15-lecie Hospicjum Miłosiernego Samarytanina, 6.07.2019 Wągrowiec
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 15. rocznicy istnienia Hospicjum Miłosiernego Samarytanina oraz 20-lecia Stowarzyszenia im. ks. Jerzego Niwarda Musolffa, 6 lipca 2019, kościół pw. św. Wojciecha w Wągrowcu.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Fragment Ewangelii według świętego Mateusza, który przed chwilą wysłuchaliśmy, poprzedza wydarzenie powołania człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej. Znana nam wszystkim dobrze scena, w której Jezus wzywa do pójścia za Nim celnika Mateusza, kończy się zaproszeniem skierowanym do faryzeuszów i uczniów Jezusa, aby – jak mówi sam Jezus – starali się zrozumieć, co znaczy: chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Wobec wielkiego oburzenia, jakie wywołało wówczas ucztowanie Jezusa i Jego uczniów z grzesznikami i celnikami, sam Jezus wskazuje bowiem na istotę swej misji pośród ludzi: nie przyszedłem, aby powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników. Jezusowi nie chodzi jednak o ustanowienie jakiegoś nowego ładu czy porządku, w opozycji do tego, co było do tej pory: dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą. On nie mówi przecież o odrzuceniu i zakwestionowaniu tego, co było dotychczas. Nie o tak powierzchowną, w swojej istocie, zmianę Mu chodzi. Prawdziwą nowością, którą jest On sam, pan młody, i którą ze sobą przynosi, nie są żadne powierzchowne zmiany i reformy. On nie przyszywa bowiem surowego sukna do starego ubrania, ani też nie wlewa młodego wina do starych bukłaków. Istotą Jego misji, istotą Jego posłania przez Ojca, a konsekwentnie istotą posłania i misji Jego uczniów, istotą posłania i misji Kościoła, jest – jak przypomniał nam w swej adhortacji apostolskiej o głoszeniu Ewangelii w dzisiejszym świecie papież Franciszek – wiara w Ojca, który nieskończenie kocha każdą ludzką istotę, i która pociąga za sobą odkrycie, że obdarza ją nieskończoną godnością. Wiara bowiem – tłumaczy dalej papież – że Syn Boży przyjął nasze ludzkie ciało, oznacza, że każda osoba ludzka została wyniesiona do serca samego Boga. Tu nie chodzi więc tylko o jakieś ludzkie zwyczaje czy utrwalone i podzielane przez wieki sposoby zachowania. Tu chodzi o człowieka. Bogu chodzi o człowieka. Jezusowi chodzi o człowieka. Kościołowi chodzi o człowieka. Z serca Ewangelii – także tej odczytanej nam przed chwilą Ewangelii – przypomni nam jeszcze raz papież Franciszek – poznajmy wewnętrzną więź między ewangelizacją a promowaniem człowieka, która koniecznie musi się wyrażać i rozwijać w całej działalności ewangelizacyjnej, w misji Kościoła.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Sądzę, że takiego właśnie odczytania Ewangelii zrodziło się dwadzieścia lat temu, powstałe przy parafii świętego Wojciecha w Wągrowcu, Stowarzyszenie im. Ks. Jerzego Niwarda Musolffa. I dalej, z serca Chrystusowej Ewangelii zawiązał się najpierw przed laty sam Społeczny Komitet Budowy Hospicjum, a potem powstało i działa dziś tutaj w Wągrowcu Hospicjum Miłosiernego Samarytanina, które obchodzi piętnastolecie swego istnienia. Zarówno więc sama działalność Stowarzyszenia, a przy nim utworzonej wpierw jadłodajni-noclegowni, jak i konsekwentnie działalność wągrowieckiego Hospicjum są dla nas wszystkich jakże czytelnym świadectwem wspomnianej już przeze mnie wewnętrznej więzi między ewangelizacją a promowaniem człowieka. Tak bowiem jak Kościół z natury jest misyjny – podkreślał papież Franciszek – tak w sposób nieunikniony wypływa z tej natury czynna miłość bliźniego, współczucie, które rozumie, towarzyszy i promuje. Z natury więc Kościoła wypływa czynna miłość bliźniego i konkretna, systematyczna i profesjonalna troska o nasze siostry i naszych braci, którzy się źle mają. Ewangelizacja nie będzie bowiem nigdy pełna – wyjaśniał kiedyś błogosławiony papież Paweł VI – bez uwzględnienia wzajemnego odniesienia, jakie ustawicznie zachodzi między Ewangelią a konkretnym osobistym i społecznym życiem człowieka. A święty Jan Paweł II mówiąc nam tyle razy o człowieku jako drodze Kościoła i nazywając przecież sam Kościół wprost ludem życia, który służy życiu, wołał, abyśmy razem ukazywali współczesnemu światu nowe znaki nadziei, troszcząc się o wzrost sprawiedliwości i solidarności, o utrwalenie nowej kultury ludzkiego życia, w celu budowania autentycznej cywilizacji prawdy i miłości. Wciąż przecież chodzi nam o człowieka, o każdego i o całego człowieka. Chodzi o człowieka w całej swej niepowtarzalnej ludzkiej godności. Chodzi o człowieka, zwłaszcza tego, który cierpi i który z takich czy innych powodów wciąż woła, nie tylko słowami, ale całą swoją ludzką nędzą, o naszą bliskość, o pełne zrozumienie jego ludzkiego losu, o towarzyszenie mu, o chrześcijańskie miłosierdzie. Powstałe dwadzieścia lat temu Stowarzyszenie im. Ks. Musolffa, kontynuując tutaj, w Wągrowcu, idee swojego patrona – wielkiego społecznika, założyciela wągrowieckiego sierocińca i przytułku, opiekuna chorych i ubogich, poprzez tak rozległą działalność i zaangażowanie tak wielu osób, nie tylko jest uważne na to ludzkie wołanie, na krzyk współczesnych ubogich i cierpiących, ale w pewnym sensie – jak mówił papież Franciszek w odniesieniu do każdego chrześcijanina i każdej autentycznie chrześcijańskiej wspólnoty – jest ono narzędziem Boga na rzecz wyzwolenia i promocji ubogich, tak by mogli oni w pełni włączyć się w społeczeństwo. Zakłada to, że jesteśmy uważni na krzyk ubogiego i gotowi go wesprzeć. Tak, jesteśmy gotowi!
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Szczególny krzyk wyrywa się z serc ludzi terminalnie chorych. Świętując już z wami dziesięciolecie Hospicjum wspominałem, że zakładając Hospicjum Miłosiernego Samarytanina i wy wyszliście naprzeciw tych bliźnich, którzy doświadczają cierpienia i samotności, a niekiedy wręcz poczucia opuszczenia i lęku spowodowanego chorobą i trudnościami, których już sami pokonać nie są w stanie. Być może wpatrzeni właśnie w postać miłosiernego samarytanina, wszyscy zaangażowani i wspierający to hospicyjne dzieło, dają wciąż świadectwo Ewangelii miłości pośród chorych i cierpiących. Rozumieją bowiem dobrze – jak to mocno podkreślił kiedyś na spotkaniu z chorymi i tymi, którzy pomagają im odnajdywać chrześcijański sens cierpienia papież Franciszek – że cierpienie samo w sobie nie jest wartością, ale jest rzeczywistością, której przeżywania musimy się uczyć i w której winniśmy się wspomagać. Pochylając się więc nad ludźmi chorymi i cierpiącymi, a raczej towarzysząc im w ten sposób w ostatnim etapie ziemskiego życia, pozwalacie im, Moi Drodzy, przyjąć, a niekiedy może i nawet zaakceptować tę trudną rzeczywistość życia z ufnością i nadzieją, wnosząc przy tym – jak to trafnie ujął wspomniany papież Franciszek – miłość Boga i bliźniego również w cierpienie. Tylko bowiem doświadczenie miłości, tylko obecność miłości, czułość i bliskość mogą przemieniać rzeczywistość z gruntu rzeczy tak trudną i po ludzku przecież nie do zaakceptowania, w sytuację możliwą jeszcze do przeżycia i ostatecznie przygotowującą nas na spotkanie z Panem. Naśladując miłosiernego samarytanina kierujemy się wówczas prawdziwym ewangelicznym współczuciem, które – sięgnę jeszcze raz do myśli papieża Franciszka – towarzyszy w momencie potrzeby. Jest więc oparte na konkretnej obecności przy człowieku chorym i cierpiącym, a więc – kontynuujmy jeszcze za Franciszkiem – jak ów miłosierny samarytanin – widzi, wzrusza się, podchodzi i niesie konkretną pomoc. Nie tylko więc odrzuca i odpiera pokusę – coraz bardziej niestety propagowaną w tym świecie – fałszywego współczucia, które próbuje określać życie niektórych ludzi jako jakościowo mniej czy bardziej znaczące od innego, mniej czy bardziej godne troski i pomocy, mniej czy bardziej warte zachowania i przeżycia, ale kierując się właśnie ewangelicznym współczuciem, staje przy każdym chorym człowieku, przy siostrze i bracie, z tą świadomością, że życie ludzkie jest zawsze święte i zawsze ma wysoką jakość.
- Drodzy Siostry i Bracia! Ukazując nam, że nasza troska o potrzebujących pomocy wypływa ostatecznie z odczytania Ewangelii i z życia nią na co dzień, papież Franciszek ostrzega, że nasze działanie nie może jednak polegać wyłącznie na podejmowanych wciąż nowych działaniach albo na realizacji samych programów promocji czy opieki. To, co uruchamia Duch – napisał papież – nie jest przesadnym aktywizmem, ale przede wszystkim uwagą skierowaną na drugiego człowieka. O takiej właśnie uwadze na drugiego człowieka, przypomniała nam biblijna historia Izaaka i jego dwóch synów, o której w pierwszym czytaniu usłyszeliśmy. I choć Jakub podstępnie wykrada dziś pierwszeństwo Ezawowi, to w postawie Izaaka, ojca błogosławiącego w imię Boga swych synów, odkrywamy ten szczególny rys uwagi poświęconej i skupionej na konkretnej osobie. I choć w tej zawiłej, jak słyszymy, historii, osobą, której ojciec udziela błogosławieństwa nie jest pierworodny Ezaw, lecz jego młodszy brat Jakub, to czułość i troska, z jaką patriarcha otacza swych synów i pragnienie dobra dla nich, przypominają nam, jak ważna jest – jak podkreśla jeszcze raz papież Franciszek – wrażliwość miłości, będąca początkiem prawdziwego zatroskania o konkretną osobę i od niej wychodząc, pragnienie szukania skutecznie jej prawdziwego dobra. Niech zatem wasze dzieło, za które wraz z wami wszystkimi dziękujemy dziś Bogu, cechuje się nie tylko koniecznym profesjonalizmem i skutecznością w pomocy drugim, ale będzie nadal wyrazem tej autentycznej miłości bliźniego, pozwalającej służyć drugim nie tylko z konieczności, ale nade wszystko dlatego, ponieważ jest to postawa twórcza i piękna. Pamiętajmy wszyscy – jak wskazuje nam jeszcze papież Franciszek – że jedynie poczynając od tej realnej i serdecznej bliskości, jaką możemy dać cierpiącym i potrzebującym pomocy, tak naprawdę możemy odpowiednio im towarzyszyć na ich drodze autentycznego wyzwolenia. Amen.