200-lecie śmierci gen. Henryka Dąbrowskiego, 10.06.2018 Winna Góra

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w intencji gen. Henryka Dąbrowskiego w 200. rocznicę śmierci, 10 czerwca 2018, kościół parafialny w Winnej Górze, miejsce pochówku twórcy Legionów Polskich. 

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Historycy zgodnie podają, że gdzieś wiosną 1818 roku, silnie już przeziębiony generał Jan Henryk Dąbrowski, uczestnik m.in. insurekcji kościuszkowskiej i twórca Legionów Polskich we Włoszech, który w 1815 roku zamieszkał na stałe właśnie tutaj, w Winnej Górze, powracał do Winnej Góry ze swojego rodzinnego, małopolskiego Pierzchowca. Wysiadając z podróżnej kolaski pośliznął się, upadł i skaleczył nogę, a raczej tak się nieszczęśliwie uderzył, że otworzyła się rana, którą nosił na nodze od czasu bitwy pod Tczewem. Wywiązała się wówczas gangrena, a osłabiony nią organizm zareagował zapaleniem płuc. 6 czerwca 1818 roku generał zmarł. Zgodnie z testamentem pochowano go w winnogórskim kościele w mundurze legionowym. W tych dniach mija więc dokładnie dwóchsetna rocznica śmierci generała. Zgromadziliśmy się więc na modlitwę w jego intencji prosząc, aby – jak mówi nam święty Paweł – Ten, który wskrzesi Jezusa, okazał także jemu swoje miłosierdzie i obdarzył go łaską życia wiecznego. Przyszliśmy tutaj w dwóchsetlecie śmierci generała Jana Henryka Dąbrowskiego, aby podziękować przed Bogiem za jego zmagania o wolność naszej Ojczyzny. Jest on przecież jednym z najbardziej znanych i zasłużonych bojowników o wolność Polski. Jest też jednym z najbardziej zapamiętanych i rozpoznawanych. Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski, za twoim przewodem złączym się z narodem. Pieśń Legionów Polskich, która stała się naszym hymnem narodowym, pozwala nam bowiem nie tylko wciąż powracać pamięcią do ich twórcy, ale otwierać serce i umysł na wezwanie do solidarnej i pełnej oddania służby dla dobra naszej umiłowanej Ojczyzny.

Mamy bowiem dziś okazję, aby powtórzyć, że wszyscy jesteśmy wezwani, by budować wzajemne więzi i w ten sposób prawdziwie złączni z narodem, zaświadczać – jak przypomniał nam na Jasnej Górze papież Franciszek – że my, Polacy, potrafimy naprawdę pokonać wiele pojawiających się trudności, właśnie wtedy, gdy prawdziwie jesteśmy razem. Do tego – rozwijał swoją myśl papież – konieczna jest mocna nadzieja i ufność w Tym, który kieruje losami narodów, otwiera drzwi zamknięte, przekształca trudności w szanse i stwarza nowe scenariusze tam, gdzie wydawało się to do tej pory niemożliwe. W tym też sensie dwóchsetlecie śmierci twórcy Legionów Polskich, wpisuje się również w tegoroczne dziękczynienie za Niepodległą. Czyż to bowiem nie jego miłość do Ojczyzny i jego zmagania, walka na tylu polach bitew i oddane z miłości do Polski siły i zdrowie, a także w pewnym sensie życia, i nam, tutaj obecnym, nie przypominają, że i On jest przecież jednym z tych, dzięki którym i my, dzisiaj, możemy cieszyć się darem naszej wolności i dziękować Bogu za Niepodległą w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Swoimi zmaganiami i swoją walką o wolość, generał Dąbrowski torował drogę, w tamtym czasie jeszcze dość długą, do tego, by Polska była wolna i niepodległa. A zatem tutaj, w tym kościele, gdzie spoczywa i czeka na pełnię zmartwychwstania, i my z wiarą wyznajemy, że Bóg – jak mówił święty Paweł – przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Jesteśmy bowiem powołani do wieczności i do życia w Bogu. Wiemy bowiem, że kiedy nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Postać śp. generała Jana Henryka Dąbrowskiego, którą dziś razem wspominamy, i dzień jego śmierci, który przywołujemy, przypominają nam jednak nie tylko o perspektywie wieczności. Postać generała przemawia bowiem i do nas, i przez to również i nas uczy bardzo konkretnego zaangażowania, konieczności podjęcia codziennego zmagania, pójścia drogą, która wiąże się także z naszą wewnętrzną walką o wierność Chrystusowi i Jego Ewangelii. Wychowany w domu zawodowego żołnierza, generał Dąbrowski sam dobrze wiedział, że w życiu potrzeba konkretnego wysiłku, a gdy trzeba wprost walki o wolność, że w obliczu przetaczających się przez naszą Ojczyznę grabieżczych zaborców, trzeba sięgać za broń, by zachować własną wolność i suwerenność. Nie czekał, aż inni coś zrobią. Nie wypatrywał łaskawej odmiany losu. Nie cofał się przed własną odpowiedzialnością i zaangażowaniem. W tym sensie jasno przypominał, że nasze ludzkie życie jest przecież związane z konkretnym zmaganiem i nie będzie nigdy wolne od napięć i konfliktów. Nie tylko jednak nasze ludzkie życia, ale także – jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – również nasze życie wiary nie jest wolne od dramatycznych wydarzeń. Jezus Chrystus całkowicie i bez reszty zaangażowany w misję głoszenia Królestwa Bożego budzi lęk i obawy najbliższych. Uznają, że być może odszedł od zmysłów. Podejrzewają, że mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy. Pragną więc przywołać Go do porządku. On zaś jasno tłumaczy, że cała walka i wszystkie zmagania wiążą się z ludzkim grzechem, z koniecznością przezwyciężenia go mocą Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału – napisze w Liście do Efezjan Apostoł Paweł – lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich W tym wszystkim, w swej walce i w zmaganiach ze złem, Jezus zachowuje niesamowitą wolność. Nie daje sobie narzucić roli chorego, którego opanował demon. Nie daje sobie wmówić, że powinien się powstrzymać i jak najszybciej powrócić w domowe pielesze, bo jest to dla Niego zbyt niebezpieczne i szkodliwe. Nie daje się też wykorzystać innym czy sobą jakoś bezwiednie sterować lub drygować. On naprawdę okazuje się generałem, odpowiedzialnym i odważnym strategiem, dowódcą zdolnym nie tylko przewidzieć skutki własnych działań, ale także przyjąć na siebie wszystkie konsekwencje, które ujawniają się w działaniu i w zmaganiach innych. Co więcej, właśnie jako nasz cierpliwy i przewidujący wódz, tłumaczy swym uczniom, a zwłaszcza uczonym w Piśmie, którzy przyszli do Niego z Jerozolimy, nielogiczność i absurdalność ich myślenia. Odkrywa lęk i słabość w dostrzeganiu tego, że naprawdę dzieją się i dokonują wielkie dzieła Boże. Ujawnia strach przed ich własnym nawróceniem i przed przyjęciem do końca, z wszystkimi konsekwencjami, wyzwalającego orędzia Jego Ewangelii. Demaskuje więc cynizm i tchórzostwo. Odsłania racje, dla których nie potrafią otworzyć swych serc i przyjąć działania Pana. Wskazuje, że jedyną odpowiedzią, która rzeczywiście ma moc odmienić zastaną sytuację, jest posłuszne przyjęcie woli Bożej. Dlatego – jak słyszeliśmy – spoglądając na siedzących dookoła Niego mówi: kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką. W ten sposób zachęca wszystkich do konkretnego wysiłku, do podejmowania codziennego trudu odczytywanie tego, co jest wolą Boga, do poznawania, że Pan sam daje łaskę, aby dobrze odczytać i ostatecznie się nie pomylić, i aby to, co się odkryje, odważnie podjąć i wypełnić, aby po prostu tym żyć, ażeby – jak napisał Koryntianom Apostoł Paweł – w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.

Drodzy Siostry i Bracia!

Modlimy się dziś o życie wieczne dla jednego z twórców naszej niepodległości i dziękując Bogu za odwagę i męstwo, a także konkretne działania i walkę, którą podejmował po to, aby nasza Ojczyzna była wolna, trzeba nam dostrzec, że świętowanie Niepodległości łączy naszą pamięć o przeszłości z wezwaniem do zaangażowania w odpowiedzialne i twórcze zagospodarowanie naszej wolności. Mówimy, że Ojczyzna to nasz zbiorowy obowiązek. Mówimy, że zmagania naszych przodków o wolność i niepodległość nie mogą zostać nigdy i przez nikogo bezmyślnie roztrwonione. Mówimy, że trzeba nam na powrót uwierzyć, że tylko wspólnym solidarnym wysiłkiem wszystkich, zdolni będziemy naszą wolność zachować i właściwie ją zagospodarować. Ona wciąż jest bowiem darem i zadaniem nas wszystkich. Owszem, jest dziedzictwem pokoleń, ale i naszym zobowiązaniem. Wolności – przypominał nam święty Jan Paweł II – nie można tylko posiadać, ale trzeba ją stale zdobywać, tworzyć, zagospodarowywać. Może ona bowiem być użyta dobrze lub źle, na służbę dobra prawdziwego lub pozornego. Może więc nas prawdziwie wyzwalać, ale może też zniewalać. To nie sama jednak wolność człowieka zniewala. Zniewala takie jej użycie, a raczej takie nadużycie, które prawdziwie wolnego człowieka czyni niewolnikiem. To przecież zniewolony grzechem, odrzuceniem Boga, źródła wolności, Adam usłyszał dziś pytanie: Gdzie jesteś? Co uczyniłeś ze swą wolnością? Do czego jej użyłeś? I co się z Tobą stało? Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. To prawda – jak przypomina nam niestrudzenie ks. Tomasz Halik – że Bóg jedną rzecz szanuje do tego stopnia, że pozostawia dla niej niewiarygodnie wielką przestrzeń – a jest to ludzka wolność. Bóg ceni ludzką wolność jak nic innego na świecie (…) Ceni ją sobie tak bardzo, że nie odmawia nam nawet możliwości jej nadużycia. Ale właśnie wtedy, gdy człowiek zwiedziony przez złego, nadużywa swej wolności, nie pozostawia go samego. Wciąż szuka i pyta: gdzie jesteś? Szuka i – jak usłyszeliśmy w Księdze Rodzaju – zapowiada wyzwolenie. W Jezusie Chrystusie przywraca nam utraconą wolność, czyniąc nas na powrót prawdziwie córkami i synami w swoim Jednorodzonym Synu. Dziękujemy więc dziś Bogu za ten dar. Uwielbiajmy Go w Eucharystii. Nieśmy go w sobie samych, uwolnionych przez Jego miłosierdzie ze zła i grzechu. A żywa obecność Chrystusa w nas – przypominał nam papież Franciszek – będzie lampą, która oświetla nasze kroki, światłem ukierunkowującym nasze codzienne wybory, płomieniem rozpalającym serca (…) czyniąc nas zdolnymi do pomagania tym, którzy idą z nami wspólną drogą.    

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter