem za to pierwsze diecezjalne posłanie, a potem w ślad za nim za wiele innych, chcemy i my właśnie dziś, w naszej sytuacji odczuwanego przecież również dziś pewnego już niedostatku powołań, o tej prymasowskiej odwadze i wielkoduszności, wszyscy wciąż pamiętać. Misja dla wszystkich – jak przypomina nam w tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Misyjny papież Franciszek – wymaga przecież zaangażowania wszystkich. Z tego powodu Kościół – wskazuje papież – będzie nadal wychodził poza wszelkie granice, wychodził wciąż na nowo, niestrudzenie i nie zniechęcając się w obliczu trudności i przeszkód, aby wiernie wypełnić misję otrzymaną od Pana.

Moi Kochani!

Jedną z cech misyjnego posłania fideidonistów, za które dziś, w pięćdziesięciolecie pierwszego posłania ich z Gniezna, przed Bogiem dziękujemy, jest zasada, że trwa ono przez jakiś czas, powracając w bogactwie duchowej wymiany darów, z nową mocą dla dobra całej wspólnoty naszego Kościoła. Papież Benedykt XVI nawiązując kiedyś do intuicji świętego Augustyna, że wspomniany dziś w Ewangelii Bartymeusz był osobą zamożną, która popadła w biedę, wskazywał, że w tej perspektywie może być on również przedstawicielem tych, którzy mieszkają w regionach od dawna ewangelizowanych, gdzie światło wiary osłabło, gdzie ludzie oddalili się od Boga i już nie uważają, że jest On ważny w ich życiu: a zatem osoby – jak to opisywał wtedy Benedykt – które utraciły wielkie bogactwo, zagubiły wzniosłą godność – wynikającą nie z sytuacji ekonomicznej czy władzy doczesnej, lecz chrześcijańskiej – straciły pewne i stabilne ukierunkowanie życia i stały się, często nieświadomie, ludźmi żebrzącymi o sens swojego istnienia. Tak wielu ludzi potrzebuje nowej ewangelizacji, czyli nowego spotkania z Jezusem Chrystusem, Synem Bożym, który może ponownie otworzyć ich oczy i wskazać im drogę. Dziękując więc za posłanie i za misyjną odwagę pójścia na dalekie kontynenty tylu naszych sióstr i braci, świętowojciechowych misjonarzy, prośmy dziś dla siebie, dla każdej i każdego z nas, dla nas wszystkich, dla całej wspólnoty Świętowojciechowego Kościoła, abyśmy w tej sytuacji, w jakiej tutaj, dziś jesteśmy, w jakiej na co dzień dziś żyjemy, z jaką się zmagamy, przede wszystkim świadectwem naszego życia, a więc życiem, a nie tylko słowem, wskazywali innym na powrót drogę do Jezusa. Jezusa, który może wszystko – mówił papież Franciszek – trzeba bowiem prosić o wszystko. On nie może się doczekać, aby wylać swoją łaskę i radość do naszych serca, ale niestety to my często trzymamy się z daleka, może ze względu na nieśmiałość, lenistwo lub niewiarę. Niech dziś ożyje w nas nadzieja, która nie ustępuje w obliczu trudności, ale opierając się na wierze i karmiąc się miłością, pozwoli i nam pójść naprzód w naszym życiu.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter