30-lecie Schroniska dla bezdomnych mężczyzn, 23.09.2023 Inowrocław
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 30-lecia istnienia schroniska dla bezdomnych mężczyzn im. św. Brata Alberta w Inowrocławiu, 23 września 2023, kaplica w Domu św. Brata Alberta w Inowrocławiu.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Schronisko na Jacewskiej u Alberta – jak mówi się popularnie w Inowrocławiu – ma już trzydzieści lat. Jesteśmy więc dziś razem, aby najpierw przed Bogiem dziękować za to miejsce. Nie chodzi jednak tylko o sam budynek starej szkoły, który po jej zamknięciu, został przekazany na rzecz Urzędu Miasta Inowrocławia i przeznaczony na schronisko dla ludzi bezdomnych. Chodzi o wszystkich, których to miejsce jednoczy i to zarówno tych, którzy tutaj znajdują dach nad głową, jak i tych, którzy w różny sposób przychodzą im z pomocą i wsparciem. W pierwszym rzędzie są to oczywiście sami członkowie działającego przy inowrocławskiej parafii pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie Towarzystwa Pomocy imienia Świętego Brata Alberta. Wraz z nimi są także wszyscy, którzy na różne sposoby angażują się na rzecz tego miejsca i osób tutaj mieszkających. Myślę, że już samo trzydziestolecie istnienia schroniska pozwala mi dziś za papieżem Franciszkiem powtórzyć, że i tutaj, w Inowrocławiu, jest wciąż wielu mężczyzn i kobiet żyjących poświęceniem dla ubogich i wykluczonych. Sam papież słusznie wtedy wskazywał, że w każdym takim wypadku nie są to jacyś nadludzie, ale „sąsiedzi”. Ci nasi bracia, którzy tutaj mieszkają, są przecież, w taki czy inny sposób, naszymi sąsiadami. My zatem, jako ich sąsiedzi, nie jesteśmy tutaj tylko po to, aby coś im dać, aby zapewnić godziwe warunki życia i możliwość znalezienia dachu nad głową. Jesteśmy tutaj, aby z nimi być, aby słuchać i pomagać. Jesteśmy tutaj, aby zwrócić uwagę nie tylko na ich potrzeby materialne, ale także duchowe. Stąd tutaj kaplica pod wezwaniem św. Brata Alberta. A zatem – powtórzę jeszcze za papieżem Franciszkiem – że w ten sposób, także tutaj Królestwo Boże staje się obecne i widoczne w tej wielkodusznej i bezinteresownej służbie. Jest naprawdę jak ziarno – mówił papież – które pada na dobrą glebę życia tych ludzi i przynosi owoce.
Moi Drodzy!
Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, że owoce zależą jednak od tego, na jaką ziemię padnie ziarno. Dlatego – jak słusznie wskazywał kiedyś wspomniany już przeze mnie papież Franciszek – ta przypowieść o siewcy, którą słyszeliśmy, dotyczy przede wszystkim nas – mówi bowiem bardziej o glebie niż o siewcy. Sama papież dość obrazowo powiada, że Jezus wykonuje tutaj pewną „duchową radiografię” naszego serca. On sam, opowiadając tym razem – jak słyszymy – nie tylko swoim uczniom, ale właśnie wielkim tłumom, które z różnych miast schodziły się do Niego, a więc – jak chce święty Łukasz – dosłownie każdemu napotkanemu człowiekowi swą przypowieść o siewcy, zachęca wszystkich – a dziś także nas – do szczerego spojrzenia w nasze wnętrze. Proponuje więc nam, abyśmy sami sobie odpowiedzieli na pytanie, ile w nas wciąż jeszcze jakiś kamieni lenistwa, które przeważają nad dobrą glebą, ile cierni obojętności, które zagłuszają głos Boga i ludzi wołających i proszących o pomoc, ile egoizmu i troski jedynie o siebie i o własne interesy, bo nasze serce jest wciąż tak powierzchowne, że zapala się do pracy, ale nie jest wytrwałe i ulega znużeniu, gdy płyną lata, a sytuacja ludzi wcale się nie zmienia jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki. Ziarnem jest słowo Boże – mówi swym uczniom Jezus. To ono ma moc otworzyć nasze uszy i serca na to, czego i od nas oczekuje Boski siewca. On zaś oczekuje najpierw, abyśmy usłyszeli nasze siostry i naszych braci w potrzebie. To prawda – jak mówił kiedyś nieco nawet może z przekąsem papież Franciszek – że wszyscy mamy uszy i często nawet doskonały słuch, ale nie jesteśmy w stanie usłyszeć drugiego człowieka. W rzeczywistości bowiem panuje w naszych społeczeństwach jakaś wewnętrzna głuchota, gorsza od fizycznej. Trzeba zatem nam nie tyle uszu, ale serca, które słucha. Trzeba – jak mówi nam dziś Ewangelia – właśnie serca szlachetnego i dobrego. Trzeba – jak powiadał dość obrazowo święty Augustyn – abyśmy nie mieli nigdy serca w uszach, ale uszy w sercu. I nazywał taką zdolność wprost: corde audire – słuchaniem sercem. Z takiego słuchania sercem rodzić się będzie bliskość i pomoc. Ze słuchania sercem rodzić się będzie otwartość i zdolność do wyjścia naprzeciw każdemu, kto potrzebuje pomocy.
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia! Drodzy Domownicy Albertowego Schroniska!
Wezwanie do słuchania, do otwarcia uszu na Boże Słowo i na siebie nawzajem nie dotyczy przecież tylko jakichś wybranych osób. Jeszcze raz powtórzę i przypomnę, że Ewangelista Łukasz nie bez przyczyny przecież wskazuje, że Jezus opowiedział swą przypowieść o siewcy tłumom, które się do Niego schodziły. Nikogo z niej nie wykluczył. Przed nikim nie ukrył swych słów. Nikogo nimi nie próbował oszukać. Nikomu też ich nie podarował. Mówił i mówi do wszystkich. Owszem, swym uczniom, którzy pytali Go na osobności o znaczenie tej przypowieści, cierpliwie jeszcze raz wyjaśniał i wskazywał na to, o co w niej tak naprawdę chodzi. Chciał pobudzić ich przede wszystkim do uważnego słuchania, do słuchania sercem, aby przez jakąś zatwardziałość serca nie znaleźli się pośród tych, którzy – jak im mówił – patrzą, ale nie widzą i słuchają, ale nie słyszą i nie rozumieją. Wszyscy więc słuchamy. Wszyscy też, jak uczniowie możemy pytać. Wszyscy słyszymy, że ziarno w ziemi żyznej – jak mówił w zakończeniu swej przypowieści swym uczniom Jezus – oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki wytrwałości. Nie brakuje i nie zabrakło przez te minione trzydzieści lat tutaj ludzi o sercu szlachetnym i dobrym. Nie brakowało i nie brakuje tych, którzy mają serce słuchające, a więc mają uszy w sercu. Są wśród nich z pewnością ci wszyscy, którzy to dzieło stworzyli i którzy je tworzą, którzy troszczą się, często pewnie także z dużym wysiłkiem, by trwało ono nadal. Ale są też pośród tych prawdziwie słuchających również ci, którzy to schronisko tutaj zamieszkują. Każda sytuacja bezdomności to przecież osobna historia. Nie tyle jest ona nam tutaj dana po to, by ją oceniać, ale po to, by pomóc ją przeżyć i może usłyszeć także w każdej takiej historii, z której składa się codzienne życie tutejszych mieszkańców, wyzwanie do bliskości i troski o każdego i o całego człowieka. Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka. Krótko mówiąc – przypomni nam papież Franciszek – kiedy stajemy przed ubogim, nie możemy odwracać wzroku, ponieważ uniemożliwilibyśmy sobie samym spotkanie z obliczem Pana Jezusa. Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Bo byłem głodny, a nakarmiliście Mnie, byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przybyszem, bezdomnym i przyjęliście Mnie.
Moi Kochani!
Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień. Na drugie teraz przygotuj się, a może i na trzecie – któż to wie! Bo ubogich zawsze mieć będziecie pośród siebie. Nie jesteśmy przecież w stanie i nie będziemy w stanie rozwiązać wszystkich problemów i zaradzić wszystkim ludzkim potrzebom. Skoro każda historia jest inna i ma tak różne przecież powody, ludzie bezdomni nie znikną – jak za jakimś magicznym czy czarodziejskim dotknięciem – z naszych ulic, wsi i miast. Nie wolno nam więc zamykać uszu, by o nich i ich nie usłyszeć. Nie wolno nam odwracać wzroku, by ich nie wiedzieć. Nie wolno zostawiać samych, by sobie sami poradzili. Nie wolno mijać ich obojętnie, bo widząc w nich siostry i braci trzeba czynić wszystko, by – jak głoszą podstawowe zasady Towarzystwa Pomocy im. Świętego Brata Alberta – każdemu głodnemu dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież. Jak nie można dużo, to mało. A błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński dodawał, że się właśnie wtedy serce człowieka prawdziwie się rozraduje i to tak, jakby się komuś przypięło skrzydła do ramion. Niech to się dokonuje tutaj przez kolejne lata i – jak mówi nam dzisiejsza Ewangelia – wydaje owoc dzięki wytrwałości wszystkich.