377. zebranie plenarne KEP, 100-lecie KUL, 14.10.2017, Lublin
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej na rozpoczęcie drugiego dnia obrad 377. zebrania plenarnego KEP odbywającego się w Lublinie z okazji 100. rocznicy założenia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 14 października 2017, kościół akademicki w Lublinie.
Ekscelencjo, Księże Arcybiskupie Nuncjuszu Apostolski,
Arcybiskupie Stanisławie, Pasterzu Kościoła Lubelskiego,
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Kardynałowie, Arcybiskupi, Biskupi i Prezbiterzy,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Wysoki Senacie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Założyciel dzisiejszego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, ksiądz Idzi Radziszewski, przedkładając w 1918 roku Episkopatowi Królestwa Polskiego projekt powołania do istnienia Uniwersytetu Lubelskiego, jednocześnie zapragnął i zaproponował, aby patronem nowej katolickiej uczelni uczynić Boże Serce. Najświętsze Serce Jezusa jest zatem Patronem tego Uniwersytetu. Doroczna uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa przeżywana jest więc tutaj jako wasze święto patronalne. Swoistym echem, a może raczej w pewnym sensie, jednym z ważnych impulsów dla ożywienia samego kultu i czci Serca Jezusa, stały się już siedemnastowieczne objawienia świętej Małgorzaty Marii Alacoque. Dziś zatem, w Jej liturgiczne wspomnienie, i my, tutaj zgromadzeni, pragniemy – jak uczyła nas święta Małgorzata Maria – we wszystkim, co czynimy, jednoczyć się z Sercem Pana naszego Jezusa Chrystusa. Bóg ma bowiem serce i objawia je nam w Jezusie Chrystusie. W Nim odkrywa przed nami swą miłość do nas, miłość uprzedzającą i bezwarunkową. Odsłania – jak napisał w swej encyklice Spe salvi Benedykt XVI – że On nas umiłował i wciąż miłuje aż do końca, do ostatecznego wykonało się, aż do serca otwartego dla nas włócznią na krzyżu. Bóg nie jest więc tylko – jak wysławia Go dziś w swej modlitwie sam Jezus – Panem nieba i ziemi, ale Ojcem, czułym i wrażliwym na los swoich dzieci. I choć to prawda – jak podkreśla w jednej ze swych katechez o nadziei papież Franciszek – że przyzywanie Boga imieniem Ojcze nie jest i nie może być dla człowieka bynajmniej czymś oczywistym, to jednak przyzywanie Go jako Ojca stawia nas w relacji zażyłości z Nim, jak dziecko (…) wiedząc, że jest przez niego kochane i otoczone opieką. Jezus objawia nam, że Bóg jest dobrym Ojcem. To bowiem, co przekazał Synowi Ojciec, co też poznał Syn u Ojca i przez to poznał samego Ojca, co wreszcie w imię Ojca zechciał nam w samym sobie objawić, przypomina nam wciąż o otwartym i miłosiernym sercu Boga. Nie jest On bowiem Ojcem tylko na sposób ludzki – zauważa papież Franciszek – jest Ojcem na swój własny sposób: dobrym i bezbronnym wobec wolnej woli człowieka, potrafiącym jedynie odmieniać czasownik kochać. Święta Małgorzata Maria w jednym ze swych listów opisze, że to otwarte Serce Boga wciąż jakby wyrzuca ze swego wnętrza trzy strumienie takiej właśnie ojcowskiej miłości. Z tego Bożego Serca nieustannie wypływają trzy strumienie: pierwszy jest strumieniem miłosierdzia dla grzeszników (…) drugi jest strumieniem miłości niosącym pomoc wszystkim uciśnionym (…) z trzeciego zaś strumienia płynie miłość i światło dla wiernych Jego przyjaciół. Wszystkie wypływające z Bożego Serca strumienie miłosierdzia i przebaczenia, miłości i umocnienia, oczyszczenia i łaski, zdają się nieustannie powtarzać usłyszane dziś w Ewangelii zaproszenie samego Jezusa: przyjdźcie do Mnie wszyscy. Przyjdźcie do Mnie, bo w Bożym Sercu jest miejsce dla każdego! Przyjdźcie do Mnie, bo w Bożym Sercu jest nam ofiarowane życie! Przyjdźcie do Mnie, bo w Bożym Sercu znajdziecie ukojenie dla dusz waszych! Przyjdźcie do Mnie, abym zamieszkał przez wiarę w waszych sercach, a wy sami z kolei, w miłości wkorzenieni i ugruntowani, abyście poznali nade wszystko moją miłość przewyższającą wszelką wiedzę i w ten sposób zostali napełnieni całą Pełnią Bożą. Trzeba nam bowiem tak żyć i dążyć – jak zachęcał święty Paweł – do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa.
Umiłowani w Panu!
Jeśli – jak napisał Efezjanom Apostoł Paweł – miłość Chrystusa przewyższa wszelką wiedzę, to jednak nie pozbawia człowieka dążenia do prawdy. Więcej, domaga się, aby człowiek w miłości wkorzeniony i ugruntowany, starał się ogarnąć swym umysłem, swym sercem i duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość. Ma zatem poznawać siebie i świat, a poznając go, świadomie przemieniać i czynić sobie poddanym. Ze względu na to, że jest przecież obdarzony przez Boga inteligencją, musi też kształtować relację odpowiedzialnej wzajemności między sobą i światem. Człowiek bowiem – jak uczył nas wszystkich święty Jan Paweł II – poprzez studia uniwersyteckie otwiera się na wspaniały świat ludzkiej wiedzy w tylu różnych dziedzinach. W tym jednak otwarciu – mówił dalej święty papież, profesor waszego uniwersytetu – pojawia się zawsze to pytanie poniekąd najciekawsze. Pytanie podstawowe. Pytanie zasadnicze. Jaką miarą mierzyć samego człowieka? Czy mierzyć go miarą sił fizycznych, którymi dysponuje? Czy mierzyć go miarą zmysłów, które umożliwiają mu kontakt z zewnętrznym światem? Czy mierzyć go miarą inteligencji, która sprawdza się poprzez wielorakie testy czy egzaminy? Stawiając te właśnie pytania na pierwszym w naszej Ojczyźnie spotkaniu z młodzieżą akademicką zgromadzoną w 1979 roku przed warszawskim kościołem świętej Anny, Jan Paweł II zauważył, że ogromnie wiele zależy od tego, jaką każdy przyjmie miarę swego życia, swojego człowieczeństwa. Wiecie dobrze – mówił wówczas do młodych papież – że są różne miary. Wiecie, że są różne kryteria oceny człowieka, wedle których kwalifikuje się go już w czasie studiów, potem w pracy zawodowej, w różnych kontaktach personalnych. I z mocą zaapelował do studentów: odważcie się przyjąć tę miarę, którą pozostawił nam Chrystus! A jest nią miara serca. Człowieka trzeba mierzyć właśnie miarą serca, a więc sercem. A serce w języku biblijnym oznacza ludzkie duchowe wnętrze, oznacza w szczególności sumienie (…) Człowieka więc trzeba mierzyć miarą sumienia, miarą ducha, który jest otwarty na Boga. Trzeba więc człowieka mierzyć miarą Ducha Świętego. Trzeba mierzyć miarą Tego, który w pokorze naszego serca otwiera nas na Boga, powierza nas Jemu samemu, w całkowitym zaufaniu i prostocie. Trzeba mierzyć miarą Tego, który jako jedyny zdolny jest ofiarować nam swe pokrzepienie i umocnienie. Trzeba mierzyć miarą Tego, który wciąż nas zachęca: weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem. Uczcie się więc ode Mnie miłości wiernej i ofiarnej, odpowiedzialnej i zobowiązującej, miłości służebnej i oddanej drugiemu człowiekowi.
Drodzy Siostry i Bracia!
Szukając powodów, dla których założyciel Uniwersytetu Lubelskiego ks. Idzi Radziszewski zapragnął, aby patronem tej katolickiej uczelni było Boże Serce, znalazłem kilka wyjaśnień i uzasadnień. Jedni sugerują, że na wybór ten miała wpływ osobista historia życia waszego Założyciela, wyniesiona z domu rodzinnego fascynacja duchowością Serca Jezusa, która została pogłębiona i ugruntowana w czasie jego studiów akademickich, odbywanych najpierw we Włocławku, a potem w Petersburgu i Louvain. Inni uważają, że proponując utworzenie uniwersytetu i nadanie patrona uczelni, ks. Idzi Radziszewski dobrze wiedział, że zasadniczym motywem działania, zarówno studiów, jak i pracy nad sobą musi być miłość Boga i bliźniego, miłość a Deo et ad hominem, a Deo et Patriae. Jeszcze inni w tym miejscu zaraz dodają, że obierając Serce Jezusa patronem KUL-u, zakładał nie tylko intelektualne pogłębienie wiary studentów i pracowników, ale przede wszystkim uprawianie nauki uwzględniające wymiar religijny prowadzonej działalności i relacji międzyludzkich. I trzeba przyznać, że niezależnie od osobistej czy społecznej motywacji, taki patronat niewątpliwie zawsze zobowiązuje, i to zobowiązuje od samego początku istnienia tej uczelni, której stulecie w tym roku wspólnie otwieramy. Potwierdzeniem tej świadomości jest choćby pierwsze wystąpienie biskupa Marjana Fulmana na odbywającym się w Gnieźnie w sierpniu 1919 roku Zjeździe Biskupów Polskich. W czwartym dniu wspomnianego zjazdu, 29 sierpnia 1919 roku, biskup lubelski złożył dość obszerne sprawozdanie z działalności Uniwersytetu Lubelskiego za 1918/19 rok akademicki. Informując w nim m.in, że zajęcia trwały od 9 grudnia 1918 roku do 20 lipca 1919 roku, i że odbywały się na czterech wydziałach, i że prowadziło je wówczas dwadzieścia pięć osób – profesorów zwyczajnych, nadzwyczajnych, docentów i lektorów, ksiądz biskup zauważył, że młodzież uczyła się bardzo pilnie i egzamina składała bardzo dobrze. Zwrócił przy tym uwagę na to, że wytworzyła się w ciągu tego pierwszego roku sympatyczna atmosfera, niespotykana w innych uniwersytetach, to też – dopowiedział – co jest rzeczą nadzwyczaj ważną, młodzież mimo niedługiego czasu, okazuje słowem i czynem wielkie przywiązanie do Uniwersytetu. Drodzy Bracia i Siostry! Przywołałem ten cytat nie po to, aby zaakcentować znaczenie wspomnianej sympatycznej atmosfery panującej wśród studentów już wówczas, w pierwszym roku istnienia waszego uniwersytetu, choć i ona jest niewątpliwie ważna. Przywołałem go po to, aby przypomnieć i podkreślić, że dokonujące się tu dzieło kształcenia i wychowania tylu pokoleń młodych ludzi, od samych początków, właśnie poprzez ten wyjątkowy patronat, miało niewątpliwie szansę – jak to opisywała w swych listach święta Małgorzata Maria – by zanurzać się w niezgłębioną otchłań Bożego Serca. Ono jest bowiem otchłanią radości, w której przepadają wszystkie nasze smutki. Jest otchłanią pokory, przeciwko naszej pysze; jest otchłanią miłosierdzia dla nieszczęśliwych i miłości, w której powinniśmy ukryć całą naszą nędzę. Amen.