27. Światowy Dzień Chorego, 10.02.2019 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w intencji osób chorych, starszych i cierpiących, z okazji 27. Światowego Dnia Chorego, 10 lutego 2019, katedra gnieźnieńska. 

Siostry i Bracia w Chrystusie

Kościół już jutro obchodzić będzie doroczne liturgiczne wspomnienie Matki Bożej z Lourdes, a zarazem po raz dwudziesty siódmy Światowy Dzień Chorego. Sprawując więc tę niedzielną Eucharystię, która stąd, z Bazyliki Prymasowskiej, poprzez fale Radia PLUS dociera rankiem każdej niedzieli, do domów wielu osób starszych i chorych, pragnę jeszcze raz was wszystkich, Siostry i Bracia, jak najserdeczniej pozdrowić. Dzisiejsza Ewangelia, którą słuchaliśmy, ukazuje nam, że Jezus zwraca się do Szymona Piotra ze swym wezwaniem, w trudnym dla niego samego i dla jego współbraci, czasie i trudnej życiowej sytuacji. Nie był to przecież dla nich szczęśliwy poranek. Choć pracowali całą noc, nic przecież nie ułowili. O świcie wyciągnęli na brzeg swoje łodzie i płukali puste sieci. Byli może źli na samych siebie czy na innych, rozżaleni, że los, tego ranka, tak bardzo ich doświadczał. Całonocna praca zakończyła się wprost fiaskiem. Zmęczeni i zawiedzeni opuszczali swe łodzie. Wchodzący do ich łodzi Jezus był niewątpliwie dla nich zaskoczeniem. Zdziwili się może najpierw dlatego, że wybrał właśnie te ich puste łodzie na swoistą ambonę, z której nauczał tłumy. Nie przeszkadzał im jednak w płukaniu pustych sieci, a i oni przy okazji posłuchali, co ma innym do powiedzenia. Ale sądzę, że jako wytrwani rybacy zdziwili się jeszcze bardziej, gdy zobaczywszy ich brak i zakłopotanie, sam wezwał ich, aby jeszcze raz wypłynęli na jezioro i zarzucili sieci. Mówi nam święty Łukasz, że przeważyło wtedy w nich, w Szymonie i w towarzyszach, Jego słowo, słowo Jezusa. Szymon bowiem odpowiedział Jezusowi: na Twoje słowo zarzucę sieci. Może już wtedy, gdy robiąc swoje, przysłuchiwali się Jezusowi, jak z ich łodzi nauczał tłumy, coś w nich drgnęło, coś wpadło również do ich serc, coś przyniosło ze sobą i dla nich to głoszone tłumom słowo. Może – jak zapisze na innym miejscu Ewangelista – już wtedy rozpoznali, że jest to słowo z mocą. Może już wtedy jakoś wyczuli, że Jezus uczył jak Ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie. A może było w tym Jezusowym nauczaniu coś z tej nadziei, której oni tak bardzo tego właśnie poranka potrzebowali. A może wyczuli już też bardzo dobrze i to, że to, co Jezus mówił nie niesie jakiegoś taniego pocieszenia i nie łudzi, na próżno przecież zapewniając czy zaklinając rzeczywistość: nie martwcie się, wszystko przecież będzie dobrze. Nic tego poranka nie było dobrze. Sieci były puste. Oni zmęczeni nocnym połowem. Lęk i strach w sercach, że nic nie mają, że powrócą do domu z pustymi rękami, że kolejny raz się zawiedli, że nic nie złowili, że ich trud poszedł na marne. Uwierzyli więc słowu Jezusa i przyjęli Jego pomoc. Może ci galilejscy rybacy, ludzie ciężkiej pracy, doświadczeni i przecież dobrze zahartowani przez życie, twardzi i niedostępni, zrozumieli wówczas, i to właśnie w momencie tak osobiście doświadczonej życiowej porażki i własnej bezsilności, również i to – jak przypomina nam w tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Chorego papież Franciszek – że w żadnej fazie i na żadnym etapie życia nikt z nas nie jest w stanie całkowicie uwolnić się od potrzeby i pomocy innych, nie jest też nigdy w stanie przezwyciężyć granicy bezsilności przed kimś lub przed czymś. Ta po ludzku doświadczana niemoc i granica bezsilności, również i u nas związana z wiekiem czy chorobą, nie musi jednak skończyć się rozpaczą i smutkiem. Może i ona jest dziś okazją, by tak jak oni, jak ci rybacy znad jeziora Genezaret, usłyszeć od Jezus: nie bój się, zaufaj mi, wypłyń na głębię. Uczciwe uznanie tej prawdy – wskaże jeszcze papież – zachęca nas do pozostawania pokornymi i do praktykowania z odwagą solidarności jako cnoty nieodzownej dla istnienia.

Kochani Siostry i Bracia!

Tegoroczny Światowy Dzień Chorego, przez naszą pamięć i modlitwę z chorymi i za chorych, ma i nam dopomóc, kolejny już raz zrozumieć, że trzeba nam wszystkim pokory i ducha solidarności. Pokora wiąże się nie tylko z uznaniem naszej własnej bezsilności, ale również z otwarciem na bycie darem dla innych. To ona pomaga zrozumieć – jak pięknie tłumaczy nam papież Franciszek – że darowanie nie utożsamia się wcale z czynnością dawania, ponieważ może być ono tak nazwane tylko, jeśli daje się siebie samego. Użyczając Jezusowi swoich łodzi, Szymon i towarzysze zostali wciągnięci w przygodę pójścia za Nim. On ich w ten sposób, jak mówimy, powołał. On sprawił, że odtąd sami będą darem dla innych. Jezus nie zadowolił się okazaną Mu pomocą. Ona stała się tylko dla Niego swoistym pretekstem, sposobem, aby przed swoimi przyszłymi uczniami otworzyć całkiem nową perspektywę, pomóc im samym zrozumieć, o co Mu tak naprawdę chodzi. Jezusowi nie chodziło przecież ani o ambonę zrobioną z ich rybackich łodzi ani też o same ryby, których ­– jak relacjonuje Ewangelista – zagarnęli wówczas tak wielkie mnóstwo, że sieci ich zaczynały się rwać. Ewangelia mówi nam wyraźnie, że Jezusowi chodziło o nich samych, chodziło o Szymona Piotra i jego towarzyszy. Przeszedł do nich, by ich powołać. Ich potrzebował. Tylko w ten sposób – jak tłumaczył kiedyś papież Franciszek – rybak z Galilei, pokładając swą ufność w te słowa, rzuca wszystko i idzie za Tym, który stał się jego Mistrzem i Panem. Jezus wzywając Piotra i jego towarzyszy w ten właśnie sposób uczył, że teraz to oni ludzi będą łowić. Nie potrzebował więc ich łodzi ani złowionych przez nich obficie ryb. Aby każdy mógł spotkać czułą troskę Boga i mieć w Nim pełnię życia potrzebował tych, którzy sami doświadczając Jego miłości i miłosierdzia, zostawią wszystko i pójdą za Nim. W ten sposób, odpowiadając na Jego wezwanie, Szymon i towarzysze oddają Mu siebie. Darowanie bowiem – jak tłumaczył w swym orędziu papież – nie może być nigdy zredukowane do zwyczajnego przekazania jakiejś własności lub przedmiotu. Różni się ono od dawania właśnie dlatego, że zawiera dar z siebie i zakłada pragnienie utworzenia więzi. Posługa chorym i troska o chorych, którą podejmuje tak wielu bliskich w naszych rodzinnych domach, ale także personel medyczny oraz wielu wolontariuszy, wymaga, owszem odpowiednich środków i profesjonalizmu. Domaga się jednak – jak przypomina nam z okazji kolejnego Światowego Dnia Chorych papież Franciszek – czułości i bezinteresownych gestów, niezwłocznych i prostych, jak zwyczajny dotyk, poprzez które daje się odczuć drugiemu, że jest „ważny”. Taka posługa niesie chorym poczucie bezpieczeństwa i wyzwala z lęków i oskarżeń własnej słabości. Przypomina wciąż o ludzkiej godności, o miłości i pozwala jednocześnie otworzyć się, by z ufnością przyjąć pomoc, gdyż sami o własnych siłach nie jesteśmy w stanie pokonać wszystkich ograniczeń.

Umiłowani w Panu!

Wzywając Szymona i towarzyszy, aby poszli za Nim, Jezus powierza im misję łowienia ludzi. Wyruszenie więc na poszukiwanie, „łowienie” mężczyzn i kobiet – komentuje słowa Ewangelii papież Franciszek – nie po to, aby uprawiać prozelityzm, lecz aby wszystkim przywrócić pełną godność i wolność przez odpuszczenie grzechów. Idąc więc za Nim nie będą nigdy jakimiś agitatorami, przyciągającymi czy uwodzącymi innych łatwymi i chwytliwymi hasłami. Nie na tym przecież będzie polegać łowienie przez nich ludzi. Kefas i Dwunastu, a potem więcej niż owych pięciuset braci, o których wspomina dziś w drugim czytaniu święty Paweł, zostali wszyscy powołania, aby przekazywać innym: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, że żyje, i że w Nim jest i nasze odpuszczenie grzechów, i zmartwychwstanie i życie wieczne. To nie są tylko słowa, którymi łowi się ludzi. To siła i moc Ewangelii, którą i wy, Siostry i Bracia, przyjęliście i w której też trwacie, i przez którą jesteście zbawieni. W niej jest nasze zbawienie. W niej jest nasze życie. W Jezusie Chrystusie jest nasze życie. Taka jest bowiem logika – tłumaczył papież Franciszek – która kieruje misją Jezusa i misją Kościoła. Taka też jest logika, która kieruje misją Kościoła wobec starszych i chorych. Bo taka jest logika – jak tłumaczy nam w tym Światowym Dniu Chorego papież Franciszek – która prowadzi do poszerzania horyzontów radości i nadziei dla ludzkości potrzebującej zrozumienia i czułości; zwłaszcza dla tych, którzy cierpią. I w tym szczególnym dniu troski o chorych i cierpiących, dziękując jeszcze raz wam wszystkim, Siostry i Bracia, zwłaszcza lekarzom i personelowi medycznemu, którzy taką logiką kierujecie się w waszej pracy i posłudze cierpiącym, wszystkim duszpasterzom służby zdrowia i kapelanom, pracownikom Caritas i wszystkim zaangażowanym w pomoc drugim, w pomoc cierpiącym, chciałbym i ja za papieżem Franciszkiem, zauważyć dziś szczególnie wszystkich wolontariuszy. Tak, wasza służba – jak przypomina nam papież – ma naprawdę ogromne znaczenie. Korzysta z niej wielu chorych, samotnych, ludzi w podeszłym wieku, słabych psychicznie i fizycznie. Wolontariusz bowiem – wyjaśnia papież – jest bezinteresownym przyjacielem, któremu można powierzyć myśli i emocje; poprzez słuchanie tworzy on warunki, w których chory staje się aktywnym podmiotem i bohaterem wzajemnej relacji. Dziękuję więc wraz z wami, Siostry i Bracia, za wszystkich wolontariuszy, zwłaszcza naszych parafialnych i szkolnych kół Caritas, i proszę, abyście żyjąc duchowością Miłosiernego Samarytanina, dostrzegali i obmywali, duchowe i materialne rany ludzi chorych i cierpiących. Niech i nam wszystkim, którzy w przeddzień święta Matki Bożej z Lourdes modlimy się za chorych i wszystkich, którzy się nad nimi pochylają, właśnie Niepokalanie Poczęta pomaga rozumieć coraz lepiej, że bycie uczniem oznacza stawiać stopy w śladach pozostawionych przez Mistrza: a są to ślady Bożej łaski, odradzającej życie dla wszystkich. Amen.        

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter