20. rocznica koronacji obrazu MB Niezawodnej Nadziei, 15.08.2018 Jamna

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 20. rocznicy koronacji obrazu Matki Bożej Niezawodnej Nadziei, uroczystość Wniebowzięcia NMP 15 sierpnia 2018, Jamna. 

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,

Maryja jest kobietą o wielu twarzach. Wszyscy znamy Jej jasnogórskie oblicze i to rychwałdzkie, i licheńskie, i świętolipskie, i piekarskie, i gietrzwałdzkie, i choćby jeszcze to z paulińskiego Leśniowa czy z położonego tak malowniczo na Krajnie, nieopodal Koronowa, Byszewa, i także to z kaszubskiego Wiela, i dalej z podinowrocławskich Markowic czy jeszcze i to z naszego kujawskiego Pierania, popularnie nazywanego Częstochową Kujaw, i od poznańskich franciszkanów, czczone jako oblicze Matki Bożej w Cudy Wielmożnej, i z tak wielu jeszcze innych miejsc związanych z Maryją. Wymieniłem teraz te właśnie miejsca, w których w ciągu tych minionych trzech lat, świętowaliśmy złote lub podobne jubileusze koronacji figur czy obrazów maryjnych. Wspominaliśmy koronacje, które odbywały się zwłaszcza wówczas, a więc pięćdziesiąt lat temu, w kontekście obchodzonych milenijnych uroczystości Chrztu Polski. W pewnym sensie, w zamyśle i duszpasterskim planie, zwłaszcza kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, koronacje Maryi przygotowywały nas do milenijnych obchodów, jak te wszystkie, które miały miejsce w maryjnym roku A wszystkie one, i te sprzed millenium Chrztu Polski i te pomillenijne, w pewnym też sensie stawały się wyrazem wdzięczności i tej zbawiennej przecież świadomości – jak to najtrafniej ujął i przypomniał nam kiedyś na Jasnej Górze święty Jan Paweł II – że wraz z Chrystusem przybyła do Ojczyzny naszej od razu Matka Jego. Przybyła i była obecna wraz ze swym Synem – tłumaczył nam papież – jak mówią nam o tym liczne świadectwa pierwszych wieków chrześcijaństwa w Polsce, a w szczególności pieśń Bogurodzica.

Drodzy Moi!

Maryja jest więc kobietą o wielu obliczach. A więc ma także, tak jak właśnie tutaj, na Jamnej, twarz ślicznej dziewczyny w zielonej sukience, z chustką na głowie. W dwudziestolecie koronacji tego właśnie obrazu Matki Bożej Niezawodnej Nadziei – choć pewnie wszyscy o tym dobrze wiecie – warto sobie jednak może jeszcze raz przypomnieć, spisane w książce Święty i błazen, świadectwo ojca Jana Góry dotyczące koronacji tego obrazu. Na pytanie i uwagę redaktora Jana Grzegorczyka, że na stylowej mapie Republiki Jamneńskiej nie widać kościoła, ojciec Jan, jak zawsze błyskotliwie i szczerze odpowiedział, że chyba wyobraźni nie starczyło. Dodał jednak zaraz, że porządek był taki. Najpierw powstał przepiękny obraz Matki Boskiej Jamneńskiej Niezawodnej Nadziei, namalowany przez Małgosię Sokołowską (…) Obraz powstał prześliczny – mówił ojciec Jan – na desce lipowej klejonej z kawałeczków. I jeszcze dodał: pochwaliłem się tym obrazem przed Drozdkiem – mały przypis: ks. Drozdek to śp. kustosz zakopiańskich Krzeptówek – a on zaczął kpić, co to za Matka Boska niekoronowana. I teraz dalej w opowiadaniu ojca Jana słyszymy o samej koronacji, o jego zabiegach i staraniach, o rozmowach i nadziejach, o lękach i obawach, zwłaszcza tych proceduralnych, gdy słyszał powtarzające się pytanie: a co na to biskup tarnowski? Nie będę jednak przytaczał całych opisanych przez ojca Jana dziejów koronacji, ani wchodził za jej barwne kulisy – ci, którzy zechcą niech sobie o tym jeszcze raz przeczytają sami. Powiem tylko krótko, że dwadzieścia lat temu, 3 czerwca 1998 roku, Jan Paweł II na placu św. Piotra w Rzymie ukoronował Obraz Matki Bożej Niezawodnej Nadziei z Jamnej. I do tego faktu, dodam tylko jeszcze bardzo krótką relację czy nawet lepiej, reakcję na to wydarzenie samego ojca Jana Góry. Wychodzimy z placu – mówi Grzegorczykowi ojciec Jan – półprzytomni ze szczęścia, i spotykamy Bachledę Curusia. Coście tacy pijani? – pyta nas. Poinformowałem go więc o źródle szczęścia. Matka Boska ukoronowana!

Moi Kochani!

Cieszę się, że na tym naszym maryjnym szlaku, wśród tylu ukoronowanych w Polsce figur i obrazów, i to bardzo często ukoronowanych rękami Prymasa Tysiąclecia i ówczesnego metropolity krakowskiego, kardynała Karola Wojtyły – bo Ksiądz Prymas zawsze, podczas koronacji prosił, aby razem nakładali korony na skronie Jezusa i Maryi – jest i ten piękny Obraz Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei z Jamnej ukoronowany osobiście rękami Jana Pawła II. Cieszę się, że w dwudziestolecie koronacji, mogę dziś z wami tutaj się modlić. Cieszę się, że mogę wpatrywać się w piękną twarz jamneńskiej Maryi. Spojrzeć – jak wy wszyscy – w Jej dobre matczyne oczy. Patrzeć na Maryję i uwielbić Boga przez Maryję, zwłaszcza dziś, w radosną uroczystość Jej wniebowzięcia. I tak jeszcze raz najpierw więc sobie i innym przypomnieć, że Ta kobieta o wielu twarzach, o wielu obliczach, Matka naszego Pana Jezusa Chrystusa, Matka Kościoła i nasza Matka, po zakończeniu swojego ziemskiego życia została z duszą i ciałem wzięta do nieba. A wiarę naszą w Jej wniebowzięcie wyraziło już dziś wołanie, modlitwa którą powtarzaliśmy w refrenie psalmu: stoi Królowa po Twojej prawicy. Maryja w niebie po prawicy Boga. Maryja wraz ze swym Synem, Jezusem Chrystusem, który – jak wyznajemy – za nas umarł i dla nas zmartwychwstał, wstąpił do nieba i siedzi po prawicy Ojca. Maryja w niebie wraz z Jezusem Zmartwychwstałym, który i nam mówi – powtórzymy za świętym Pawłem – i przypomina, że i my, że wszyscy będziemy w Nim ożywieni, że zmartwychwstaniemy, że z Nim królować będziemy, że pod stopami naszymi zobaczymy pokonanego wroga, śmierć, że w Nim, w Jezusie Chrystusie, jest nasze zmartwychwstanie i życie, że w Nim jest dla nas niebo i tam również z Nią spotkanie twarzą w twarz. O tym nam bowiem zawsze, każdego roku, przypomina uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wniebowzięcie Maryi z duszą i ciałem przywołuje dar i łaskę, którą została otoczona Matka Pana. Przypomina jednocześnie, że w podobny sposób jak Ona, każdy człowiek i cały człowiek, z duszą i ciałem, wezwany jest do życia z Bogiem. Jest więc już teraz, na ziemi, odpowiedzialny za wszystkie wymiary swego życia. Nie jest bowiem jedynie jakimś czystym duchem, które wyrywa się zbrukanej materii. I nie jest również samą materią pozbawioną Bożego tchnienia. Bóg bowiem tchnął w niego tchnienie życia. Może właśnie tak patrząc na człowieka, w całej jego osobowej pełni i w całej prawdzie o nim samym, o każdej i każdym z nas, święty Jan Paweł II przypominał nam, że wniebowzięcie jest świętem naszego wewnętrznego powołania. Jest więc świętem powołania do pełni naszego człowieczeństwa i na taką pełnię wskazuje. Jest świętem, które przypomina nam, które mówi, o naszym człowieczeństwie i jego niezbywalnej wartości. Jest świętem, w którym patrząc na Nią, na Maryję, na Jej życie i powołanie, na Jej drogę i na Jej codzienne zmaganie wciąż odkrywamy, że i na naszej drodze Ona nas wspomaga i pokazuje, jak przejść nią, jak Ona, do nieba. Wiele nam też mówi nie tylko Jej piękne oblicze, i samo święto, ale również i ten tytuł, pod którym Ją, tutaj, przyzywamy: Matka Boża Niezawodnej Nadziei. Papież Franciszek w swoich katechezach o chrześcijańskiej nadziei, wskazując właśnie na Nią, na Maryję, na matkę nadziei, mówił, że w Jej postawie jest taki szczególny rys: nie jest kobietą, która ulega przygnębieniu w obliczu niepewności życia, zwłaszcza gdy nic nie zdaje się układać właściwie. Tym bardziej nie jest kobietą, która gwałtownie protestuje, która pomstuje na losy życia, często objawiające wrogie oblicze. Jest natomiast kobietą, która słucha. Nie zapominajcie – dodał papież Franciszek – że zawsze istnieje wielkie powiązanie między nadzieją, a wysłuchaniem. A Maryja jest kobietą, która słucha, która akceptuje życie takim, jakie się nam daje, z jego dniami szczęśliwymi, ale także z jego tragediami, których nigdy nie chcielibyśmy napotkać.

Moi Drodzy!

Przychodząc na Jamną i my wszyscy, jak ufam, dostrzegamy ten związek, jaki istnieje między nadzieją a wysłuchaniem. Świadczą o nim świadectwa tak wielu z was, dla których to właśnie miejsce stało się prawdziwie miejscem wysłuchania. Związek między nadzieją a słuchaniem przypomina nam jednak nie tylko to, co tutaj, przez wstawiennictwo Matki Bożej Niezawodnej Nadziei otrzymaliśmy, ale i wszystko to, do czego Ona nas konkretnie, właśnie tutaj, wezwała. I do nas bowiem, jak do sług w Galilejskiej Kanie, mówi przecież: uczyńcie wszystko, co mój Syn wam powie. Człowiek tak często stoi na rozdrożu – przypomina w swych katechezach, które w tym czasie głosi papież Franciszek – czy Bóg narzuca mi rożne sprawy, czy też się o mnie troszczy? Czy Jego przykazania są tylko prawem, czy też zawierają słowo, aby otoczyć mnie troską? Czy Bóg jest panem, czy Ojcem? (…) Czy jesteśmy poddanymi czy też dziećmi? To zmaganie, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz nas występuje nieustannie – konkluduje Ojciec Święty – tysiąc razy musimy wybierać między mentalnością niewolnika a mentalnością synowską (…) świat potrzebuje chrześcijan o synowskich sercach. Potrzebuje chrześcijan o sercu synowskim. Potrzebuje ludzi, którzy jak Ona, mają nadzieję, dlatego słuchają. Ale ten związek pomiędzy nadzieją a słuchaniem odnajdujemy też w dzisiejszej Ewangelii. Nadzieja nie odsyła bowiem człowieka z jakimś błogim zapewnieniem: nie martw się, wszystko będzie dobrze. Nie jest to przecież prawda. Raz będzie dobrze, a raz nie. Nadzieja, która słucha, ma oczy, aby widzieć, uszy, aby słyszeć wołanie, ręce, aby pomagać. Bo nadzieja jest wtedy – jak pisał w swym wierszu Czesław Miłosz – gdy ktoś wierzy, że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem, i że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie. I drugi człowiek na tej ziemi nie jest snem, lecz żywym ciałem. Dlatego w imię nadziei są ludzie, którzy właśnie jak Ona, idą z pośpiechem do drugiego człowieka, by mu pomóc. Idą do niego i są przy nim, jak Ona była przy Elżbiecie, aby jej towarzyszyć. I tak właśnie – jeszcze raz za papieżem Franciszkiem – objawia się wielkie powiązanie między nadzieją, a wysłuchaniem. Objawia się i zawstydza. Objawia się i niepokoi. Objawia się i wciąż wzywa. Objawia się i przypomina, że to jest właśnie – jak mawiał Karl Rahner – droga królewskich serc do Boga. Związek nadziei z wysłuchaniem brudzi bowiem nasze ręce i stopy. Nie pozwala żyć z głową w chmurach. Uczy patrzeć w niebo, stojąc twardo na ziemi. Może więc miał jednak kiedyś rację wielki malarz Miechelangelo Merisi, zwany Caravaggio, który malując w 1604 roku na zamówienie kościoła Santa Maria della Scala w Rzymie, obraz przedstawiający Śmierć Najświętszej Maryi Panny, przedstawił Wniebowziętą tak bardzo realistycznie związaną z normalnym ludzkim życiem – widzimy na obrazie m.in. dosłownie brudne stopy kobiety, które prawdziwie przeszły przez życie – że odmówiono przyjęcia do kościoła takiego wizerunku. Niebo jednak to nie jest jakaś wyśniona kraina. Ono zaczyna się już tutaj na ziemi. Zaczyna się tutaj, pośród tych pól i lasów, pagórków i wzgórz okalających Jamną. Zaczyna się tutaj, przed obliczem Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Zaczyna się i jest wszędzie tam, gdzie i my, jak Ona potrafimy dostrzec i powtórzyć: wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, i jak Ona, iść przez życie z odwagą i nadzieją. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter