390-lecie Kalwarii Pakoskiej, 16.09.2018 Pakość

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 390-lecia Kalwarii Pakoskiej, dorocznego odpustu Podwyższenia Krzyża oraz ustanowienia Kalwarii Pakoskiej Archidiecezjalnym Sanktuarium Męki Pańskiej, 16 września 2018, Pakość. 

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy! Powtarzając dziś te słowa refrenu psalmu responsoryjnego, który przed chwilą wspólnie zaśpiewaliśmy, z wiarą jeszcze raz wpatrujemy się w Chrystusowy Krzyż. Obchodzimy przecież Kalwaryjski Odpust Podwyższenia Krzyża Świętego. Jesteśmy więc razem, jak co roku, na tym Kalwaryjskim Wzgórzu, tutaj, w miejscu nazywanym naszą Kujawską Jerozolimą, aby w modlitwie wyrazić naszą wdzięczność i jeszcze raz wspólnie uwielbić Ukrzyżowanego: kłaniamy się więc Tobie, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Ciebie, boś przez Krzyż Twój święty świat odkupić raczył. Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy! Krzyż to przecież prawdziwie wielkie dzieło Boga. To dzieło naszego zbawienia. To dzieło odkupienia. Ono – jak wierzymy – przyszło przez krzyż. Odkupienie świata i zbawienie człowieka jest niewątpliwie wielkim dziełem Boga. To przecież nie my sami zgładziliśmy nasz własny grzech. To nie my sami dokonaliśmy naszego samo-odkupienia. To nie my sami, jakimś podstępem czy własnym sprytem, uwolniliśmy się od zła, grzechu czy niewoli. To nie my sami zbawiliśmy przecież samych siebie, wyzwoliliśmy się z naszego ja. Istnieje bowiem zniewolenie – przypomniał nam w minioną środę podczas swej katechezy na Placu św. Piotra w Rzymie papież Franciszek – które więzi człowieka bardziej niż więzienie, bardziej niż atak paniki, bardziej niż jakikolwiek rozkaz: to niewolnictwo własnego „ja”. Albowiem grzech – tłumaczył papież – jest przecież w ostatecznym rachunku realizowaniem własnego „ja”. Chcę robić to, tamto, czy jeszcze co innego i nie obchodzi mnie, czy są jakieś ograniczenia, przykazania. Nie obchodzi mnie nawet czy jest miłość. Istnieje tylko „ego”, moje własne „ja”, a taka postawa jest grzechem. To o takiej właśnie postawie przypomniała nam dziś w pierwszym czytaniu Księga Liczb. Usłyszeliśmy przecież nie tylko o jakimś przekroczeniu czy złamaniu takiego czy innego przepisu prawa, nie o wykroczeniu czy przekroczeniu takiego czy innego zewnętrznego nakazu lub zakazu, ale o buncie przeciw Bogu. Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się już nam ten pokarm mizerny. Nie jest to więc – jak jeszcze dopowie papież Franciszek – jakieś trywialne naruszenie kodeksu zachowania, ale porażka życiowa i stan niewolników. Co więcej, jest w tym buncie przeciw Bogu – jak słyszeliśmy – chęć powrotu do bycia niewolnikiem. Jest w nim z jednej strony odrzucenie Boga, z drugiej zaś niewola własnego „ja”. Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Zgrzeszyliśmy, buntując się przeciw Bogu. Zgrzeszyliśmy, odwracając się zatem od Niego. Zgrzeszyliśmy, ponosząc teraz na sobie samych, konsekwencję naszego buntu i naszego grzechu. Zgrzeszyliśmy, stąd w nas i wokół nas jest zło i śmierć.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Święto Podwyższenia Krzyża Świętego ukazuje nam odpowiedź Boga na grzech człowieka. Nie ma w niej jednak jakiegoś łatwego usprawiedliwienia czy prób tłumaczenia ludzkiej słabości, ale prawdziwy dramat Tego, o którym mówił nam dziś święty Paweł, że On będąc Bogiem, ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi, uniżył samego siebie, będąc posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Przez swą śmierć na krzyżu przywrócił nam życie. W krzyżu Jezusa Chrystusa – powie papież Franciszek – pojmujemy w pełni tajemnicę Chrystusa, tę tajemnicę unicestwienia się, bycia blisko nas (…) To jest tajemnica Chrystusa. To jest Jego tajemnica, która staje się męczeństwem dla zbawienia ludzi. To jest tajemnica, w której spotykają się dzieje grzechu człowieka i łaska odkupienia samego Boga. On przez krzyż swój święty świat odkupić raczył. W krzyżu Jezusa Chrystusa Odwieczny Bóg staje się nam prawdziwie bliski. Nie odwraca się od nas. Nie zapomina nas. Nie przekreśla człowieka. On wciąż przypomina nam i ukazuje, kim my naprawdę jesteśmy: nasze mówienie, myślenie, patrzenie, działanie jest pod znakiem krzyża, to znaczy miłości Jezusa do końca. Jest to miłość, która nie cofa się przed ludzkim grzechem, ale dosłownie bierze go na siebie, by nas zbawić. Papież Franciszek, odnosząc się kiedyś do dzisiejszej Ewangelii zauważył, że sam Jezus, chcąc wyjaśnić tę tajemnice miłości Nikodemowi, używa dwóch czasowników: wstąpić, zstąpić albo zstąpić, wstąpić. Zatem – mówi papież – taka jest właśnie tajemnica miłości: Jezus zstąpił z nieba, aby nas wszystkich doprowadzić do wstąpienia do nieba – to jest tajemnica krzyża. On zstąpił do nas. Wszedł w nasz grzech i w naszą śmierć. Dosłownie na krzyżu przyjął śmierć na siebie. Zanurzył się w nią całkowicie, wszedł w nasze upokorzenie, w nasz grzech i w naszą śmierć, ogołocił samego siebie z miłości do nas. Woli On bowiem – przypominał nam w swej jasnogórskiej homilii papież Franciszek – pozwolić się ogarnąć przez to, co jest małe, w przeciwieństwie do człowieka, który dąży, by posiadać wciąż coś większego. Pragnienie władzy, wielkości i sławy jest rzeczą tragicznie ludzką i jest wielką pokusą, która stara się wkraść wszędzie; dawać zaś siebie innym, eliminując dystanse, pozostając w miłości i konkretnie wypełniając codzienność – to subtelnie Boskie. Krzyż Chrystusa jest znakiem i wyrazem tej właśnie postawy. Uczy nas otwarcia na tajemnicę miłości Boga do nas i jednocześnie wzywa każdą i każdego z nas, abyśmy – jak mówił kiedyś papież Franciszek – dali się ponieść tej tajemnicy uniżenia, całkowitego ogołocenia i wywyższenia Pana, abyśmy więc nie tylko starali się ją przyjąć i usiłowali w jakiś sposób zrozumieć, ale nade wszystko wejść w nią – naszym sercem, umysłem, ciałem, wszystkim, co zrozumiemy – wejść w tę tajemnicę miłości, w tajemnicę Chrystusowego Krzyża. Albowiem – powtórzymy jeszcze raz za papieżem Franciszkiem – tylko wtedy, gdy potrafimy zrozumieć do końca to uniżenie, możemy zrozumieć zbawienie, jakie nam daje ta tajemnica miłości.

Drodzy Siostry i Bracia!

Szczególną pomocą w przyjęciu i zrozumieniu, a jeszcze bardziej w wejściu w tajemnicę miłości Boga, w tajemnicę Chrystusowego Krzyża, w jej konkretne przeżywanie i w konsekwencji życie nią na co dzień, jest również to miejsce, na którym się dziś znajdujemy, nasza Pakoska Kalwaria. Wspominamy 390. rocznicę jej istnienia, a także dziś – jak usłyszeliśmy na początku Eucharystii – jeszcze raz potwierdziliśmy i ustanowiliśmy ją naszym Archidiecezjalnym Sanktuarium Męki Pańskiej. W jaki sposób Kalwaria Pakoska może nam wszystkim pomóc w rozumieniu tajemnicy Krzyża, w wejście w tajemnicę miłości Boga do człowieka? Nie jest ona przecież tylko – jak ktoś słusznie o niej napisał – skarbem tej lokalnej społeczności, swoistą pakoską perłą, bo jest niewątpliwie największym i najcenniejszym zabytkiem tego miasta. Nade wszystko jest przecież wyznaniem naszej wiary. Jest miejscem naszego spotkania z Ukrzyżowanym. Jest przestrzenią modlitwy, w której łączymy nasze życie, nasze radości i cierpienia, z tajemnicą Chrystusowej ofiary za nas. Tutaj doświadczamy, że Bóg umiłował świat, bo Syna swego Jednorodzonego dał i że Go przecież nie posłał na świat – jak przypomniał nam dziś w Ewangelii święty Jan – aby ten świat potępił, ale po to, by Go zbawił, by ten świat, nasz świat został przez Niego zbawiony. Idąc wiec drogami Kalwarii prosimy o miłosierdzie dla nas i całego świata. Prosimy o miłosierdzie dla naszej archidiecezji, dla wszystkich, których to miejsce jako Sanktuarium Męki Pańskiej nie tylko przyciąga i będzie przyciągać, ale i wzywa, i będzie wzywać do modlitwy, do nawrócenia, do przemiany, do wolności, do życia w prawdzie i miłości. Kalwaria Pakoska, tak bogata swoją historią i tak mocna wiarą tylu pokoleń modlących się na niej ludzi, wciąż bowiem i nam mówi – jak przypomniał nam kiedyś papież Franciszek – że nie można zrozumieć Chrystusa bez krzyża, ale i krzyża bez Chrystusa. Ojciec Święty tłumaczył, że Chrystus bez krzyża, to dla niektórych tylko jakiś duchowy mistrz, może i nawet ciekawy, a niekiedy wręcz przekonujący swymi myślami czy swym nauczaniem mędrzec, jakiś przywódca społeczny czy chwytliwy reformator. Chrystus bez krzyża oderwany jest jednak od tego, co stanowi istotę Jego misji pośród ludzi. Chrystus bez krzyża poucza, zachęca, przypomina, ale nie zbawia. Wszystko bowiem, co czynił i czego nauczał, znajduje swoje wypełnienie w tajemnicy Jego krzyża, w tajemnicy Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, w tajemnicy zbawienia. Mędrca czy nauczyciela można, a niekiedy nawet i warto, posłuchać. Nie da się jednak z nim związać swojego życia, zawierzyć mu siebie, przyjąć dar i łaskę miłosierdzia i odkupienia. Tylko Ukrzyżowany może nas zbawić. Tylko Ukrzyżowany daje nam nadzieję i tylko On. Chrystus bez krzyża to po prostu niebezpieczna iluzja. Ale równie niebezpieczny jest – posłużę się jeszcze raz intuicją papieża Franciszka – krzyż bez Chrystusa. To sytuacja poniżenia i zagubienia, przytłoczenia ciężarem zła i grzechu, skandalu czy przemocy, nadużycia także wobec tych najmniejszych i najsłabszych, która, po ludzku, zdaje się być bez nadziei i bez wyjścia. Papież Franciszek nazywa postawę krzyża bez Chrystusa dosłownie duchowym masochizmem, tragedią człowieka i zatratą tego, kim on tak naprawdę jest w oczach Bożych. Krzyż bez Chrystusa to bezsensowne cierpienie, to dramat, to sytuacja, z której trzeba nam jak najszybciej się wyzwolić. Krzyż bez Chrystusa domaga się bowiem nie trwania w tym wszystkim z jakimś uporem czy nawet – jak sobie niekiedy mówimy – z zaciśniętymi zębami, ale przemiany i nawrócenia, wyzwolenia i zerwania, z tym, co nas upokarza i zniewala, co jest złem, przestępstwem i grzechem. Krzyż bez Chrystusa to naprawdę niebezpieczna gra, to apoteoza cierpienia, to w istocie karykatura chrześcijaństwa, to przecież w ostatecznym rozrachunku rozpacz i śmierć. Kalwaria jest więc i po to, abyśmy nie ulegli tym niebezpiecznym iluzjom, abyśmy się nie dali zwieść, abyśmy nie zginęli, ale mieli życie, abyśmy żyli. Ona wyzwala nas ze złudzeń. Leczy z obojętności i ułudy. Stawia człowieka na nogi i uczy wciąż iść dalej, iść za Ukrzyżowanym, iść drogą Krzyża z Jezusem i za Jezusem. Jest więc miejscem nadziei. Jest miejscem ocalenia człowieka. Jest miejsce zwycięstwa przez krzyż. Tak, tutaj poznamy, że ukrzyżowany Chrystus jest dla nas tajemnicą miłości. Tutaj też pojmiemy, że w tej śmierci, w Jego śmierci za nas, jest nasze życie i stąd odchodzimy jako lud życia, jako nowi ludzie, jako ludzie ocaleni i zbawieni, jako wyzwoleni Jego męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. Amen.         

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter