25-lecie gnieźnieńskiego Karmelu, 28.06.2020 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polak wygłoszona podczas Mszy św. z okazji 25. rocznicy istnienia Karmelu Świętej Rodziny z Nazaretu: Jezusa, Maryi i Józefa w Gnieźnie, 28 czerwca 2020, kaplica klasztorna.
Drodzy Kapłani,
Kochane Siostry,
Umiłowani Siostry i Bracia
Może nawet dość zaskakująco brzmi dziś w tym miejscu i w tych okolicznościach, które świętujemy, Jezusowe przypomnienie: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Może bardziej adekwatne do naszej sytuacji byłoby to pytanie, które św. Piotr postawił kiedyś Jezusowi: oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Przecież życie za klauzurą wiąże się z opuszczeniem wszystkiego i z pójściem za Jezusem. Papież Franciszek powiedział nawet kiedyś, że w tym przypadku można by niemal dokonać nawet takiej parafrazy Księgi Rodzaju: dlatego to mężczyzna czy kobieta opuszcza ojca swego i matkę swoją i złączy się z Jezusem Chrystusem, a dwoje stają się jedno. Trzeba jednak pamiętać, że choć dziś dziękujemy razem w tej Eucharystii za dwadzieścia pięć lat gnieźnieńskiego Karmelu, to przecież słowa Jezusa dotyczą życia każdej i każdego z nas. One się do nas wszystkich odnoszą i to niezależnie od tego, z której strony klasztornej furty jesteśmy. Czytamy dziś bowiem w niedzielnej Ewangelii według świętego Mateusza ostatni fragment misyjnej mowy Jezusa. A On – jak zauważa papież Franciszek – w tej części końcowej podkreśla dwa istotne aspekty życia ucznia-misjonarza: po pierwsze – że jego związek z Jezusem jest silniejszy, niż jakiekolwiek inne powiązania; a po drugie, że misjonarz nie niesie samego siebie, lecz Jezusa, a przez Niego miłość Ojca Niebieskiego. Te dwa aspekty – jak zauważa jeszcze sam papież – są oczywiście ze sobą powiązane, ponieważ im bardziej – jak tłumaczy papież – Jezus znajduje się w centrum uczuć i życia ucznia, tym bardziej ten uczeń jest „przezroczysty” dla Jego obecności. Nie zasłania Go sobą, ale pozwala, że Jezus jakby przechodzi przez niego i to – jak słyszeliśmy przed chwilą w Ewangelii – nawet do tego stopnia, że sam Jezus posyłając uczniów na misję mówi im: Kto was przyjmuje Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Wszystko to zatem jest owocem – powtórzmy jeszcze raz – związku z Jezusem silniejszego niż jakiekolwiek inne powiązania i bycia dla innych, i to nie tylko w imię Jezusa, ale prawdziwie z Jezusem, a nawet dosłownie tak jak Jezus.
Moi Kochani!
Choć dziś Ewangelia przestrzega nas, że nikogo i nic nie powinniśmy przedkładać nad Chrystusa, to jednak tak naprawdę w centrum stawia o wiele ważniejsze wezwanie. Uczeń idzie za Jezusem drogą krzyża, biorąc dosłownie – jak usłyszeliśmy – swój krzyż. Uczeń żyje też i kieruje się w swym życiu – jak to powiedział kiedyś obrazowo papież Franciszek – logiką pszenicznego ziarna. Spróbujmy więc o nim pomyśleć – zachęca nas papież – o ziarnie albo o małym nasieniu, które pada w ziemię. Jeśli pozostanie zamknięte w sobie, nic się nie wydarzy. Jeśli natomiast pęknie, otworzy się, to wówczas rodzi kłos, odrośl, a później roślinę, a roślina przyniesie owoc (…) W istocie logika ziarna, które obumiera, pokornej miłości, jest drogą Boga, i tylko ta logika wydaje owoc (…) kto bowiem kocha to, co własne i żyje dla swoich interesów, chełpi się tylko sobą, traci. Kto natomiast przyjmuje, jest dyspozycyjny i służy innym, żyje na sposób Boga: wówczas jest wygrywającym, zbawia siebie samego i innych: staje się ziarnem nadziei dla świata. W ten sposób uczeń żyje naprawdę – jak powiedział papież Franciszek – na sposób Boga, bo przez chrzest – jak przypomniał nam Apostoł Paweł – został zanurzony w Chrystusa. Uczeń umiera więc z Chrystusem i w Nim żyje, bo przecież wie, że On powstawszy z martwych, więcej nie umiera, lecz żyje dla Boga. Uczeń więc żyje w Nim, żyje w Jezusie Chrystusie. Za Apostołem Pawłem wyznaje, że jego życie jest zatem życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. I zdolny jest w swym życiu ukazać, że świat stał się ukrzyżowany dla niego, a on dla świata. I jeszcze, że żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. I że każdy, kto dla mego imienia – jak mówił Jezus – opuści dom, braci, siostry, ojca i matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne posiądzie na własność. Nie musi więc bać się o siebie. Nie musi z lękiem myśleć kogo bardziej kocha. Wie bowiem, że jeśli miłość Jezusa jest w centrum jego życia, ogarnia naprawdę wszystko i wszystkich. Nie jest to miłość, którą trzeba przeciwstawić innym, ale dopiero w świetlej tej właśnie miłości, miłości Jezusa, miłości wymagającej aż po krzyż, aż po oddanie swego życia, rodzi się i nabiera właściwego blasku miłość do każdego człowieka na tej ziemi. Źródłem tej miłości jest Jezus. W Nim umieramy dla grzechu, a żyjemy dla Boga. W Nim naprawdę kochamy!
Kochane Siostry!
Wasza obecność od dwudziestu pięciu lat tutaj, w Gnieźnie, jest niewątpliwie znakiem Bożej miłości. Świętując jubileusz Waszego pobytu w Gnieźnie my wszyscy, tutaj zgromadzeni, jeszcze raz odczytujemy ten znak. Odczytujecie ten znak również i Wy, Kochane Siostry. Tu przecież jesteśmy, tu żyjemy – mówiłyście o swojej obecności w Gnieźnie w reportażu o was, który publikuje dziś Przewodnik Katolicki – modlimy się za to miasto, mamy tu przyjaciół, po nawałnicy doświadczyłyśmy, że dzieją się tu cuda. Ktoś regularnie przynosi nam zakupy i się nie ujawnia. Rodzice proszą o modlitwy w intencji poczęcia dziecka. Inni przychodzą ze swoimi troskami i cierpieniami. To są znaki, że nasz pobyt tutaj jest i w oczach Pana Boga, i w oczach ludzi potrzebny. Jest on znakiem i wyrazem miłości Boga do Was i do tych, wśród których, tutaj, kiedyś na obrzeżach miasta, a dziś nieomal w centrum, i to chyba najmłodszej i najbardziej dynamicznej jego części, jesteście. Papież Franciszek komentując kiedyś dzisiejszą Ewangelię zauważył jeszcze, że jest coś takiego, co można by nazwać pewną wzajemnością w misji. Doświadczenie bowiem uczy nas – jak mówił papież – jednej rzeczy bardzo pięknej i ważnej: to właśnie ten „kubek świeżej wody”, o którym Pan mówi nam dziś w Ewangelii, dany z serdeczną wiarą, pomaga nam być dobrymi. Jeżeli – tłumaczył papież – zostawisz wszystko dla Jezusa, ludzie rozpoznają w tobie Pana; a jednocześnie pomogą ci w nawracaniu się codziennie do Niego, w odnawianiu się i oczyszczaniu się z kompromisów i przezwyciężaniu pokus. Im bardziej będziesz bliski ludziom, tym bardziej będziesz się czuł bliski Jezusa. Im bardziej będziesz blisko Jezusa, będziesz bliski ludziom. Karmel w sercu tego miasta to niewątpliwie szczególna wzajemność w misji. Karmel w sercu miasta, to dla was wciąż – jak same zauważyłyście – wezwanie, aby poznawać siebie i to, co w sobie trzeba ewangelizować. Chodzi przecież o Waszą ewangeliczną obecność. Chodzi o przekonujące i przyciągające świadectwo ewangelicznej obecności. Kościół – jak mawiał papież Benedykt XVI – buduje się przecież przez przyciąganie. Chodzi więc o to, aby i na Was codziennie spełniało się słowo Jezusa: kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Dziś nie wystarczy bowiem prowadzić do Jezusa, ale trzeba Go w pewnym sensie w sobie ukazać. Dlatego – powtórzę jeszcze raz za papieżem Franciszkiem jego biblijną parafrazę – że trzeba opuścić ojca swego i matkę swoją i złączyć się z Jezusem Chrystusem, a dwoje stają się jedno. Trzeba wziąć swój krzyż i z Jego powodu tracić swe życie, a wtedy naprawdę – jak nas zapewnia sam Jezus – wszystko inne będzie nam dodane. Dziękujemy dziś Panu Bogu za nasz gnieźnieński Karmel Świętej Rodziny: Jezusa. Maryi i Józefa. Dziękujemy za Was, Kochane Siostry, i prosimy niech Pan otacza Was swą łaską i miłosierdziem, a Jego miłość i obecność pośrodku tej wspólnoty, pozwala Wam czerpać wciąż nowe siły do odważnego świadectwa Ewangelii. Błogosławiony lud, który umie się cieszyć i chodzi, Panie, w blasku Twej obecności (…) Bo Ty jesteś blaskiem ich potęgi, a przychylność Twoja dodaje nam mocy. Amen.