30. rocznica pielgrzymki Jana Pawła II, 5.06.2021 Płock

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 30. rocznicy wizyty papieża Jana Pawła II w Płocku, 6 czerwca 2021, kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej w parafii pw. św. Jadwigi Królowej w Płocku

Drogi Księże Biskupie Piotrze, Pasterzu Kościoła Płockiego
Umiłowani Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie, Biskupi i Prezbiterzy,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Przedstawiciele Życia Publicznego,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem – tymi słowami, zaczerpniętymi z Mateuszowej Ewangelii, święty Jan Paweł II rozpoczął tutaj, przed trzydziestu laty, swoją płocką homilię. Przywołując zaś te słowa dodał jeszcze, że te słowa uczcie się ode Mnie, wszystkim nam wskazują nie tylko na to, co Jezus chciał nam przekazać, czego więc nas uczył, ale nade wszystko kim On naprawdę jest dla nas. On sam jest naszym Nauczycielem, naszym Mistrzem – wskazywał Jan Paweł II i wyjaśniał, że jest Nauczycielem i Mistrzem nie tylko przez to wszystko, co czynił i co mówił. Jest naszym Nauczycielem i Mistrzem przede wszystkim przez to, kim był. To zaś, kim był, stanowi niezgłębioną tajemnicę. W niej odkrywamy – jak uczył w swej encyklice Veritatis Splendor Jan Paweł II – że Jezus Chrystus jest obrazem Boga niewidzialnego i odblaskiem Jego chwały, pełnym łaski i prawdy. On jest drogą, prawdą i życiem. Dlatego ostatecznej odpowiedzi na każde pytanie człowieka (…) udziela jedynie Jezus Chrystus. Człowieka nie można bowiem zrozumieć bez Chrystusa – jak słyszeliśmy to już podczas pierwszej papieskiej pielgrzymki w Warszawie – a to znaczy, że człowiek, bez Niego, sam siebie nie rozumie i nie pojmie. Patrzeć będzie wówczas nieufnie i podejrzliwie na siebie i na innych, może trochę tak, jak ukazuje nam dzisiejsza Ewangelia. Uczonym w Piśmie – jak usłyszeliśmy – zdawało się, że przez Jezusa przemawia zły duch, mówili nawet, że działa mocą Belzebuba. Jakże gorsząca i przerażająca to wizja. Serca uczonych w Piśmie tak zamknęły się na dobrą Nowinę, że nie tylko ją odrzucili, ale wypaczyli jej sens i wszystkimi siłami próbowali ją zdyskredytować. Cóż stało za postawą tych właśnie, którzy sami mieli być nauczycielami innych? Za takich przecież się uważali. Czy może zbytnie zapatrzenie się w literę, która zasłoniła im ducha? Cóż się stało, że nie potrafili odkryć prawdziwej tajemnicy Jezusa? Dlaczego Go nie rozpoznali? Dlaczego Go nie przyjęli? Co burzył w ich sposobie myślenia i życia? Wydaje mi się, że w pewien sposób z podobnym pytaniem próbował zmierzyć się tutaj, przed trzydziestu laty, nasz Święty Papież. Nawiązując wówczas do odczytanej Ewangelii z uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, powiedział: Kto to są owi „prostaczkowie”? – których wiarę tak wychwalał Jezus – Czy nie mogą nimi być także „mądrzy i roztropni”? Żyjemy wszakże w epoce postępu naukowego, w epoce upowszechnienia oświaty. Trzeba więc powiedzieć, że bardzo wielu mądrych i uczonych – a niektórzy nawet bardziej jeszcze niż inni – pozostaje wrażliwych na objawienie Boga, który jest Miłością, a więc trzeba ich zaliczyć do tych ewangelicznych prostaczków. Problem nie tkwi więc w samym posiadaniu wiedzy czy mądrości. On ujawnia się wtedy, gdy przekonanie o własnej doskonałości i własnej postawie – takie, jak widzimy dziś w przypadku uczonych w Piśmie – zamyka i znieczula ludzkie serca. Trudno wtedy przyjąć – jak pięknie zaznaczył w Płocku święty Jan Paweł II – że to nie własna doskonałość, lecz miłość jest zawsze powodem wybrania: dlatego, że Pan was umiłował! W Sercu Chrystusa objawia się Bóg jako Miłość – mówił papież – objawia się jako wierny w miłości.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Niewiara uczonych w Piśmie, których stawia nam dziś przed oczy odczytana przed chwilą Ewangelia, nie wynikała zatem z braku czy może nadmiaru posiadanej wiedzy, lecz z czegoś zupełnie innego. Zauważmy, że Ewangelista Marek powiązał historię spotkania Jezusa z uczonymi w Piśmie z opisem zatroskania Jego bliskich o to, co zaczynało dziać się wokół Jego osoby, mówiono wtedy nawet, że odszedł od zmysłów. W momencie, w którym Jego Matka i pozostali krewni poprosili Go, aby wyszedł do nich, On, spoglądając na siedzących wokół Niego i słuchających Go ludzi, jeszcze raz przypomniał, że ten kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką. Skoro zatem uczeni w Piśmie w Jezusie dostrzegli działającego ducha nieczystego, a nie potrafili w Nim zobaczyć właśnie Brata, który objawia im Ojca, to znaczy, że również nie byli zdolni do tego, by pełnić w swoim życiu wolę Bożą. Szli za swoimi własnymi wyobrażeniami, przywiązani do tego, co usiłowali jedynie sami zrozumieć. Być może wydawała im się ona czymś tak dobrze już przecież znanym, tak po ludzku utrwalonym, tak swojskim, ta dalece przywykli do niej i przystosowali ją do swojego życia, że nie potrafili dostrzec prawdy, którą głosił im Pan Jezus. Bo ta prawda, której nade wszystko mamy się uczyć od Chrystusa – to prawda miłości – przypomniał nam trzydzieści lat temu tutaj, w Płocku, święty Jan Paweł II. Serce Odkupiciela objawia nam prawdę miłości, która „jest z Boga”. Zatem powodem dla którego uczeni w Piśmie w dobru, które Jezus czynił, wciąż dostrzegali zło, był tak naprawdę brak miłości. Zawiść sprawiła, że znienawidzili Jezusa, odrzucili Jego miłość, wzgardzili Nim, a nawet przewrotnie głosili, że ma w sobie ducha nieczystego. Ona zaślepiła ich umysły i serca. Ona też sprawiła, że nie potrafili i nie chcieli się na tę Jezusową prawdę otworzyć. Byli niewolnikami swych utrwalonych przekonań i sądów. Zatwardziali w swym sposobie myślenia i patrzenia na innych, wrodzy i nieufni.

Drodzy Bracia i Siostry!

Czy nie jest to przestroga, nad którą powinniśmy zatrzymać się także i my w dzisiejszych czasach? Jakże łatwo i jakże często i nam przecież przychodzi formułować szybkie sądy, wypowiadać niesprawdzone opinie, oceniać człowieka zaledwie po jednym geście lub wyrwanym z kontekstu słowie. Jak często najszlachetniejsze nawet pomysły zalewane są falą niczym nieuzasadnionego hejtu tylko dlatego, że inicjatywa wyszła od kogoś, kto stoi po drugiej stronie ustawionego przez nas muru i podziału. Czy i my wówczas nie odczłowieczamy w pewnym sensie tego drugiego, przypisując mu nawet jakieś szatańskie intencje, choć nigdy nie mieliśmy odwagi się z nim spotkać i porozmawiać o tym, co dla nas w tym postępowaniu jest tak niezrozumiałe? Bardzo łatwo jest więc formułować sądy, wydawać opinie, oceniać, ale bez podstawowej nawet refleksji, bez zastanowienia się, czy to i nas samych prowadzi do czegoś dobrego? Jezus dziś mówi do każdej i każdego z nas: Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc my nadal będziemy stawać jedni przeciw drugim, naprawdę nie możemy się ostać. To nie jest chrześcijańskie, to nie jest Boże. Nienawiść i podział są właśnie działaniem złego ducha. Ich źródłem jest jednak – jak przestrzegał nas przed tym już 30 lat temu święty Jan Paweł II – właśnie to, czym żyje naprawdę nasze ludzkie serce. Jeśli bowiem pożądanie „rzeczy”, a także za wszelką cenę np. władzy, opanowuje tak serce ludzkie – tłumaczył wtedy Ojciec Święty – że nie ma już w nim niejako miejsca na dobro wyższe, duchowe, wtedy sam człowiek staje się poniekąd niewolnikiem posiadania i używania, nie bacząc nawet na własną godność, nie bacząc na bliźniego, na dobro społeczeństwa, na samego Boga. A przecież – dodawał – osoba ludzka jest ważniejsza niż rzeczy, a dusza jest ważniejsza niż ciało. Dlatego przestrzegał nas tak jasno wówczas i mówił nam, abyśmy uważali, żebyśmy się nie stali przypadkiem społeczeństwem, w którym wszyscy wszystkim czegoś zazdroszczą. Jakże łatwo wówczas zagubić to, co nas jednoczy i łączy, co nas jakoś wewnętrznie spaja, a jakże szybko wchodzi się wówczas na drogę nieuzasadnionych sporów i podziałów, wciąż nowych kłótni, których źródłem i przyczyną są jedynie jakieś własne interesy, a nie troska o dobro wspólne.

Umiłowani!

Czas, który przeżywamy nie zamyka nas jednak tylko we wspomnieniach. Wiele razy w tych dniach – także w mediach – usłyszeliśmy to podstawowe, powtarzane nam przez świętego Jana Pawła II przesłanie: oto Dekalog: dziesięć słów. Od tych dziesięciu prostych słów zależy przyszłość człowieka i społeczeństw. Przyszłość narodu, państwa, Europy i świata. Wśród tych słów znajdujemy przypomniane tutaj, w Płocku, przed trzydziestu laty papieskie napomnienie: nigdy i nikomu nie wolno dążyć do dóbr materialnych z pogwałceniem prawa moralnego, z pogwałceniem praw drugiego człowieka. Dociera ono do nas dziś, w tym szczególnym czasie, gdy minione miesiące społecznego lockdownu, sanitarne obostrzenia, izolacja, ale także lęk o siebie i swoich bliskich, o miejsca pracy, a niekiedy nawet i o jakieś przetrwanie, dziś, powoli zaczyna przemieniać się w nadzieję. Trzeba nam myśleć o przyszłości nie tylko jednak unikając popełnienia dotychczasowych błędów, ale także odważnie i solidarnie wychodząc ku temu, co przed nami. Papież Franciszek nam przypomina, że w tym momencie dziejowym, naznaczonym kryzysem ekologicznym oraz poważną niestabilnością gospodarczą i społeczną, pogłębioną przez pandemię koronawirusa, bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy braterstwa. Nikt z nas nie ocali się sam. Nikt też nie podejmie tej drogi w pojedynkę. Idziemy nią razem. W papieskiej homilii sprzed trzydziestu laty zostały wskazane dwie konkretne postawy, jakże aktualne także i dziś. Pierwsza z nich, to uczciwość, a druga wolność. Rozumiemy, że obie wypowiedziane wówczas w szczególnym czasie i kontekście. Uczciwość – mówił Jan Paweł II – jest źródłem wzajemnego zaufania, źródłem pokoju społecznego i prawdziwego rozwoju. Wolność zaś zadaniem i wezwaniem, bo wciąż – mówiąc jeszcze raz słowami Świętego Papieża – trzeba się uczyć być prawdziwie wolnym, trzeba się uczyć być wolnym tak, ażeby nasza wolność nie stawał się własną niewolą, zniewoleniem wewnętrznym, ani też nie stawała się przyczyną zniewolenia innych. Uczciwość i wolność. Wolność i uczciwość. Czyż nie takimi właśnie powinniśmy wyjść także teraz, dziś, z doświadczenia pandemii? Ograniczenia, które w ciągu minionego roku tak wielu z nas dały się we znaki, które wywróciły nasze życie, także to religijne, do góry nogami, pokazały nam, jak bardzo krucha jest nasza ludzka wolność. Swoboda przemieszczania się, nieograniczona mobilność, powszechnie dostępna rozrywka, które tak nas w ostatnich latach zachwyciły i pociągnęły za sobą, a o których mogli jedynie marzyć uczestnicy papieskiej Eucharystii sprzed trzydziestu laty, okazały się bardzo szybko tak ulotne. Niejednokrotnie obnażyły także głęboką pustkę, która się za nimi kryła. Jeśli zatem, jak głęboko wierzymy, ku wolności wyswobodził nas Chrystus, w Nim jeszcze raz powinniśmy odnaleźć prawdziwy sens wolności i uczciwości, sens prawdy i miłości. W czytanym dziś fragmencie drugiego Listu do Koryntian, Apostoł Paweł pisał: nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niech zatem wspomnienie papieskiego pielgrzymowania, to sprzed trzydziestu laty, przyniesie i nam dziś zachętę do wewnętrznej odnowy i doda nam siły podobnej do tej, którą otrzymali nasi rodacy właśnie wówczas, gdy u progu naszej wolności stanął między nami Piotr naszych czasów. Patrząc wówczas na swych rodaków powiedział jeszcze, że jest dobrej myśli, bo Polacy nieraz umieli być wolnymi. Umieli swoją wolność przekształcić w twórczość, przymierze solidarność. Umieli swoje umiłowanie wolności przekształcić także w ofiarę. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter