50-lecie parafii pw. św. Kazimierza, 3.09.2023 Podstolice

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 50-lecia istnienia parafii pw. św. Kazimierza w Podstolicach, 3 września 2023, kościół pw. św. Kazimierza w Podstolicach. 

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia,

W minioną niedzielę usłyszeliśmy słowa Jezusa: Ty jesteś Piotr, czyli opoka i na tej opoce zbuduję Kościół mój. Kościół Chrystusowy jest więc zbudowany na Piotrze, to znaczy na wyznaniu, które złożył, rozpoznając w Jezusie Mesjasza, Syna Boga żywego. Piotr wówczas otwarcie wyraził swoje przekonanie, że Jezus, jego Nauczyciel, nie jest zwykłym prorokiem, lecz Synem samego Boga. Rzeczywiście, w ten sposób głęboko wyczuł coś z Jego tajemnicy. Ale wyznając wówczas, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, nie dostrzegł całej pełni i całej prawdy tego, w jaki sposób ten Mesjasz, Syn Boży będzie na świecie działał. Wciąż jeszcze i on się spodziewał, wciąż oczekiwał – jak to trafnie wspominali po latach uczniowie idący do Emaus – że przecież Mesjasz miał wyzwolić Izraela. Możemy sądzić, że w tej perspektywie również zbudowany na Piotrze Kościół służyłby tylko temu, aby na świecie więcej było sprawiedliwości i wolności, aby w nim i przez niego dokonywało się wyzwalania z jakiejś ludzkiej niewoli czy opresji ludzi i narodów. Nie taki jednak był cel przyjścia Mesjasza, Syna Bożego. I nie taki był i jest ostatecznie sens istnienia założonego na Piotrze Chrystusowego Kościoła. Kościół – jak mówił papież Franciszek – nie jest stowarzyszeniem o charakterze socjalnym, kulturalnym bądź politycznym, lecz żywym ciałem, Ciałem Chrystusa, które idzie i działa w historii. Kościół musi być więc wierny Chrystusowi i temu wszystkiemu, co On sam dla niego zamierzył i czego od niego tak naprawdę oczekuje. Kościół bowiem – jak wyjaśniał jeszcze papież Franciszek – jest wspólnotą utworzoną właśnie po to, aby wyznawać wiarę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Zbawiciela człowieka, wiarę działającą przez miłość.

Drodzy Moi!

Słuchając dziś dalszego ciągu Ewangelii według świętego Mateusza, która jest, jak widzimy, swoistym dopełnieniem wyznania Piotra, możemy zobaczyć jasną korektę, jaką sam Jezus wprowadza do wizji i oczekiwań Piotra i wszystkich Jego uczniów. Piotrowi, oburzonemu zapowiedzią swej męki, śmierci i zmartwychwstania, powiedział wprost: nie myślisz po Bożemu, ale po ludzku. Inna jest perspektywa Boża i inny jest sens i cel przyjścia Mesjasza, Syna Bożego. To prawda – jak zauważy papież Franciszek – Jego słowa nie są zrozumiane, ponieważ wiara uczniów jest jeszcze niedojrzała i nazbyt powiązana z mentalnością tego świata. Wciąż myślą o zwycięstwie nazbyt doczesnym i z tego względu nie rozumieją języka krzyża. Jeszcze nie pojmują, że Jezus zachęca ich do zmiany sposobu myślenia, ponieważ bliskie jest królestwo Boże. Jeszcze nie rozumieją, że wchodząc wraz z Nim w tę tajemnicę, oni także staną się uczestnikami Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Jezus zaś dobrze wie – jak wskaże nam papież Franciszek – że Piotr i inni muszą przejść jeszcze długą drogę, aby stać się naprawdę Jego apostołami. Ich droga za Jezusem nie tylko nauczy ich tego Chrystusowego spojrzenia, ale pozwoli im po Jego zmartwychwstaniu, iść na cały świat i głosić: niech więc cały dom Izraela wie z nienaruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem (…) Tego bowiem Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Także dzisiaj Kościół jest powołany właśnie do tego – powie nam jeszcze papież Franciszek – aby być w tym świecie wspólnotą, która zakorzeniona w Chrystusie przez chrzest, wyznaje z pokorą i odwagą wiarę w Niego i świadczy ją w miłosierdziu.

Moi Kochani!

Dziękując dziś razem tutaj, w waszej parafii, za Chrystusowy Kościół, za tę cząstkę Kościoła, jaką jest wasza parafia, w roku złotego jubileuszu jej powstania, prosimy o pokorę w sercu i odwagę wiary w Jezusa, a także o dalsze odważne pójście za Nim tą drogą, którą On sam nam dziś wskazuje. On bowiem, tak jak wtedy swoim uczniom, tak dziś i nam wskazuje dwie postawy. Pierwszą jest „zaprzeć się samego siebie”. Papież Franciszek wyjaśnił kiedyś, że nie chodzi tutaj o jakąś powierzchowną zmianę uczynioną z lęku czy obawy przed opinią innych czy nawet po to, aby lepiej się samemu poczuć. Chodzi przecież o nasze nawrócenie, to znaczy o taka zmianę naszej mentalności, o taką zmianę spojrzenia, która będzie objawiać nową jakość życia. Ktoś powiada, że to jednak na pierwszy rzut oka wcale nie wygląda tak zachęcająco. Może dlatego – jak wyjaśnia – że tak bardzo odbiega od naszej wypróbowanej wizji. Bo doświadczenie zdaje się nas uczyć, że dziś „pożyje” tylko ten, kto „użyje”, kto w czas pomyśli o sobie, dopilnuje swego, wykręci się od odpowiedzialności, od ofiary, kto w porę zjedzie z drogi krzyża. Jezus jednak wzywa swych uczniów do wzięcia swego krzyża i pójścia za Nim drogą miłości. Ciekawie tłumaczył kiedyś wspominany już przeze mnie tyle razy papież Franciszek, że nie jest to wcale tylko kwestia cierpliwego znoszenia codzienny udręk, ale także dźwiganie z wiarą i odpowiedzialnością tej części znoju i tej części cierpienia, jakie pociąga za sobą walka ze złem. Doskonałym przykładem tej postawy jest, wspomniany w dzisiejszym pierwszym czytaniu, prorok Jeremiasz. Wołanie proroka: gwałt i ruina i w konsekwencji – jak sam mówił – to, że stał się codziennym pośmiewiskiem, któremu wszyscy urągają, nie było przecież skutkiem jakiejś ekstrawagancji czy zamiłowania do snucia przez niego tzw. czarnych wizji. Gwałt i ruina, to skrótowy opis rzeczywistości, w jakiej znalazł się Izrael targany złem, niesprawiedliwością, korupcją, przestępstwami. Tu rzeczywiście walka Jeremiasza ze złem był dla niego przez cale nieomal życie źródłem ogromnego cierpienia i przeróżnych ludzkich udręk. I nie jest to tylko, jakby się zdawało, jakaś odległa historia. Papież Franciszek w minioną środę podczas audiencji generalnej przypomniał, że w dawaniu świadectwa Ewangelii nie chodzi przecież tylko o to, co przyjemne; musimy także wiedzieć – tłumaczył nam – jak znosić nasze codzienne krzyże z cierpliwością, ufnością i nadzieją. Cierpliwość w obliczu trudności, krzyży: cierpliwość jest wielką cnotą chrześcijańską. Kto nie ma cierpliwości, nie jest dobrym chrześcijaninem. Cierpliwość tolerancji – mówił jeszcze papież – znoszenia trudności, a także znoszenie innych, którzy czasami są nudni lub sprawiają ci trudności (…) każde wyzwanie można pokonać, jeśli otworzymy serce na Jezusa, który nam udziela potrzebnej łaski: cierpliwość i serce otwarte na Jezusa – oto recepta na dobre życie.

Drodzy Moi!

Ktoś, nawiązując jeszcze do dzisiejszej Ewangelii, dość trafnie zauważył, że gdy Piotr wziął na bok Jezusa i próbował przemówić mu do rozsądku, pewnie w emocjach zawołał: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie! Człowiek często ulega pokusie, by mówić „nigdy”, by uniknąć wszystkiego, co mu się nie podoba, czego się boi, by unikać życia. Z drugiej strony – jak wskazuje Autor tej wypowiedzi – przysłówkiem Boga jest „zawsze”, za każdym razem, każdego dnia. Za każdym razem, gdy tracimy życie, Pan sprawia, że je odnajdujemy. Nie wiem, jaki był powód, aby pięćdziesiąt lat temu, tworząc tutaj, a raczej wydzielając z olbrzymiej wówczas chodzieskiej parafii, waszą wspólnotę powierzyć ją wstawiennictwu świętego Kazimierza. Dziś jednak, w tym uroczystym dniu złotego jubileuszu jej istnienia, wsłuchując się w Słowo Boże, możemy i my powiedzieć sobie, że stało się to być może właśnie i dlatego, aby nauczyć nas tej postawy, do której dziś wzywał swych uczniów sam Jezus Chrystus, a która niewątpliwie tak jednoznacznie cechowała całe życie waszego niebieskiego Patrona. Można chyba o nim mówić – i tak zwykle się powiada – że to święty na nasze czasy. Był niewątpliwie człowiekiem obdarzonym przez Boga licznymi zdolnościami i talentami. Jan Długosz krótko zapisał, że Kazimierz był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu. Potrafił również bardzo dobrze wykorzystywać otrzymane zdolności i talenty, przygotowywany przez swego ojca, króla Kazimierza Jagiellończyka, który w nim właśnie upatrywał swego następcę i wciągał go powoli do współrządzenia. Okazywał się w tym wszystkim człowiekiem niezwykłej wprost wrażliwości na drugich, zwłaszcza tych, którzy potrzebowali jakiejkolwiek pomocy. Współczesny Kazimierzowi Autor opisu jego życia między innymi zanotował, że trudno nawet sobie wyobrazić, jak w tym wszystkim, Kazimierz, królewicz, bardzo przestrzegał sprawiedliwości, ile okazywał roztropności, jak bardzo jaśniał odwagą i stałością (…) Sprawy biednych i uciśnionych brał jak swoje własne w obronę, toteż został przez lud nazwany obrońcą biednych. O innym znanym świętym mówi się często, że w krótkim czasie przeżył czasu wiele. I te słowa można z pewnością odnieść do waszego patrona, Kazimierza, Królewicza. Nie tylko przeżył intensywnie lata swego ziemskiego życia, ale potrafił w nich odnaleźć sens swego chrześcijańskiego powołania i wypływające z niego wezwanie do miłości i konkretnej służby drugiemu człowiekowi. Uwierzył, że zawsze więc, za każdym razem, gdy tracimy życie, to Pan sprawia, że odnajdujemy je naprawdę na nowo. Niech, patronując tej wspólnocie, wyprasza i wam wszystkim taką postawę na dalsze lata jej istnienia. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter